Każda noc obraca się w dzień. Stało się tak i tym razem, gdy słońce leniwie wysunęło się zza linii horyzontu i swymi promieniami zaczęło budzić świat do życia. Poranna rosa osiedliła się na pobliskich roślinach, lecz gdy tylko pojawił się delikatny wiatr, zaczęła znikać. Ptaki wyszły ze swych gniazd, tworząc pieśń, idealnie zastępującą nerwowy budzik.
Tej letniej
sielanki nie czuli członkowie Crime Sorciere, którzy w pośpiechu przemierzali
kolejne metry trasy leśnej. Nie marnowali czasu na niezbędny odpoczynek, bo i
tak potrzebowali aż całej nocy, by dotrzeć na przedmieścia Magnolii, ale woleli
nie wkraczać od razu do miasta. Niby przyjazna okolica, ale była wciąż pod
kontrolą Rady.
Aby dotrzeć do
Fairy Tail, musieli obejść całe miasto. Tam znaleźli się koło dziewiątej, kiedy
gildia powoli zaczynała tętnić życiem. Skierowali się na zaplecze, nie chcąc
wzbudzać niepotrzebnej uwagi i poprosili Mirę o kontakt z Erzą oraz Lucy.
Barmanka, mimo zdziwienia, posłusznie wykonała zadanie, kontaktując się z Fairy
Hills i zrywając Tytanię z łóżka. W tym czasie Heartfilia zdołała dojść do
gildii.
Obie pomimo zmęczenia
miały świetny humor. Lucy, bo Natsu wrócił do domu, a Erza – Jellal był na
wolności. Nic, tylko się cieszyć, ale nie należało jeszcze świętować. Najpierw
obowiązki, potem przyjemności.
Nim Gwiezdna Zabójczyni
spotkała się z gośćmi, najpierw zajrzała do Natsu, który nadal pozostawał
nieprzytomny. Wendy co jakiś czas odwiedzała pacjenta, a za pomocą kroplówki
dostarczała pożywienie, ale nie potrafiła zrozumieć, dlaczego jeszcze się nie
wybudził. Jedynym wytłumaczeniem mogło być nadmierne zmęczenie. Był plan, by
poprosić Porlyusicę o pomoc, ale wstrzymano się z tą decyzją, mając nadzieję,
że ten niedługo się obudzi.
– Ty zapewne
jesteś Lucy Heartfilia. Ja nazywam się Jellal Fernandes. – Tak z dziewczyną
przywitał się przywódca Grzechu Wiedźmy. Pomimo długiej wędrówki gotów był
rozpocząć trening z dziewczyną. – Miło mi cię poznać. – Uścisnęli sobie ręce na
przywitanie.
– Ciebie również –
uśmiechnęła się niepewnie do nieznajomych.
Lucy starała się
nie zadawać zbędnych pytań. Wolała zaczekać z tym, dopóki nie przybędzie jej
przyjaciółka. Ta dołączyła do nich dopiero po kwadransie.
Na zapleczu, na
ławeczce, Meredy i Ultear spokojnie popijały sobie kawę sporządzoną przez Mirę,
a Lucy i Jellal trwali w niezręcznej ciszy. Dziewczyna słyszała co nieco o
przestępcy i przez okoliczne plotki nie miała o nim najlepszego zdania, ale nie
nienawidziła go. Z kolei chłopak nie znosił samej opinii o sobie, dlatego bał
się wykonać jakikolwiek ruch. Z opresji uratowała ich Scarlet.
– Zaraz się
zacznie – mruknęła cicho Ul, zanurzając swe usta w odprężającym napoju.
Erza, gdy tylko
ujrzała Fernandesa, bez wahania podbiegła do niego i rzuciła się mu na szyję.
On odwzajemnił uścisk z wielką ulgą. Mało brakowało, a złączyliby swe usta w
czułym pocałunku. Przeszkodą okazali się świadkowie owego zajścia. Kochankowie
odskoczyli od siebie, jakby zostali przez dotyk poparzeni. Ich poliki natychmiast
zmieniły kolor na intensywną czerwień.
Zszokowana Lucy poprosiła
przyjaciółkę o słówko wyjaśnienia. Oddaliły się kilka kroków od gości.
– To dość
skomplikowane – zarumieniła się Erza, nie wiedząc, co powiedzieć. – On nie jest
zły – dodała szeptem, mając świadomość, jakie mniemanie może mieć o nim
rówieśniczka.
– Wierzę ci. –
Obie odetchnęły i po chwili wróciły do pozostałych.
Wyjaśnienie Lucy ich
planu nie zabrało dużo czasu. Nie trzeba było dwa razy powtarzać, czy
tłumaczyć. Była chętna do współpracy oraz ciekawa magii Fernandesa. Ich wspólne
ćwiczenia miały się zacząć dopiero od jutra, gdyż goście potrzebowali
odpoczynku w postaci snu. Ustalono, że Jellal będzie spał w gildii w wolnym
łóżku obok Natsu, a dziewczyny w Fairy Hills (tam chłopcy mieli wstęp
wzbroniony). Erza odprowadziła dziewczyny na miejsce, pokazała pokoje, wspólną
kuchnię znajdującą się na parterze, a potem zdecydowała się wrócić do gildii.
Chłopak również
został dobrze ugoszczony. Podano mu śniadanie i przygotowano łóżko, by mógł
odpocząć, a gdy kładł się spać, zauważył Lucy czuwającą przy łóżku Natsu. Nie
próbował do niej zagadywać. Widział, że się zamyśliła. Odwróciwszy się na drugi
bok, starał się zasnąć.
☆☆☆
Niepokojąca
ciemność otaczała młodego Dragneela, który bez rezultatów błądził po labiryncie
swej duszy. Co chwilę natrafiał na ślepe zaułki i nie wiedział, jak temu
zaradzić. Nie pamiętał, gdzie znajdował się początek, a gdzie koniec (o ile ten
w ogóle istniał). Zastanawiał się też, jak właściwie się tu znalazł, ale w jego
głowie nasuwało się kolejne pytanie: czy jest sens zbliżania się do mety? W
uszach mu dudniło i czuł się zamroczony, ale dzielnie szedł przed siebie.
Na drugim końcu
labiryntu alter ego naszego bohatera kroczyło beztrosko, nie przejmując się
dosłownie niczym. Zbyt pewien swego zwycięstwa był przekonany, że lada moment
odnajdzie drzwi, które po przekroczeniu zagwarantują mu władzę nad ciałem.
Pomimo egipskich
ciemności opanowujących labirynt, gdzieniegdzie stała latarnia, na której świecił
słabo płomyk nadziei, a przynajmniej tak wydawało się Natsu. Każda napotkana
lampa skrywała ważne wspomnienie, które uwolniłoby chłopaka z tego więzienia.
E.N.D również mógł je znajdować, a w ten sposób dowiadywałby się coraz więcej
rzeczy o rywalu. Nie byli od zawsze jednością, więc demon nie posiadał
wszystkich wspomnień przeciwnika, ale latarnie pomogłyby mu je zdobyć.
Mury, które
tworzyły liczną sieć korytarzy, były tak naprawdę plątaniną gałęzi i liści.
Mogli w każdej chwili użyć swej mocy i spalić je, ale w ten sposób odcięliby
sobie dopływ powietrza, które i tu było im niezbędne do życia.
– Lepiej się
poddaj! – zawołał demon, śmiejąc się pod nosem. – Ze mną nie masz szans. Brak
ci woli walki, a latarnie nie zdołają ci jej przywrócić!
– Nie bądź taki
pewny – mruknął Natsu, bardziej do siebie, bo z tej odległości E.N.D. nie mógł
go usłyszeć. – Nie wiem, co mi zrobiłeś, ale nie daruję ci tego.
Pustka w głowie
dobiła go wystarczająco, by się poddać demonowi, ale coś mu na to nie
pozwalało. Do samego końca walczyło.
To było światło
Fairy Tail. Nadzieja, która nigdy nie gasła.
Przyspieszył
kroku, podbiegając do najbliższej latarni i za pomocą dotyku odzyskał część
cennych wspomnień. Przeszłość, Igneel, Happy… a dalej? Mimo wszystko bardzo się
ucieszył z odzyskanej części, a dodatkowo zdobył determinację, by dalej
przemierzać nieodkryte zakamarki labiryntu. Czuł, że oprócz tego są jeszcze
dwie ważne dla niego rzeczy.
E.N.D. również zdołał
dotrzeć jednego z płomieni. Tam ukazał mu się intrygujący obraz, który znacznie
zwiększył jego szanse na wygraną, a także poszerzył wiedzę na temat samego
Natsu. Znał już jego słaby punkt, więc gdy tylko się wydostanie z tej
gmatwaniny, usunie obiekt westchnień chłopaka.
Demon nie miał
pojęcia, że ta sama osoba miała za zadanie go zabić. Ta niewiedza mogła go
sporo kosztować. Gwiezdna Zabójczyni słynęła z tytułu Zabójcy Smoków. Wszyscy
byli o tym przekonani, ale dodatkowo i nieświadomie pełniła rolę Zabójczyni
Demonów, bo w przeciwnym razie dlaczego została wybrana do zabicia jego osoby?
– Lucy – wysyczał.
– Cóż za piękne imię – uśmiechnął się złośliwie i znacznie przyspieszył. Jego
spokojny chód zamienił się w szybki trucht.
Czuł coraz większe
zniecierpliwienie, ale jednocześnie przypływ adrenaliny. Już wyobrażał sobie tę
słodką chwilę zwycięstwa. Pewność siebie szła na równi z jego odwagą.
Całkowicie lekceważył siłę swego rywala, wierząc, że ten nadal zamroczony
błądzi po nieskończonych korytarzach labiryntu. Jednak Natsu czuł się świetnie.
Biegł do kolejnej latarni, jakby ten miał zaraz zniknąć, a gdy dotknął jej kolumny,
wspomnienia ponownie zalały jego umysł. Wszystko co się wiązało z gildią: siła,
walka, marzenia, rodzina… prawie wszystko. Nadal czuł pustkę. Może już nie tak
dużą jak ostatnio, ale zawsze była. Co mogło ją wypełnić?
– Mam coś, co
należy do ciebie! – E.N.D. ponownie dał o sobie znać, ale już z większą złością
w głosie.
Powodem tego
zachowania była jego pozycja. Czuł, że oddala się od swego celu, więc chcąc
zyskać na czasie, zaczął prowokować rywala. Natsu nie zareagował. Widział jasne
światło. Zwycięstwo było na wyciągnięcie ręki, ale czy w tej sytuacji nie
powinien się upomnieć o swoje? Domyślał się, że cenne wspomnienie tkwiło w rękach
przeciwnika.
– Śmiało! Chodź do
mnie. – Demon zaczął się śmiać i to nie był śmiech satysfakcji. Jemu
towarzyszyło zaniepokojenie i stres. Bał się, że ktoś odbierze mu zwycięstwo
sprzed nosa. – Czemu się wahasz?! – wrzasnął ponownie, tym razem ze zniecierpliwieniem.
Natsu zignorował
jego wołanie. Widząc przed sobą wielkie drzwi ozdobione w abstrakcyjne
płomienie, zdecydował się na przekroczenie bramy. Gdyby teraz z tego
zrezygnował, z pewnością wyprzedziłby go demon, a wtedy byłoby już po nim. To
była jego jedyna szansa.
– Niech ci się
dobrze wiedzie! – wrzasnął, a po chwili namysłu dodał: – Albo jednak nie! –
prychnął z satysfakcją i dumnie przekroczył wrota, a wtedy odzyskał wolność.
☆☆☆
Kolejny dzień
okazał się pracowity, tak jak wiele poprzednich.
Natsu nie obudził
się poprzedniego dnia, a dziś Lucy nie mogła przy nim trwać. Jellal zdążył
odpocząć, więc od razu przystąpili do treningu. Szkolenie miało mieć miejsce
tuż za gildią - bez zbędnych świadków i na tyle blisko, by w każdej chwili
przerwać. Nie mogli dopuścić, by ktokolwiek rozpoznał chłopaka, ale ćwiczenia
musieli rozpocząć.
Zaczęli najpierw
od teorii.
Magia Gwiezdnego
Zabójcy opierała się dokładnie na takich zasadach jak u pozostałych Smoczych
Zabójców czy Zabójców Demonów. W tym przypadku obie zdolności były ze sobą
połączone, ale działały szkodliwie na użytkownika. Zbyt częste korzystanie z
mocy mogło doprowadzić do rozstroju zdrowia.
– Pokonam Zerefa i
to zakończę – zdecydowała.
Chłopak
kontynuował.
On posiadał magię
Ciała Niebieskiego, która umożliwiała mu latanie (niczym meteor) i tworzenie
czarnych dziur. Oprócz tego używał uproszczonej wersji Gwiezdnej Magii. Znał
tylko nieliczne zaklęcia, które mogłyby pomóc Lucy w przyszłości. Ona uczyła
się jedynie podstawowych ruchów od Smoczych Zabójców. Specjalne zaklęcia
musiała sama poznać.
– Gwiezdny
Promień, Gwiezdny Podmuch to tylko dwa z kilku zaklęć, które chcę cię nauczyć.
Dzisiaj musisz opanować je wszystkie – mówił z przekonaniem. – A jutro
zaczniemy od krótkich sparingów. – Uśmiechnął się złośliwie, ale nie, żeby było
w tym coś złego.
– Wydajesz się
usatysfakcjonowany tą decyzją – zauważyła Lucy, marszcząc brwi. – Nie myśl, że
będę dawać ci wygrywać – zaśmiała się żartobliwie.
– Jestem
przekonany, że tego nie uczynisz – poparł ją, ale po chwili znów spoważniał. –
Zaczynamy?
– Oczywiście!
Zaczęli od
pierwszego zaklęcia, o którym wcześniej wspomniał. Z jego rąk wystrzeliły
promienie gwiezdnej energii, które z pewnością poleciałyby za wrogiem, ale w
tej sytuacji trafiły jedynie w drzewo. Natomiast Gwiezdny Podmuch polegał na
zaciśnięciu pięści, poza dwoma palcami, którymi wykonywało się machnięcie. Na
skutek tego pojawiała się kula gwiezdnej magii, która leciała prosto i
taranowała wrogów. Lucy w mig nauczyła się tych zaklęć i prosiła o kolejne i
kolejne. Zdziwienie Jellala było wielkie, gdy w jeden dzień dziewczyna
opanowała wszystkie zaklęcia, które dla niej zaplanował. Oczywiście, nie
należały one do tych specjalnych. Na te przyjdzie jeszcze czas.
– Jestem z ciebie
naprawdę dumny – rzekł pod koniec dnia. – Wykonałaś kawał świetnej roboty, więc
od jutra urządzimy sparingi, a potem przyjdzie kolej na specjalne zaklęcia.
– Świetnie! –
zawołała z entuzjazmem. – Dziękuję ci za dzisiejszy dzień i za to, że zechciałeś
mi pomóc. Wiele ryzykowałeś, uciekając z więzienia. – Nie była pewna, czy
ostatnie zdanie nie uraziło chłopaka. Na szczęście Jellal nie wyglądał na
poruszonego.
– Nadal ryzykuję,
ale nie żałuję. Tutaj mogę się na coś przydać i swobodnie rozmawiać z ludźmi.
Tam byłem pod stałym nadzorem, a Rada nie zrobiłaby nic, by zmniejszyć mi
wyrok. Z pewnością tam kiedyś wrócę, ale nie dziś. – Uśmiechnął się delikatnie.
– Wejdę do środka. Dziękuję za dzisiejszy dzień. – Tymi słowami pożegnał się z
blondynką, która jeszcze przez chwilę siedziała na dworze i delektowała się
piękną pogodą.
W końcu podniosła
się i również weszła do gildii.
Poprosiła barmankę
o wodę i o dziwo, zamiast udać się do pokoju, gdzie spał Natsu, ta zdecydowała
się zostać przy barze. Chwilę siedziała w milczeniu, bawiąc się już pustą
szklanką i czuła, że jest obserwowana przez niektórych członków gildii.
– Lucy – zaczęła
niepewnie Mira – Czemu nie idziesz do Natsu?
– Bo mam dość
patrzenia na niego – odpowiedziała bez wahania i w tej wypowiedzi nie miała na
myśli nic złego. – Zawsze widzę go żywego, uśmiechniętego, pełnego
determinacji, a teraz… – Zamknęła oczy – Boję się, że już nie zobaczę go
takiego. Wendy nie umie powiedzieć, co mu dolega. – Westchnęła bezradnie i
podparła głowę rękami.
Czuła się
bezsilna. Kiedy on nie miał sił, ona również wydawała się umierać.
– Posłuchaj, znasz
Natsu… - odparła Mira. - On łatwo się nie podda, nie da się pokonać. Obudzi się
już niedługo. – Dziewczyna była pewna tych słów. Wierzyła mocno w swego
przyjaciela, ale ją również niepokoił jego stan.
Co się wydarzyło,
że nie chciał się wybudzić?
Lucy ruszyła się z
miejsca i ponownie wyszła na zewnątrz, chcąc zaznać trochę ciszy i przemyśleć
parę kwestii. Posłała zachęcający uśmiech do Miry i reszty, a potem zamknęła za
sobą drzwi.
Przybita,
zawędrowała tylko do klifu, który leżał blisko gildii. Od czasu do czasu
przychodziła tu, by obejrzeć zachód słońca. To miejsce pomagało jej się
odseparować na jakiś czas od reszty świata, ale nie rozwiązywało jej problemów.
Błagała Boga, by jej ukochany wrócił do niej. Oddałaby wszystko, by ujrzeć jego
uśmiechniętą twarz. Czy naprawdę zbyt dużo wymagała?
Wtedy
nieoczekiwanie nastąpił cud. Niespodziewanie z pokoju wypadł podenerwowany
Jellal, oznajmiając:
– Obudził się!
Wtedy cała gildia rzuciła się w tamtym
kierunku, lecz do środka mogły wejść tylko osoby najbliższe chłopakowi.
– Cześć wszystkim!
Wróciłem do żywych! – zaśmiał się głośno i beztrosko Natsu, jakby nic się nie
stało. Swoim zachowaniem dał wyraźny znak, że wszystko z nim w porządku, lecz
dla pewności poproszono Wendy, by go zbadała. Ona jednak nie wykryła nic
dziwnego, ale wiadomo, że nie była doświadczonym lekarzem.
Wolała zawołać
Porlyusicę.
– Nie trzeba,
czuję się znakomicie! – zawołał uradowany, ale po tych słowach natychmiast
spoważniał.
– Coś się stało? –
zapytała, zaskoczona nagłą zmianą, Marvell.
– Tak – rzekł
poważnie, a po chwili parsknął śmiechem. – Jestem głodny!
– Nic mu nie jest –
odetchnęli pozostali.
W tym momencie do
pokoju weszła zaskoczona Lucy. Wróciwszy, usłyszała i zauważyła wielkie
zamieszanie, więc zajrzała do środka. Zrozumiała, co się wydarzyło.
Jej ukochany się
obudził.
Uradowana, szybko
rzuciła mu się w ramiona, co dla niego było wielkim zaskoczeniem.
– Tak się cieszę,
że nic ci nie jest! – zawołała wzruszona i nie potrafiła powstrzymać łez. Inni
nie byli wcale tym zaskoczeni, ale Natsu owszem.
– Przepraszam, ale
kim ty jesteś? – zapytał zdziwiony, chcąc uwolnić się od silnego, jak na
dziewczynę, uścisku.
Nastała długa i
niepokojąca cisza, a trwałaby ona jeszcze dłużej gdyby nie Lucy. Oddaliła się ona
o krok od chłopaka i ze łzami smutku, jak i przerażeniem w oczach, wykrztusiła:
– Czy to żart?
Ciąg dalszy nastąpi w rozdziale 60 "Odliczanie"
Zarąbiste, chociaż zakończenia Ci nie daruję. To musiało być straszne dla Lucy. Najpierw czekała aż się obudzi, a teraz nawet jej nie pamięta (tylko jej, a to jeszcze gorsze od całkowitej utraty pamięci). Czekam na następny rozdział (albo one shota).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny 😘
Ja sama sobie tego nie podaruję. Naprawdę nie chciałam tego robić, ale dzięki temu stwarzam akcję, więc musicie mi wybaczyć. Ja jestem z tego rozdziału zadowolona.
UsuńJeśli chodzi o czekanie, to najprędzej pojawi się One Shot niż rozdział :)
Dziękuję bardzo <3
Oooo...utracone wspomnienie o Lucy. Niedobrze, bardzo nie dobrze. Świetny rozdział. Trochę mało akcji jak dla mnie ale i tak wyszło Ci mega. Pozdrawiam i życzę weny. :)
OdpowiedzUsuńMało akcji? Myślałam, że jeżeli dodam coś o E.N.Dzie, to będziecie zadowoleni. Hmmm może za mało. Postaram się, by było lepiej, ale czy mi na to fabuła pozwoli... tego nie wiem.
UsuńDziękuję za komentarz <3
Pozdrawiam
Pisząc mało akcji miałam na myśli walkę. Nie chciałam napisać nic złego, jeśli tak to bardzo przepraszam :) Ogółem mówiąc rozdział bardzo mi się spodobał, walka między E.N.D-em a Natsu i jeszcze na koniec ta amnezja. Oj biedna Lucy, szkoda mi jej. Ale jedno mnie ciekawi. Czy E.N.D. też będzie czuł coś Lucy..? Ale mnie zżera ciekawość..! :) To piękne uczucie przeszło z Natsu na demona wraz ze wspomnieniem. Miłość jest piękna i oby alter ego Natsu też to dostrzegło.
OdpowiedzUsuńAaa w tym sensie mało akcji. Ja się nigdy nie gniewam na czytelników. :)
UsuńJeśli chodzi o E.N.D.a to wątpię czy dostrzeże miłość, bo to demon - uosobienie zła, ale to byłby ciekawy pomysł. W sumie... czemu nie? :D Pomyślę nad tym. Dziękuję za podpowiedź :D
Mocno ściskam <3
Coś dawno mnie tu nie było, ale tyle się działo i ten przeklęty remont :|
OdpowiedzUsuńJak Natsu nie wróci pamięć to zabije za zakończenie. Na razie przesyłam tylko groźby :]
Bardzo lubię Jellala, więc cieszę się, że występuje u ciebie w opowiadaniu ;) Tylko gdzie się podziała Sara? (O.O) (mam nadzieje że nie pomyliłam imienia)
Teraz wyjeżdżam na tydzień, ale po powrocie (oczywiścia jak się już pojawi) przeczytam twój one shot :D
Pozdrawiam i życzę miłych wakacji :3
Nie zabijaj Natsu! T^T Tylko ja mam na to pozwolenie :P
UsuńJellal wystąpi, bo też go lubię i stwierdziłam, że go zabiłam. Sara... gdzieś wyparowała, ale przecież wróci ;)
Za tydzień postaram się, by się pojawił, ale niczego nie obiecuję. Szykuje się znacznie dłuższy niż poprzedni :/
Bardzo dziękuję za komentarz i pozdrawiam :D
Bój się bo będę bezlitosna.
OdpowiedzUsuńNie zgadzam się na to zakończenie!!!!Nie.xD
Nie no,poza tym zakończeniem wszystko jest świetnie.
Sory,że tak krótko i,że tak późno ale musiałam złapać internet...I jak widać wygrałam!!!xD
Zapomniałam!WENY KOCHANA !XD
UsuńI z niecierpliwością czekam na next.
Kurczę, ale zwrot akcji :/ Ale ej! Strasznie mi się to podoba! :D Natsu, który nagle się wybudza i nie pamięta Lucynki, ciekawie to zrobiłaś, nie powiem :) Teraz to już czekam na kolejne rozdziały z niecierpliwością, no bo kurczę, muszę wiedzieć co stało się z naszym ognistogłowym (ale co?xD), wenki kochana i odpoczywaj :*
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za komentarz. Do domu już wróciłam, ale czy wzięłam ze sobą wenę, to nie jestem pewna. Dam z siebie wszystko!
UsuńNa razie skupiam się na One Shocie, a dopiero potem wyjadę z nowym rozdziałem. Wiem, akcja również mnie się spodobała. Czasem się zastanawiam skąd te pomysły są xd
Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam :D
Powiem tak: ogólnie rozdział jak zawsze rewelacyjny, chociaż motyw z utratą pamięci o Lucy mi się przejadł( inne fanfiki na was patrzę). Liczyłem po cichu że tym razem to E.N.D przejmie kontrole nad ciałem Natsu i tak będzie po kryjomu udawał że ich przyjaciel lub całkowitą amnezje, co było by dla mnie trochę zabawne(diabeł wśród wróżek). Ale tak czy siak było fajnie, weny przesyłam oraz bezpiecznego powrotu do domu,PhantomPL.
OdpowiedzUsuńEj, blog się jeszcze nie kończy; nie wstawiłam wszystkich rozdziałów; a ty mi tu wykradasz pomysły. Czyżby mój notes wpadł w twoje ręce?! No nie! XD
UsuńSpokojnie ja nie zamierzam tylko na tym poprzestać XD Co rozdział, to nowe pomysły... dlatego końca nie widać. Miało być tylko 30 rozdziałów, a jest 60! :/ Ale to dobrze!
Bardzo dziękuję za komentarz. Wróciłam bezpiecznie do domu, nie zachorowałam, mimo że w nocy strasznie marzłam i mam się bardzo dobrze. Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej!