Majowy czwartek w Magnolii nastał ku końcowi. Wiosenne słońce powoli chowało się za horyzontem, ale mimo to zabawa jeszcze trwała. Jednak w tym czasie Lucy udała się wraz z Makarovem do jego gabinetu. Czuła, że ta rozmowa nie będzie należała do najprzyjemniejszych.
– Mistrzu, o czym
chciałeś ze mną rozmawiać? – zapytała z niepokojem siadając na krześle przed
jego biurkiem.
– Cóż… Nie wiem od
czego mam zacząć – westchnął wahając się. Lucy spoważniała i jeszcze bardziej
się zaniepokoiła. Niepewność i zakłopotanie na twarzy mistrza nigdy nie
świadczyły dobrze. – Niestety, ale doszły nas słuchy o… buncie ludzi na północy
Fiore – rzekł w końcu, lecz Lucy nie do końca zajarzyła o co chodzi.
– Bunt? No dobrze,
a z jakiej przyczyny on jest i czemu mi to mówisz?
– Ponieważ jesteś
powiązana z tym miejscem i z tymi ludźmi – spojrzał na nią smutnym wzrokiem i
wtedy zrozumiała, że chodziło o Chandler.
Dziewczynie od
razu przypomniały się wszystkie doświadczenia, które tam zdobyła. Przypomniały
jej się szczęśliwe chwile spędzone z jej przyjaciółką Misaki, Natsu i Erzą, a
także tragiczne doświadczenia związane z innymi ludźmi. Ujrzała także
uśmiechniętą twarz jej ojca, który tam pozostał.
– Co się tam
dokładnie dzieje? – wstała gwałtownie. Mistrz nie starał się nawet jej
uspokoić.
– Niestety, ale
większość mieszkańców tamtejszej okolicy zaatakowało inne miasto. Nie zrobili
tego dla łupów, religii czy też idei politycznych. Oni wybili tylko wszystkich
magów, którzy tam mieszkali, a najgorsze jest to, że nie można było ich
powstrzymać. Wiesz coś na ten temat? – milczała. Była przerażona słowami
mistrza. Wiedziała, że mieszkańcy Chandler nienawidzą magów, bo przecież
zamknęli dla nich wejście do miasta, ale nie sądziła, że posuną się do czegoś
takiego.
– Ja… – zaczęła,
ale nie była wstanie nic powiedzieć.
– Lucy uspokój się
– wzięła głęboki oddech i zapytała o najważniejsze jej sercu.
– Co z moim ojcem?
Czy coś o nim wiadomo?
– Nic nie wiemy.
Nie mamy pojęcia kto to wszystko wymyślił. Rada wysłała do wszystkich gildii w
kraju zlecenie mające na celu ich powstrzymanie.
– Dlaczego nie
mogli sami tego załatwić? Przecież z tego może wybuchnąć nawet wojna domowa, jeżeli
zamieszanie się poszerzy! – wybuchła, lecz jej gniew na nic się tu nie zdał.
Mistrz wzruszył ramionami.
– Nie pytaj
dlaczego, bo nie znam odpowiedzi. W każdym razie uznałem, żeby wysłać tam całą
waszą ekipę : Ciebie, Natsu, Erze, Graya, Wendy i ewentualnie Juvię. Sądzę, że
to będzie za mało, ale nie mogę pozwolić sobie, aby więcej ludzi się tam udało.
Happy z Carlą zostaną tutaj na wypadek gdyby doszył do nas jakieś dodatkowe
informacje. Wtedy będą mogli wam je przekazać.
– Dlaczego? –
spojrzała nie niego ze zdziwieniem.
– Pamiętaj, że
inne gildie też dostały zlecenie.
– Racja, a czy nie
byłoby najlepiej gdybyśmy połączyli siły?
– To już razem to
uzgodnicie na miejscu o ile kogoś spotkacie. To nie jest zlecenie obowiązkowe,
ale bardzo ważne dlatego postanowiłem was tam wysłać na rekonesans.
– Rozumiem, kiedy
mamy wyruszać?
– Jak najszybciej
– odrzekł.
– Dobrze, przekażę
reszcie – odpowiedziała i dziękując za informacje, wyszła.
Smutek i
rozczarowanie towarzyszyły jej do momentu gdy zobaczyła przyjaciół. Starała się
nie myśleć w tym momencie o problemie i spróbować się uśmiechnąć. Niestety na próżno.
– Lucy, co się
stało? – zapytał Natsu, który jako jedyny mógł ją przejrzeć na wylot.
– A skąd wiesz, że
coś się stało? – zaśmiała się.
– Widzę to po
twojej minie. Mnie nie oszukasz.
– Właśnie widzę –
westchnęła i popatrzyła smutnym wzrokiem na towarzyszy, a następnie zaczęła im
powtarzać słowa mistrza.
Z każdym słowem
ich twarze pokazywały wyraźne zaniepokojenie sytuacji. Po chwili Natsu
krzyknął:
– Ruszajmy od razu
i skopmy im tyłki! Już ja pokażę temu gnojkowi! – zignorowali jego uwagę, lecz
dwójka z nich nie wiedziała dokładnie co się wydarzyło w Chandler.
– Możecie mnie i
Juvie wtajemniczyć? – dodał Gray. – Udamy się z wami, ale musimy wiedzieć
więcej na ten temat.
– To dość bolesny
temat dla Lucy i kto powiedział, że z nami jedziesz? – prychnął różowowłosy,
tym samym zirytował czarnowłosego.
– Ja tak mówię! –
warknął Gray.
– Może się jeszcze
na mnie rzucisz!
– Szukasz guza?!
– Chyba ty!
Po chwili chłopcy
zaczęli się bić, natomiast dziewczyny nie zwracając w ogóle na nich uwagi
wyjaśniały Juvii sytuację jaka miała miejsce kilka miesięcy temu. Erza i Wendy
opowiedziały o tym jak poznały Lucy, natomiast blondynka wyjaśniła jaka wtedy
panowała sytuacja w Chandler. Niebieskowłosa również jak to usłyszała wyglądała
na zaniepokojoną, a także można było dostrzec w jej oczach strach.
– Juvia uważa, że
to okropne – mruknęła. – To bardzo niebezpieczna misja. Kogo mistrz zamierza
tam wysłać?
– Głównie naszą
paczkę. Uważa on, że jesteśmy do tej misji idealni.
– W sumie to ma
rację, no bo nie licząc Graya i Juvii to wiemy co się tam dzieje, znamy okolice
itp. – odparła Erza, na którą po chwili wpadli chłopacy. Oni z przerażeniem
patrzyli na dziewczynę i na kolanach błagali o wybaczenie. – Odpuszczę wam jak
się uspokoicie i pogodzicie się z tym, że udajemy się razem do Chandler.
– TAK JEST! –
odpowiedzieli razem.
– Muszę wam
przyznać, że nawet ja jestem trochę przerażona tym do czego posunęli się
mieszkańcy tego miasta – powiedziała nieśmiało Scarlet. – Trzeba było
zareagować wtedy kiedy jeszcze było w miarę spokojnie, a teraz widzimy co się
dzieje.
– Erza… Mnie jest
strasznie głupio, bo to tak naprawdę wszystko moja wina. Gdyby nie ten wybuch… –
zawstydzona nie dokończyła. Natsu z wyrzutem krzyknął:
– Chcesz mnie
zdenerwować?! Nie możesz się o to obwiniać, bo to nie jest twoja wina! Przecież
sama kiedyś mówiłaś, że to naturalne u magów gwiezdnej energii – odpowiedział,
a następnie niespodziewanie przytulił dziewczynę. – Pamiętaj, jesteśmy z tobą.
– reszta poparła Salamandra i przyłączyła się do niego. Chwilę tak trwali, a
potem udali się do domów, aby przygotować się do jakże trudnej misji.
Następnego dnia
siódemka przyjaciół zaczęła zmierzać do Chandler. Wcześniej zdążyli się z
innymi pożegnać, a Happiemu i Carli wytłumaczyć ich rolę w tej misji.
Lucy miała
nadzieje, że nie będzie musiała tam wracać, aby powstrzymać mieszkańców i nie
ryzykować przy tym życia, tylko po to, aby w spokoju odwiedzić ojca. Smutek
towarzyszył jej przez większość podróży i za nic nie mogła skupić się na
planie, który starała się wymyśleć Erza. Chciała mieć już za sobą tą misję i
inne zmartwienia, które ją dręczyły, na przykład „ona i Natsu”. Blondynka
spojrzała nieśmiało w stronę różowowłosego, ale gdy ten na nią spojrzał i się
uśmiechnął, to ta odwróciła wzrok rumieniąc się przy tym.
– Daleko jeszcze
do tego miasta? – zapytała Juvia wyrywając blondynkę z myśli.
– Chyba jeszcze ze
dwie godziny, a co?
– Bo Juvia chciała
prosić o krótką przerwę – odparła nieśmiało i popatrzyła w stronę lasu.
– Masz rację.
Zróbmy sobie przerwę – zgodziła się z nią Erza, a niebieskowłosa uśmiechnęła
się i usiadła na jednym z kamieni. – To jak w końcu z tym planem? Myślicie, że
ten wypali?
– Wybacz Erzo, ale
nie mogłam się skupić na tym co mówisz. Wyjaśnisz od początku?
Plan dziewczyny
opierał się na rozeznaniu terenu i najlepiej w tym celu było wykorzystać
gwiezdne duchy Lucy, rzecz jasna te, które przypominają ludzi, a dopiero potem
wykombinować co dalej. Sami woleli się na razie nie rozglądać chyba, że w
przebraniach.
– Czy ktoś się
zorientuje, że jesteśmy magami? – zapytała się Juvia.
– Mogą rozpoznać
mnie, Lucy i Natsu – oznajmiła Erza. – A lepiej, żebyśmy się nie rozdzielali
jak na razie. Lucy, czy jak dotrzemy na miejsce będziemy mogli wykorzystać
twoje duchy?
– Jasne, w razie
niebezpieczeństwa wrócą z powrotem do siebie. Najlepiej wysłać duchy, które
przypominają ludzi. Możemy poprosić o pomoc Virgo, Lokiego i chyba
Sagittariusa. – odpowiedziała blondynka.
– Chyba?
– Tak, ponieważ
Sagittarius wygląda jakby był przebrany za maskotkę jakieś drużyny podobnie jak
Aries – zaśmiała się, a Erza pokręcił głową.
– Mylisz się. Będą
idealni – odparła.
Po jakimś czasie
dotarli do ścieżki, która prowadziła prosto do Chandler. Lucy zatrzymała się z
przerażeniem w oczach i o mało co nie dostała ataku histerii. Wzięła głęboki
oddech, aby się uspokoić i pierwsza ruszyła dalej. Gdy było widać już w oddali
budynki to grupa magów schowała się w krzaki i zamierzali przywołać trzy duchy.
Lucy kiwnęła głową na znak i przywołała po kolei swoich przyjaciół.
– Hej Lucy! Jak
tam u ciebie? Kiedy zechcesz się ze mną umówić? – przywitał się Leo.
– Zerwałeś z
Aries? – zapytała.
– Co? Czemu tak
sądzisz?
– Więc mnie nie
podrywaj. – zaśmiała się, a następnie przeszła do konkretów. – Muszę cię
poprosić, abyś razem z Virgo i Sagittariusem poszli na rozeznanie.
– Moshi, Moshi.
Rozumiem, że mamy sprawdzić sytuacje jaka panuje w mieście, prawda? – upewnił
się strzelec.
– Tak, jeżeli to
nie problem. Jeżeli was nakryją czy coś zaczną podejrzewać, a także jeżeli
zrobi się niebezpiecznie to macie wrócić do swojego świata, rozumiecie?
– Hai! – odparli,
po czym Virgo dodała: – A jeżeli się nie uda to ukażesz mnie księżniczko? –
zapytała z nadzieją.
– Zastanowię się –
odparła zniechęcona, a następnie duchy ruszyły. Ustalili, że dadzą im jakąś
godzinę na rekonesans, a następnie Lucy znowu je przywoła i tak też uczyniła.
Minęła godzina,
więc po chwili pojawiły się duchy oznajmiając, że nie jest zbyt ciekawie. Pewna
osoba rozpoznała Virgo, więc ta musiała szybko się ulotnić.
– Kto cię
rozpoznał? Jak?
– Nie mam pojęcia
księżniczko.
– Może cię wziął
za kogoś innego?
– Nie, wyraźnie
powiedział, że mnie zna i wie kto mnie przysłał.
☆☆☆
Pewna dobrze
zbudowana kobieta szła szybkim krokiem do swego biura. Zaparzyła sobie swoją
ulubioną kawę i wygodnie usadowiła się na krześle. W ciągu tych dwóch miesięcy
dużo się zmieniło. Skończyła wcześniej szkołę niż przypuszczała, a następnie
zdobyła stanowisko kapitana, straciła swoją najlepszą przyjaciółkę, która
zginęła nie wiadomo w jakich okolicznościach.
– Heh, dużo się
zmieniło odkąd odeszłaś – szepnęła do zmarłej koleżanki.
Nagle do jej
gabinetu wbiegł lekko zdyszany rudowłosy mężczyzna, który nie tracąc ani
sekundy oznajmił:
– Na
przedmieściach widziano maga.
– Co z nim
zrobiliście? – zapytała poważnie.
– Niestety nie
udało nam się jej schwytać, bo zniknęła.
– Kolejna sztuczka
– prychnęła i wybuchła śmiechem. – Musiała mieć jakiś konkretny powód, żeby się
tu napatoszyć.
– Możliwe, że jest
ich więcej.
– To nie stercz tu
żołnierzu i przekaż innym, że mają zacząć ich szukać! – rozkazał, na co
żołnierz zasalutował i odmaszerował.
Czarnowłosa
ponownie opadła na fotel i westchnęła. Nie chciała rozpoczynać wojny, a
szczególnie brać w niej udział, ale rozkazy to rozkazy. Na początku nie
widziała sensu w tej nadciągającej walce z magami, ale gdy tylko przypomniała
sobie pożar sprzed 10 lat, postanowiła nie wahać się ani dłużej. Przez magów
straciła wtedy dom, kilku krewnych, a niedawno przyjaciółkę. Nie potrafiła im
tego wybaczyć.
Wypiła do końca
swoją gorącą kawę, a następnie zostawiając kubek na biurku wyszła ze swojego
gabinetu. Zamierzała pomóc swoim żołnierzom w poszukiwaniach magów. To była
niespodzianka, że w ogóle się odważyli tu przyjść. Pani kapitan zastanawiała
się jaki mogli mieć ku temu powód. Przybyli tu, aby szpiegować? Czy może, aby
ich pokonać? Nie można było wykluczyć żadnej opcji.
– Pani kapitan!
Namierzono ich! – krzyknął jeden z oficerów.
– Jakie ich
położenie?
– Drugie wyjście z
wioski!
– Powiadom
burmistrza. – odpowiedziała i nakazując kilku żołnierzom z nią iść, ruszyła.
☆☆☆
– Jest źle! Jest
bardzo źle! – krzyknęła Lucy. – Nie zdążyliśmy dobrze wejść do miasta, a już
zostaliśmy zdemaskowani! – chwyciła się za głowę.
– To moja wina
księżniczko – odrzekła smutno Virgo. – Powinnam zostać srogo ukarana.
– Nigdy cię nie
ukażę – odpowiedziała spokojnie blondynka i uśmiechnęła się do pokojówki. – To
po prostu pech.
– A jak sytuacja u
Lokiego i Sagittariusa? – zapytała Erza.
– Zaraz
sprawdzimy, ale Virgo jeszcze mówiła, że żołnierze czają się wszędzie, a to
oznacza, że będzie trudno przejść niezauważalnie w takiej grupie. Będziemy
musieli się jednak rozdzielić – odpowiedziała Lucy.
Po tym jak Virgo
wróciła do świata gwiezdnych duchów, Lucy wezwała Lokiego i Sagittariusa, a oni
od razu przeszli do konkretów.
– Kłopoty!
Namierzyli was! – krzyknął Loki.
– Około dziesięciu
żołnierzy zmierza w tą stronę, ale obawiam się, że będzie ich jeszcze więcej –
dodał Strzelec.
– Tylko dziesięciu?
Pff, bez trudu ich pokonamy – zaśmiał się Natsu.
– Są bardzo dobrze
uzbrojeni. Uważam, że lepiej by było się wycofać i dokładnie obmyślić plan
działania.
– To nic nie
znaczy. Na pewno wygramy – odparł różowowłosy, ale po chwili oberwał od Erzy i
Lucy.
– Zrobimy tak jak
mówi nam Sagittarius – odezwała się groźnie Lucy, ale po chwili zamilkła z
przerażenia, jak tylko usłyszała Jego głos:
– Raczej wątpię – zaśmiał się mężczyzna. – Przegraliście.
Ciąg dalszy nastąpi w rozdziale 29 "Ojciec i córka"
Rozdział genialny!!!
OdpowiedzUsuńLudzie z Chandler zaczęli działać i zabijać magów i do tego Lucy tam wróciła >-<
A za tą końcówkę to cię zatłukę, przerwałaś w takim momencie, ja chce więcej XD
Domyślam się kim jest ten koleś co się odezwał na końcu. Oj coś czuje, że będzie się działo XD Już po tej końcówce mogę stwierdzić, że następny rozdział na stówę będzie ciekawy i super!
A i to co, że długo musieliśmy czekać na rozdział, ważne, że w ogóle go dodałaś ^-^
Przesyłam dużo weny, czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam ^-^
Niezle Ci wyszedl ten rozdzial:-)
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa co dalej:>
Weny weny ;>
Dawno nie komentowałam wiem wiem gome moja wina moja
OdpowiedzUsuńDlatego dzisiaj masz Live Reaction
Levy: Czyli otwarte dwie karty w jednej czyta, a w drugiej komentuje
Tak Tak Natsuki jest mondra ;-) i na pewno już wiedziała!
No to tak:
Chandler! Wraca sprawa z Chandler??!! Jupiii
Serio się cieszę, że wspomniałaś coś o tym, bo już myślałam, że to skończone i nic o tym nie będzie
Levy: Przepraszam za jej zachowanie
A wypchaj się trocinami!!!
*czyta*
Kaitoooo grrrr ty mi nawet o nim nie wspominaj grrrr jak ja go nie cierpię!
Levy: Bardziej niż Slaina?
A bo ja wiem... Ej zaraz! To jest zupełnie inna sprawa! To co innego ;-)
*czyta* *przełącza piosenkę na yt*
O-o (moja mina) OOOOOO Bunt na pokładzie! XD
Ludzie! Kurde wzięli i zaczęli wybijać wszystkich magów...
Levy: Czuje się zagrożona
Ed: A ja nie
Levy: Teraz ty się wypchaj najlepiej kamieniem filozoficznym skubany alchemiku!!!
Ej EEEJ spokojnie!!!!
*czyta*
Wojna domowa?? Byłoby ciekawie ale jej przeciecz nie chcemy nie??
Levy: Znając ciebie to nigdy nic nie wiadomo
SZAD AP
*Czyta*
Lucka jedzie na misje... do Chandler...
Uuuuu będzie się działo
*czyta*
Kawaiiiiii Natsu tak dobrze zna Lucynkę że wie kiedy coś ją martwi
Levy: A fu, a fu skąd tu tyle serduszek i kwiatków moe fruwa??
To takie kawaiiii
Levy: I się jara, dajcie wody!!!
*cała mokra* Tsa... dzięki...
*czyta*
Ja też pokażę temu gnojkowi! XD Jeeej jak Natsu dobrze mnie rozumie i moje uczucia do Kaito XD
Mam nadzieję że teraz nie pokręciłam imienia i nie obrażam nie tej osoby której powinnam XD
*czyta*
Natsu zazdrosny i nie chce żeby Gray z nimi jechał? UUUU ale ty nie zrobić GrayLu XD
To Natsuś może być spokojny :D
*czyta*
Erza ich nie pobiła! Za to że na nia wpadli!!! SZOOOOOOOOOOK
*czyta*
Lucka! Nie obwiniaj sieee
Levy: A ty nie emuj
A szpadaj
Kiaaaaaa tuliiiimyyyyyyy Naluuu ^^ I to "– Pamiętaj, jesteśmy z tobą." Jedna wielka (orgia) FAMILIA!
*czyta*
Pamiętaj ja z nimi też ide na te misje! Chce nakopać Kaito
Moeta Kita zo!
Levy: Ej to tekst Natsu
Zapożyczam :D
*Czyta*
Juvia poszła sobie na strone jak mniemam?
Levy: Takie coś uznałaś za godne wspomnienia w komentarzu?!
Chibi-chan się piekli bo jej nie ma na tej misji
*czyta*
Tak tak kiwa głową, Erzo świetny plan, kontynuujmy obrady okrągłego stołu... eeee no znaczy... no
*czyta*
A teraz do piachu! Znaczy... do krzaków XD
I będzie mój kochany Looookiś <3
Wreszcie się na coś przyda!
Loki: No eeeeej
*ignor i czyta dalej*
Kto poznał Virgo???
LevyL Ten debil Kaito??
No widzisz?! Udzieliło ci się moje zdanie a na mnie narzekasz
Levy: Tssssss
*czyta*
Czyyyżby... kobietą w przed ostatnim fragmencie była ta jej przyjaciółka Misaki a "zmarłą" przyjaciółka Lucy??
Moje kochane szalone teorie xd
Tylko że one sie czasem sprawdzają
Levy: Tak tak wiemy pani przyszły onmyouji
*czyta*
Wróg! Żołnierz! Oni są na serio w stanie wojny!
*Czyta*
Levy! Namierzyli nas!
Levy: Przeciez ciebie tam w ogóle nawet nie ma kobieto!
Jak nie ma jak jestem?!
A Logika kochanego Natsu "- Tylko dziesięciu? Pff," Noo tylko
Levy: A co wątpisz w Natsu??
Nie zarywaj
Levy: Ja nie..!
*czyta*
"- Raczej wątpię. – zaśmiał się mężczyzna. – Przegraliście." Kaito?!
Levy: Nie zwalaj całej winy na niego
Sama na niego narzekałaś! *bierze duzy młotek*
Levy: A tobie to na co???!!!
Idę pomóc mojej drużynie!!! *wybiega*
Levy: CIEBIE TAM NAWET NIE MA! *biegnie za nią*
~~ Więc to by było na tyle z mojej Live Reaction :-) ;-) Mam nadzieje że mi tam nie śpisz pzred komputerem!!! Do następnego ;-)
To był Keito. Dobrze mówię? Pewnie że dobrze, zawsze mam rację. Chociaż jest jeszcze możliwość że to ojciec Lucy ale to podrzędna odpowiedz. Rozdział był..... fajny nawet, szkoda tylko że mało NaLu, ale cóż może później się doczekam. Coś myślę że będzie niezła konfrontacja pomiędzy Lucy a Misaki. Bo to napewno ona, ja to wiem, "ta kobieta w biurze". Ach, ja głupia, po jakiego spojleruje innym, by mieli niespodziankę jak się jeszcze nie domyślili. Dobra nie ważne, pozdrawiam i czekam na kolejny. Weeenki :*
OdpowiedzUsuńJeeej ktoś kto podziela moje wnioski z teorii spiskowych XD Misaki i Kaito XD
UsuńMoshi moshi? Natsuki, jesteś tam?
OdpowiedzUsuńNatsuki: Piszę rozdział, nie przeszkadzaj proszę.
Ale ja tu uschnę. Weź już skończ.
Natsuki: Poczekaj tylko, ten rozdział będzie inny.
Ty to wiesz, jak mnie udobruchać! Tyle czekania i taka perełka wśród rozdziałów!
Hehe, pani kapitan Misaki. I Kaito... nawet się stęskniłam za tym gnojem. Nareszcie! Kontynuacja mego ulubionego wątku!
No, tylko mi nie zawal tego.
Kinana: Mam ochotę cię walnąć.
A za co niby?
Kinana: Za ten komentarz i za twoje istnienie.
Kiedy ja napiszę taki komentarz, który będzie ci się podobał?
Kinana: Już napisałaś. Pamiętasz analizę do ff na FT wbijam?
Aaaa, to. Czyli lubisz, jak oczerniam początkujące autorki, a nie lubisz jak narzekam na Natsuki... Ech, nie ogarniam.
Rozdział był świetny! Ślę weny spychaczami i nie spartol mi tego wątku! I żeby mi nikt nie ginął. Ostatnio miałam żałobę po moich trzech zmarłych mężach z Fullmetal Alchemist.
Coś wspaniałego! Na serio! I wcale nie odczułam, że tak długo nie było rozdziału itd...
OdpowiedzUsuńLaxus: U ciebie jest to samo to się nie dziwię...
A idź w pyry!
Laxus: Masz jakiś problem kurduplu?!
Te piorunochron! To, że ty jesteś rozmiarów XXXL nie znaczy, że każdy taki jest... Wienc (polski tak bardzo >-<) nie nazywaj mnie tak!!
Laxus: Dlaczego nie mam cie tak nazywać?
Bo mam większą siłę od ciebie!
Laxus: Udowodnij!
*wychodzą przez okno i idą się tłuc*
Natsu: Ja też, ja też!
ja i Laxus: Nie wtrącaj się zapałko!
Ty sobie potłuczesz żołnierzy! W końcu jest ich tylko dziesięciu! Pff...
*wraca do walki*
Natsu: *odchodzi ze smutną miną*
Ed: Co tu się dzieję?! *wyważa drzwi i wchodzi do pokoju*
Laxus: Kolejny kurdupel przyszedł...
Ed: CO?!
Laxus nie obrażaj mi męża!
Ed: CO?! WTF?
Ups... nic, nic Edziu...
Laxus: Pieprzony alchemik zadygał mi dziewczynę... *mamrocze pod nosem*
Ed: Coś mówiłeś o moim wzroście, tak?
Czekaj! Że kto co ci zabrał?!
Laxus: O patrzcie! Latający samolot! *wybiega z domu i ucieka*
Tsaa...
Ed: Ja dam nauczkę! *biegnie za nim*
Natsu: To ja też, ja też!
Ed, ja i Laxus: NIE!
Natsu: Okej ;_________________; *idzie ze spuszczoną głową, siada w kącie*
Dobra.... Pozbyłam się nareszcie tych idiotów. Wracając do koma... Pozdrawiam i weny, dużo weny ślę! c:
Hahaha, ale rozpierducha :D Koffam, ostatnio sama miałam coś takiego z moją "walentynkową gromadką", czyli Gajeelem, Grellem, Tomoe, Kanekim i Shizuo, ale są już nieobecni.
UsuńKinana: Melduję się!
I dobrze, ale musisz czekać na następny rozdział u Natsuki.
Super rozdział , fajnie się rozkręca
OdpowiedzUsuń