wtorek, 14 kwietnia 2015

Rozdział 28 – Powrót koszmaru


  Majowy czwartek w Magnolii nastał ku końcowi. Wiosenne słońce powoli chowało się za horyzontem, ale mimo to zabawa jeszcze trwała. Jednak w tym czasie Lucy udała się wraz z Makarovem do jego gabinetu. Czuła, że ta rozmowa nie będzie należała do najprzyjemniejszych.
– Mistrzu, o czym chciałeś ze mną rozmawiać? – zapytała z niepokojem siadając na krześle przed jego biurkiem.
– Cóż… Nie wiem od czego mam zacząć – westchnął wahając się. Lucy spoważniała i jeszcze bardziej się zaniepokoiła. Niepewność i zakłopotanie na twarzy mistrza nigdy nie świadczyły dobrze. – Niestety, ale doszły nas słuchy o… buncie ludzi na północy Fiore – rzekł w końcu, lecz Lucy nie do końca zajarzyła o co chodzi.
– Bunt? No dobrze, a z jakiej przyczyny on jest i czemu mi to mówisz?
– Ponieważ jesteś powiązana z tym miejscem i z tymi ludźmi – spojrzał na nią smutnym wzrokiem i wtedy zrozumiała, że chodziło o Chandler.
Dziewczynie od razu przypomniały się wszystkie doświadczenia, które tam zdobyła. Przypomniały jej się szczęśliwe chwile spędzone z jej przyjaciółką Misaki, Natsu i Erzą, a także tragiczne doświadczenia związane z innymi ludźmi. Ujrzała także uśmiechniętą twarz jej ojca, który tam pozostał.
– Co się tam dokładnie dzieje? – wstała gwałtownie. Mistrz nie starał się nawet jej uspokoić.
– Niestety, ale większość mieszkańców tamtejszej okolicy zaatakowało inne miasto. Nie zrobili tego dla łupów, religii czy też idei politycznych. Oni wybili tylko wszystkich magów, którzy tam mieszkali, a najgorsze jest to, że nie można było ich powstrzymać. Wiesz coś na ten temat? – milczała. Była przerażona słowami mistrza. Wiedziała, że mieszkańcy Chandler nienawidzą magów, bo przecież zamknęli dla nich wejście do miasta, ale nie sądziła, że posuną się do czegoś takiego.
– Ja… – zaczęła, ale nie była wstanie nic powiedzieć.
– Lucy uspokój się – wzięła głęboki oddech i zapytała o najważniejsze jej sercu.
– Co z moim ojcem? Czy coś o nim wiadomo?
– Nic nie wiemy. Nie mamy pojęcia kto to wszystko wymyślił. Rada wysłała do wszystkich gildii w kraju zlecenie mające na celu ich powstrzymanie.
– Dlaczego nie mogli sami tego załatwić? Przecież z tego może wybuchnąć nawet wojna domowa, jeżeli zamieszanie się poszerzy! – wybuchła, lecz jej gniew na nic się tu nie zdał. Mistrz wzruszył ramionami.
– Nie pytaj dlaczego, bo nie znam odpowiedzi. W każdym razie uznałem, żeby wysłać tam całą waszą ekipę : Ciebie, Natsu, Erze, Graya, Wendy i ewentualnie Juvię. Sądzę, że to będzie za mało, ale nie mogę pozwolić sobie, aby więcej ludzi się tam udało. Happy z Carlą zostaną tutaj na wypadek gdyby doszył do nas jakieś dodatkowe informacje. Wtedy będą mogli wam je przekazać.
– Dlaczego? – spojrzała nie niego ze zdziwieniem.
– Pamiętaj, że inne gildie też dostały zlecenie.
– Racja, a czy nie byłoby najlepiej gdybyśmy połączyli siły?
– To już razem to uzgodnicie na miejscu o ile kogoś spotkacie. To nie jest zlecenie obowiązkowe, ale bardzo ważne dlatego postanowiłem was tam wysłać na rekonesans.
– Rozumiem, kiedy mamy wyruszać?
– Jak najszybciej – odrzekł.
– Dobrze, przekażę reszcie – odpowiedziała i dziękując za informacje, wyszła.
Smutek i rozczarowanie towarzyszyły jej do momentu gdy zobaczyła przyjaciół. Starała się nie myśleć w tym momencie o problemie i spróbować się uśmiechnąć. Niestety na próżno.
– Lucy, co się stało? – zapytał Natsu, który jako jedyny mógł ją przejrzeć na wylot.
– A skąd wiesz, że coś się stało? – zaśmiała się.
– Widzę to po twojej minie. Mnie nie oszukasz.
– Właśnie widzę – westchnęła i popatrzyła smutnym wzrokiem na towarzyszy, a następnie zaczęła im powtarzać słowa mistrza.
Z każdym słowem ich twarze pokazywały wyraźne zaniepokojenie sytuacji. Po chwili Natsu krzyknął:
– Ruszajmy od razu i skopmy im tyłki! Już ja pokażę temu gnojkowi! – zignorowali jego uwagę, lecz dwójka z nich nie wiedziała dokładnie co się wydarzyło w Chandler.
– Możecie mnie i Juvie wtajemniczyć? – dodał Gray. – Udamy się z wami, ale musimy wiedzieć więcej na ten temat.
– To dość bolesny temat dla Lucy i kto powiedział, że z nami jedziesz? – prychnął różowowłosy, tym samym zirytował czarnowłosego.
– Ja tak mówię! – warknął Gray.
– Może się jeszcze na mnie rzucisz!
– Szukasz guza?!
– Chyba ty!
Po chwili chłopcy zaczęli się bić, natomiast dziewczyny nie zwracając w ogóle na nich uwagi wyjaśniały Juvii sytuację jaka miała miejsce kilka miesięcy temu. Erza i Wendy opowiedziały o tym jak poznały Lucy, natomiast blondynka wyjaśniła jaka wtedy panowała sytuacja w Chandler. Niebieskowłosa również jak to usłyszała wyglądała na zaniepokojoną, a także można było dostrzec w jej oczach strach.
– Juvia uważa, że to okropne – mruknęła. – To bardzo niebezpieczna misja. Kogo mistrz zamierza tam wysłać?
– Głównie naszą paczkę. Uważa on, że jesteśmy do tej misji idealni.
– W sumie to ma rację, no bo nie licząc Graya i Juvii to wiemy co się tam dzieje, znamy okolice itp. – odparła Erza, na którą po chwili wpadli chłopacy. Oni z przerażeniem patrzyli na dziewczynę i na kolanach błagali o wybaczenie. – Odpuszczę wam jak się uspokoicie i pogodzicie się z tym, że udajemy się razem do Chandler.
– TAK JEST! – odpowiedzieli razem.
– Muszę wam przyznać, że nawet ja jestem trochę przerażona tym do czego posunęli się mieszkańcy tego miasta – powiedziała nieśmiało Scarlet. – Trzeba było zareagować wtedy kiedy jeszcze było w miarę spokojnie, a teraz widzimy co się dzieje.
– Erza… Mnie jest strasznie głupio, bo to tak naprawdę wszystko moja wina. Gdyby nie ten wybuch… – zawstydzona nie dokończyła. Natsu z wyrzutem krzyknął:
– Chcesz mnie zdenerwować?! Nie możesz się o to obwiniać, bo to nie jest twoja wina! Przecież sama kiedyś mówiłaś, że to naturalne u magów gwiezdnej energii – odpowiedział, a następnie niespodziewanie przytulił dziewczynę. – Pamiętaj, jesteśmy z tobą. – reszta poparła Salamandra i przyłączyła się do niego. Chwilę tak trwali, a potem udali się do domów, aby przygotować się do jakże trudnej misji.
Następnego dnia siódemka przyjaciół zaczęła zmierzać do Chandler. Wcześniej zdążyli się z innymi pożegnać, a Happiemu i Carli wytłumaczyć ich rolę w tej misji.
Lucy miała nadzieje, że nie będzie musiała tam wracać, aby powstrzymać mieszkańców i nie ryzykować przy tym życia, tylko po to, aby w spokoju odwiedzić ojca. Smutek towarzyszył jej przez większość podróży i za nic nie mogła skupić się na planie, który starała się wymyśleć Erza. Chciała mieć już za sobą tą misję i inne zmartwienia, które ją dręczyły, na przykład „ona i Natsu”. Blondynka spojrzała nieśmiało w stronę różowowłosego, ale gdy ten na nią spojrzał i się uśmiechnął, to ta odwróciła wzrok rumieniąc się przy tym.
– Daleko jeszcze do tego miasta? – zapytała Juvia wyrywając blondynkę z myśli.
– Chyba jeszcze ze dwie godziny, a co?
– Bo Juvia chciała prosić o krótką przerwę – odparła nieśmiało i popatrzyła w stronę lasu.
– Masz rację. Zróbmy sobie przerwę – zgodziła się z nią Erza, a niebieskowłosa uśmiechnęła się i usiadła na jednym z kamieni. – To jak w końcu z tym planem? Myślicie, że ten wypali?
– Wybacz Erzo, ale nie mogłam się skupić na tym co mówisz. Wyjaśnisz od początku?
Plan dziewczyny opierał się na rozeznaniu terenu i najlepiej w tym celu było wykorzystać gwiezdne duchy Lucy, rzecz jasna te, które przypominają ludzi, a dopiero potem wykombinować co dalej. Sami woleli się na razie nie rozglądać chyba, że w przebraniach.
– Czy ktoś się zorientuje, że jesteśmy magami? – zapytała się Juvia.
– Mogą rozpoznać mnie, Lucy i Natsu – oznajmiła Erza. – A lepiej, żebyśmy się nie rozdzielali jak na razie. Lucy, czy jak dotrzemy na miejsce będziemy mogli wykorzystać twoje duchy?
– Jasne, w razie niebezpieczeństwa wrócą z powrotem do siebie. Najlepiej wysłać duchy, które przypominają ludzi. Możemy poprosić o pomoc Virgo, Lokiego i chyba Sagittariusa. – odpowiedziała blondynka.
– Chyba?
– Tak, ponieważ Sagittarius wygląda jakby był przebrany za maskotkę jakieś drużyny podobnie jak Aries – zaśmiała się, a Erza pokręcił głową.
– Mylisz się. Będą idealni – odparła.
Po jakimś czasie dotarli do ścieżki, która prowadziła prosto do Chandler. Lucy zatrzymała się z przerażeniem w oczach i o mało co nie dostała ataku histerii. Wzięła głęboki oddech, aby się uspokoić i pierwsza ruszyła dalej. Gdy było widać już w oddali budynki to grupa magów schowała się w krzaki i zamierzali przywołać trzy duchy. Lucy kiwnęła głową na znak i przywołała po kolei swoich przyjaciół.
– Hej Lucy! Jak tam u ciebie? Kiedy zechcesz się ze mną umówić? – przywitał się Leo.
– Zerwałeś z Aries? – zapytała.
– Co? Czemu tak sądzisz?
– Więc mnie nie podrywaj. – zaśmiała się, a następnie przeszła do konkretów. – Muszę cię poprosić, abyś razem z Virgo i Sagittariusem poszli na rozeznanie.
– Moshi, Moshi. Rozumiem, że mamy sprawdzić sytuacje jaka panuje w mieście, prawda? – upewnił się strzelec.
– Tak, jeżeli to nie problem. Jeżeli was nakryją czy coś zaczną podejrzewać, a także jeżeli zrobi się niebezpiecznie to macie wrócić do swojego świata, rozumiecie?
– Hai! – odparli, po czym Virgo dodała: – A jeżeli się nie uda to ukażesz mnie księżniczko? – zapytała z nadzieją.
– Zastanowię się – odparła zniechęcona, a następnie duchy ruszyły. Ustalili, że dadzą im jakąś godzinę na rekonesans, a następnie Lucy znowu je przywoła i tak też uczyniła.
Minęła godzina, więc po chwili pojawiły się duchy oznajmiając, że nie jest zbyt ciekawie. Pewna osoba rozpoznała Virgo, więc ta musiała szybko się ulotnić.
– Kto cię rozpoznał? Jak?
– Nie mam pojęcia księżniczko.
– Może cię wziął za kogoś innego?
– Nie, wyraźnie powiedział, że mnie zna i wie kto mnie przysłał.

☆☆☆

Pewna dobrze zbudowana kobieta szła szybkim krokiem do swego biura. Zaparzyła sobie swoją ulubioną kawę i wygodnie usadowiła się na krześle. W ciągu tych dwóch miesięcy dużo się zmieniło. Skończyła wcześniej szkołę niż przypuszczała, a następnie zdobyła stanowisko kapitana, straciła swoją najlepszą przyjaciółkę, która zginęła nie wiadomo w jakich okolicznościach.
– Heh, dużo się zmieniło odkąd odeszłaś – szepnęła do zmarłej koleżanki.
Nagle do jej gabinetu wbiegł lekko zdyszany rudowłosy mężczyzna, który nie tracąc ani sekundy oznajmił:
– Na przedmieściach widziano maga.
– Co z nim zrobiliście? – zapytała poważnie.
– Niestety nie udało nam się jej schwytać, bo zniknęła.
– Kolejna sztuczka – prychnęła i wybuchła śmiechem. – Musiała mieć jakiś konkretny powód, żeby się tu napatoszyć.
– Możliwe, że jest ich więcej.
– To nie stercz tu żołnierzu i przekaż innym, że mają zacząć ich szukać! – rozkazał, na co żołnierz zasalutował i odmaszerował.
Czarnowłosa ponownie opadła na fotel i westchnęła. Nie chciała rozpoczynać wojny, a szczególnie brać w niej udział, ale rozkazy to rozkazy. Na początku nie widziała sensu w tej nadciągającej walce z magami, ale gdy tylko przypomniała sobie pożar sprzed 10 lat, postanowiła nie wahać się ani dłużej. Przez magów straciła wtedy dom, kilku krewnych, a niedawno przyjaciółkę. Nie potrafiła im tego wybaczyć.
Wypiła do końca swoją gorącą kawę, a następnie zostawiając kubek na biurku wyszła ze swojego gabinetu. Zamierzała pomóc swoim żołnierzom w poszukiwaniach magów. To była niespodzianka, że w ogóle się odważyli tu przyjść. Pani kapitan zastanawiała się jaki mogli mieć ku temu powód. Przybyli tu, aby szpiegować? Czy może, aby ich pokonać? Nie można było wykluczyć żadnej opcji.
– Pani kapitan! Namierzono ich! – krzyknął jeden z oficerów.
– Jakie ich położenie?
– Drugie wyjście z wioski!
– Powiadom burmistrza. – odpowiedziała i nakazując kilku żołnierzom z nią iść, ruszyła.

☆☆☆

– Jest źle! Jest bardzo źle! – krzyknęła Lucy. – Nie zdążyliśmy dobrze wejść do miasta, a już zostaliśmy zdemaskowani! – chwyciła się za głowę.
– To moja wina księżniczko – odrzekła smutno Virgo. – Powinnam zostać srogo ukarana.
– Nigdy cię nie ukażę – odpowiedziała spokojnie blondynka i uśmiechnęła się do pokojówki. – To po prostu pech.
– A jak sytuacja u Lokiego i Sagittariusa? – zapytała Erza.
– Zaraz sprawdzimy, ale Virgo jeszcze mówiła, że żołnierze czają się wszędzie, a to oznacza, że będzie trudno przejść niezauważalnie w takiej grupie. Będziemy musieli się jednak rozdzielić – odpowiedziała Lucy. 
Po tym jak Virgo wróciła do świata gwiezdnych duchów, Lucy wezwała Lokiego i Sagittariusa, a oni od razu przeszli do konkretów.
– Kłopoty! Namierzyli was! – krzyknął Loki.
– Około dziesięciu żołnierzy zmierza w tą stronę, ale obawiam się, że będzie ich jeszcze więcej – dodał Strzelec.
– Tylko dziesięciu? Pff, bez trudu ich pokonamy – zaśmiał się Natsu.
– Są bardzo dobrze uzbrojeni. Uważam, że lepiej by było się wycofać i dokładnie obmyślić plan działania.
– To nic nie znaczy. Na pewno wygramy – odparł różowowłosy, ale po chwili oberwał od Erzy i Lucy.
– Zrobimy tak jak mówi nam Sagittarius – odezwała się groźnie Lucy, ale po chwili zamilkła z przerażenia, jak tylko usłyszała Jego głos:
     – Raczej wątpię – zaśmiał się mężczyzna. – Przegraliście. 

Ciąg dalszy nastąpi w rozdziale 29 "Ojciec i córka"

9 komentarzy:

  1. Rozdział genialny!!!
    Ludzie z Chandler zaczęli działać i zabijać magów i do tego Lucy tam wróciła >-<
    A za tą końcówkę to cię zatłukę, przerwałaś w takim momencie, ja chce więcej XD
    Domyślam się kim jest ten koleś co się odezwał na końcu. Oj coś czuje, że będzie się działo XD Już po tej końcówce mogę stwierdzić, że następny rozdział na stówę będzie ciekawy i super!
    A i to co, że długo musieliśmy czekać na rozdział, ważne, że w ogóle go dodałaś ^-^
    Przesyłam dużo weny, czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam ^-^

    OdpowiedzUsuń
  2. Niezle Ci wyszedl ten rozdzial:-)
    Jestem bardzo ciekawa co dalej:>
    Weny weny ;>

    OdpowiedzUsuń
  3. Dawno nie komentowałam wiem wiem gome moja wina moja
    Dlatego dzisiaj masz Live Reaction
    Levy: Czyli otwarte dwie karty w jednej czyta, a w drugiej komentuje
    Tak Tak Natsuki jest mondra ;-) i na pewno już wiedziała!
    No to tak:
    Chandler! Wraca sprawa z Chandler??!! Jupiii
    Serio się cieszę, że wspomniałaś coś o tym, bo już myślałam, że to skończone i nic o tym nie będzie
    Levy: Przepraszam za jej zachowanie
    A wypchaj się trocinami!!!
    *czyta*
    Kaitoooo grrrr ty mi nawet o nim nie wspominaj grrrr jak ja go nie cierpię!
    Levy: Bardziej niż Slaina?
    A bo ja wiem... Ej zaraz! To jest zupełnie inna sprawa! To co innego ;-)
    *czyta* *przełącza piosenkę na yt*
    O-o (moja mina) OOOOOO Bunt na pokładzie! XD
    Ludzie! Kurde wzięli i zaczęli wybijać wszystkich magów...
    Levy: Czuje się zagrożona
    Ed: A ja nie
    Levy: Teraz ty się wypchaj najlepiej kamieniem filozoficznym skubany alchemiku!!!
    Ej EEEJ spokojnie!!!!
    *czyta*
    Wojna domowa?? Byłoby ciekawie ale jej przeciecz nie chcemy nie??
    Levy: Znając ciebie to nigdy nic nie wiadomo
    SZAD AP
    *Czyta*
    Lucka jedzie na misje... do Chandler...
    Uuuuu będzie się działo
    *czyta*
    Kawaiiiiii Natsu tak dobrze zna Lucynkę że wie kiedy coś ją martwi
    Levy: A fu, a fu skąd tu tyle serduszek i kwiatków moe fruwa??
    To takie kawaiiii
    Levy: I się jara, dajcie wody!!!
    *cała mokra* Tsa... dzięki...
    *czyta*
    Ja też pokażę temu gnojkowi! XD Jeeej jak Natsu dobrze mnie rozumie i moje uczucia do Kaito XD
    Mam nadzieję że teraz nie pokręciłam imienia i nie obrażam nie tej osoby której powinnam XD
    *czyta*
    Natsu zazdrosny i nie chce żeby Gray z nimi jechał? UUUU ale ty nie zrobić GrayLu XD
    To Natsuś może być spokojny :D
    *czyta*
    Erza ich nie pobiła! Za to że na nia wpadli!!! SZOOOOOOOOOOK
    *czyta*
    Lucka! Nie obwiniaj sieee
    Levy: A ty nie emuj
    A szpadaj
    Kiaaaaaa tuliiiimyyyyyyy Naluuu ^^ I to "– Pamiętaj, jesteśmy z tobą." Jedna wielka (orgia) FAMILIA!
    *czyta*
    Pamiętaj ja z nimi też ide na te misje! Chce nakopać Kaito
    Moeta Kita zo!
    Levy: Ej to tekst Natsu
    Zapożyczam :D
    *Czyta*
    Juvia poszła sobie na strone jak mniemam?
    Levy: Takie coś uznałaś za godne wspomnienia w komentarzu?!
    Chibi-chan się piekli bo jej nie ma na tej misji
    *czyta*
    Tak tak kiwa głową, Erzo świetny plan, kontynuujmy obrady okrągłego stołu... eeee no znaczy... no
    *czyta*
    A teraz do piachu! Znaczy... do krzaków XD
    I będzie mój kochany Looookiś <3
    Wreszcie się na coś przyda!
    Loki: No eeeeej
    *ignor i czyta dalej*
    Kto poznał Virgo???
    LevyL Ten debil Kaito??
    No widzisz?! Udzieliło ci się moje zdanie a na mnie narzekasz
    Levy: Tssssss
    *czyta*
    Czyyyżby... kobietą w przed ostatnim fragmencie była ta jej przyjaciółka Misaki a "zmarłą" przyjaciółka Lucy??
    Moje kochane szalone teorie xd
    Tylko że one sie czasem sprawdzają
    Levy: Tak tak wiemy pani przyszły onmyouji
    *czyta*
    Wróg! Żołnierz! Oni są na serio w stanie wojny!
    *Czyta*
    Levy! Namierzyli nas!
    Levy: Przeciez ciebie tam w ogóle nawet nie ma kobieto!
    Jak nie ma jak jestem?!
    A Logika kochanego Natsu "- Tylko dziesięciu? Pff," Noo tylko
    Levy: A co wątpisz w Natsu??
    Nie zarywaj
    Levy: Ja nie..!
    *czyta*
    "- Raczej wątpię. – zaśmiał się mężczyzna. – Przegraliście." Kaito?!
    Levy: Nie zwalaj całej winy na niego
    Sama na niego narzekałaś! *bierze duzy młotek*
    Levy: A tobie to na co???!!!
    Idę pomóc mojej drużynie!!! *wybiega*
    Levy: CIEBIE TAM NAWET NIE MA! *biegnie za nią*

    ~~ Więc to by było na tyle z mojej Live Reaction :-) ;-) Mam nadzieje że mi tam nie śpisz pzred komputerem!!! Do następnego ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. To był Keito. Dobrze mówię? Pewnie że dobrze, zawsze mam rację. Chociaż jest jeszcze możliwość że to ojciec Lucy ale to podrzędna odpowiedz. Rozdział był..... fajny nawet, szkoda tylko że mało NaLu, ale cóż może później się doczekam. Coś myślę że będzie niezła konfrontacja pomiędzy Lucy a Misaki. Bo to napewno ona, ja to wiem, "ta kobieta w biurze". Ach, ja głupia, po jakiego spojleruje innym, by mieli niespodziankę jak się jeszcze nie domyślili. Dobra nie ważne, pozdrawiam i czekam na kolejny. Weeenki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeeej ktoś kto podziela moje wnioski z teorii spiskowych XD Misaki i Kaito XD

      Usuń
  5. Moshi moshi? Natsuki, jesteś tam?
    Natsuki: Piszę rozdział, nie przeszkadzaj proszę.
    Ale ja tu uschnę. Weź już skończ.
    Natsuki: Poczekaj tylko, ten rozdział będzie inny.
    Ty to wiesz, jak mnie udobruchać! Tyle czekania i taka perełka wśród rozdziałów!
    Hehe, pani kapitan Misaki. I Kaito... nawet się stęskniłam za tym gnojem. Nareszcie! Kontynuacja mego ulubionego wątku!
    No, tylko mi nie zawal tego.
    Kinana: Mam ochotę cię walnąć.
    A za co niby?
    Kinana: Za ten komentarz i za twoje istnienie.
    Kiedy ja napiszę taki komentarz, który będzie ci się podobał?
    Kinana: Już napisałaś. Pamiętasz analizę do ff na FT wbijam?
    Aaaa, to. Czyli lubisz, jak oczerniam początkujące autorki, a nie lubisz jak narzekam na Natsuki... Ech, nie ogarniam.
    Rozdział był świetny! Ślę weny spychaczami i nie spartol mi tego wątku! I żeby mi nikt nie ginął. Ostatnio miałam żałobę po moich trzech zmarłych mężach z Fullmetal Alchemist.

    OdpowiedzUsuń
  6. Coś wspaniałego! Na serio! I wcale nie odczułam, że tak długo nie było rozdziału itd...
    Laxus: U ciebie jest to samo to się nie dziwię...
    A idź w pyry!
    Laxus: Masz jakiś problem kurduplu?!
    Te piorunochron! To, że ty jesteś rozmiarów XXXL nie znaczy, że każdy taki jest... Wienc (polski tak bardzo >-<) nie nazywaj mnie tak!!
    Laxus: Dlaczego nie mam cie tak nazywać?
    Bo mam większą siłę od ciebie!
    Laxus: Udowodnij!
    *wychodzą przez okno i idą się tłuc*
    Natsu: Ja też, ja też!
    ja i Laxus: Nie wtrącaj się zapałko!
    Ty sobie potłuczesz żołnierzy! W końcu jest ich tylko dziesięciu! Pff...
    *wraca do walki*
    Natsu: *odchodzi ze smutną miną*
    Ed: Co tu się dzieję?! *wyważa drzwi i wchodzi do pokoju*
    Laxus: Kolejny kurdupel przyszedł...
    Ed: CO?!
    Laxus nie obrażaj mi męża!
    Ed: CO?! WTF?
    Ups... nic, nic Edziu...
    Laxus: Pieprzony alchemik zadygał mi dziewczynę... *mamrocze pod nosem*
    Ed: Coś mówiłeś o moim wzroście, tak?
    Czekaj! Że kto co ci zabrał?!
    Laxus: O patrzcie! Latający samolot! *wybiega z domu i ucieka*
    Tsaa...
    Ed: Ja dam nauczkę! *biegnie za nim*
    Natsu: To ja też, ja też!
    Ed, ja i Laxus: NIE!
    Natsu: Okej ;_________________; *idzie ze spuszczoną głową, siada w kącie*
    Dobra.... Pozbyłam się nareszcie tych idiotów. Wracając do koma... Pozdrawiam i weny, dużo weny ślę! c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, ale rozpierducha :D Koffam, ostatnio sama miałam coś takiego z moją "walentynkową gromadką", czyli Gajeelem, Grellem, Tomoe, Kanekim i Shizuo, ale są już nieobecni.
      Kinana: Melduję się!
      I dobrze, ale musisz czekać na następny rozdział u Natsuki.

      Usuń
  7. Super rozdział , fajnie się rozkręca

    OdpowiedzUsuń