wtorek, 28 czerwca 2016

Rozdział 58 - Zbrodnie czarnoksiężników


   Dźwięk stłuczonych słów i czynów dudniło w jego sercu. Siedział skulony pod ścianą celi i walczył ze swym marnym losem. Od tygodni trwało postępowanie w jego sprawie. Był przekonany, że Rada nie będzie skłonna go uniewinnić, albo przynajmniej zmniejszyć wyrok. Nie miał świadomości, że jego ukochana walczy z całych sił, by go uratować.
Podczas dwumiesięcznej nieobecności Natsu, reszta jego przyjaciół szkoliła swe umiejętności, chcąc je znacznie polepszyć. Erza przeznaczała swój czas nie tylko treningowi, ale i rozmowom z radnymi. Rozprawy ciągnęły się w nieskończoność, a ona nie mogła im poświęcać zbyt wiele czasu. Tuż po zakończeniu obrad, zawsze szła w towarzystwie straży do lochów, by odwiedzić oskarżonego, chociaż według niej był niewinny. Wszystkie zbrodnie zaczęły się od czaru Ul, która została oczarowana przez Hadesa. Mimo wszelkich wyjaśnień Magiczna Rada nie chciała ustąpić. Nie zamierzała oddać więźnia z powrotem w objęcia wolności, gdyż obawiała się sporów z mieszkańcami całego Fiore, którzy na pewno byliby przeciwni ich decyzji.
Jak zawsze w tych mrocznych podziemiach, echo niosło za sobą nawet najmniejszy dźwięk, rozprzestrzeniając go po całych lochach. Siedzący pod ścianą Jellal zdołał usłyszeć nie tylko krople wody, uderzające co dwie sekundy w wilgotne podłoże, ale także zbliżające się kroki.
Poderwał się natychmiast ze swojego dotychczasowego miejsca i podbiegł do krat. Chwycił żelazne pręty i obserwując długi, a wręcz niekończący się korytarz, nadsłuchiwał. W końcu po kilku sekundach ujrzał dobrze znane mu szkarłatne włosy. Dziewczyna spojrzała na niego swoimi korzennymi tęczówkami i uśmiechnęła się z ulgą.
Nic mu nie było. Żył i tylko to się dla niej liczyło.
Wiedziała o okrutnym traktowaniu więźniów przez tutejszych żołnierzy. Zwrócenie im uwagi równało się ze stratą czasu i ośmieszeniem skazańców. W końcu to byli silni mężczyźni. Ratująca ich kobieta, okradała ich tym samym z honoru.
– Witaj Erzo, znowu mnie do mnie przyszłaś – rzekł nieśmiało, nie ważąc się spojrzeć w jej oczy. Ta nie odpowiedziała. Uniosła swą prawą dłoń ku jego twarzy i czule pogłaskała jego policzek.
Zaskoczony rozszerzył oczy i zamarł. Nie wiedział co zrobić, jak się zachować. Nigdy wcześniej nie znalazł się w takiej sytuacji. Ona przychodziła, opowiadała jak idą poczynania w jego sprawie i wracała do Magnolii, a teraz… okazała mu jakieś uczucie.
– Nie wiesz,  jak martwię się o ciebie – w jej oczach widniał smutek i tęsknota – Widzę, jak z dnia na dzień uchodzi z ciebie determinacja i chęć do życia. Proszę… nie poddawaj się! – Ostatnie słowa odbiły się echem od ściany i powędrowały dalej przez korytarz.
– Ważne, żebyś ty była szczęśliwa. Ja się nie liczę – odpowiedział i dopiero wtedy zdołał spojrzeć w jej oczy. Zauważył w kącikach jej łzy. – Nie płacz – szepnął z bólem.
– Zrobię wszystko, żebyś stąd wyszedł. Nawet pomogę ci stąd uciec – Ostatnie słowa wypowiedziała szeptem, a wręcz niesłyszalnie.
Chłopak ponownie zamarł, lecz widząc zaniepokojoną minę strażnika, szybko wymyślił prawdziwe kłamstwo.
– Ja również cię kocham – wypowiadając te słowa, dotknął policzka Scarlet i otarł spływające łzy. Nie lubił kiedy płakała, a zwłaszcza, że przez niego.
Miło było ujrzeć jej zdziwienie oraz rumieńce goszczące na twarzy, ale zaraz się opanowała i dała znać, kiedy go ponownie odwiedzi. Musiała wracać do Magnolii i ponownie pomóc innym w treningu. Bardzo pragnęła odpoczynku, bo ostatnio jej życie składało się z nieustannych ćwiczeń i wizyt w Erze. Same podróże ją wykańczały, a sam sen niewiele dawał. Potrzebowała przynajmniej dwóch dni, by zregenerować siły. Ale nie pozwoliła sobie na jakąkolwiek chwilę słabości. Jako Tytania była silna i nie chciała w tych trudnych chwilach pokazywać swych mankamentów.
Pożegnała się z Jellalem i wyszła czym prędzej z prymitywnych podziemi. Posłała mu ostatnie, choć niewyraźne spojrzenie i zniknęła za pierwszym zakrętem. Strażnik odprowadził ją do wyjścia, lecz przed tym warknął coś niezrozumiale do wyrokowca. Pogardliwe słowa nie zepsuły Fernandesowi humoru. Widok Erzy i rozmowa z nią były lekiem na wszelkie dolegliwości. Ponownie natchnęła go nadzieją na wolność, bo na oczyszczenie z grzechów nie mógł liczyć.
Droga do Magnolii okazała się dla Scarlet zbyt długa. Miała wrażenie, że mijane widoki ukazywały jej się już kilka razy, ale był to skutek częstych wypraw w te strony. Dopiero gdy dotarła na miejsce, odetchnęła z ulgą i usiadła na chwilę, na jednej z przypadkowych ławek. Obserwowała uważnie wiecznie spieszących się przechodniów i zrozumiała, że również zaliczała się do tego grona. Ostatnio miała straszne urwanie głowy. Nie posiadała ani chwili wytchnienia, wyłączając czas przeznaczony na posiłek i sen. Takie wycieńczenie mogło okazać się bardzo niebezpieczne. Nie mogła zaniemóc podczas walki. Wtedy stałaby się jedynie utrapieniem i niepotrzebnie osłabiłaby swych przyjaciół.
Po pięciominutowej przerwie, podniosła plecak i skierowała swe kroki w kierunku gildii. Tam, jak zawsze, trwała przyjazna, lecz pracowita atmosfera. Każdy biegał z jakimiś rzeczami, starając się je jak najszybciej dostarczyć. Wszyscy byli życzliwi, lecz w tej pozornie sprawnej akcji kryło się coś więcej niż tylko przygotowania do ćwiczeń.
– Wróciłam! – zawołała, mając nadzieje, że ktoś jej odpowie i wyjaśni całą sytuację. Zawodu nie sprawiła jej Mira. Podeszła spokojnie, promieniując radością i oznajmiła spokojnie:
– Witaj, Erzo, jak tym razem poszło?
– Bez skutku – odpowiedziała, ale nie pozwoliła sobie na ukazanie smutku. – Co się dzieje? Nie wygląda mi to na codzienne przygotowanie do treningu zwłaszcza, że już zapada noc.
– Nie tylko ty dziś wróciłaś – uśmiechnęła się jeszcze szerzej – Natsu również wrócił do domu.
Zamarła na chwilę.
– Natsu?! Gdzie on jest? – zapytała pośpiesznie, chcąc się upewnić, że z jej przyjacielem wszystko w porządku.
– Z Lucy, w pokoju szpitalnym. – Wskazała ręką kierunek, ale Erza i tak wiedziała, gdzie ma się kierować.
Zostawiła plecak w rękach Miry, by ta mogła zaopiekować się jej rzeczami, a sama pognała szybko do wskazanego miejsca. Powoli otworzyła drzwi, nie chcąc wywołać niepotrzebnego zamieszania, a tam zastała ciszę. Lucy siedziała przy łóżku chłopaka, w jej oczach dominowało szczęście, a gdzieniegdzie występował cień zmartwienia. Natsu leżał nieprzytomny w łóżku, a Erza nie wiedziała co mu dolegało.
– Lucy – zaczęła, a blondynka szybko otrząsnęła się z zamyślenia.
– Och, Erza! Już wróciłaś. – Tymi słowami przywitała swą przyjaciółkę, a potem znów skierowała wzrok na chłopaka. Widać było również i u niej oznaki wyczerpania, lecz tu przeważało zmęczenie psychiczne. Ciągłe zamartwianie się o Dragneela, nie wpłynęło dobrze na Lucy. Ona także potrzebowała odpoczynku, lecz teraz miała szansę na spokojny sen.
Scarlet musiała z tym jeszcze poczekać.
– Jak on się czuję? – zapytała.
– Kiedy go ujrzałam, wyglądał na zmęczonego. Musiał długo wędrować, ale głównie o jego stanie zdecydował głód. Tak mi powiedziała Wendy – dodała Heartfilia i wstała. Spojrzała na przyjaciółkę i zapytała się o jej sytuację.
– Sprawa z Jellalem nie wygląda dobrze i nie zapowiada się, by to mogło ulec zmianie. Chcę pomóc mu uciec.
Jej decyzja zszokowała blondynkę.
– Nie możesz! On sam oddał się w ręce Rady, więc zapewne chce sprawiedliwego wyroku! – Takie wytłumaczenie nie mogło powstrzymać Erzy.
– Ale on niczego złego nie zrobił! Przynajmniej nie ze swojej winy. Jest niewinny, a Rada broni się możliwymi strajkami. Co mnie obchodzą inni ludzie?! Nie znają go, więc nie mają prawa go osądzać!
– Ludzie zawsze będą gadać. Nie zmienimy tego – westchnęła, krzyżując swe ręce. Zmieniła temat: – Myślę, że powinnyśmy sobie darować kolejne treningi. Bezustanny wysiłek nie jest dla nas zdrowy. Sama to poczułam. Nie możemy zaniemóc podczas bitwy, bo może do niej dość niedługo.
Erza skinęła głową z determinacją.
– Oczywiście, ja i tak jestem wyczerpana nie tylko fizycznie. Zapewne inni także potrzebują przerwy.
Zgodziły się ze sobą.
Dziewczyna jeszcze raz zerknęła na swego przyjaciela i żegnając się z Lucy, poszła odzyskać plecak, by potem iść do domu na zasłużony odpoczynek.

Niedaleko miasta Onibus, a konkretnie w lasach go otaczających, gdzieś w mroku, bezpieczną kryjówkę znalazły dwie młode kobiety. Obie ubrane w ciemnogranatowe płaszcze, mknęły przed siebie z wielką determinacją w oczach. Ich zadaniem było dostanie się do swojego nowego zleceniodawcy, a tym razem była to ich dobra przyjaciółka – Erza Scarlet. Meredy i Ultear zmierzały do Magnolii, by dowiedzieć się o szczegółach ich nowego planu.
Osłona nocy zapewniła im bezpieczną podróż na Wróżkowe Wzgórze, gdzie Erza nakazała im się skierować. Na wszelki wypadek nałożyły mocniej kaptury na głowę i ruszyły leśną ścieżką. Nie ważyły się wtargnąć do miasta.
Na miejscu z łatwością dostały się do środka, a tam bez przeszkód mogły zdjąć płaszcze i się zrelaksować. Dziewczyny mieszkające w akademiku powitały gości z radością, jak i z zaskoczeniem.
– Co was tu sprowadza? – zapytała Juvia, nalewając herbaty do filiżanek.
W pokoju siedziały  trzy zamieszkujące tą posiadłość oraz dwie poszukiwane przez Radę dziewczęta.
– Ja poprosiłam, żeby nas odwiedziły – rzekła Erza, cały czas się uśmiechając – Mam dla nich zadanie.
– Jesteśmy bardzo ciekawe, o co chodzi – odpowiedziała z uśmiechem Meredy, natomiast Ultear zaczynała się powoli domyślać:
– Zapewne chodzi o Jellala, mam rację? – Scarlet skinęła.
– Ucieczka to najprostsze określenie, by wyjawić wam me intencje. Chcę go uwolnić, ale nie mogę samodzielnie wszcząć działań w tych sprawie.
– Inaczej od razu, by cię podejrzewali – westchnęła Levy.
Plan, który omówiły, był prosty. Za pomocą swych sztuczek z łatwością mogły przemknąć do lochów, ale wyprowadzenie z nich Jellala graniczyło z cudem. One, jako że były poszukiwane, zostałyby tam powitane z otwartymi ramionami, ale już nie zostałyby tak chętnie wypuszczone.
– Posłuchajcie mnie – odchrząknęła Erza – Siedziba Magicznej Rady leżała na znacznym podwyższeniu w samym centrum Ery. W dzień, podczas odwiedzin, więźniowie znajdują się w lochach, a normalnie są przetrzymywani w wielkich, a raczej wysokich aulach, gdzie każdy zamknięty jest we własnej magicznej klatce, która neutralizuje wszelkie zaklęcia. Wystarczy zdobyć laskę jednego ze strażników i dzięki niej otworzyć daną celę, a potem tą samą drogą uciec.
Widać, że Tytania była bardzo zdeterminowana, by ocalić Fernandesa. Podczas każdych wizyt w Erze, dowiadywała się coraz więcej rzeczy o siedzibie Rady i starała się obmyślić najlepszy plan ucieczki. Sama nie mogłaby ruszyć na ratunek, więc jej jedyną nadzieją były Meredy i Ul. Razem z Jellalem zgładziły już wiele ciemnych gildii, ale nawet te czyny nie zdołały pomóc ich grzechom zniknąć. Zbrodnie nie zostały zapomniane.
Meredy, jak i Ultear bez wahania przystały na ten plan, pozwalając sobie na nagięcie w razie kłopotów. Erza była im naprawdę wdzięczna za chęć niesienia jej pomocy, ale one również chciały odzyskać swego towarzysza, jak i przywódcę Crime Sociere. Obie zostały ugoszczone i zaprowadzone do łóżek, by z samego rana wyruszyć na łowy.
Tak też się stało.
Z samego rana pożegnały swe gospodynie i wyruszyły w pieszą podróż do samego centrum Ery, do której dojść miały późnym popołudniem. Cała akcja miała zostać przeprowadzona wieczorem, gdyż wtedy zmniejszało się ryzyko niepowodzenia. Poruszać się należało ostrożnie, by pozostać niezauważonym i niezdemaskowanym.
Gdy nadeszła godzina zero, dziewczęta przystąpiły do planu. Pod osłoną nocy zwinnie mijały kolejne budynki mieszkalne i handlowe, by nareszcie dostać się do wyznaczonej „twierdzy”. Nie ważąc się wejść na szczyt głównymi schodami, zdecydowały się wdrapać na sztuczne wzniesienie, a tam szukać wejścia dla służby lub strażników. Tuż na szczycie zauważyły czatujących ludzi, lecz miały pewność, że jeśli szybko znajdą się pod ścianą, to wykrycie im nie groziło.
Kolejnym etapem okazało się przeniknięcie do samej straży więziennej Magicznej Rady. Nietrudno było znaleźć szatnie, lecz rozmiar mundurów… z tym było ciężko.
– Nie włożę tych łachmanów na siebie! – rzekła zdecydowanie Ultear i odrzuciła z powrotem ubranie do szafy. – Poruszajmy się dalej, tak jak do tej pory, a po drodze po prostu rozprawimy się jednym z tych całych pomocników radnych, bo to oni mają dostęp do kluczy.
– A nie żołnierze? – zdziwiła się Meredy – Erza mówiła…
– Pomyliła się – przerwała jej Ul. – Gdyby żołnierze mieli dostęp do komór więźniów, to już dawno połowy by tu nie było – westchnęła i ruszyły dalej.
Na jednego z pomocników natknęły się dopiero przy ich własnych dormitoriach. Nie trudno było jednego zaskoczyć w sypialni i pozbawić przytomności, a następnie związać i zamknąć w szafie. Klucz w postaci laski znalazły pod łóżkiem, a wtedy prosto do Wielkiej Auli Więziennej! Obie dziewczyny nie miały trudności ze znalezieniem sali, gdzie przetrzymywani byli więźniowie i z odnalezieniem Jellala. Chłopak był mocno zdziwiony, gdy je ujrzał, ale nie protestował, gdy chciały go uwolnić. Problemy zaczęły się później.
Nowością w zabezpieczeniu cel było wprowadzenie kodów zmienianych codziennie. Wejść mogły swobodnie, ale po wprowadzeniu dodatkowej ochrony, wyjście stawało się niemożliwe.
– Jakie jest hasło?! – zapytała niecierpliwie Meredy.
– A skąd mam wiedzieć?! Jestem więźniem, my nie mamy prawa wiedzieć takich rzeczy! – warknął w odpowiedzi chłopak i chwilę tak się droczył szeptem z przyjaciółką. W tym czasie Ul zmagała się z nieznanym jej wcześnie zamkiem, mając nadzieję, że go po cichutku rozbroi. Niestety po pierwszej próbie włączył się alarm.
– Świetnie, teraz mamy ich na karku – westchnął Jellal.
– Nie panikuj. Widocznie musimy wydostać się stąd siłą – uśmiechnęła się zadziornie i za pomocą swej magii rozwaliła drzwi.
Otoczeni dymem po destrukcji przejścia, przemierzali dobrze znane im korytarze, a przynajmniej w większości, a tym samym cwanie umykali zbliżającej się straży, która najpierw ruszyła do Wielkiej Auli Więziennej, by sprawdzić co się wydarzyło, a dopiero potem ruszyć w pogoń. Grupa Crime Sociere miała znaczną przewagę i dopiero gdy znalazła się poza twierdzą i wzniesieniem, mogła odetchnąć z ulgą.
– Dzięki, że po mnie przyszłyście – uśmiechnął się z wdzięcznością w stronę swych towarzyszek i założył na siebie ciemny płaszcz.
– Wiemy, że chciałeś sprawiedliwego osądu, lecz nie tym razem. Szykuje się coś większego. Fairy Tail nas potrzebuję, a zwłaszcza Gwiezdna Zabójczyni.
– Słyszałem – odrzekł krótko – Strażnicy nie umieją trzymać języków za zębami. Widzę, że Rada zechciała coś zrobić z Zerefem, ale sam nie do końca wiem, komu zostały powierzone losy świata. Wiecie kto to?
– Erza nam wszystko wyjaśniła. Gwiezdny Smoczy Zabójca jest członkiem Fairy Tail, więc nie ma obawy co do poszukiwać, a nazywa się Lucy Heartfilia. Oboje macie podobny rodzaj magii, więc wpadłam na pomysł, byś pomógł jej z magią. Jest młoda i niedoświadczona. O swojej mocy dowiedziała się całkiem niedawno, więc w trzy miesiące nie może stać się mistrzem, ale z twoją pomocą może zbliżyć się do swego celu.
– Oczywiście, że pomogę, a teraz ruszajmy, bo nadal mogą mieć nas jak na wyciągnięcie ręki – polecił z determinacją w oczach, na co dziewczyny mu zawtórowały.
Crime Sociere znowu było w komplecie, a to oznaczało, że ich misja stanie się skuteczniejsza. Z tą myślą zniknęli pod osłoną nocy, mając na celu jeden jedyny cel – Magnolię.


Ciąg dalszy nastąpi w rozdziale 59 "Złodziej pamięci"

15 komentarzy:

  1. Jak zawsze świetny rozdział. Myślałam, że może uda się jakoś wyciągnąć Jellala zgodnie z prawem, ale taka wersja też nie jest zła 😄. Biedny Natsu ciągle nie przytomny. Dobrze, że ma przynajmniej Lucy. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział.
    Pozdrawiam i wysyłam wenę 😘

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz, co mnie boli? Że nie wprowadziłaś wszystkich poprawek, a wiem, że niektóre dałam na 100% (dlatego, między innymi, na początku jest Fermandes).Ale i tak nie wierzę, że zachowałaś te korzenne oczy. :)
    Poza tym rozdział mi się podobał. Szczerze mówiąc, myślę, że był lepszy od poprzednich. Nie wiem w sumie dlaczego. Może przez to, że miałaś nieco dłuższą przerwę?
    W każdym razie, życzę weny i cudownych, udanych wakacji!!<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Głupio się przyznać, ale myślałam, że dobrze pisałam jego nazwisko XD Przepraszam, już poprawiam :D
      Ale niektórych poprawek nie dawałam, bo nie pasowało mi to :/ Ja tu jestem autorem, więc chyba nie obrazisz się, że postąpiłam tak, a nie inaczej.
      Dziękuję za wszystko <3 Jestem Tobie naprawdę wdzięczna :D
      Życzę udanych wakacji :D
      Pozdrawiam ^^

      Usuń
    2. Oczywiście, że się nie obrażę. :) Ale kilku przecinków nie wstawiłaś, a na to nie ma wpływu, czy jesteś autorem, czy nie. :D Chyba że mówimy o wierszu.

      Usuń
    3. Myślałam, że masz na myśli metaforyczne treści... Przecinków mogłam nie zauważyć. :/

      Usuń
    4. Coś dużo ich nie zauważyłam... Już poprawiam i przepraszam za kłopot! :(

      Usuń
    5. Przecież to nie kłopot :D A metafor się nie czepiam, czegoś się nauczyłam xDD

      Usuń
  3. Nowy rozdział.Bardzo mi się podobał.
    Nie wierze w to,że radę obchodzi co mówią ludzie.Idioci.To jest przeciwieństwo naszej policji.Ona zawsze robi co chce.(tak przynajmniej słyszałam...)
    No więc jako niedoświadczona w tej sprawie(tej z policją)nie mam nic do gadania.xD
    Rozdział świetny i z niecierpliwością czekam na kolejny.
    Pozdrawiam^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem Rada robi co chce, ale w tym przypadku musiała zasłonić się ludźmi, by dopiąć swego. Bardzo dziękuję za komentarz :D

      Usuń
  4. Weny i czasu w wakacje(to drugie jeśli gdzieś wyjeżdzasz)^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję ^^ A na wakacje wyjeżdżam dopiero za dwa tygodnie :/

      Usuń
  5. JEST!!! Tak, bardzo czekałam na ten rozdział. :D
    Nawet mi nie szkoda że Nalu jest odrobina, bo pojawił się Jellal <33333
    Nie wiem co mam napisać, więc będzie krótko ;)
    Bardzo się ciesze, że udalo ci się napisać ten rozdział, ale wiesz mi nigdy dosyć :D
    W końcu są wakacje, a ja mam remont domu T.T i dlatego taki komentarz krótki, bo czasu nie ma :)
    Powodzenia w pisaniu dalszych rozdziałów
    Pozdrawiam i ślę dużo weny oraz dużo słońca (ja mam go za dużo)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wakacje są, pełno wolnego czasu mam, ale wena uleciała. Jak się tylko pojawi, to złapię ją i przywiążę do biurka, by nie mogła uciec :D
      Bardzo dziękuję za komentarz i życzę udanego remontu, jak i słonecznych wakacji ;)

      Usuń
  6. Rozdział cudo, Jellal, Jellal, Jellal <3
    Ostatnio mam straszną fazę na niego, więc nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo się ucieszyłam, kiedy się pojawił :)
    Idę nadrobić jeszcze kolejny rozdział, a Tobie wysyłam masę weny i udanych wakacji :*

    OdpowiedzUsuń