Ucieczka od brata
była bardzo dobrym rozwiązaniem, a przynajmniej tak myślał Natsu. Nie miał
pojęcia, że to co robi wchodziło w plan jego alter ego. Niestety nie dostał
żadnych wskazówek o tym gdzie się znajduje, więc sporo czasu mu zajęło nim
zorientował się gdzie leży Magnolia. Nie mógł się też z kimkolwiek
skontaktować, więc czuł się zagubiony, ale przynajmniej był bezpieczny. Zeref
jakimś cudem nie był w stanie go namierzyć.
Podczas swej
długiej wędrówki przeżył kilka drobnych przygód, a o to kilka z nich.
Spotkanie z
Draculą
Ciemna, złowroga i
zaskakująco zimna majowa noc napajała różowowłosego chłopaka strachem i
niepokojem o własne życie. To była pierwsza noc spędzona poza Mildian Magic
Academy. Tak naprawdę sam do końca nie wiedział, że to opustoszałe miejsce
nosiło taką nazwę. Te nieznane mu tereny znacznie pogarszały jego sytuacje, a
także opóźniało powrót do domu. Jak miał odnaleźć właściwą drogę, skoro nie
znał tych miejsc, nie znał zapachu, nie orientował się gdzie powinien iść, a
także nie wyczuwał w pobliżu żadnych oznak cywilizacji.
Przez chwilę
myślał, że został uwięziony w świecie podobnym do snu tak jak ostatnio, ale w
końcu wyczuł coś… dziwnego. Bez większego zastanowienia ruszył w tamtą stronę, obserwując
czy nic go nie śledzi.
Wcześniej, gdy
Natsu wybudził się ze swego półsnu, który zwał się również koszmarem, nie
zastał nikogo w zupełnie obcym mu pomieszczeniu i miejscu. Pamiętał jak to się
stało, że tu wylądował i z kim… Sprawcy porwania nie było, bo nie wyczuwał jego
obecności. Miał szansę… możliwe, że tylko jedyną – szansę na ucieczkę. Musiał
wrócić do Magnolii i wesprzeć przyjaciół, by później się z nim rozprawić. Nie
był na tyle głupi, by się rzucić na nieśmiertelnego człowieka.
W ten oto sposób wracamy
do punktu wyjścia, czyli jego braku. Zdezorientowany chłopak krzątał się po
ciemnym lesie, bo tak naprawdę nie miał zielonego pojęcia, w którą stronę
powinien iść, więc wybrał pierwszą lepszą. Nie można było też zapytać
kogokolwiek o drogę, bo takich osób nie było.
– Beznadziejna
sytuacja – mruknął, ale dzielnie kroczył dalej przed siebie.
W końcu dostrzegł
wśród mrocznego lasu, odrobinę światła i linię horyzontu. Pobiegł w tamtą
stronę, mając nadzieję, że dostrzeże coś więcej niż kolejne pasmo drzew. Na
szczęście natura nie obdarowała go znów tym widokiem, ale lepszego również mu
nie podarowała. Zza drzew kryło się złowrogie wzgórze wraz z przerażającym
zamczyskiem.
– Nie mówcie, że
mnie do Transylwanii wywiózł! – jęknął głośno, ale i tak postanowił wyruszyć do
wywołującego ciarki zamku tylko po to, by się spytać o właściwy kierunek.
Lepsze to niż dalsze błądzenie, które tylko przedłuży czas podróży, a możliwe,
że do reszty go pochłonie.
Z trudem odnalazł
jakąkolwiek ścieżkę, lecz gdy w końcu na jakąś natrafił, to już spokojniej
ruszył pod górę. „Spokojny”, tak można było powiedzieć o jego chodzie, lecz nie
o stanie psychicznym. Zazwyczaj nie był strachliwy, lecz zamczysko dziwnie mu
znane kojarzył właśnie tylko z koszmarów, a zazwyczaj w snach pojawiają się
ludzie czy miejsca już widziane.
Dotarł pod drzwi
zamczyska i chwytając niepewnie kołatkę zastukał. Ku jemu zdziwieniu drzwi nie
otworzyły się same tak jak w horrorach, ale zostały otwarte przez – i tu
jeszcze większe zdziwienie – przez dziecko. Tak, zwykłe, niczym niewyróżniające
się dziecko stało przed nim, robiąc maślane oczy z nieznanego powodu.
– Coś mam na
twarzy? – wydukał zdziwiony, ale zrobił to po to, by nie spłoszyć dziecięcia.
– Kim jesteś? –
zapytał chłopczyk, kręcąc głową w odpowiedzi na poprzednie pytanie.
– Natsu, a ty?
– Dracula, ale
wolę, by wszyscy mówili na mnie Drac – odpowiedział przytulając do siebie
misia, którego wcześniej różowowłosy nie zauważył. – Możesz wejść, bo w okolicy
nie ma gdzie się zatrzymać. Ten zamek to odludne miejsce. Mój tatko nie lubi
ludzi.
Ośmioletnie
dziecko obdarzone w czarne jak heban włosy i oczy, było również niezwykle
blade. Ubrane było natomiast jak zwykłe, przeciętne dziecko co ulżyło Natsu.
Czerwona, wygnieciona bluzka i zielone spodnie nie pasowały do klimatu tu
panującego, ale może to tylko złudne przedstawienie? Może jednak nie natrafił
na dziwaków? Od razu odrzucił tą myśl gdy wszedł do środka. Wielkie zamczysko
tak jak można było się tego spodziewać, było urządzone w gotyckim stylu.
Idealny klimat i miejsce dla wampirów.
– Mogę Cię o trzy
rzeczy spytać?
– Już o jedną
spytałeś – odpowiedział Drac, nadal wpatrując się w chłopaka jak w obrazek.
– Nie o to mi
chodziło, ale… – zawahał się na moment. – Czy twój tata nie będzie miał nic przeciwko
jeżeli zostanę tu na jedną noc i posilę się?
– Myślę, że nie,
bo go nie ma. Wróci dopiero jutro wieczorem.
– Całe szczęście –
odetchnął z ulgą. – Druga rzecz… wiesz może gdzie leży Magnolia?
– Nie – odparł
krótko.
– A gdzie jest
najbliższa wioska?
– Jeden dzień
drogi stąd na wschód.
– Wielkie dzięki i
ostatnie pytanie… Czy ty jesteś wampirem?
– Tak, a co? –
chłopczyk nie widział w tej odpowiedzi nic nadzwyczajnego, ale wiedział, że
obcy różnie reagują na jego szczerą odpowiedź. Zazwyczaj uciekają w popłochu
albo popełniają samobójstwo, lecz Dragneel nie wykonał żadnej z tych rzeczy.
Nic nie
odpowiedział. Wymusił na sobie głupi uśmiech i zapytał o kuchnię. Drac
posłusznie wskazał mu drogę, a także pozwolił mu na przygotowanie samemu
posiłku. Kilka kanapek dobrze zrobiło chłopakowi, a także krótka rozmowa z
chłopaczyną, który okazał się nie być wcale taki straszny. Nie rozmawiali o
„wampirach”, lecz o zwykłych warunkach tu panujących, czyli jak małe dziecko
może tu wytrzymać. Umrzeć z nudów można, a zabawa z trudem przychodzi.
Nie minęło pół
godziny, gdy Natsu postanowił się zdrzemnąć, a gdy obudził się tuż przed
wschodem słońca o dziwo Drac poszedł już spać. Różwowłosy wolał nie czekać na
przybycie jego ojca, ale czuł się głupio nie mogąc się odwdzięczyć.
– Kiedyś tu wrócę
– zaśmiał się nerwowo i wyruszył w dalszą podróż. Słońce właśnie wzeszło, a gdy
Natsu zdołał już pokonać pewien odcinek drogi, odwrócił się by posłać zamkowi
ostatnie spojrzenie, lecz niczego takiego nie zastał.
Zamczysko
zniknęło.
Choroba majowa
Żadnej aktywności
czy niebezpieczeństwa ze strony Zerefa. Maszerując cały dzień, Natsu nie
napotkał oznak jego obecności, dzięki czemu mógł odetchnąć z ulgą. Nie miał
siły na walkę z nim, więc na razie musiał się mieć na baczności.
Zgodnie ze
wskazówkami zdobytymi od Draculi, podążył na wschód mając nadzieję, że po
jakimś czasie napotka cywilizację. Na szczęście po jakimś czasie natrafił na maleńką
wioskę… nie wyglądała zachęcająco, ale lepsze to niż nic. Z większym
entuzjazmem ruszył przed siebie, aby potem zapukać w pierwsze lepsze drzwi.
Otworzyła mu
staruszka, która z niepokojem obserwowała jego włosy.
– Ja mam takie od
urodzenia – zaśmiał się nerwowo. – Przepraszam, wie pani może jak mam się kierować,
by dojść do Mangolii?
Staruszka już
spokojniej na niego patrzyła, lecz zdziwiona odpowiedziała mu:
– Toż to chyba
drugi koniec świata, bo w życiu o tym nie słyszałam.
– No dobrze, a wie
pani gdzie leży najbliższe miasto? – westchnął ciężko, ale nadal nie tracił
nadziei.
– Wschód i po
jakimś czasie gdzieś dojdziesz, bo w innych kierunkach to samą dzicz napotkasz
– uśmiechnęła się tym razem do niego, widząc, że ten czuje się zakłopotany.
Kobieta zaprosiła
na mały poczęstunek i zaproponowała mu żywność na następne kilka dni w zamian
za małą pomoc. Powodem biedy, która panowała w tym miasteczku albo raczej wsi,
była dziwna przypadłość, która dopadała mieszkańców co roku. W maju należy
posadzić wszelkie plony, ale co jeśli akurat w tym okresie coś ich napada?
Choroba majowa z
komplikacjami.
– Nigdy o czymś
takim nie słyszałem – zdziwił się Nastu na wyznanie kobiety.
– Cóż, ta choroba
nie jest popularna, ale pojawia się, gdy człowiek zaczyna nowy etap w swym
życiu, albo trafia się w związkach zaczętych w kwietniu, gdy później zaczyna
się coś psuć. Człowiek nie może sobie poradzić z szeroką przepaścią między tym
co sobie wyobrażał, a rzeczywistością. W rezultacie czuje się zmęczony i
bezsilny, dopada go też majowa depresja.
– Wie pani… trudno
nazwać uczucie letargu chorobą – westchnął, nie mogąc słuchać tych bzdur. Jemu
również czasami się nie chce pewnych rzeczy robić, ale obowiązek to obowiązek.
Jak nie ma pieniędzy to musi iść na misję i zarobić. – Co mogę zrobić, by
zapracować na pożywienie – podrapał się po głowie, a kobieta podała mu łopatę i
nasiona.
– Posadź to wzdłuż
tego pola. Praca na cały dzień, więc dam Ci możliwość przenocowania w stodole
na sianie.
– Dziękuję –
burknął i wziął się do roboty.
Ku jego zdziwieniu
na polu powinno, aż się roić od rolników, ale nikogo nie zastał.
– Co za leniwe
społeczeństwo – rzekł do siebie, posłusznie dalej kopiąc, bo ziemia była dość
sucha i trzeba było ją przekopać, zasadzić, a potem podlać rośliny.
Kobieta miała
rację, mówiąc, że to praca na cały dzień. Natsu pracował jeszcze długo po
zachodzie, lecz w nagrodę otrzymał posiłek, a także prowiant na kolejne dni. Po
zjedzeniu położył się spać i wstał o świcie i nie chcąc marnować czasu, ruszył
dalej na wschód.
Mały Tygrys
Minął tydzień, a w
okolicy żadnej wioski. Żywność otrzymana od kobiety z chorobą majową skończyła
się, lecz Natsu umiał przeżyć w dziczy. Z Happym wiele razy spali pod gołym
niebem, żywiąc się złowionymi rybami. Na samą myśl o tamtych czasach uśmiechnął
się. Tęsknił za tym. Tęsknił za swoim małym przyjacielem, a także za
pozostałymi. Tęsknił za Lucy, dlatego musiał się wziąć w garść i dalej
maszerować… chociaż fajnie byłoby wiedzieć dokąd ma się iść. Nie miał zielonego
pojęcia gdzie jest, ani dokąd ma iść, by napotkać jakieś miasto. Żadnego
szlaku, żadnej ścieżki… to bardzo źle wróżyło.
– Gdzie teraz?! –
krzyknął zniecierpliwiony ciągłą podróżą.
Las liściasty,
który rósł w pobliżu Magnolii był dość podobny do tego, przez który szedł
teraz, ale to tylko złudzenie. Roślinność z każdym metrem starała się coraz
dziksza i nieprzyjazna. Odgłosy natury również były inne. Śpiewy ptaków były
inne, ale na szczęście wiatr okazał się taki sam, ale nowe rzeczy i tak go
niepokoiły. Oprócz wcześniej wymienionych dźwięków, dominował także dziwny
odgłos bębnów. Nie wiadomo skąd one się brały i Natsu wolał się do nich nie
zbliżać, ale instynkt nakazał mu skierować się w tamtą stronę. Każdy krok
napawał go niepewnością, ale nie strachem. Takich rzeczy on się nie bał, bo
przeżył już gorsze.
Zatrzymał się
gwałtownie, gdy usłyszał ciche warczenie. Wziął głęboki wdech przez nozdrza,
chcąc wyczuć zapach bestii, lecz ta szybko się przemieszczała. Poruszała się w
sposób dziwny w porównaniu ze zwykłymi drapieżnikami, które czają się w
krzakach, lecz ten tutaj w dość szybkim tempie okrążał skupionego Natsu. W
końcu, gdy ten się na moment zatrzymał, chłopak to wykorzystując zapalił swe
pięści i ruszył na przeciwnika.
– Nie bij! –
zapiszczała ofiara i przymykając oczy.
Dragneel
natychmiast zaprzestał dokończenia ataku i spojrzał na… małego tygryska? Mało
tego! Posiadał skrzydła!
– Jesteś Exceedem?
– zapytał Natsu, a zwierzątko kiwnęło posłusznie głową. – Och, przepraszam.
Myślałem, że… coś innego mnie zaatakowało.
– J–ja nie
chciałem Cię zaatakować. Jesteś tu obcy, dlatego działałem instynktownie –
wyjaśnił nadal przestraszony. – Jestem Taiga, a ty?
– Natsu – mruknął
zawstydzony. Nie chciał zaatakować tego kotka, ale jego warczenie sprawiało, że
każdy dałby się nabrać na „prawdziwego” tygrysa. – Wiesz może gdzie jesteśmy?
– W środku dziczy.
– Nie takiej
odpowiedzi oczekiwałem – zaśmiał się nerwowo, a tygrysek w mig się rozchmurzył
i zaraz parsknął śmiechem. – Może zacznę od tego, że nie wiem gdzie jestem i
staram się wrócić do domu, do Magnolii. Pomożesz mi?
Exceed potrzebował
chwili, by się zastanowić, lecz potem entuzjastycznie kiwnął głową.
– Na początku
przestraszyłem się, ale to była moja wina. Sprawiasz wrażenie miłego gościa,
więc czemu nie?
– Dzięki –
uśmiechnęli się oboje i wstali z ziemi, na której wciąż siedzieli. – To powiesz
mi gdzie się znajdujemy? Tylko dokładniej – dodał.
– Więc znajdujemy
się w dziczy, w pobliżu miasta Libenge.
– Eee nie znam i
nie słyszałem… Na pewno jesteśmy w Fiore? – zapytał, mając nadzieję, że
przeczucie go nie myli.
– W Fiore?
Przecież to bardzo daleko stąd! Jesteśmy w Minstrel – zdziwił się kot niewiedzą
swojego nowego towarzysza.
– O w ciapkę –
jęknął Natsu. – Gdzie on mnie wywiózł?! Muszę dostać się jak najszybciej do
Fiore!
Czuł się w tym
momencie zły i bezsilny. Mógł się wściekać na Zerefa, że go wywiózł w nieznane,
a także na siebie, bo nie wiedział gdzie ma się dalej kierować. Nowy przyjaciel
wydawał się miły, ale czy można mu w pełni zaufać? Może to szpieg Zerefa? Nie…
Zeref sam by po niego przyszedł, a to znaczy, że chyba go jeszcze nie znalazł.
Nadal miał szansę, by sprytnie dostać się do Magnolii.
Niestety Dragneel
nie potrafił się domyślić, że Czarny mag mógł przewidzieć jego zamiary i
udaremnić jego plany. Mógł zjawić się w Magnolii i wywołać katastrofę… Nie, nie
mógł, bo jego rodzina miała za zadanie go zabić, a on właśnie tego chciał.
– Taiga, muszę
dostać się do Magnolii. Moim przyjaciołom grozi niebezpieczeństwo.
– Wiesz, że to
zajmie Ci sporo czasu?
– Teleportować się
nie umiem, więc muszę dostać się tam normalnie. Lepsze to niż czekanie w
miejscu, aż się zdarzy cud.
– Masz całkowitą
rację. Pomogę Ci się dostać do Libenge, a stamtąd w pociąg i nad morze! Tylko w
ten sposób dostaniesz się najszybciej do domu. Ja nie mogę się oddalać. Sam też
mam dom.
– Rozumiem, ale…
pociąg? – zawahał się, lecz potem westchnął ciężko: – Robię to dla Lucy.
– Kim jest Lucy?
– Moją ukochaną
dziewczyną. Myślę, że tak mogę o niej powiedzieć. Jest wspaniała i kocham ją
ponad wszystko.
– Dobrze Romeo,
nie rozwijaj się – Taiga przewrócił oczami i chwycił „różowego” za plecy. –
Tylko się nie przestrasz.
– Spokojnie, jestem do tego przyzwyczajony – odpowiedział uśmiechając
się zadziornie i oboje wzlecieli w powietrze, kierując się wprost do tętniącej
życiem Libenge.
Ciąg dalszy nastąpi w rozdziale 57 "Przygody Lata (część 2)"
Ucieczka od brata była bardzo dobrym rozwiązaniem, a przynajmniej tak myślał Natsu. Nie miał pojęcia, że to co robi wchodziło w plan jego alter ego. Niestety nie dostał żadnych wskazówek o tym gdzie się znajduje, więc sporo czasu mu zajęło nim zorientował się gdzie leży Magnolia. Nie mógł się też z kimkolwiek skontaktować, więc czuł się zagubiony, ale przynajmniej był bezpieczny. Zeref jakimś cudem nie był w stanie go namierzyć.
Ciąg dalszy nastąpi w rozdziale 57 "Przygody Lata (część 2)"
W sumie mogłabym to zaliczyć jako główną fabułe ale jak tak chcesz to też może być. Przesyłam dużo weny i powodzenia w zdobywaniu dobrych ocen
OdpowiedzUsuńTo nie jest główny wątek, ale raczej część poboczna, która tak naprawdę nie ma wielkiego wpływu.
UsuńDziękuję ^^
Pozdrawiam
W sumie to spoko rozdzial, przygody Natsu w drodze powrotnej.
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńEj, no serio dobry rozdział. Takie małe wtrącenie w głównej akcji, jestem bardzo zadowolona. Takie zabiegi tylko urozmaicając czytaną opowieść i pobudzają wyobraźnie czytających, którzy zastanawiają się co też mogło się przytrafić porwanemu bohaterowi.
OdpowiedzUsuńMnie tak się bardzo dobrze czytało. Akcja płynna, napisane prostym zrozumiałym dla każdego językiem i co najważniejsze z sensem. Brawo Kochana.! Lecę pisać swoją historię bo najwyższy czas na to.
DO usłyszenia czyli do następnego rozdziału..! ;)
Jestem zdumiona! Jeszcze nikt mi tak nie napisał T^T Wzruszyłam się ^^ Dziękuję bardzo <3 A bałam się, że się nie spodoba ^^
UsuńDziękuję, dziękuję, dziękuję ^^
Ach! Ja tak już mam. Jak coś mi się spodoba to po prostu to mówię. W tym przypadku piszę :)
UsuńWróciłam! Pierwsze co zobaczyłam to notke o rozdziale 57. Jak to brak chęci??? (Weny to jeszcze rozumiem, ale chęci...)
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału to takie przygody Natsu mi pasują! Co nie zmienia faktu, że czekam na kolejne rozdziały. No bo jak można było skończyć tak poprzedni rozdział!!! Natsu nie jest sobą, a Zeref chciał żeby odnalazł Lucy (mógł go tak daleko nie wywozić :P)
Z niecierpliwością czekam na nowe rozdziały, a jak ci brakuje chęci to pomyśl, że ja tu czekam niecierpliwa, złaaaa na nowy rozdział ;)
Pozdrawiam i życzę weny oraz chęci do dalszego pisania ;3
Chęć, mam tu na myśli, że mi się nie chce. Pomysłu też brakuje, a nie chcę pisać na siłę, bo potem wychodzą bzdety... Aż głowa boli. Cieszę się, że rozdział się spodobał, a bałam się, że będziecie pisać "jakie nudy!" itp.
UsuńWiem, że czekasz (nie tylko ty), ale brak weny to utrapienie, którego ja nienawidzę... Jakieś pomysły, jak sprawić, by powróciła? :D
Dziękuję za komentarz i za pociechę <3
Ja zwykle jak nie mam pomysłu jak napisać wypracowanie albo coś to:
Usuń1). Wstaje wcześnie rano i wtedy mam natchnienie
2). Złoszcze się, rzucam czym kolwiek w łóżko, ściany, a jak mi przejdzie to siadam i pisze
3). Relaksuje się cały dzień nie myślac o tym co mnie czeka (np czytam książki, oglądam coś, spędzam dzień na polu itd.)
4). Siedze i pisze (raz jak miałam napisać jedną rozprawke to napisałam cztery i każda była inna, a żadna mi się nie spodobała)
5). Prosze moją siostre albo mame albo kogokolwiek żeby pomógł mi zacząć (u ciebie się może nie sprawdzić)
To moje pomysły. Najbardziej lubię pierwszy punkt ;) Ale wiesz mi się zdaje że to zależy od dnia, bo raz potrafie napisać piękną prace, a raz jest beznadziejna i wtedy stosuje te 5 punktów.
W każdym razie tu masz moje rady wynikające z własnych doświadczeń. Zawsze możesz sobie zrobić kilka dni przerwy, a nie próbować pisać na siłe ;)
Pozwól, że ja również przedstawię Ci moje metody pozyskiwania weny, które często się sprawdzały.
Usuń1) Ja niestety wenę dostaję późnym wieczorem (od 21 do 00 - po północy już śpię XD)
2) Zaczynam słuchać muzyki pasującej do klimatu dziejącej się akcji i staram się ją wyobrazić.
3) Zmieniam otoczenie. Spacerek z psem bardzo mi pomaga ^^
4) Oglądam obrazy, drzewa, ptaki, okolicę... wszystko może natchnąć i to w nieoczekiwanym momencie.
5) Mama często mi pomaga, ale tylko z poprawnym zapisaniem zdań. Nie ingeruje w fabułe.
Ja tak to widzę. Nawet teraz siedzę i oglądam CSI - piszę pobocznie kryminał i to mi bardzo pomaga ^^
Dziękuję za pomysły ... z tym wstaniem wcześniej to muszę się poważnie zastanowić, bo jednak poświęcenie godziny czy więcej snu nie przekonuje mnie, a z tą złością to polecam wykrzyczenie się w poduszkę. :D
Pisać na siłę nie próbuję, dlatego ten tydzień przerwy dobrze mi zrobił, ale przez to zrobiło się małe opóźnienie.
Dziękuję za porady ^^
Widzę, że procenty rosną :D Czyli za niedługo jest szansa na rozdział :)
UsuńHej, Natsuki! :D
OdpowiedzUsuńWpadłam tu po raz kolejny! Bo tak coś mnie męczyło i męczyło... Ale o tym później xD
Przeczytałam ten rozdział i muszę ci powiedzieć, że naliczyłam tylko trzy „różowowłosy” w całym tekście, plus jedno określenie „różowy”. WIDZĘ PROGRES. XD
„Ośmioletnie dziecko obdarzone w czarne jak heban włosy i oczy, było również niezwykle blade” - jeśli mi wytłumaczysz konstrukcję tego zdania, dostaniesz ode mnie piramidę żelków ;D
A teraz... mogłabyś mi podać swojego maila? Albo napisz na mojego: kayo.shin3@gmail.com. Chciałabym cię o coś zapytać, ale ten komentarz i tak jest wystarczająco długi xD
Trzymaj się!
Na początku dziękuję za komentarz i oczywiście udzielę wyjaśnień. Poprawiam się jeśli chodzi o określenia względem włosów, a co do zdania... to nadal mam problem z opisaniem ludzi w szczegółowy sposób. Ciężko mi opisać twarz, nos itd. Nie umiem uwydatniać tych walorów (dobrze napisałam?). Myślałam, że dobrze ułożyłam to zdanie, więc jeśli coś jest źle to przepraszam, ale nie wiem co mogłabym poprawić XD Krótki i zwięzły opis chłopca, który i tak nie grał (według mnie) znaczącej roli. W końcu wystąpił tylko w jednej scenie i tyle.
UsuńDziękuję jeszcze raz i pozdrawiam.
A co z tą sprawą, która Cię męczyła... Mam się bać?
UsuńNie, nie musisz :D
UsuńA co do zdania. Lepiej by pasowało chociażby tak:
"Ośmiolerni chłopiec był niezwykle blady, co dodatkowo podkreślały jego czarne włosy oraz oczy takiego samego koloru". To nie jest idealny opis, ale przynajmniej unikamy powtórzenia słowa "dziecko". :)
Zdanie ułożone lepiej, ale tamto też nie było złe. Przy następnych opisach, będę bardziej ostrożniejsza ;) Teraz niczego nie zmieniam.
UsuńTamto zdanie miało jeden podstawowy błąd. Pisałaś "(...) obdarzone czarne jak heban włosy i oczy (...)". Kiedy piszemy lub mówimy o czymś, że jest obdarzone, zadajemy pytanie kim? czym?, a nie kto? co? jak ty zrobiłaś.
OdpowiedzUsuńW sumie... Następnym razem będę zwracać na to uwagę :) Dzięki
UsuńCześć kochana! Przepraszam, że tak długo mnie nie było, ale niedługo nadrobię wszystkie zaległości na blogu :) Pozdrawiam i ślę buziaki :*
OdpowiedzUsuńDziękuję i nie przejmuj się ^^
UsuńTu tez zawitalam!^^
OdpowiedzUsuńTak jak twoj drugi blog,ten tez jest swieeetny!
Do tego rozdzialu zostaly mi jeszcze dwa do przeczytania,wiec zabieram sie za czytanie,i za niedlugo mozesz spodziewadz sie komentarza na temat rozdzialu.
Miło, że zajrzałaś i tu ^^
UsuńDziękuję bardzo :D
Oh, naprawdę jest to świetne wtrącenie z tą podróżą Natsu i nie jest to tak jak w anime, że jak Cię zasypią fillerami to zazwyczaj ich nie oglądasz (ja akurat oglądałam, ale na mnie jakoś żadnego wrażenia nie wyparły, co innego wydarzenia kanoniczne :D) Więc tutaj to tak naprawdę wyszło Ci na korzyść :) I kurczę, ciekawe co tam się teraz dzieje u tej naszej Lucynki... a z resztą nie ważne :D
OdpowiedzUsuńNiby filler, ale pokazuje to co się działo z Natsu ;)
UsuńAle i tak największa niespodzianka jeszcze przed wami ;D