Dźwięk stłuczonych słów i czynów dudniło w jego sercu. Siedział skulony pod ścianą celi i walczył ze swym marnym losem. Od tygodni trwało postępowanie w jego sprawie. Był przekonany, że Rada nie będzie skłonna go uniewinnić, albo przynajmniej zmniejszyć wyrok. Nie miał świadomości, że jego ukochana walczy z całych sił, by go uratować.
Podczas
dwumiesięcznej nieobecności Natsu, reszta jego przyjaciół szkoliła swe
umiejętności, chcąc je znacznie polepszyć. Erza przeznaczała swój czas nie
tylko treningowi, ale i rozmowom z radnymi. Rozprawy ciągnęły się w
nieskończoność, a ona nie mogła im poświęcać zbyt wiele czasu. Tuż po
zakończeniu obrad, zawsze szła w towarzystwie straży do lochów, by odwiedzić
oskarżonego, chociaż według niej był niewinny. Wszystkie zbrodnie zaczęły się
od czaru Ul, która została oczarowana przez Hadesa. Mimo wszelkich wyjaśnień
Magiczna Rada nie chciała ustąpić. Nie zamierzała oddać więźnia z powrotem w
objęcia wolności, gdyż obawiała się sporów z mieszkańcami całego Fiore, którzy
na pewno byliby przeciwni ich decyzji.
Jak zawsze w tych
mrocznych podziemiach, echo niosło za sobą nawet najmniejszy dźwięk,
rozprzestrzeniając go po całych lochach. Siedzący pod ścianą Jellal zdołał
usłyszeć nie tylko krople wody, uderzające co dwie sekundy w wilgotne podłoże,
ale także zbliżające się kroki.
Poderwał się
natychmiast ze swojego dotychczasowego miejsca i podbiegł do krat. Chwycił
żelazne pręty i obserwując długi, a wręcz niekończący się korytarz, nadsłuchiwał.
W końcu po kilku sekundach ujrzał dobrze znane mu szkarłatne włosy. Dziewczyna
spojrzała na niego swoimi korzennymi tęczówkami i uśmiechnęła się z ulgą.
Nic mu nie było.
Żył i tylko to się dla niej liczyło.
Wiedziała o
okrutnym traktowaniu więźniów przez tutejszych żołnierzy. Zwrócenie im uwagi
równało się ze stratą czasu i ośmieszeniem skazańców. W końcu to byli silni
mężczyźni. Ratująca ich kobieta, okradała ich tym samym z honoru.
– Witaj Erzo,
znowu mnie do mnie przyszłaś – rzekł nieśmiało, nie ważąc się spojrzeć w jej
oczy. Ta nie odpowiedziała. Uniosła swą prawą dłoń ku jego twarzy i czule
pogłaskała jego policzek.
Zaskoczony
rozszerzył oczy i zamarł. Nie wiedział co zrobić, jak się zachować. Nigdy
wcześniej nie znalazł się w takiej sytuacji. Ona przychodziła, opowiadała jak
idą poczynania w jego sprawie i wracała do Magnolii, a teraz… okazała mu jakieś
uczucie.
– Nie wiesz, jak martwię się o ciebie – w jej oczach
widniał smutek i tęsknota – Widzę, jak z dnia na dzień uchodzi z ciebie
determinacja i chęć do życia. Proszę… nie poddawaj się! – Ostatnie słowa odbiły
się echem od ściany i powędrowały dalej przez korytarz.
– Ważne, żebyś ty
była szczęśliwa. Ja się nie liczę – odpowiedział i dopiero wtedy zdołał
spojrzeć w jej oczy. Zauważył w kącikach jej łzy. – Nie płacz – szepnął z
bólem.
– Zrobię wszystko,
żebyś stąd wyszedł. Nawet pomogę ci stąd uciec – Ostatnie słowa wypowiedziała
szeptem, a wręcz niesłyszalnie.
Chłopak ponownie
zamarł, lecz widząc zaniepokojoną minę strażnika, szybko wymyślił prawdziwe
kłamstwo.
– Ja również cię
kocham – wypowiadając te słowa, dotknął policzka Scarlet i otarł spływające
łzy. Nie lubił kiedy płakała, a zwłaszcza, że przez niego.
Miło było ujrzeć
jej zdziwienie oraz rumieńce goszczące na twarzy, ale zaraz się opanowała i
dała znać, kiedy go ponownie odwiedzi. Musiała wracać do Magnolii i ponownie
pomóc innym w treningu. Bardzo pragnęła odpoczynku, bo ostatnio jej życie
składało się z nieustannych ćwiczeń i wizyt w Erze. Same podróże ją wykańczały,
a sam sen niewiele dawał. Potrzebowała przynajmniej dwóch dni, by zregenerować
siły. Ale nie pozwoliła sobie na jakąkolwiek chwilę słabości. Jako Tytania była
silna i nie chciała w tych trudnych chwilach pokazywać swych mankamentów.
Pożegnała się z
Jellalem i wyszła czym prędzej z prymitywnych podziemi. Posłała mu ostatnie,
choć niewyraźne spojrzenie i zniknęła za pierwszym zakrętem. Strażnik
odprowadził ją do wyjścia, lecz przed tym warknął coś niezrozumiale do
wyrokowca. Pogardliwe słowa nie zepsuły Fernandesowi humoru. Widok Erzy i
rozmowa z nią były lekiem na wszelkie dolegliwości. Ponownie natchnęła go
nadzieją na wolność, bo na oczyszczenie z grzechów nie mógł liczyć.
Droga do Magnolii
okazała się dla Scarlet zbyt długa. Miała wrażenie, że mijane widoki ukazywały
jej się już kilka razy, ale był to skutek częstych wypraw w te strony. Dopiero
gdy dotarła na miejsce, odetchnęła z ulgą i usiadła na chwilę, na jednej z
przypadkowych ławek. Obserwowała uważnie wiecznie spieszących się przechodniów
i zrozumiała, że również zaliczała się do tego grona. Ostatnio miała straszne
urwanie głowy. Nie posiadała ani chwili wytchnienia, wyłączając czas
przeznaczony na posiłek i sen. Takie wycieńczenie mogło okazać się bardzo
niebezpieczne. Nie mogła zaniemóc podczas walki. Wtedy stałaby się jedynie
utrapieniem i niepotrzebnie osłabiłaby swych przyjaciół.
Po pięciominutowej
przerwie, podniosła plecak i skierowała swe kroki w kierunku gildii. Tam, jak
zawsze, trwała przyjazna, lecz pracowita atmosfera. Każdy biegał z jakimiś
rzeczami, starając się je jak najszybciej dostarczyć. Wszyscy byli życzliwi,
lecz w tej pozornie sprawnej akcji kryło się coś więcej niż tylko przygotowania
do ćwiczeń.
– Wróciłam! –
zawołała, mając nadzieje, że ktoś jej odpowie i wyjaśni całą sytuację. Zawodu
nie sprawiła jej Mira. Podeszła spokojnie, promieniując radością i oznajmiła
spokojnie:
– Witaj, Erzo, jak
tym razem poszło?
– Bez skutku –
odpowiedziała, ale nie pozwoliła sobie na ukazanie smutku. – Co się dzieje? Nie
wygląda mi to na codzienne przygotowanie do treningu zwłaszcza, że już zapada
noc.
– Nie tylko ty
dziś wróciłaś – uśmiechnęła się jeszcze szerzej – Natsu również wrócił do domu.
Zamarła na chwilę.
– Natsu?! Gdzie on
jest? – zapytała pośpiesznie, chcąc się upewnić, że z jej przyjacielem wszystko
w porządku.
– Z Lucy, w pokoju
szpitalnym. – Wskazała ręką kierunek, ale Erza i tak wiedziała, gdzie ma się
kierować.
Zostawiła plecak w
rękach Miry, by ta mogła zaopiekować się jej rzeczami, a sama pognała szybko do
wskazanego miejsca. Powoli otworzyła drzwi, nie chcąc wywołać niepotrzebnego
zamieszania, a tam zastała ciszę. Lucy siedziała przy łóżku chłopaka, w jej
oczach dominowało szczęście, a gdzieniegdzie występował cień zmartwienia. Natsu
leżał nieprzytomny w łóżku, a Erza nie wiedziała co mu dolegało.
– Lucy – zaczęła,
a blondynka szybko otrząsnęła się z zamyślenia.
– Och, Erza! Już
wróciłaś. – Tymi słowami przywitała swą przyjaciółkę, a potem znów skierowała
wzrok na chłopaka. Widać było również i u niej oznaki wyczerpania, lecz tu
przeważało zmęczenie psychiczne. Ciągłe zamartwianie się o Dragneela, nie
wpłynęło dobrze na Lucy. Ona także potrzebowała odpoczynku, lecz teraz miała
szansę na spokojny sen.
Scarlet musiała z
tym jeszcze poczekać.
– Jak on się
czuję? – zapytała.
– Kiedy go
ujrzałam, wyglądał na zmęczonego. Musiał długo wędrować, ale głównie o jego
stanie zdecydował głód. Tak mi powiedziała Wendy – dodała Heartfilia i wstała.
Spojrzała na przyjaciółkę i zapytała się o jej sytuację.
– Sprawa z
Jellalem nie wygląda dobrze i nie zapowiada się, by to mogło ulec zmianie. Chcę
pomóc mu uciec.
Jej decyzja
zszokowała blondynkę.
– Nie możesz! On
sam oddał się w ręce Rady, więc zapewne chce sprawiedliwego wyroku! – Takie
wytłumaczenie nie mogło powstrzymać Erzy.
– Ale on niczego
złego nie zrobił! Przynajmniej nie ze swojej winy. Jest niewinny, a Rada broni
się możliwymi strajkami. Co mnie obchodzą inni ludzie?! Nie znają go, więc nie
mają prawa go osądzać!
– Ludzie zawsze
będą gadać. Nie zmienimy tego – westchnęła, krzyżując swe ręce. Zmieniła temat:
– Myślę, że powinnyśmy sobie darować kolejne treningi. Bezustanny wysiłek nie
jest dla nas zdrowy. Sama to poczułam. Nie możemy zaniemóc podczas bitwy, bo
może do niej dość niedługo.
Erza skinęła głową
z determinacją.
– Oczywiście, ja i
tak jestem wyczerpana nie tylko fizycznie. Zapewne inni także potrzebują
przerwy.
Zgodziły się ze
sobą.
Dziewczyna jeszcze
raz zerknęła na swego przyjaciela i żegnając się z Lucy, poszła odzyskać
plecak, by potem iść do domu na zasłużony odpoczynek.
Niedaleko miasta
Onibus, a konkretnie w lasach go otaczających, gdzieś w mroku, bezpieczną
kryjówkę znalazły dwie młode kobiety. Obie ubrane w ciemnogranatowe płaszcze,
mknęły przed siebie z wielką determinacją w oczach. Ich zadaniem było dostanie
się do swojego nowego zleceniodawcy, a tym razem była to ich dobra przyjaciółka
– Erza Scarlet. Meredy i Ultear zmierzały do Magnolii, by dowiedzieć się o
szczegółach ich nowego planu.
Osłona nocy
zapewniła im bezpieczną podróż na Wróżkowe Wzgórze, gdzie Erza nakazała im się
skierować. Na wszelki wypadek nałożyły mocniej kaptury na głowę i ruszyły leśną
ścieżką. Nie ważyły się wtargnąć do miasta.
Na miejscu z
łatwością dostały się do środka, a tam bez przeszkód mogły zdjąć płaszcze i się
zrelaksować. Dziewczyny mieszkające w akademiku powitały gości z radością, jak
i z zaskoczeniem.
– Co was tu
sprowadza? – zapytała Juvia, nalewając herbaty do filiżanek.
W pokoju
siedziały trzy zamieszkujące tą
posiadłość oraz dwie poszukiwane przez Radę dziewczęta.
– Ja poprosiłam,
żeby nas odwiedziły – rzekła Erza, cały czas się uśmiechając – Mam dla nich
zadanie.
– Jesteśmy bardzo
ciekawe, o co chodzi – odpowiedziała z uśmiechem Meredy, natomiast Ultear
zaczynała się powoli domyślać:
– Zapewne chodzi o
Jellala, mam rację? – Scarlet skinęła.
– Ucieczka to
najprostsze określenie, by wyjawić wam me intencje. Chcę go uwolnić, ale nie
mogę samodzielnie wszcząć działań w tych sprawie.
– Inaczej od razu,
by cię podejrzewali – westchnęła Levy.
Plan, który
omówiły, był prosty. Za pomocą swych sztuczek z łatwością mogły przemknąć do
lochów, ale wyprowadzenie z nich Jellala graniczyło z cudem. One, jako że były
poszukiwane, zostałyby tam powitane z otwartymi ramionami, ale już nie
zostałyby tak chętnie wypuszczone.
– Posłuchajcie
mnie – odchrząknęła Erza – Siedziba Magicznej Rady leżała na znacznym
podwyższeniu w samym centrum Ery. W dzień, podczas odwiedzin, więźniowie
znajdują się w lochach, a normalnie są przetrzymywani w wielkich, a raczej
wysokich aulach, gdzie każdy zamknięty jest we własnej magicznej klatce, która
neutralizuje wszelkie zaklęcia. Wystarczy zdobyć laskę jednego ze strażników i
dzięki niej otworzyć daną celę, a potem tą samą drogą uciec.
Widać, że Tytania
była bardzo zdeterminowana, by ocalić Fernandesa. Podczas każdych wizyt w Erze,
dowiadywała się coraz więcej rzeczy o siedzibie Rady i starała się obmyślić
najlepszy plan ucieczki. Sama nie mogłaby ruszyć na ratunek, więc jej jedyną
nadzieją były Meredy i Ul. Razem z Jellalem zgładziły już wiele ciemnych
gildii, ale nawet te czyny nie zdołały pomóc ich grzechom zniknąć. Zbrodnie nie
zostały zapomniane.
Meredy, jak i
Ultear bez wahania przystały na ten plan, pozwalając sobie na nagięcie w razie
kłopotów. Erza była im naprawdę wdzięczna za chęć niesienia jej pomocy, ale one
również chciały odzyskać swego towarzysza, jak i przywódcę Crime Sociere. Obie
zostały ugoszczone i zaprowadzone do łóżek, by z samego rana wyruszyć na łowy.
Tak też się stało.
Z samego rana
pożegnały swe gospodynie i wyruszyły w pieszą podróż do samego centrum Ery, do
której dojść miały późnym popołudniem. Cała akcja miała zostać przeprowadzona
wieczorem, gdyż wtedy zmniejszało się ryzyko niepowodzenia. Poruszać się
należało ostrożnie, by pozostać niezauważonym i niezdemaskowanym.
Gdy nadeszła
godzina zero, dziewczęta przystąpiły do planu. Pod osłoną nocy zwinnie mijały
kolejne budynki mieszkalne i handlowe, by nareszcie dostać się do wyznaczonej
„twierdzy”. Nie ważąc się wejść na szczyt głównymi schodami, zdecydowały się
wdrapać na sztuczne wzniesienie, a tam szukać wejścia dla służby lub strażników.
Tuż na szczycie zauważyły czatujących ludzi, lecz miały pewność, że jeśli
szybko znajdą się pod ścianą, to wykrycie im nie groziło.
Kolejnym etapem
okazało się przeniknięcie do samej straży więziennej Magicznej Rady. Nietrudno
było znaleźć szatnie, lecz rozmiar mundurów… z tym było ciężko.
– Nie włożę tych
łachmanów na siebie! – rzekła zdecydowanie Ultear i odrzuciła z powrotem
ubranie do szafy. – Poruszajmy się dalej, tak jak do tej pory, a po drodze po
prostu rozprawimy się jednym z tych całych pomocników radnych, bo to oni mają
dostęp do kluczy.
– A nie żołnierze?
– zdziwiła się Meredy – Erza mówiła…
– Pomyliła się –
przerwała jej Ul. – Gdyby żołnierze mieli dostęp do komór więźniów, to już
dawno połowy by tu nie było – westchnęła i ruszyły dalej.
Na jednego z
pomocników natknęły się dopiero przy ich własnych dormitoriach. Nie trudno było
jednego zaskoczyć w sypialni i pozbawić przytomności, a następnie związać i
zamknąć w szafie. Klucz w postaci laski znalazły pod łóżkiem, a wtedy prosto do
Wielkiej Auli Więziennej! Obie dziewczyny nie miały trudności ze znalezieniem
sali, gdzie przetrzymywani byli więźniowie i z odnalezieniem Jellala. Chłopak
był mocno zdziwiony, gdy je ujrzał, ale nie protestował, gdy chciały go
uwolnić. Problemy zaczęły się później.
Nowością w
zabezpieczeniu cel było wprowadzenie kodów zmienianych codziennie. Wejść mogły
swobodnie, ale po wprowadzeniu dodatkowej ochrony, wyjście stawało się
niemożliwe.
– Jakie jest
hasło?! – zapytała niecierpliwie Meredy.
– A skąd mam
wiedzieć?! Jestem więźniem, my nie mamy prawa wiedzieć takich rzeczy! – warknął
w odpowiedzi chłopak i chwilę tak się droczył szeptem z przyjaciółką. W tym
czasie Ul zmagała się z nieznanym jej wcześnie zamkiem, mając nadzieję, że go
po cichutku rozbroi. Niestety po pierwszej próbie włączył się alarm.
– Świetnie, teraz
mamy ich na karku – westchnął Jellal.
– Nie panikuj.
Widocznie musimy wydostać się stąd siłą – uśmiechnęła się zadziornie i za
pomocą swej magii rozwaliła drzwi.
Otoczeni dymem po
destrukcji przejścia, przemierzali dobrze znane im korytarze, a przynajmniej w
większości, a tym samym cwanie umykali zbliżającej się straży, która najpierw
ruszyła do Wielkiej Auli Więziennej, by sprawdzić co się wydarzyło, a dopiero
potem ruszyć w pogoń. Grupa Crime Sociere miała znaczną przewagę i dopiero gdy
znalazła się poza twierdzą i wzniesieniem, mogła odetchnąć z ulgą.
– Dzięki, że po
mnie przyszłyście – uśmiechnął się z wdzięcznością w stronę swych towarzyszek i
założył na siebie ciemny płaszcz.
– Wiemy, że
chciałeś sprawiedliwego osądu, lecz nie tym razem. Szykuje się coś większego.
Fairy Tail nas potrzebuję, a zwłaszcza Gwiezdna Zabójczyni.
– Słyszałem –
odrzekł krótko – Strażnicy nie umieją trzymać języków za zębami. Widzę, że Rada
zechciała coś zrobić z Zerefem, ale sam nie do końca wiem, komu zostały
powierzone losy świata. Wiecie kto to?
– Erza nam
wszystko wyjaśniła. Gwiezdny Smoczy Zabójca jest członkiem Fairy Tail, więc nie
ma obawy co do poszukiwać, a nazywa się Lucy Heartfilia. Oboje macie podobny
rodzaj magii, więc wpadłam na pomysł, byś pomógł jej z magią. Jest młoda i
niedoświadczona. O swojej mocy dowiedziała się całkiem niedawno, więc w trzy
miesiące nie może stać się mistrzem, ale z twoją pomocą może zbliżyć się do
swego celu.
– Oczywiście, że
pomogę, a teraz ruszajmy, bo nadal mogą mieć nas jak na wyciągnięcie ręki –
polecił z determinacją w oczach, na co dziewczyny mu zawtórowały.
Crime Sociere znowu było w komplecie, a to oznaczało, że ich misja
stanie się skuteczniejsza. Z tą myślą zniknęli pod osłoną nocy, mając na celu
jeden jedyny cel – Magnolię.
Ciąg dalszy nastąpi w rozdziale 59 "Złodziej pamięci"
Jak zawsze świetny rozdział. Myślałam, że może uda się jakoś wyciągnąć Jellala zgodnie z prawem, ale taka wersja też nie jest zła 😄. Biedny Natsu ciągle nie przytomny. Dobrze, że ma przynajmniej Lucy. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i wysyłam wenę 😘
Dziękuję bardzo i również pozdrawiam :D
UsuńWiesz, co mnie boli? Że nie wprowadziłaś wszystkich poprawek, a wiem, że niektóre dałam na 100% (dlatego, między innymi, na początku jest Fermandes).Ale i tak nie wierzę, że zachowałaś te korzenne oczy. :)
OdpowiedzUsuńPoza tym rozdział mi się podobał. Szczerze mówiąc, myślę, że był lepszy od poprzednich. Nie wiem w sumie dlaczego. Może przez to, że miałaś nieco dłuższą przerwę?
W każdym razie, życzę weny i cudownych, udanych wakacji!!<3
Głupio się przyznać, ale myślałam, że dobrze pisałam jego nazwisko XD Przepraszam, już poprawiam :D
UsuńAle niektórych poprawek nie dawałam, bo nie pasowało mi to :/ Ja tu jestem autorem, więc chyba nie obrazisz się, że postąpiłam tak, a nie inaczej.
Dziękuję za wszystko <3 Jestem Tobie naprawdę wdzięczna :D
Życzę udanych wakacji :D
Pozdrawiam ^^
Oczywiście, że się nie obrażę. :) Ale kilku przecinków nie wstawiłaś, a na to nie ma wpływu, czy jesteś autorem, czy nie. :D Chyba że mówimy o wierszu.
UsuńMyślałam, że masz na myśli metaforyczne treści... Przecinków mogłam nie zauważyć. :/
UsuńCoś dużo ich nie zauważyłam... Już poprawiam i przepraszam za kłopot! :(
UsuńPrzecież to nie kłopot :D A metafor się nie czepiam, czegoś się nauczyłam xDD
UsuńNowy rozdział.Bardzo mi się podobał.
OdpowiedzUsuńNie wierze w to,że radę obchodzi co mówią ludzie.Idioci.To jest przeciwieństwo naszej policji.Ona zawsze robi co chce.(tak przynajmniej słyszałam...)
No więc jako niedoświadczona w tej sprawie(tej z policją)nie mam nic do gadania.xD
Rozdział świetny i z niecierpliwością czekam na kolejny.
Pozdrawiam^^
Owszem Rada robi co chce, ale w tym przypadku musiała zasłonić się ludźmi, by dopiąć swego. Bardzo dziękuję za komentarz :D
UsuńWeny i czasu w wakacje(to drugie jeśli gdzieś wyjeżdzasz)^^
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję ^^ A na wakacje wyjeżdżam dopiero za dwa tygodnie :/
UsuńJEST!!! Tak, bardzo czekałam na ten rozdział. :D
OdpowiedzUsuńNawet mi nie szkoda że Nalu jest odrobina, bo pojawił się Jellal <33333
Nie wiem co mam napisać, więc będzie krótko ;)
Bardzo się ciesze, że udalo ci się napisać ten rozdział, ale wiesz mi nigdy dosyć :D
W końcu są wakacje, a ja mam remont domu T.T i dlatego taki komentarz krótki, bo czasu nie ma :)
Powodzenia w pisaniu dalszych rozdziałów
Pozdrawiam i ślę dużo weny oraz dużo słońca (ja mam go za dużo)
Wakacje są, pełno wolnego czasu mam, ale wena uleciała. Jak się tylko pojawi, to złapię ją i przywiążę do biurka, by nie mogła uciec :D
UsuńBardzo dziękuję za komentarz i życzę udanego remontu, jak i słonecznych wakacji ;)
Rozdział cudo, Jellal, Jellal, Jellal <3
OdpowiedzUsuńOstatnio mam straszną fazę na niego, więc nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo się ucieszyłam, kiedy się pojawił :)
Idę nadrobić jeszcze kolejny rozdział, a Tobie wysyłam masę weny i udanych wakacji :*