Minął tydzień odkąd Lucy zaczęła trening z Sarą. Jej nowa mistrzyni była wymagające, lecz uprzejma, nauczyła ją w dość krótkim czasie wszystkich najprostszych technik jakie musi na początku opanować smoczy zabójca, a następnie miały zamiar przejść do nieco zaawansowanych zaklęć, które już blondynka musiała sama w sobie odszukać. Każdy smoczy zabójca ma swoje silne techniki, a tylko te początkujące są do siebie podobne. Gwiezdne duchy wiernie jej towarzyszyły podczas dotychczasowych zajęć, jednak pewnego dnia coś się zmieniło.
Do końca treningu
Sara pozwoliła swojej uczennicy zamieszkać u niej i się żywić, jednak nie
trwało to zbyt długo. Pewnego dnia tuż po śniadaniu wybrały się ponownie na
polanę, znajdującą się za domkiem Sary i tam jak co dzień chciały zacząć
trening. Lucy od rana nie czuła się zbyt dobrze, jednak nie pozwoliła sobie na
jakiekolwiek słabości. Chciała opanować smocze techniki do perfekcji na wszelki
wypadek gdyby miała stracić moc maga gwiezdnej energii. Czuła, że niedługo się
to stanie, jednak nie przypuszczała, że nastąpi to tak szybko.