wtorek, 5 lipca 2016

Rozdział 59 - Złodziej pamięci


   Każda noc obraca się w dzień. Stało się tak i tym razem, gdy słońce leniwie wysunęło się zza linii horyzontu i swymi promieniami zaczęło budzić świat do życia. Poranna rosa osiedliła się na pobliskich roślinach, lecz gdy tylko pojawił się delikatny wiatr, zaczęła znikać. Ptaki wyszły ze swych gniazd, tworząc pieśń, idealnie zastępującą nerwowy budzik.
Tej letniej sielanki nie czuli członkowie Crime Sorciere, którzy w pośpiechu przemierzali kolejne metry trasy leśnej. Nie marnowali czasu na niezbędny odpoczynek, bo i tak potrzebowali aż całej nocy, by dotrzeć na przedmieścia Magnolii, ale woleli nie wkraczać od razu do miasta. Niby przyjazna okolica, ale była wciąż pod kontrolą Rady.
Aby dotrzeć do Fairy Tail, musieli obejść całe miasto. Tam znaleźli się koło dziewiątej, kiedy gildia powoli zaczynała tętnić życiem. Skierowali się na zaplecze, nie chcąc wzbudzać niepotrzebnej uwagi i poprosili Mirę o kontakt z Erzą oraz Lucy. Barmanka, mimo zdziwienia, posłusznie wykonała zadanie, kontaktując się z Fairy Hills i zrywając Tytanię z łóżka. W tym czasie Heartfilia zdołała dojść do gildii.
Obie pomimo zmęczenia miały świetny humor. Lucy, bo Natsu wrócił do domu, a Erza – Jellal był na wolności. Nic, tylko się cieszyć, ale nie należało jeszcze świętować. Najpierw obowiązki, potem przyjemności.
Nim Gwiezdna Zabójczyni spotkała się z gośćmi, najpierw zajrzała do Natsu, który nadal pozostawał nieprzytomny. Wendy co jakiś czas odwiedzała pacjenta, a za pomocą kroplówki dostarczała pożywienie, ale nie potrafiła zrozumieć, dlaczego jeszcze się nie wybudził. Jedynym wytłumaczeniem mogło być nadmierne zmęczenie. Był plan, by poprosić Porlyusicę o pomoc, ale wstrzymano się z tą decyzją, mając nadzieję, że ten niedługo się obudzi.
– Ty zapewne jesteś Lucy Heartfilia. Ja nazywam się Jellal Fernandes. – Tak z dziewczyną przywitał się przywódca Grzechu Wiedźmy. Pomimo długiej wędrówki gotów był rozpocząć trening z dziewczyną. – Miło mi cię poznać. – Uścisnęli sobie ręce na przywitanie.
– Ciebie również – uśmiechnęła się niepewnie do nieznajomych.
Lucy starała się nie zadawać zbędnych pytań. Wolała zaczekać z tym, dopóki nie przybędzie jej przyjaciółka. Ta dołączyła do nich dopiero po kwadransie.
Na zapleczu, na ławeczce, Meredy i Ultear spokojnie popijały sobie kawę sporządzoną przez Mirę, a Lucy i Jellal trwali w niezręcznej ciszy. Dziewczyna słyszała co nieco o przestępcy i przez okoliczne plotki nie miała o nim najlepszego zdania, ale nie nienawidziła go. Z kolei chłopak nie znosił samej opinii o sobie, dlatego bał się wykonać jakikolwiek ruch. Z opresji uratowała ich Scarlet.
– Zaraz się zacznie – mruknęła cicho Ul, zanurzając swe usta w odprężającym napoju.
Erza, gdy tylko ujrzała Fernandesa, bez wahania podbiegła do niego i rzuciła się mu na szyję. On odwzajemnił uścisk z wielką ulgą. Mało brakowało, a złączyliby swe usta w czułym pocałunku. Przeszkodą okazali się świadkowie owego zajścia. Kochankowie odskoczyli od siebie, jakby zostali przez dotyk poparzeni. Ich poliki natychmiast zmieniły kolor na intensywną czerwień.
Zszokowana Lucy poprosiła przyjaciółkę o słówko wyjaśnienia. Oddaliły się kilka kroków od gości.
– To dość skomplikowane – zarumieniła się Erza, nie wiedząc, co powiedzieć. – On nie jest zły – dodała szeptem, mając świadomość, jakie mniemanie może mieć o nim rówieśniczka.
– Wierzę ci. – Obie odetchnęły i po chwili wróciły do pozostałych.
Wyjaśnienie Lucy ich planu nie zabrało dużo czasu. Nie trzeba było dwa razy powtarzać, czy tłumaczyć. Była chętna do współpracy oraz ciekawa magii Fernandesa. Ich wspólne ćwiczenia miały się zacząć dopiero od jutra, gdyż goście potrzebowali odpoczynku w postaci snu. Ustalono, że Jellal będzie spał w gildii w wolnym łóżku obok Natsu, a dziewczyny w Fairy Hills (tam chłopcy mieli wstęp wzbroniony). Erza odprowadziła dziewczyny na miejsce, pokazała pokoje, wspólną kuchnię znajdującą się na parterze, a potem zdecydowała się wrócić do gildii.
Chłopak również został dobrze ugoszczony. Podano mu śniadanie i przygotowano łóżko, by mógł odpocząć, a gdy kładł się spać, zauważył Lucy czuwającą przy łóżku Natsu. Nie próbował do niej zagadywać. Widział, że się zamyśliła. Odwróciwszy się na drugi bok, starał się zasnąć.

☆☆☆

Niepokojąca ciemność otaczała młodego Dragneela, który bez rezultatów błądził po labiryncie swej duszy. Co chwilę natrafiał na ślepe zaułki i nie wiedział, jak temu zaradzić. Nie pamiętał, gdzie znajdował się początek, a gdzie koniec (o ile ten w ogóle istniał). Zastanawiał się też, jak właściwie się tu znalazł, ale w jego głowie nasuwało się kolejne pytanie: czy jest sens zbliżania się do mety? W uszach mu dudniło i czuł się zamroczony, ale dzielnie szedł przed siebie.
Na drugim końcu labiryntu alter ego naszego bohatera kroczyło beztrosko, nie przejmując się dosłownie niczym. Zbyt pewien swego zwycięstwa był przekonany, że lada moment odnajdzie drzwi, które po przekroczeniu zagwarantują mu władzę nad ciałem.
Pomimo egipskich ciemności opanowujących labirynt, gdzieniegdzie stała latarnia, na której świecił słabo płomyk nadziei, a przynajmniej tak wydawało się Natsu. Każda napotkana lampa skrywała ważne wspomnienie, które uwolniłoby chłopaka z tego więzienia. E.N.D również mógł je znajdować, a w ten sposób dowiadywałby się coraz więcej rzeczy o rywalu. Nie byli od zawsze jednością, więc demon nie posiadał wszystkich wspomnień przeciwnika, ale latarnie pomogłyby mu je zdobyć.
Mury, które tworzyły liczną sieć korytarzy, były tak naprawdę plątaniną gałęzi i liści. Mogli w każdej chwili użyć swej mocy i spalić je, ale w ten sposób odcięliby sobie dopływ powietrza, które i tu było im niezbędne do życia.
– Lepiej się poddaj! – zawołał demon, śmiejąc się pod nosem. – Ze mną nie masz szans. Brak ci woli walki, a latarnie nie zdołają ci jej przywrócić!
– Nie bądź taki pewny – mruknął Natsu, bardziej do siebie, bo z tej odległości E.N.D. nie mógł go usłyszeć. – Nie wiem, co mi zrobiłeś, ale nie daruję ci tego.
Pustka w głowie dobiła go wystarczająco, by się poddać demonowi, ale coś mu na to nie pozwalało. Do samego końca walczyło.
To było światło Fairy Tail. Nadzieja, która nigdy nie gasła.
Przyspieszył kroku, podbiegając do najbliższej latarni i za pomocą dotyku odzyskał część cennych wspomnień. Przeszłość, Igneel, Happy… a dalej? Mimo wszystko bardzo się ucieszył z odzyskanej części, a dodatkowo zdobył determinację, by dalej przemierzać nieodkryte zakamarki labiryntu. Czuł, że oprócz tego są jeszcze dwie ważne dla niego rzeczy.
E.N.D. również zdołał dotrzeć jednego z płomieni. Tam ukazał mu się intrygujący obraz, który znacznie zwiększył jego szanse na wygraną, a także poszerzył wiedzę na temat samego Natsu. Znał już jego słaby punkt, więc gdy tylko się wydostanie z tej gmatwaniny, usunie obiekt westchnień chłopaka.
Demon nie miał pojęcia, że ta sama osoba miała za zadanie go zabić. Ta niewiedza mogła go sporo kosztować. Gwiezdna Zabójczyni słynęła z tytułu Zabójcy Smoków. Wszyscy byli o tym przekonani, ale dodatkowo i nieświadomie pełniła rolę Zabójczyni Demonów, bo w przeciwnym razie dlaczego została wybrana do zabicia jego osoby?
– Lucy – wysyczał. – Cóż za piękne imię – uśmiechnął się złośliwie i znacznie przyspieszył. Jego spokojny chód zamienił się w szybki trucht.
Czuł coraz większe zniecierpliwienie, ale jednocześnie przypływ adrenaliny. Już wyobrażał sobie tę słodką chwilę zwycięstwa. Pewność siebie szła na równi z jego odwagą. Całkowicie lekceważył siłę swego rywala, wierząc, że ten nadal zamroczony błądzi po nieskończonych korytarzach labiryntu. Jednak Natsu czuł się świetnie. Biegł do kolejnej latarni, jakby ten miał zaraz zniknąć, a gdy dotknął jej kolumny, wspomnienia ponownie zalały jego umysł. Wszystko co się wiązało z gildią: siła, walka, marzenia, rodzina… prawie wszystko. Nadal czuł pustkę. Może już nie tak dużą jak ostatnio, ale zawsze była. Co mogło ją wypełnić?
– Mam coś, co należy do ciebie! – E.N.D. ponownie dał o sobie znać, ale już z większą złością w głosie.
Powodem tego zachowania była jego pozycja. Czuł, że oddala się od swego celu, więc chcąc zyskać na czasie, zaczął prowokować rywala. Natsu nie zareagował. Widział jasne światło. Zwycięstwo było na wyciągnięcie ręki, ale czy w tej sytuacji nie powinien się upomnieć o swoje? Domyślał się, że cenne wspomnienie tkwiło w rękach przeciwnika.
– Śmiało! Chodź do mnie. – Demon zaczął się śmiać i to nie był śmiech satysfakcji. Jemu towarzyszyło zaniepokojenie i stres. Bał się, że ktoś odbierze mu zwycięstwo sprzed nosa. – Czemu się wahasz?! – wrzasnął ponownie, tym razem ze zniecierpliwieniem.
Natsu zignorował jego wołanie. Widząc przed sobą wielkie drzwi ozdobione w abstrakcyjne płomienie, zdecydował się na przekroczenie bramy. Gdyby teraz z tego zrezygnował, z pewnością wyprzedziłby go demon, a wtedy byłoby już po nim. To była jego jedyna szansa.
– Niech ci się dobrze wiedzie! – wrzasnął, a po chwili namysłu dodał: – Albo jednak nie! – prychnął z satysfakcją i dumnie przekroczył wrota, a wtedy odzyskał wolność.

☆☆☆

Kolejny dzień okazał się pracowity, tak jak wiele poprzednich.
Natsu nie obudził się poprzedniego dnia, a dziś Lucy nie mogła przy nim trwać. Jellal zdążył odpocząć, więc od razu przystąpili do treningu. Szkolenie miało mieć miejsce tuż za gildią - bez zbędnych świadków i na tyle blisko, by w każdej chwili przerwać. Nie mogli dopuścić, by ktokolwiek rozpoznał chłopaka, ale ćwiczenia musieli rozpocząć.
Zaczęli najpierw od teorii.
Magia Gwiezdnego Zabójcy opierała się dokładnie na takich zasadach jak u pozostałych Smoczych Zabójców czy Zabójców Demonów. W tym przypadku obie zdolności były ze sobą połączone, ale działały szkodliwie na użytkownika. Zbyt częste korzystanie z mocy mogło doprowadzić do rozstroju zdrowia.
– Pokonam Zerefa i to zakończę – zdecydowała.
Chłopak kontynuował.
On posiadał magię Ciała Niebieskiego, która umożliwiała mu latanie (niczym meteor) i tworzenie czarnych dziur. Oprócz tego używał uproszczonej wersji Gwiezdnej Magii. Znał tylko nieliczne zaklęcia, które mogłyby pomóc Lucy w przyszłości. Ona uczyła się jedynie podstawowych ruchów od Smoczych Zabójców. Specjalne zaklęcia musiała sama poznać.
– Gwiezdny Promień, Gwiezdny Podmuch to tylko dwa z kilku zaklęć, które chcę cię nauczyć. Dzisiaj musisz opanować je wszystkie – mówił z przekonaniem. – A jutro zaczniemy od krótkich sparingów. – Uśmiechnął się złośliwie, ale nie, żeby było w tym coś złego.
– Wydajesz się usatysfakcjonowany tą decyzją – zauważyła Lucy, marszcząc brwi. – Nie myśl, że będę dawać ci wygrywać – zaśmiała się żartobliwie.
– Jestem przekonany, że tego nie uczynisz – poparł ją, ale po chwili znów spoważniał. – Zaczynamy?
– Oczywiście!
Zaczęli od pierwszego zaklęcia, o którym wcześniej wspomniał. Z jego rąk wystrzeliły promienie gwiezdnej energii, które z pewnością poleciałyby za wrogiem, ale w tej sytuacji trafiły jedynie w drzewo. Natomiast Gwiezdny Podmuch polegał na zaciśnięciu pięści, poza dwoma palcami, którymi wykonywało się machnięcie. Na skutek tego pojawiała się kula gwiezdnej magii, która leciała prosto i taranowała wrogów. Lucy w mig nauczyła się tych zaklęć i prosiła o kolejne i kolejne. Zdziwienie Jellala było wielkie, gdy w jeden dzień dziewczyna opanowała wszystkie zaklęcia, które dla niej zaplanował. Oczywiście, nie należały one do tych specjalnych. Na te przyjdzie jeszcze czas.
– Jestem z ciebie naprawdę dumny – rzekł pod koniec dnia. – Wykonałaś kawał świetnej roboty, więc od jutra urządzimy sparingi, a potem przyjdzie kolej na specjalne zaklęcia.
– Świetnie! – zawołała z entuzjazmem. – Dziękuję ci za dzisiejszy dzień i za to, że zechciałeś mi pomóc. Wiele ryzykowałeś, uciekając z więzienia. – Nie była pewna, czy ostatnie zdanie nie uraziło chłopaka. Na szczęście Jellal nie wyglądał na poruszonego.
– Nadal ryzykuję, ale nie żałuję. Tutaj mogę się na coś przydać i swobodnie rozmawiać z ludźmi. Tam byłem pod stałym nadzorem, a Rada nie zrobiłaby nic, by zmniejszyć mi wyrok. Z pewnością tam kiedyś wrócę, ale nie dziś. – Uśmiechnął się delikatnie. – Wejdę do środka. Dziękuję za dzisiejszy dzień. – Tymi słowami pożegnał się z blondynką, która jeszcze przez chwilę siedziała na dworze i delektowała się piękną pogodą.
W końcu podniosła się i również weszła do gildii.
Poprosiła barmankę o wodę i o dziwo, zamiast udać się do pokoju, gdzie spał Natsu, ta zdecydowała się zostać przy barze. Chwilę siedziała w milczeniu, bawiąc się już pustą szklanką i czuła, że jest obserwowana przez niektórych członków gildii.
– Lucy – zaczęła niepewnie Mira – Czemu nie idziesz do Natsu?
– Bo mam dość patrzenia na niego – odpowiedziała bez wahania i w tej wypowiedzi nie miała na myśli nic złego. – Zawsze widzę go żywego, uśmiechniętego, pełnego determinacji, a teraz… – Zamknęła oczy – Boję się, że już nie zobaczę go takiego. Wendy nie umie powiedzieć, co mu dolega. – Westchnęła bezradnie i podparła głowę rękami.
Czuła się bezsilna. Kiedy on nie miał sił, ona również wydawała się umierać.
– Posłuchaj, znasz Natsu… - odparła Mira. - On łatwo się nie podda, nie da się pokonać. Obudzi się już niedługo. – Dziewczyna była pewna tych słów. Wierzyła mocno w swego przyjaciela, ale ją również niepokoił jego stan.
Co się wydarzyło, że nie chciał się wybudzić?
Lucy ruszyła się z miejsca i ponownie wyszła na zewnątrz, chcąc zaznać trochę ciszy i przemyśleć parę kwestii. Posłała zachęcający uśmiech do Miry i reszty, a potem zamknęła za sobą drzwi.
Przybita, zawędrowała tylko do klifu, który leżał blisko gildii. Od czasu do czasu przychodziła tu, by obejrzeć zachód słońca. To miejsce pomagało jej się odseparować na jakiś czas od reszty świata, ale nie rozwiązywało jej problemów. Błagała Boga, by jej ukochany wrócił do niej. Oddałaby wszystko, by ujrzeć jego uśmiechniętą twarz. Czy naprawdę zbyt dużo wymagała?
Wtedy nieoczekiwanie nastąpił cud. Niespodziewanie z pokoju wypadł podenerwowany Jellal, oznajmiając:
 – Obudził się!
 Wtedy cała gildia rzuciła się w tamtym kierunku, lecz do środka mogły wejść tylko osoby najbliższe chłopakowi.
– Cześć wszystkim! Wróciłem do żywych! – zaśmiał się głośno i beztrosko Natsu, jakby nic się nie stało. Swoim zachowaniem dał wyraźny znak, że wszystko z nim w porządku, lecz dla pewności poproszono Wendy, by go zbadała. Ona jednak nie wykryła nic dziwnego, ale wiadomo, że nie była doświadczonym lekarzem.
Wolała zawołać Porlyusicę.
– Nie trzeba, czuję się znakomicie! – zawołał uradowany, ale po tych słowach natychmiast spoważniał.
– Coś się stało? – zapytała, zaskoczona nagłą zmianą, Marvell.
– Tak – rzekł poważnie, a po chwili parsknął śmiechem. – Jestem głodny!
– Nic mu nie jest – odetchnęli pozostali.
W tym momencie do pokoju weszła zaskoczona Lucy. Wróciwszy, usłyszała i zauważyła wielkie zamieszanie, więc zajrzała do środka. Zrozumiała, co się wydarzyło.
Jej ukochany się obudził.
Uradowana, szybko rzuciła mu się w ramiona, co dla niego było wielkim zaskoczeniem.
– Tak się cieszę, że nic ci nie jest! – zawołała wzruszona i nie potrafiła powstrzymać łez. Inni nie byli wcale tym zaskoczeni, ale Natsu owszem.
– Przepraszam, ale kim ty jesteś? – zapytał zdziwiony, chcąc uwolnić się od silnego, jak na dziewczynę, uścisku.
Nastała długa i niepokojąca cisza, a trwałaby ona jeszcze dłużej gdyby nie Lucy. Oddaliła się ona o krok od chłopaka i ze łzami smutku, jak i przerażeniem w oczach, wykrztusiła:
– Czy to żart?


Ciąg dalszy nastąpi w rozdziale 60 "Odliczanie"

14 komentarzy:

  1. Zarąbiste, chociaż zakończenia Ci nie daruję. To musiało być straszne dla Lucy. Najpierw czekała aż się obudzi, a teraz nawet jej nie pamięta (tylko jej, a to jeszcze gorsze od całkowitej utraty pamięci). Czekam na następny rozdział (albo one shota).
    Pozdrawiam i życzę weny 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja sama sobie tego nie podaruję. Naprawdę nie chciałam tego robić, ale dzięki temu stwarzam akcję, więc musicie mi wybaczyć. Ja jestem z tego rozdziału zadowolona.
      Jeśli chodzi o czekanie, to najprędzej pojawi się One Shot niż rozdział :)
      Dziękuję bardzo <3

      Usuń
  2. Oooo...utracone wspomnienie o Lucy. Niedobrze, bardzo nie dobrze. Świetny rozdział. Trochę mało akcji jak dla mnie ale i tak wyszło Ci mega. Pozdrawiam i życzę weny. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mało akcji? Myślałam, że jeżeli dodam coś o E.N.Dzie, to będziecie zadowoleni. Hmmm może za mało. Postaram się, by było lepiej, ale czy mi na to fabuła pozwoli... tego nie wiem.
      Dziękuję za komentarz <3
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Pisząc mało akcji miałam na myśli walkę. Nie chciałam napisać nic złego, jeśli tak to bardzo przepraszam :) Ogółem mówiąc rozdział bardzo mi się spodobał, walka między E.N.D-em a Natsu i jeszcze na koniec ta amnezja. Oj biedna Lucy, szkoda mi jej. Ale jedno mnie ciekawi. Czy E.N.D. też będzie czuł coś Lucy..? Ale mnie zżera ciekawość..! :) To piękne uczucie przeszło z Natsu na demona wraz ze wspomnieniem. Miłość jest piękna i oby alter ego Natsu też to dostrzegło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaa w tym sensie mało akcji. Ja się nigdy nie gniewam na czytelników. :)
      Jeśli chodzi o E.N.D.a to wątpię czy dostrzeże miłość, bo to demon - uosobienie zła, ale to byłby ciekawy pomysł. W sumie... czemu nie? :D Pomyślę nad tym. Dziękuję za podpowiedź :D
      Mocno ściskam <3

      Usuń
  4. Coś dawno mnie tu nie było, ale tyle się działo i ten przeklęty remont :|
    Jak Natsu nie wróci pamięć to zabije za zakończenie. Na razie przesyłam tylko groźby :]
    Bardzo lubię Jellala, więc cieszę się, że występuje u ciebie w opowiadaniu ;) Tylko gdzie się podziała Sara? (O.O) (mam nadzieje że nie pomyliłam imienia)
    Teraz wyjeżdżam na tydzień, ale po powrocie (oczywiścia jak się już pojawi) przeczytam twój one shot :D
    Pozdrawiam i życzę miłych wakacji :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zabijaj Natsu! T^T Tylko ja mam na to pozwolenie :P
      Jellal wystąpi, bo też go lubię i stwierdziłam, że go zabiłam. Sara... gdzieś wyparowała, ale przecież wróci ;)
      Za tydzień postaram się, by się pojawił, ale niczego nie obiecuję. Szykuje się znacznie dłuższy niż poprzedni :/
      Bardzo dziękuję za komentarz i pozdrawiam :D

      Usuń
  5. Bój się bo będę bezlitosna.
    Nie zgadzam się na to zakończenie!!!!Nie.xD
    Nie no,poza tym zakończeniem wszystko jest świetnie.
    Sory,że tak krótko i,że tak późno ale musiałam złapać internet...I jak widać wygrałam!!!xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałam!WENY KOCHANA !XD
      I z niecierpliwością czekam na next.

      Usuń
  6. Kurczę, ale zwrot akcji :/ Ale ej! Strasznie mi się to podoba! :D Natsu, który nagle się wybudza i nie pamięta Lucynki, ciekawie to zrobiłaś, nie powiem :) Teraz to już czekam na kolejne rozdziały z niecierpliwością, no bo kurczę, muszę wiedzieć co stało się z naszym ognistogłowym (ale co?xD), wenki kochana i odpoczywaj :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za komentarz. Do domu już wróciłam, ale czy wzięłam ze sobą wenę, to nie jestem pewna. Dam z siebie wszystko!
      Na razie skupiam się na One Shocie, a dopiero potem wyjadę z nowym rozdziałem. Wiem, akcja również mnie się spodobała. Czasem się zastanawiam skąd te pomysły są xd
      Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam :D

      Usuń
  7. Powiem tak: ogólnie rozdział jak zawsze rewelacyjny, chociaż motyw z utratą pamięci o Lucy mi się przejadł( inne fanfiki na was patrzę). Liczyłem po cichu że tym razem to E.N.D przejmie kontrole nad ciałem Natsu i tak będzie po kryjomu udawał że ich przyjaciel lub całkowitą amnezje, co było by dla mnie trochę zabawne(diabeł wśród wróżek). Ale tak czy siak było fajnie, weny przesyłam oraz bezpiecznego powrotu do domu,PhantomPL.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej, blog się jeszcze nie kończy; nie wstawiłam wszystkich rozdziałów; a ty mi tu wykradasz pomysły. Czyżby mój notes wpadł w twoje ręce?! No nie! XD
      Spokojnie ja nie zamierzam tylko na tym poprzestać XD Co rozdział, to nowe pomysły... dlatego końca nie widać. Miało być tylko 30 rozdziałów, a jest 60! :/ Ale to dobrze!
      Bardzo dziękuję za komentarz. Wróciłam bezpiecznie do domu, nie zachorowałam, mimo że w nocy strasznie marzłam i mam się bardzo dobrze. Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej!

      Usuń