Taiga, czyli mały
tygrys, okazał się być bardzo pomocnym kotkiem. Razem w mig wydostali się z
dzikiej dżungli i za pomocą skrzydeł Exceeda dotarli do Libenge. Miasto okazało
się nie być na tyle duże, czy też rozwinięte, jak myślał Natsu. Już się bał, że
został dodatkowo przeniesiony w czasie, ale jak zapytał się (dla pewności) o
rok, to otrzymał poprawną odpowiedź. Większość sklepów była zamknięta i obita
deskami, chodniki… prymitywne, bo dość nieschludnie wyrobione. Budynki też nie
robiły dobrego wrażenia, bo połowa była albo niedokończona, albo robiona w
pośpiechu. W przeciwieństwie do Magnolii to miejsce można było nazwać tzw.
„zadupiem”.
– Możesz mi
wytłumaczyć, co tu się dzieje? Dlaczego mam wrażenie, że jestem w
średniowieczu? – pytał zdezorientowany chłopak, lecz Taiga nie widział w
okolicy nic dziwnego.
– Czego się
spodziewałeś? – Był szczerze zdziwiony jego reakcją, a to dlatego, że nie miał
świadomości, w jakim otoczeniu dorastał chłopak.
– Współczesności?
– Nie wiem jak
jest u Ciebie, ale to najlepiej rozwinięte miasto, nie licząc samej stolicy.
Dalsza droga
minęła im sprawnie i szybko. Wystarczyło tylko, by Natsu zdobył zapasy i już
byłoby po sprawie. Oczywiście brak pieniędzy oznaczał pracę. Roznoszenie ulotek
to była jedyna dostępna i szybka praca, która po trzech godzinach umożliwiła
zakup kilku owoców i biletu pociągowego (niestety podróż tylko do najbliższego
miasta, a reszta drogi na gapę). Mijający ich ludzie byli bardzo życzliwi, choć
zdarzały się wyjątki z bólem istnienia.
Taiga z chęcią
pomagał, co mogło być dziwne, ale na szczęście nie miał w tym ukrytych celów.
– Ja po prostu
lubię pomagać, a nie mam okazji zbyt często rozmawiać z ludźmi. Mieszkam w
lesie wraz z innymi tygrysami – wyjaśnił kotek, lecz o dziwo wcale nie był
zasmucony tym faktem. Kochał swoją rodzinę i czuł się z nimi szczęśliwy, a
Natsu był tak naprawdę jego drugim człowieczym przyjacielem. Wcześniej przyjaźniła
się z nim mała dziewczynka, mieszkająca we wsi tuż za Libenge. Była, dopóki się
nie przeprowadziła. Imię nosiła takie samo jak kotek, dlatego czuli się do
siebie przywiązani.
– Rozumiem –
odpowiedział Dragneel, gdy kierowali się już na stację.
Iskierka nadziei
na dobre zatliła się w ożywionym chłopaku, który mimo świadomości o bliskim
spotkaniu z maszyną parową, czuł się znakomicie. Był szczęśliwy, wiedząc, że
jest coraz bliżej swego celu… swej ukochanej. Niestety, zawroty głowy powróciły
wraz z wejściem do jednego z wagonów. Pociąg powoli ruszył, a Natsu z wielkim
trudem machał na pożegnanie Taidze, który widząc stan jego zdrowia, miał niezły
ubaw. Z ciężkim wysiłkiem krzyczał słowa podziękowania, by kot mógł go
usłyszeć. Miał cichą nadzieję, że jeszcze się spotkają, ale wątpił w ponowną
drogę w te strony.
Po kilku dniach nieustannych
tortur związanych z podróżą pociągiem, przyszedł czas na potworne kołysanie
statkiem. Gdy znalazł się już w porcie, której nazwy nie pamiętał, więc nazwał
go „Kraken”, wiedział, że zaraz rozpocznie walkę z kolejnym potworem. Gdyby
była tu Wendy, to na pewno jej moc, by mu pomogła, ale niestety w tej sytuacji
musiał sobie sam radzić.
Pogoda jemu, jak i
pozostałym pasażerom sprzyjała, a przynajmniej w większości czasu spędzonego na
pokładzie. Nie potrafili uniknąć sztormów, huraganów czy innych niedogodności,
które nasłał na nich żywioł, ale na szczęście do tragedii nie doszło.
Oczywiście sama podróż zajęła jemu sporo czasu, bo wsiadł w zły statek. Płynął
do Fiore, ale po drodze zaplanowano jeszcze kilka przystanków w trzech różnych
państwach. Gorzej być nie mogło – myślał sobie, a przesiadka nie wchodziła w
grę. Nie znał języka ludzi w nowych państwach. W poprzednich miejscach miał
szczęście, bo panował tam prawie ten sam język. Różnice słyszano wyłącznie w
akcentach.
Podróż statkiem
zajęła jemu miesiąc, przez co Natsu był wściekły, ale nie wiedział, że właśnie
to opóźnienie ocaliło jego przyjaciół. Zeref nie potrzebował dużo czasu, by
zorientować się, że jego ukochany brat i zarazem niedokończony eksperyment uciekł.
E.N.D. miał być pod całkowitą kontrolą Zerefa, ale związku z tym, że zniknął,
nie mógł zostać opętany przez jedno z jego zaklęć. Demon posiadał na dzień
dzisiejszy własną wolę i kto wie, co mógł uczynić. Nie taki był plan Czarnego
Maga, dlatego musiał zrobić wszystko, by go z powrotem złapać.
Szczęście Natsu
polegało na natychmiastowej reakcji Zerefa, który miał świadomość gdzie zmierza
jego brat. Magnolia była celem każdego z nich. Starszy brat udał się tam
natychmiast, ale gdy zauważył nieobecność młodszego, mocno się zdziwił. Czaił
się tam miesiąc, czekając na jego powrót, ale jego nadal nie było. Sam też wolał
nie zostawać tu na długo… Nie chciał być odkryty, a tu aż się roiło od Smoczych
Zabójców. To jeszcze nie była pora na walkę z nimi, ale gdyby Natsu się jednak
pojawił… marny koniec, by czekał ich wszystkich. Już nawet byłby w stanie
zrezygnować ze swej śmierci. Wściekłość jaka mogłaby go wtedy ogarnąć, byłaby
nie do opisania. Ale wracając do samej podróży naszego głównego bohatera, młody
Dragneel pod koniec wyprawy przeszedł nie małe rozczarowanie, gdy kapitan
statku oznajmił, że ostatni przystanek zostaje odwołany z powodu… a czy to było
ważne? Sęk w tym, że nie dopłyną do Fiore, a chłopakowi podróż powrotna zajmie
jeszcze dłużej niż się spodziewał.
– To po co ja tak
cierpiałem! – wściekał się, gdy już zszedł na ląd w porcie „Koniec z
torturami”. Miał o tyle szczęścia, że zdobył potrzebne informacje dotyczące
dostania się do Fiore drogą lądową, a potem już z pewnie przed siebie.
Wybrał dla siebie
najwygodniejszą trasę przedostania się do domu, czyli piękne, piaszczyste
wybrzeże państwa Bosco, które graniczyło z Fiore. Port, do którego przybił jego
statek leżał niedaleko granicy, więc miał nadzieję, że cała podróż przejdzie
szybko, sprawnie i bez większych problemów. Owszem, większych nie było, ale
drobne niedogodności zaistniały i tym razem.
Wysłannica Fobetora
Do granicy Natsu
dotarł dopiero późnym wieczorem, więc miał nadzieję, że tym razem obejdzie się
bez kontroli granicznej i śmiało będzie mógł się zatrzymać w jakieś karczmie.
Nie chcąc się oszukiwać, musiał przyznać, że był potwornie zmęczony i
potrzebował kilku godzin snu, by odzyskać siły na dalszą podróż. Do Magnolii
spory kawałek został i w jeden tydzień na pewno go nie pokona. Na jego
szczęście jego wyprawa obeszła się bez kontroli, ale problem polegał na braku
jakiegokolwiek noclegu. Nie miał nic przeciwko spaniu pod gołym niebem, bo
robił to już wiele razy, ale ciepłym i wygodnym łóżkiem czy hamakiem by nie
pogardził.
Po minięciu granicy
i pokonaniu kolejnych metrów stwierdził, że musi koniecznie naładować baterie.
Znalazł sobie odpowiednie drzewko, przy którym mógłby wygodnie się usadowić i w
ten sposób starał się zasnąć. Trochę to trwało, ale w końcu się udało, lecz nie
mógł liczyć na spokojny sen.
Pierwszym, co poczuł, była kępa zielonej trawy pod
dłońmi. Kolejną rzeczą były promienie słońca, które od razu oślepiły chłopaka,
przez co ten natychmiast zamknął zielone tęczówki. Podniósł się gwałtownie i
mrużąc oczy zaczął się rozglądać. Nie miał pojęcia gdzie jest i co się dzieje.
Okolica wydawała mu się dziwnie znajoma, a świadomość snu gdzieś uleciała.
– Natsu! – usłyszał wołanie. Rozpoznał ten słodki
głos. Głos, którego szukał już pewien okres czasu. Głos, który należał do jego
ukochanej.
– Lucy! – podniósł się gwałtownie z ziemi i nerwowo
się rozejrzał. Czyjąś sylwetkę ujrzał dopiero po zbliżeniu się parę kroków do
koron drzew, które wspólnie tworzyły las. Przyjrzał się dokładnie osobie i
potem zrozumiał, że to nikt inny jak jego Heartfilia. – Lucy! – ponownie
zawołał ją, a ta delikatnie zaczęła się odwracać. Ich oczy spotkały się ze
sobą, jego zielone i jej nienaturalne…
Nie zauważył od razu różnicy dzielącą tą fałszywą
istotę z tą prawdziwą. Rozpoznał iluzje dopiero wtedy, gdy ta się przemieniła.
Piękny sen nie skończyłby się tak okrutnie.
Po tym, gdy na siebie zerknęli, świat się zmienił.
Jasne, przyjazne niebo zmieniło się w nieokrzesaną, burzową przestrzeń, która
lada chwila groziła poważną burzą. Las nagle przekształcił się w ogród pełen
cierni, a trawa w kamień. Wcześniej harmonijny świat został zastąpionym
pustynnym koszmarem, a jego ukochana zniknęła. Nadal stała przed nim, ale już
nie jako Lucy… tylko jako wiedźma. Kruczoczarne włosy, pokryte naturalnym
tłuszczem, blada twarz, koścista figura i te przerażające białka… Tak… nie
posiadała tęczówek, więc wyglądała nadzwyczaj przerażająco. Nawet Natsu tak
uważał.
– Zostaniesz tu na zawsze! – zawyła usatysfakcjonowana
i podniosła ręce, chcąc dosięgnąć roztrzęsionego chłopaka. Ten instynktownie się cofnął, ale
wiedźma nie pozostała tylko przy tym. Szła dalej i dalej, a Dragneel nie
potrafił odwrócić od niej wzroku, więc mógł jedynie powoli się cofać, mając
nadzieje, że nie wpadnie na coś, czy też nie przewróci się.
– Kim ty jesteś?! – wrzasnął.
– Czy to nie oczywiste? Wysłanniczką władcy tego
świata! – wskazała na otoczenie. – To jego dzieło, a imię mego pana to Fobetor,
władca koszmarów!
– Idźcie do diabła! – wrzasnął i używając Ognistego
Ryku Smoka, uwolnił się spod zaklęcia paraliżującego, które na chwilę
uniemożliwiło mu ruchy.
Odwrócił się i czym prędzej zaczął uciekać. Z
wariatami lepiej nie walczyć – tak mawiał, a przynajmniej zaczął tak mówić od
teraz. W końcu po jakimś czasie, świat zaczął się rozmazywać i Natsu nie za
bardzo wiedział czy ma się z tego powodu cieszyć, czy raczej płakać. Nie był
pewien czy to koniec koszmaru, czy koniec jego życia, bo wiedział, że w takich
wymiarach tak często bywa.
– Nie zamierzam umierać, dopóki nie wrócę do Lucy!
Sen jak to sen,
nie zawsze musi kończyć się szczęśliwie, ale na pewno nie zabija tak po prostu,
dlatego chłopak obudził się, jedynie niespokojny i, rzecz jasna, zlany potem.
Rozejrzawszy się po otoczeniu, odetchnął z ulgą, gdy zrozumiał, że nadal jest w
miejscu, w którym zasnął.
– Czyli to tylko
sen – ponownie odetchnął i podniósł się powoli z miejsca.
Poczuł kojący
wiatr na swej skórze, który potem dalej płynął przez siebie, przemierzając
kolejne nieznane, bądź znajome tereny. Natsu również chciał kontynuować swą
podróż, ale jego żołądek mówił co innego… Cieszył się, że jest już we Fiore,
gdzie znał język, znał tereny i wiedział, gdzie będzie mógł zjeść bez problemu,
nawet jeśli doskwierał mu brak pieniędzy. Jeżeli poradził sobie w dzikim
Minstrel, to tu na swoim terenie musi!
Ruszył przed
siebie już z większą pewnością i obrał jeden z wielu kierunków. Ta okolica nie
była mu do końca znana, ale jeżeli natrafi na jakieś miasto, to w mig
zorientuje się którędy do Magnolii!
Można rzec, że
powrót do rodzinnego kraju zapewnił mu już spokojniejszą wyprawę, ale to było
tylko pozorne i przejściowe uczucie, którego doświadczył. Jego podróż… podróż
życia była pełna zagadek i niebezpieczeństw, które poniekąd dostrzegał.
Niektóre owiane były nieprzeniknioną mgłą, której za nic nie mógł rozwiać,
dlatego też nie potrafił powiedzieć dokładnie kim jest. Nie pamiętał swych
prawdziwych rodziców. Nie był pewny co do swojego imienia, nazwiska, a nawet
swego istnienia. Starał się tym nie przejmować, tylko żyć. Żyć dla siebie,
przyjaciół i dla niej.
W tym momencie
wiedział już nieco więcej o sobie. E.N.D. był od dawna jego częścią, ale na
pewno nie nim, ani on sam także nim nie był. Dzieliło ich tylko i wyłącznie
ciało, ale nie dusza. Wiedział, że to sprawka Zerefa, który okazał się jego
starszym bratem, ale czy można mu całkowicie wierzyć? Czy tylko próbuje mu tak
wmówić? Ciężko powiedzieć, bo Natsu nie znał szczegółów. Nielekko było również
cokolwiek wywnioskować, skoro sam był niedoinformowany. On tak, ale E.N.D nie…
Jedyna szansa, by zaczerpnąć jakichkolwiek informacji to kontakt z tym demonem.
Nie musiało to być wcale bezpieczne, ani korzystne, ale zaistniałby postęp w
tej sprawie.
– Może lepiej,
żebym na razie się do tego nie zabierał. Nie sam – szepnął do siebie, uświadamiając
sobie ryzyko.
Dzień później znalazł
się w Hargeon. To miasto było jego punktem odniesienia. W końcu miał stu
procentową pewność, w którym kierunku należy iść. Nie uzupełniając zapasów
kierował się dalej i dalej, aż w końcu znalazł się na obrzeżach swego
ukochanego miasta.
Pora była dość
późna, bo słońce zdążyło już dawno zajść. Wiatr nie wiał mocno, a jedynie
przyjemnie i delikatnie dotykał skóry i włosów chłopaka, który przez cały czas
szedł szybkim krokiem, ale nie ukrywał przed sobą faktu, że czuł się coraz
słabiej. Od kilku dni nic nie jadł. Zapasy się skończyły i szybko pożałował, że
nie uzupełnił ich w Hargeon. Popełnił ten błąd, bo chciał jak najszybciej być w
Magnolii i nareszcie osiągnął swój cel. Zza drzew już było widać pojedyncze
budynki mieszkalne i sklepowe. W nozdrzach poczuł znajomy zapach domu, drzew,
ludzi i jej… Natychmiast odzyskał siły i podbiegł kawałek dalej, wyskakując tym
samym z krzaków, które były jedyną przeszkodą dzielącą go od ścieżki. Pokonując
te zarośla, zdołał ujrzeć tą jedyną. Stała odwrócona do niego plecami i
powolnym krokiem szła przed siebie. Ona sama wyczuła wtedy dobrze znany jej
zapach, dzięki któremu poczuła się jak we śnie. Uszczypnęła się, ale nic się
nie stało, jednak to nie był sen. Odwróciła się gwałtownie, a wtedy napotkała
równie zdziwione tęczówki co jej, lecz te naprzeciwko skrywały dziką zieleń.
Znajomą, choć wywołującą ciarki.
– Natsu? –
zapytała cicho, ale i tak wiedziała, że ten ją usłyszy.
– Lucy –
odpowiedział jej z uśmiechem i zdecydował się pokonać, dzielącą ich odległość.
Dziewczyna nie
zamierzała czekać. Ze łzami szczęścia w oczach rzuciła się do biegu i już po
chwili znalazła się w ramionach swego ukochanego. W swych objęciach trwali z
dobre kilka minut, a potem odsunęli się delikatnie od siebie, by spojrzeć w swe
oczy.
– Tęskniłam za
tobą – powiedziała wzruszona.
– Ja za tobą
również. Ta ciężka podróż kosztowała mnie dużo wysiłku, a moim wsparciem była
myśl o Tobie – odpowiedział jej z wielką szczerością i czułością w oczach i
jeszcze raz przyciągnął ją do siebie.
Niestety, ale
chwila ta nie trwała zbyt długo. Głód jaki towarzyszył chłopakowi był nie do
zniesienia, więc zostało mu niewiele sił. Wkrótce ku wielkiemu zdziwieniu Lucy,
zemdlał.
Ciąg dalszy nastąpi w rozdziale 58 "Zbrodnie czarnoksiężników"
Cześć!!!Za chwile napisze komentarz.^^
OdpowiedzUsuńSpokojnie XD Nikomu nie jest spieszno ;)
UsuńJa też walcze o pasek.Wiesz wolałabym,żebym miała go zapewnionego,jednak trzebaby było starać się przez cały rok,a ja tak nie umiem.Ale teraz do notki.
UsuńOna nie była fajna.BO ONA BYŁA ŚWIETNA!Nie dziw się,że tak mówie,ponieważ podziwiam twój styl pisania.Jestem około trzy lata młodsz pd ciebie,i boje sie,że nigdy nie rozwine tak moich umiejętności(o ile jakieś wogule mam : ()
No nic,tak jak mówiłam rozdział świetny.
Wysyłam wene,pozdrawiem,i czekam na koniec kryzysu.(oczywiście z wielką niecierpliwością)^^
~Dela
Jest mi naprawdę miło czytać takie komentarze. Cieszę się, że podoba Ci się mój styl pisania. Nadal jest sporo błędów i nadal się uczę.
UsuńDziękuję jeszcze raz :)
Szczecin, a Kraków to jednak wielka różnica :(
OdpowiedzUsuńWalcz o czerwony pasek i nie poddawaj się!
Polubiłam Taige :3 Jest taki słodki <33333
Natsu i Lucy znowu są razem ;) Ale czuje że ich szczęście nie potrwa zbyt długo :-/ W końcu Zeref czeka
Nie moge się doczekać walki smoczych zabójców z Zerefem (^.^)
Pozdrawiam i życzę czerwonego paska (którego u mnie wyjątkowo chyba zabraknie) oraz weny ;3
Tak, to dość spora odległość. O czerwony pasek biję się i nie dam się tym "potworom" (czyt. niesprawiedliwym nauczycielom, którzy nie widzą, że daję z siebie wszystko).
UsuńDziękuję bardzo za komentarz ^^
Pozdrawiam
Na wstępie chcę przeprosić za brak komentarza pod wcześniejszym rozdziałem (i późne napisanie tego, z czego tłumaczyłam się już na Twoim drugim blogu). Nie mam żadnego usprawiedliwienia. Jeżeli chodzi o powyższą notkę, to bardzo mi się ona podoba. Nie mogłam się już doczekać ich ponownego spotkania. Zastanawiam się, czy wątek z Fobetorem pojawi się w dalszej części. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny :*
Dziękuję za komentarz i naprawdę nie trzeba przepraszać za "nienapisanie komentarza". Ja za to nie gryzę. ;)
UsuńWątek Fobetora się już nie pojawi (a przynajmniej tak myślę). Na razie nic nie planuję, a rozdział nie wiem kiedy się ukaże.
Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam :D
Nareszcie zakochana para jest razem. Ciekawe, co znaczył ten koszmar? Życzę weny, na pewno się przyda ;)
OdpowiedzUsuńKoszmar oznacza coś złego, więc może zapowiadać nadchodzące wydarzenia, które niekoniecznie mogą być "happy".
UsuńKyaaa... Jakie cudowne zakończenie *.* Biedny Natsu, chodź do mnie, mam tyle jedzenia, że na pewno wystarczy :) Cóż rozdział jak zwykle cudowny. Wybacz, ale moja twórcza wena się wyczerpała po zostawieniu tylu komentarzy :P Mi zostaje Ci życzyć ogromnego zastrzyku weny, wszystkiego dobrego, no i trzymam kciuki za Twój czerwony pasek (o ile jeszcze nie jest na to za późno ^^) Pozdrawiam ciepło :*
OdpowiedzUsuńMoja wena twórcza też się wyczerpała, dlatego zrobiłam sobie "krótką" przerwę. Od jutra przynajmniej jedną stronę muszę napisać ;) -> tak sobie postanowiłam. :D
UsuńDziękuję Ci bardzo za tyle komentarzy, za miłe opinie, za wenę i za samą chęć pozostawienia po sobie śladu <3
Pozdrawiam