poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Śladem magii (EdoNalu)


Akcja dzieje się po wydarzeniach z mangi/anime. Mimo utraty przez Edolas magii, występują tu pewne anomalie, dzięki których ta zaczyna powracać w zupełnie nowej formy. 

Daleko za lasami, za górami, za siedmioma rzekami… Nie, źle to idzie, bo miejsce tu opisane znajduje się w zupełnie innym wymiarze niż Earthland. To miejsce, otoczone wieloma unoszącymi się wyspami, skąd pochodzą Exceedy, zwie się Edolas. Tam toczy się zupełnie inne życie niż na Ziemi. Świat nie jest jednolity, rośliny i zwierzęta musiały się dostosować do tutejszej ziemi, by przetrwać, a tym samym wykształciły charakterystyczne przystosowanie, jakim jest możliwość lotu, co oczywiście ułatwia przemieszczanie się z jednej wyspy na drugą.
Edolas podzielone jest na wiele różnych państewek, a jednolite królestwo stanowi tylko z centralnie położoną władzą – królem lub królową. Ze Stolicy zarządza całym swym królestwem. Jednakże każde z miast zdaje się być oddzielną enklawą, swoistym miastem–państwem (podobnie jak w Starożytnej Grecji), oddzielonym od innego dużymi przestrzeniami, pozbawionymi jakiegokolwiek śladu cywilizacji. Jednym z takich miast–państw jest Stolica Edolas. Jest to ogromnych rozmiarów metropolia o nieprawdopodobnych wręcz udogodnieniach. Według niektórych, przypomina bardziej lunapark, niż miasto, co w dobie ciągłego zapotrzebowania na energię magiczną, jest zwykłym marnotrawstwem.
Magia w Edolas nie jest taka jak na Ziemi. Nie zgromadziła się w ciałach istot żywych. Wykazuje ona aktywność w otaczającej przyrodzie nieożywionej, a konkretnie w tzw. lacrimach.
Niestety, po wizycie Fairy Tail z Earthland i nieodpowiedzialnym zachowaniu ówczesnego króla, magia zniknęła z tego wymiaru na zawsze.
A przynajmniej tak się wydawało…

Dwa miesiące po zniknięciu magii
Słońce wisiało wysoko na niebie, a chmury szybko pędziły przed siebie. Niespokojny wiatr nie pozwalał im zwolnić. Było pogodnie, ale tylko pozornie.
Prawie jak cisza przed burzą.
Życie w Edolas wróciło do normy. Stolicę zdołano odbudować w większym stopniu, tak jak resztę zrujnowanych, przez wojsko, miasteczek. Na tronie zasiadł Jellal, który przed zniknięciem magii ukrywał się w ziemskim Fairy Tail, a tam nosił imię Mystogan. Młody król świetnie sobie radził. Był idealnym przywódcą, który chętnie pomagał w odbudowie królestwa.
Poprzedni dowódcy byli jego największym zmartwieniem. Musieli ponieść jakąś karę, mimo że byli zmuszani do posłuszeństwa, a przynajmniej tak się tłumaczyli. Zdecydowano o ich uniewinnieniu w zawieszeniu na siedem lat. Jeśli do tego czasu nie zrobią nic złego, mogą być spokojni o swój los, lecz w przeciwnym razie czeka ich sroga kara.
Nie podjął tej decyzji, bo taki miał kaprys, ludzie również chcieli zacząć wszystko od nowa, a za cały bajzel, który tu panował, można było obwiniać tylko i wyłącznie byłego króla. Ten został wygnany, więc dostał to, na co zasłużył. Ale skutki jego rządów było widać po dziś dzień.
Erza Knightwalker jako jedyna żałowała swych czynów. Pogodzić się z tym było jej bardzo trudno, lecz w końcu przełamała się. Właśnie dlatego wstąpiła do Fairy Tail. Jej osoba wywołała duże poruszenie wśród członków. Zdziwienie było ogromne i nie zabrakło negatywnych emocji czy słów krytyki, ale dziewczyna przyjęła to z podniesionym czołem. Przyznała się do wszystkiego i szczerze tego żałowała. Dzięki wsparciu króla została przyjęta, ale by ludzie mogli ją zaakceptować, musiała się bardziej postarać. Czas również grał istotną rolę, bo on leczy rany, a przynajmniej zabliźnia.
Fairy Tail z Edolas osadziło się w pobliżu Stolicy. Nie posiadając mocy na szybką teleportację ani siły na przeniesienie, postanowili tu zostać na stałe. Okolice tego ośrodka były dla nich przyjazne, więc nic nie przeszkadzało im na osiedlenie się w tym miejscu. Gildia istniała, a jej członkowie nadal nosili miano magów – magów „w sercach” niosących pomoc, bo na lacrimy nie mogli liczyć. Skupiali się głównie na zleceniach związanych z budową czy pracą na polu. Niezbyt zachęcające zadania, ale z czegoś musieli się utrzymać.
Gdy Natsu Dragneel pierwszy raz odwiedził to miejsce, był mocno zdziwiony panującą tu atmosferą. Wszystko wydawało mu się inne, ale jednocześnie znajome. Na tym polegał urok tutejszego Fairy Tail. Inne, ale podobne. Różnica polegała na braku magii. Wielu osobom brakowało tej magicznej esencji, ale niewielu odważyło się jej szukać.
Do tej mniejszości zaliczała się panna Lucy Ashley.
Po pracy często wyjeżdżała w poszukiwaniu jakiegokolwiek tropu. Bywało, że gdy nie pracowała, znikała na kilka dni. Martwiło to jej rówieśników, ale nie miała zamiaru zdradzać im swojego sekretu. Nie chciała być uznana za naiwną i nierozsądną dziewczynę. Ona tylko szukała swego marzenia i nie zamierzała się poddać.
Kończył się właśnie jeden z kolejnych ciężkich i jakże pracowitych dni. Po południu członkowie zawsze zbierali się w dziwnym drzewie, które nazywane było budynkiem i zdawali raport. Przy okazji delektowali się zimnym napojem i swoim towarzystwem, a to ostanie było najważniejsze.
Nagle drzwi do gildii otworzyły się z wielkim hukiem, a do środka weszła ze złością pewna, urocza dziewczyna, choć jej wyzywający strój na to nie wskazywał. Przejechała palcami po swych krótkich, blond włosach i zmierzyła wzrokiem co poniektórych członków. Ci natychmiast odwrócili od niej wzrok, nie chcąc zwrócić przy tym jej uwagi, gdyż wiedzieli, że może to się dla nich źle skończyć. Na szczęście zignorowała ich i wraz z bagażem podeszła do baru, którym zajmowała się jak zwykle uśmiechnięta Mirajane. Lucy kiwnęła głową na przywitanie.
– Cześć, Lucy, jak podróż? – zapytała Strauss, ale sądząc po minie koleżanki, zadała niewłaściwe pytanie.
– Skąd wiesz, że gdzieś podróżowałam? – warknęła.
– Twój plecak mi to powiedział – mruknęła lękliwie. Żałowała, że się odezwała.
Ashley widząc zachowanie przyjaciółki, natychmiast ją przeprosiła, tłumacząc, że jest podenerwowana ostatnimi wydarzeniami. Szuka od jakiegoś czasu pewnej rzeczy, która jest jej bardzo bliska i po prostu nie chce, by ktokolwiek się w to mieszał.
„Co dwie głowy, to nie jedna” – tłumaczono jej wiele razy, ale ona bała się, że powód poszukiwań może być wyśmiany. Upokorzenia nie chciała, a samotnie pracowało się dobrze i sprawnie – przynajmniej ona tak myślała. Minusów nie dostrzegała, lecz nie sądziła, że jej zachowanie może ranić towarzyszy. Nie sądziła, że oni tęsknią za jej towarzystwem. Pomimo tego, że była wredna – a czasami wręcz nieznośna – inni cenili ją i wstawiliby się za nią w każdej sytuacji. Była bardzo opiekuńcza jeśli chodzi o gildie i towarzyszy. Nie musiała być zawsze miła, ważne, że zachowała swą lojalność i oddanie.
– Gdzie znowu się szwendałaś?! – Tak swą przyjaciółkę powitała Levy.
– Co cię to obchodzi, kurduplu!
– Jak mnie nazwałaś, lafiryndo?! – Przekomarzały się jeszcze trochę, ale w końcu dały sobie spokój. Ich bójki nie były poważne tak jak te chłopców, więc szybko kończyły pogaduszki.
Dziewczyny nie przepadały za sobą, ale wszyscy wiedzieli, że mogłyby oddać swoje życie, by ta druga przeżyła. Na tym polegała ich przyjaźń, a łączyło ich oddanie i podobny fach, chociaż w przeciwieństwie do Levy, Lucy skrycie czytała książki, a przynajmniej od niedawna. Po spotkaniu magów zaczęła się domyślać, jakie ich życie musi być ciekawe. Ona też chciała takie mieć, ale czy po utracie magii mogła na takie liczyć? Nienawidziła normalności. Owszem, ceniła spokój, ale nie monotonność.
W końcu, po pół godzinie bezczynnego siedzenia w miejscu i pokazania swej osoby innym, postanowiła wrócić do domu, by w dzienniczku zapisać raport z tej podróży. Każdą wyprawę dokładnie notowała w małym zeszycie, wierząc, że kiedyś jej poszukiwania przyniosą rezultaty. Nie chciała tracić nadziei.
Jej niewielkie mieszkanie leżało na najbardziej wysuniętym obszarze przedmieść Stolicy. Była typem samotnika, więc czuła się w tej okolicy dobrze. Nikt się tu nie zapuszczał z własnej woli, chyba że miał coś pilnego do załatwienia. Do gildii też nie miała daleko, więc nie żałowała, że wynajęła tą kawalerkę. Sypialnia, kuchnia i łazienka, to wszystko, czego potrzebowała do życia. Nie zapraszała też nikogo do domu. Ze wszystkimi spotykała się w gildii.
Sypialnia urządzona w prostym stylu. Delikatnie zaróżowiona tapeta i błękitne firanki mówiły o tym, że mieszka tu dziewczyna. Lucy nie podobał się ten styl, ale nie miała pieniędzy na zmianę wnętrza. Zresztą i tak byłoby to niepotrzebne, bo bywała tu jedynie na noc. Oprócz łóżka, pokój posiadał niewielkie, ciemne biurko, półkę na książki i stoliczek nocny, na którym stała lampka.
Kuchnia też nie cieszyła wzroku. Była biednie zagospodarowana, bo nikt jej nie używał. Ashley stołowała się głównie w Fairy Tail, ewentualnie w pobliskich barach. Nie umiała i nie lubiła gotować, ale ta niechęć brała się głównie z braku umiejętności. Pomimo tego, że nie podobało jej się mieszkanie, to dobrze się tu czuła. Nie była materialistką. Ważne, że miała dach nad głową, ciepłe łóżko i prysznic.
Po zamknięciu drzwi i wypakowaniu najpotrzebniejszych rzeczy, rzuciła plecak w kąt i usiadła przy biurku. Otworzyła swój notes i zaczęła pisać raport.
Tym razem odwiedziła okolice Traii. Tam kiedyś sprzedawano najwięcej magicznych przedmiotów i specjalnych lacrim. Udawała przed ludźmi dziennikarkę, która prowadzi reportaż i dzięki temu przebraniu zbierała informacje. Uzyskała kilka istotnych i cennych wskazówek. Odwiedziła wspomniane przy tym miejsca i rozmawiała z ludźmi, którzy twierdzili, że magia nadal istnieje. Większość okazała się zwykłymi szaleńcami, którzy nie umieli pogodzić się z zaistniałą sytuacją.
Ale istniało światełko w tunelu.
Pewien młodzieniec pochodzący z niewielkiej wsi twierdził, że umie kontrolować wiatr. Nikt nie chciał mu wierzyć, bo wiatr to zjawisko naturalne i świadkowie nie chcieli przyjąć tego do wiadomości. Lucy mu uwierzyła za pierwszym razem. Na jej znak potrafił zatrzymać delikatny wiaterek, by po chwili wywołać huragan. To było niewiarygodne i wspaniałe. Zastanawiała się, jak uaktywnił swe moce, ale Nils – bo tak się nazywał – nie potrafił udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Pomimo tego, Lucy była przeszczęśliwa faktem, że jej nadzieje się spełniły. Wierzyła, że już niedługo pojawią się kolejne takie przypadki, a ona chciała być jednym z nich. Do tej pory magia stanowiła nieodłączną część jej życia. Nie chciała z tego zrezygnować.
Co powinnam zrobić, by to osiągnąć? – główkowała nad tym przez całą drogę powrotną i teraz. Była cała w skowronkach, bo udowodniła, że magia, którą tak kochała, nie zniknęła. W pewnym momencie zaczęła piszczeć i skakać z radości po całym pokoju. Była coraz bliżej swego celu.

☆☆☆

Nie tylko Ashley szukała magii. Natsu Dragion również czuł się z nią związany zwłaszcza, że dzięki niej mógł poruszać się swoim wozem. Teraz nielekko mu było ruszyć tę maszynę. W przeciwieństwie do dziewczyny, zbyt łatwo się poddawał, dlatego szybko porzucił poszukiwania, a zajął się konstrukcją silnika. Było mu ciężko, ale robił postępy. Konsultował się z najlepszymi mechanikami w mieście, a oni pomagali mu dobrać odpowiedni sprzęt do jego wyjątkowego wozu, który wcześniej działał tylko na lacrimę. Przebudowa była od podstaw.
– O tak! Natsu Ognista Kula wraca do gry! – zawołał entuzjastycznie, wsiadając do swego cacka.
W końcu, po dwóch miesiącach udało mu się ją doprowadzić do stanu funkcjonalności. Bał się, że nieużywana trafi na złom, a tego by nie przeżył.
Odpalił silnik i ruszył przed siebie, robiąc przy tym niemały hałas. W maszynie był znacznie pewniejszy siebie, niż po drugiej stronie drzwi. Nienawidził swojej tchórzliwości, ale nie potrafił z nią walczyć… Za bardzo się bał. Potrzebował czegoś lub kogoś, kto pomógłby mu się przełamać.
Podjechał pod gildię i za pomocą klaksonu dał o sobie znać pozostałym. Przyjaciele wyszli mu na spotkanie i podziwiali odnowioną maszynę, która wyglądała znacznie lepiej niż przed ostatnią podróżą.
– Zadowolony? – zapytał nieśmiało Elfman, chowając się za starszą siostrą.
– Jeszcze jak! Ta maleńka nigdy nie czuła się lepiej! – wykrzyknął, nadal pozostając w środku samochodu. Po chwili dodał: – Chociaż muszę przyznać, że dzięki lacrimie szybciej jeździła, ale teraz ważne, że w ogóle się porusza.
Wszyscy zaśmiali się cicho i powoli wracali do środka.
– Czy jest Lucy? – zawołał do towarzyszy.
– Wyszła jakiś kwadrans temu – odpowiedziała mu Mira. – Ale nie wiem, gdzie teraz się podziewa. – Wzruszyła ramionami i zapytała: – Wejdziesz?
– Nie, mam jeszcze kilka spraw do załatwienia – oznajmił i żegnając się z przyjaciółką, pojechał dalej, a konkretnie do domu Ashley.
Tylko on wiedział, gdzie mieszka, bowiem śledził ją któregoś razu i pozostawił tą informację tylko dla siebie. Pomimo tego, że była dla niego złośliwa – a czasami wręcz okrutna – wiedział, że chce dla niego dobrze. Lucy troszczyła się o każdego w gildii i on też taki był, a teraz wyraźnie widział, że coś niedobrego się z nią dzieje. Chciał dowiedzieć się, co może być powodem jej zmartwień. Chciał dziewczynie pomóc.
Zatrzymał się dokładnie tuż przed jej mieszkaniem, a warkot silnika dał blondynce znać o jego obecności. Otworzyła okno i z zaskoczeniem spojrzała na radosnego chłopaka.
– Co cię tak bawi i skąd wiedziałeś, gdzie mieszkam? – zapytała skwaszona.
– Śledziłem cię któregoś razu – zaśmiał się.
– Naprawdę? – przeciągnęła wypowiedź, a po chwili uśmiechnęła się złośliwie. – Postąpiłeś bardzo źle! Chcesz, żebym zastosowała jedną ze swych śmiercionośnych technik?!
– Nie, ale i tak zanim byś tu przyszła, to ja mógłbym stąd odjechać – siedział w aucie niewzruszony.
Lucy zaśmiała się głośno i rzekła:
– Nie bądź taki pewien. Mieszkam na parterze, więc w każdej chwili mogę wyskoczyć z okna i cię dopaść.
Natsu zbladł i zapiął pas. Gotów był w każdej chwili odjechać. Dobrze, że nie zgasił silnika.
Blondynkę bawił ten widok, ale coś w sercu nakazało jej zaprzestać dalszych działań. Poczuła, że potrzebuje towarzystwa. Potrzebuje kogoś, komu mogłaby o tym wszystkim opowiedzieć. Kogoś godnego zaufania, a chłopak był idealnym kandydatem do tego tytułu.
Posmutniała, co nie uszło uwadze Dragionowi.
– Coś się stało? – zapytał z niepokojem. Rzadko widział ją w tym stanie.
Usłyszawszy jego głos, zarumieniła się.
– Jeżeli masz ochotę, to możesz wejść – nim zdążył się odezwać, dodała: – Obiecuję, że nie zrobię ci krzywdy. – Przewróciła oczami, chcąc zachować tę samą minę co zawsze.
Zerknęła ukradkiem na chłopaka, by widzieć jego reakcję. Ten bez wahania wyłączył silnik i wyszedł z maszyny, co zdziwiło dziewczynę, ale nie odezwała się ani słowem. Zamknęła okno i poszła otworzyć drzwi swemu przyjacielowi. Gdy ten zdążył wejść do środka i zająć miejsce na krześle przy biurku, Lucy zniknęła w kuchni, przygotowując ciepłą herbatę i wyciągając z szafki herbatniki. Zaniosła to wszystko do pokoju i stawiając tacę z napojem i przekąską na biurku, usiadła na łóżku.
Chwilę trwali w milczeniu, a jako pierwszy odważył się odezwać Natsu.
– Możesz mi powiedzieć, co się z tobą ostatnio dzieje? Od czasu… tamtego zdarzenia jesteś inna – powiedział niepewnie i cierpliwie zaczekał na odpowiedź.
Lucy nie wyglądała na zachwyconą tym pytaniem i potrzebowała kilku minut, by wydusić z siebie żale.
– Ja… – wciąż się wahała – chcę, żeby magia wróciła. – Zamknęła gwałtownie oczy, wstydziwszy się słów, które właśnie wypowiedziała. – Nie znoszę monotonności i normalności! Chcę mieć przygody, obserwować niesamowite rzeczy! Chciałabym znów to przeżyć! – wybuchła, ale nie pozwoliła łzom na wypłynięcie.
Dragion, słysząc to, zamilkł. Nie wiedział, że utrata magii tak mocno dręczyła jego przyjaciółkę. Jemu również brakowało tego dreszczyku emocji. Pragnął, tak samo jak ona, rzucać zaklęcia bez ograniczeń i bez wyczerpania.
Już chciał coś powiedzieć w tej sprawie, ale Lucy go wyprzedziła.
– Po pracy i w dniach wolnych robiłam wszystko, by odszukać jakikolwiek pozostały ślad po magii. I tu nie chodzi o lacrimy, których każdego roku było coraz mniej, ale… magii naturalnej, która wydobywa się z ludzi, tak jak w Earthland. – Z trudem wymawiała jakiekolwiek słowo. Miała wrażenie, że w gardle utknęła jej wielka gula, nie pozwalająca na rozmowę. – Znalazło się kilku wariatów, ale ostatnio, a właściwie wczoraj, natrafiłam na chłopaka, który zaprezentował mi swoje umiejętności. – Urwała na chwilę i chwyciła poduszkę, a następnie wzięła głęboki wdech. – Na moich oczach pokazał, jak włada wiatrem. I to nie były zbieg okoliczności. Mówiłam mu, co ma robić, jak powietrze ma się zachowywać. Delikatny wiatr, nagła cisza i prawdziwy huragan, a potem znów spokojne otoczenie. Czegoś takiego nie da się podrobić – powiedziała, przytulając do siebie jaśka.
Natsu zabrakło słów ze zdumienia. On nie mógł wytrzymać tygodnia i zrezygnował ze swych marzeń, a ona dzielnie walczyła do końca i znalazła to, czego szukała – czego większość szukała. Zwykli ludzie nie przejęli się zbytnio zniknięciem magii, ale magowie głęboko to przeżywali.
Właśnie dotarło do niego, to co powiedziała.
– Człowiek, który włada żywiołem?! – wykrzyknął zszokowany.
Kiwnęła głową.
– To… to coś niesamowitego! – zawołał entuzjastycznie i poderwał się z miejsca. – Wystarczy znaleźć jeszcze jedną osobę, która ma takie wyjątkowe zdolności i dowiedziemy, że magia wcale nas nie opuściła.
– Nie jestem tego pewna – posmutniała. – Jestem przeszczęśliwa z tego powodu, ale nie zależy mi, by to udowodnić. Ważne, że ja sama w to wierzę. Chodzi o to, że ja… – znowu się zawahała. – Ja też chcę posiadać nadzwyczajne umiejętności!
Przygryzła wargę i po chwili poczuła w ustach metaliczny posmak. Wstała miejsca i poszła przepłukać buzie. Dragion w tym czasie zbierał myśli. Sądząc po jej zachowaniu, dziewczyna uważała swą zachciankę za głupstwo, lecz on tak nie uważał. Po tym co zobaczyła, co przeżyła, jej tok myślenia wydawał się zbyt oczywisty. On sam nie śmiał o tym marzyć. Był skończonym tchórzem, ale mógł to sobie wybaczyć tylko, gdy pomoże Lucy.
Dziewczyna wkrótce wróciła i zajęła swe miejsce, a Natsu zgłosił się na ochotnika.
– Co ty znowu wygadujesz? – zdziwiła się.
– Chodzi o to, że zamierzam ci pomóc! Ty również będziesz mogła posługiwać się magią! – wykrzyknął entuzjastycznie, a potem dodał: – Napaliłem się!
Nie poznaję go – pomyślała zdumiona, lecz widząc jego radosną twarz, uśmiechnęła się.
– Dziękuję – powiedziała cicho, ale pomimo tego on to usłyszał.
– Nie masz za co – odpowiedział. – Jestem twoim przyjacielem i zawsze ci pomogę – rzekł uroczyście, a Lucy nie mogąc zachować tej samej powagi co on, wybuchła śmiechem. – Co? Mam coś na twarzy? – zdziwił się jej reakcją.
– Wszystko w porządku, ale nigdy nie widziałam cię takiego dostojnego – odpowiedziała, a w myślach dodała: – I takiego odważnego.
– To co teraz zrobimy? – zapytał Natsu.
– A co powinniśmy zrobić?
– Według mnie trzeba znaleźć kogoś, kto miał już do czynienia z taką magią – stwierdził. – Znasz kogoś takiego?
– Z wyjątkiem Lisanny, nie – przypomniała o młodszej siostrze Miry z Earthland, która wróciła do swojego świata wraz z pozostałymi. – Nie wiem, do kogo możemy zwrócić się o pomoc – odparła bezradnie.
Oboje westchnęli.
Natsu został u Lucy do późna. W tym czasie rozmawiali o ciągłych podróżach dziewczyny i postępie Dragiona w naprawie swej maszyny.
Blondynka zdążyła odwiedzić kilka miejsc, które miała przyjemność zwiedzić podczas pobytu magów z Earthland. Było to między innymi Lounen – ulokowane na zachód od Stolicy. Niegdyś w tym miejscu magia była nieodłącznym elementem życia. Jednakże po zakazaniu jej przez poprzedniego króla, wszyscy kupcy handlujący magicznymi towarami musieli zamknąć swoje interesy. Bojąc się surowych kar rozwinęli czarny rynek, mający siedzibę pod miastem. Teraz w Lounen rozwijało się górnictwo, na które wcześniej nie zwracano uwagi, ale w końcu ludzie musieli się czymś zająć.
Kolejnym miejscem była Sycca, znajdująca się na południowy–wschód od Louen, otoczona morzem od zachodu oraz lasem od wschodu. Tutaj od samego początku ludzie zajmowali się rybactwem i handlem. Rozwijał się także szlak turystyczny, bo miasto miało bogatą historię, więc nie zabrakło licznych hoteli.
Tak naprawdę, nie było nic ciekawego do opowiedzenia. Podczas swych podróży Lucy zawsze natrafiała na oszustów, wyłudzaczy lub wariatów, jeśli chodziło o magię. Mimo to nie poddawała się i dzięki temu odnalazła cudem Nilsa. Uwierzyła, że wcześniej czy później magia do nich wróci. Ale czy wszyscy będą mogli nad nią panować? – co do tego miała wątpliwości.
Obojgu miło się gawędziło i nawet nie zauważyli, kiedy zapadł zmrok.
Natsu uznał, że już na niego pora i żegnając się z Lucy, udał się do swojej maszyny. Odpalił ją i wrócił do domu. Dziewczyna odprowadziła go wzrokiem, aż ten nie zniknął za budynkami.
Dziś poznała innego Natsu – śmielszego, a on inną Lucy – łagodniejszą i wrażliwszą.

☆☆☆

Początki bywają trudne, ale ciągnięcie takiego życia dalej bywa bardziej męczące.
Erza Knightwalker posiadała opinię przestępcy. Wszyscy w mieście dobrze ją znali z jej złych uczynków i pałali do niej nienawiścią. Nieważne, jaką ulicą szła, czuła na sobie wścibskie i nieufne spojrzenia. Nie chciała tak cierpieć, ale wiedziała, że zasłużyła. Liczba jej występków jest długa i w zasadzie dziewczyna powinna podzielić ten sam los, co poprzedni król. Jednak nie miała pojęcia, dlaczego nowy władca był dla niej taki łagodny.
Pogrążona w tych myślach, siedziała w kącie gildii i powoli sączyła wodę. Właśnie skończyła pracę związaną z uporządkowaniem jednego z mieszkań. Do gildii musiała się wracać, by zameldować zakończenie zlecenia i odebrać następne na kolejny dzień. Tak wyglądał jej praca od jakichś dwóch miesięcy. Pracowała energicznie, z zapałem i wielkim poczuciem odpowiedzialności. Nie zadawała zbędnych pytań, nie wdawała się w żadne rozmowy, nie brała dnia wolnego – żyła jak robot i czuła, że tak żyć powinna.
Po części była zła na nowego króla, że nie wydał odpowiedniego wyroku, ale z drugiej strony powinna być wdzięczna losowi za takie, a nie inne życie. Ciekawość wzięła górę i postanowiła odwiedzić młodego księcia.
Ruszyła się z miejsca i podeszła do Miry.
– Jeżeli to nie problem, to chciałabym wziąć jutro wolne – rzekła zdecydowanie, ale zaraz opamiętała się i zawstydziła.
Mira uśmiechnęła się zachęcająco.
– Możesz wziąć nawet tydzień, jeżeli masz ochotę. Od czasu wstąpienia pracujesz non stop, więc na to zasługujesz.
– Dziękuję, ale tylko na jutro.
– W porządku, a mogę wiedzieć z jakiej to okazji? – zaśmiała się dziewczyna.
Erza zawahała się. Nie chciała wzbudzać swą decyzją podejrzeń, ale barmanka wyglądała na godną zaufania. Odważyła się wyjawić powód.
– Chcę odwiedzić króla – szepnęła i nim Mira zdążyła coś powiedzieć, dodała: – Proszę, nie mów nikomu. Nie udaję się tam, by odzyskać stanowisko. Czuję, że zostałam niesłuszne uniewinniona. – W jej oczach dominował ból i na ten widok młoda Strauss spoważniała – Chcę odpokutować.
– Możesz być pewna, że tak poważnej sprawy nie wyjawię. – Mrugnęła do Erzy i znów się rozpromieniła. – Wróć jutro do gildii, jak załatwisz to, co musisz. Porozmawiamy na spokojnie.
– O czym? – Tej propozycji Knightwalker się nie spodziewała. – Nie jestem osobą godną uwagi.
– Ale ja chciałabym cię bliżej poznać. Chcę ujrzeć cię taką, jaką widzę teraz. O twojej mrocznej stronie się nasłuchałam i już mnie to nudzi. – Starała się nie urazić dziewczyny. – By ludzie ci wybaczyli, musisz się pokazać z jak najlepszej strony. Zauważyli, że jesteś pracowita, a klienci zachwalali wykonanie, mimo że znali cię już wcześniej. Wystarczy odrobina śmiałości i zaufania.
Takiego wsparcia Erza jeszcze nigdy nie otrzymała. Nawet kiedy była dowódcą, nie miała bliskiej osoby. Wszyscy jej się bali, a teraz nienawidzili. Mira okazała się światełkiem w tunelu.
– Dlaczego płaczesz? – zapytała Strauss, a tym samym zwróciła uwagę kilku osób. Spojrzały się w ich stronę ze zdziwieniem.
Po raz pierwszy ujrzeli zabójcę, który okazuje emocje.
Erza dopiero teraz wyczuła spływające po jej policzku łzy.
– Dziękuję – załkała, starając się wytrzeć słone krople. – Ja już pójdę. Obiecuję, że jutro się pojawię. Muszę przyjść po kolejne zlecenie. – Uśmiechnęła się i pożegnała Mirę.
Wróciła do swojego małego mieszkania, gdzie wzięła szybki prysznic i położyła się spać. Następnego dnia zerwała się z łóżka o godzinie dziewiątej i po porannej toalecie zjadła śniadanie. Ubrała się odpowiednie do odwiedzin króla i wyszła z domu. Z każdym krokiem ulatywała z niej pewność siebie. Im bliżej, tym większe miała wrażenie, że była obserwowana. Starała się to ignorować, ale nie pozbyła się w ten sposób nieprzyjemnego uczucia.
W końcu stanęła przed wielkimi wrotami zamku, lecz nie zdołała ich przekroczyć bez inspekcji straży.
– Gdzie leziesz? – warknął jeden ze strażników i był bardzo usatysfakcjonowany swymi słowami.
– Chcę prosić króla o audiencje – oznajmiła spokojnie i zanim strażnicy ją wpuścili, najpierw dokonali przeszukania. Gdy okazało się, że Erza jest czysta, niechętnie ją wpuścili.  
Starała się dumnie przebyć ostatnie kroki do sali tronowej, ale stres zżerał ją od środka. Najgorsze, że na koniec zapomniała co miała powiedzieć.
A to dopiero początek – pomyślała zrozpaczona, ale nie pozwoliła sobie w takiej sytuacji na tchórzostwo. Wzięła głęboki oddech i weszła do środka.
Sala tronowa zmieniła się od jej ostatniej wizyty. W pomieszczeniu było o wiele jaśniej i wisiało tam dużo pięknych i rozmaitych obrazów, a także błękitne firanki – zwinięte, by z okien mogło docierać światło. Wcześniej istniała jedynie ciemność.
– Jak tu pięknie – szepnęła, obserwując tę wspaniałą zmianę.
– Mnie również się tu podoba – odpowiedział jej znajomy głos.
Dziewczyna odwróciła się gwałtownie i ujrzała stojącego króla. Natychmiast się ukłoniła i grzecznie poprosiła o audiencję.
– Oczywiście – odpowiedział z entuzjazmem i rozkazał strażnikom, którzy szli tuż za nim, żeby pozostali przed salą. – Usiądźmy i napijmy się herbaty. Przed chwilą jedna ze służących ją przyniosła. – Wskazał na ławkę stojącą pod ścianą i gestem ręki zaprosił dziewczynę, by usiadła. – W czym mogę ci służyć?
– Wasza wysokość, ja… – przerwano jej.
– Mów do mnie Jellal.
– Nie ośmielę się.
– Ale mnie sprawiłoby to radość, ale postąpisz, jak zechcesz. – Uśmiechnął się, widząc jej zakłopotanie. Po chwili odchrząknął i sam podjął temat: – Domyślam się, po co tu przybyłaś. Nie podoba ci się moja decyzja, mam rację?
– Tak – przytaknęła. – Czuję się winna i wiele osób również twierdzi, że źle postąpiłeś, uniewinniając dowódców, a szczególnie mnie.
– Każdy zasługuje na drugą szansę. Wy nie popełniliście tej zbrodni umyślnie. Musieliście być posłuszni królowi, bo inaczej stracilibyście swoje życie – wyjaśnił, ale miał świadomość, że to słabe wytłumaczenie.
Knightwalker kiwnęła głową na znak, że rozumie. Pojęła, że wykłócać się nie ma sensu, a po wczorajszej rozmowie z Mirą zrozumiała, że nie chce iść do więzienia.
Między nimi nastała długa cisza.
Oboje poczuli się dość niezręcznie – Erza, bo siedziała obok króla i zastanawiała się co powiedzieć; Jellal, gdyż siedział obok dziewczyny, która mu się podobała. To był jeden z powodów, dlaczego ją uniewinnił, ale bał się do tego przyznać. Nawet przed sobą.
– Lepiej ci w krótszych włosach – powiedział niespodziewanie, co zaskoczyło ich oboje.
– Dziękuję – odpowiedziała zarumieniona. – Ścięłam je, by nie pomylono mnie z tą drugą Erzą.
– Znałem ją i to naprawdę miła dziewczyna. Miałem przyjemność poznać ją w Earthland.
– Byłeś tam?! – wykrzyknęła, lecz zaraz przeprosiła za swój wybuch.
– Znalazłem się tam, jak miałem dziesięć lat. Wiele tam się nauczyłem, a do Edolas trafiłem z powrotem dzięki Animie, która znalazła się w mieście Magnolia. To tam leżało ziemskie Fairy Tail. Wstąpiłem do tej gildii, mając nadzieję, że odnajdę dom. Tak się stało, ale rzadko tam bywałem. Ciągle podróżowałem spragniony wiedzy. Po pewnym czasie zorientowałem się, że jestem ścigany. Mój ziemski odpowiednik okazał się być zbiegłym przestępcą, więc przybrałem imię Mystogan i chowałem swą twarz pod maską.
– To coś nieprawdopodobnego i zarazem śmiesznego – zaśmiała się i tym razem szczerze.
– Co w tym śmiesznego? – był zdziwiony, ale nie urażony.
– Może to dziwnie zabrzmi, ale w pewnym sensie jesteśmy ze sobą powiązani. W Earthland twój ziemski odpowiednik jest przestępcą, a mój Królową Wróżek, Tytanią. Ich edolańskie odpowiedniki, czyli my – ty król, a ja były dowódca, też przestępca. – Ponownie się zaśmiała.
– Coś w tym jest – uśmiechnął się tajemniczo. – Nasze ziemskie odpowiedniki były w sobie zakochane – rzekł niewinnie.
– To znaczy, że my mamy się nienawidzić? – Źle odebrała jego wypowiedź.
Chodziło mu, że ich uczucie również może rozkwitnąć, ale otwarcie nie zamierzał tego powiedzieć. Uznał, że to nierozsądne posunięcie i za wczesne. Domyślał się, jakie dziewczyna musi mieć ciężkie życie, ale wiedział, że ona jest silna i da sobie radę, a Fairy Tail, nawet edolańskie, będzie dobrym domem.
– Chyba już pójdę – powiedziała nagle.
– Oczywiście, ale nie odbierz mojej sugestii źle – dodał szybko. – Dziękuję, że mnie odwiedziłaś i mam nadzieję, że wkrótce ponownie to zrobisz.
– Jeżeli sobie tego życzysz – odpowiedziała nieśmiało, ale zdołała spojrzeć mu w oczy. Wychodząc, powiedziała: – Do widzenia, Jellal. – Uśmiechnęła się z nadzieją i wtedy straż zamknęła za nią drzwi.
Herbata zrobiła się zimna i pozostała nietknięta.  

☆☆☆

Lucy z samego rana wyruszyła do gildii, chcąc wynagrodzić przyjaciołom jej ciągłą nieobecność. Odnalazła to, czego szukała, więc pozwoliła sobie na wolne. Zresztą i tak nie miała pojęcia, co powinna dalej czynić.
Jak na wczesną porę, w gildii siedziała już spora liczba członków. Większość jadła śniadanie przyszykowane przez Mirę i inne dziewczyny, a także zbierała się powoli do pracy. Sobota sobotą, ale na utrzymanie trzeba zarobić. Były ciężkie czasy, ale z każdym dniem polepszało się. Znacznie lepiej się wiodło niż za rządów poprzedniego króla.
Usiadła przy barze i obserwowała pozostałych.
– Coś nie tak? – zapytała barmanka.
Lucy pokręciła głową.
– Jeżeli będziesz czegoś potrzebowała lub chciała porozmawiać, to mów. – Uśmiechnęła się i już zamierzała wrócić do swych zajęć, ale została powstrzymana.
– Mogę ci pomóc? Nie mam, co robić, a ciebie mogłabym odciążyć.
– Jeżeli naprawdę masz ochotę, to zapraszam. Umiesz gotować?
– Wolę się do kuchni nie zbliżać. – Blondynka zaśmiała się nerwowo.
Mira zaproponowała swoje stanowisko, a sama zajęła pozycję w kuchni i przyjmowała zamówienie. Rano i wieczorem zawsze było tu tłoczno. Nie każda praca zaczynała się równo o ósmej.
Ashley szybko i przyjemnie minął ten dzień. Nie żałowała, że tu przyszła i przynajmniej na coś się przydała. Strauss była naprawdę wdzięczna za pomoc i po południu zaprosiła przyjaciółkę na filiżankę herbaty, a dodatkowo obiecała przygotować dziewczynie obiad.
Wkrótce dołączyła do nich, niepożądana wszędzie, Knightwalker. Wróciła właśnie z zamku od króla z lepszym humorem niż rano. Nieśmiało skierowała się do stolika, przy którym siedziała Lucy z Mirą i za zgodą obydwóch dziewczyn dosiadła się do nich.
– Witaj, Erzo – przywitały się obie, choć w głosie blondynki można było wyczuć oschłość.
– Cześć – odpowiedziała. – Tak jak obiecałam, przyszłam.
– I naprawdę się z tego cieszę. Jak rozmowa z nim? – zapytała Mira.
– Myślę, że pozbyłam się chęci pójścia do więzienia, ale wyrzuty nadal są. Jutro znów wracam do ciężkiej pracy – zapewniła i uśmiechając się pod nosem, dodała: – Udało mi się z Nim porozumieć i możliwe, że mnie polubił.
– Co konkretnie mówił?
– Opowiedział mi o swoim życiu. Jego nie było w Edolas. W wieku dziesięciu lat trafił do Earthland.
Słysząc to, Lucy o mało co się nie zakrztusiła.
– Kto?! – zapytała blondynka, pokazując, że zależy jej na poznaniu prawdy. – Możliwe, że ta osoba wie o wiele więcej o magii! – pomyślała przelotnie.
– Król Jellal – odpowiedziała posłusznie, zdziwiona reakcją dziewczyny.
– A czy on coś wie o magii? Chodzi o tą, którą posługują się nasze ziemskie odpowiedniki. Jest to dla mnie bardzo ważne – błagała, a w jej oczach odbijała się determinacja.
– Myślę, że tak. Mówił, że był członkiem ziemskiego Fairy Tail.
– Udam się tam natychmiast! – zdecydowała, zrywając się z miejsca.
Podziękowała Mirze za herbatę i za obiad, oraz Erzie za udzielenie informacji. Dzięki tej rozmowie znalazła kolejny cel swojej podróży, a także zobaczyła byłą dowódczynię z zupełnie innej strony.
Możliwe, że nie jest taka zła, jak ją malują – pomyślała, choć brała pod uwagę jej wcześniejsze wykroczenia. Morderstwo nie było wybaczalne, ale gdyby tego nie zrobiła sama, zostałaby zabita, a na jej miejsce wstąpiłby kto inny.
– Poznał swój ziemski odpowiednik? – zapytała Mira po tym, gdy Lucy znikła jej z oczu.
– Tak i przez niego musiał się ukrywać, bo był uważany za przestępcę, a to nie on! – wyjaśniła Erza. – Czy mogłabyś zachować dyskrecję w tym temacie? Ja i tak mam już wystarczająco kłopotów – poprosiła, na co Mira od razu się zgodziła.
– Ja może i jestem plotkarą, ale wiem kiedy przestać.
– Dziękuję – odetchnęła z ulgą.

☆☆☆

Natsu Dragion bardzo dobrze spał tej nocy. Po wczorajszej rozmowie z Lucy znacznie polepszył mu się humor i zdanie o niej. Zawsze, kiedy ją widział, starał się nie wchodzić jej w drogę. Wiedział, że jeden zły ruch i może zostać potraktowany przez jedną z jej śmiercionośnych technik, które stworzyła specjalnie dla niego. Nie prosił się o to, ale od czasu zniknięcia magii zmieniła się. Stała się wrażliwsza, zamknięta w sobie. Unikała ludzi. Dla niego było to lepiej, bo nie doświadczył od tamtego czasu żadnego upokorzenia z jej strony, ale widział, że cierpi. Pomógł jej, sądząc po jej wczorajszym zachowaniu. I był z tego dumny.
Chłopak obudził się dość późno. Dochodziło już południe, a on nadal leżał w łóżku. Miał dzisiaj wolne, więc niespieszno mu było opuścić wygodne łoże, ale w końcu, po pół godzinie, to zrobił. Po porannych czynnościach zdecydował się na zjedzenie śniadania w gildii. Wsiadł do swojej maszyny i pojechał w danym kierunku, a na miejscu zdążył wpaść na dobrze znaną mu osóbkę.
– O! Natsu! Dobrze, że cię widzę! Czy mogę cię wykorzystać? – Lucy promieniowała radością, ale nie taką sztuczną jaką zazwyczaj darzyła innych, gdy czegoś potrzebowała. – Wiem, gdzie powinniśmy się dalej skierować!
– Gdzie? – zapytał, bo sam również był ciekawy.
– Do zamku! Podwieziesz mnie?
– No dobrze – odparł zdziwiony, a gdy już byli w drodze, blondynka wyjaśniła:
– Okazało się, że nowy król spędził kilka lat w Earthland, a do Edolas wrócił razem z ziemskim Fairy Tail, do którego należał. Może wiedzieć znacznie więcej o magii i o jej opanowaniu! – ekscytowała się.
– No to świetnie, a od kogo się dowiedziałaś?
– Tajemnica – odpowiedziała krótko i uśmiechnęła się zadziornie. – Nie powiem ci, bo nie mogę. Ta osoba prosiła o dyskrecję.
Dragion już o nic nie pytał.
Na miejscu był problem z wejściem. Blondynka nie chciała być przeszukiwana i na szczęście, jej były nie do przebicia. Nie sądzili, że dziewczyna może mieć tyle siły. Miała szczęście, że nie została za to aresztowana.
– Nie musiałaś używać na nich tych technik – mruknął Natsu z niezadowoleniem.
– Wiem, że jesteś zazdrosny o swoje techniki, ale to było konieczne. Nie wpuściliby nas, a mi zależy na jak najszybszym kontakcie z królem.
Chłopak pozostawił to bez komentarza.
Podczas drogi do sali tronowej podziwiali wnętrze zamku, w którym nigdy nie mieli okazji się znaleźć. Podejrzewali, że za czasów poprzedniego władcy było tu znacznie mroczniej, a teraz brakowało im słów podziwu. Zamek nie był urządzony bogato, ale z klasą. Uroku temu miejscu dodawały głównie liczne firany, materiały i stojące na półkach czy stołach – świeczniki i różne bibeloty z taniego materiału. To dowodziło, że nie trzeba było wydawać mnóstwa pieniędzy, by miejsce zamieszkania miało dobry styl.
Para zdążyła kilka razy się zgubić. Strażników, czyhających co kilka metrów, woleli nie pytać. Na ich szczęście natknęli się na służącą, która wskazała im właściwą drogę i poprosiła o chwilę cierpliwości. Król miał teraz ważne spotkanie w swoim gabinecie.
Salę tronową również mogli podziwiać, bo to w niej trzymano dzieła sztuki. Natsu najbardziej podobał się sam tron.
– Chciałoby się usiąść – westchnął, ale nie odważyłby się na ten krok, nie to co jego ziemski odpowiednik.
Lucy zignorowała jego uwagę i dalej podziwiała wiszące obrazy, a to całkowicie ją pochłonęło. Nie interesowała się sztuką, ale nie chciała pokazać, że coś ja martwi. Tym powodem była ona sama.
Kim tak naprawdę była? – zadała sobie to pytanie.
Poznała trochę charakter swego alter ego i odkryła zaskakującą przepaść, jaka je dzieliła. I to nie było dobre. W Lucy Heartfilii widziała dużo zalet, które sama chciała posiadać: zdecydowanie, odwagę, zaradność i kobiecość. Ashley uważała siebie za tchórza i kłamcę. Oszukiwała samą siebie, a styl jaki reprezentowała, miał zapewnić jej pozorną opinię twardzielki. Chciała się zmienić i te dwa miesiące to udowodniły. Do swego celu dążyła zawzięcie, a sposób ubierania się też zdążyła zmienić. Już nie nosiła swego czarnego kostiumu, teraz miała na sobie najzwyklejsze dżinsy, skromną ciemną bluzkę i stos plecionych bransoletek dla podkreślenia charakteru. Nie zmyła swojego tatuażu, choć rozważała tę opcję. Powoli się zmieniała i była z tego dumna.
Jej dalsze przemyślenia przerwał odgłos otwieranych wrót, zza których wyszedł nowy władca Edolas – Jellal. Lucy natychmiast się ukłoniła i posyłając swojemu towarzyszowi groźne spojrzenie, zmusiła go do tego samego czynu.
– Witajcie, Lucy i Natsu – mówiąc to, spojrzał na każdego z nich z szacunkiem. – Cieszę się, że mogłem was w końcu poznać.
– Czemu Wasza Wysokość wykazuje takie zainteresowanie naszymi osobami? – zapytała blondynka najgrzeczniej jak umiała.
– Ponieważ dobrze znam wasze ziemskie odpowiedniki: Lucy Heartfilie i Natsu Dragneela. Jak brzmią wasze?
– Lucy Ashley i Natsu Dragion – odpowiedział chłopak.
– Miło mi was poznać. Moje imię to Jellal – przedstawił się i tym samym zmącił trochę w głowach tej dwójce. Jak powinni się do niego zwracać? „Wasza wysokość” z grzeczności, czy po imieniu? – Co was do mnie sprowadza?
Ashley odchrząknęła.
– Skoro znasz nasze ziemskie odpowiedniki, to znaczy, że musiałeś mieć styczność z ich magią, prawda? – zaryzykowała, zwracając się do niego na „ty”, ale widocznie tak królowi pasowało.
– Tak, lecz nie rozumiem, czemu zainteresował was ten temat? W Edolas nie ma magii.
– Z naszych źródeł wynika, że to nie do końca prawda – odpowiedział Natsu z wahaniem, ale nie szukał wsparcia u dziewczyny. – Jest osoba, która potrafi kontrolować wiatr i zostało to przez Lucy sprawdzone. Ta osoba używała magii. Wierzymy, że my także możemy się jej nauczyć.
Wiadomość ta zszokowała króla, który nie podejrzewał, że coś takiego może się wydarzyć. Po powrocie ziemskiego Fairy Tail z powrotem do Earthland, magia z Edolas zniknęła na dobre, więc dlaczego teraz nagle powróciła?
Widząc niedowierzanie króla, Ashley wtrąciła się:
– Nie potrafimy tego wytłumaczyć, ale to prawda. Na własne oczy widziałam, jak człowiek władał wiatrem. Mówiłam mu, co ma zrobić i w jaki sposób. Tak też się stało – zapewniała. – Jeżeli mi nie wierzysz, to mogę ponownie skontaktować się z tym człowiekiem.
– Nie, nie trzeba – odparł pospiesznie. – Wierzę wam, ale to tylko jeden przypadek… Lepiej nie robić sobie nadziei.
– Nie zamierzam się poddać! – zdecydowała, lecz zaraz się opamiętała i przeprosiła za swój wybuch.
– Powiem wam to, co sam wiem, ale nie nastawiajcie się na wiele.
Król westchnął ciężko i usiadł na jednej z ławek. Poczuł się nagle śmiertelnie zmęczony i nie chodziło tu o fizyczną słabość, tylko o zbliżający się kryzys – jeszcze większy niż był do tej pory. Choć nie było to pewne, Jellal wierzył, że to tylko kwestia czasu, aż inni odkryją w sobie magiczne pokłady energii.  Uznał, że najlepiej byłoby ukryć tą wiadomość na jakiś czas, dopóki Lucy i Natsu sami tego nie udowodnią.
– Musicie mi przyrzec, że dopóki nie nauczycie się magii, nic nikomu nie powiecie. Nie chcę wywoływać niepotrzebnego zamieszania bez dowodów. Chłopak od wiatru mi nie wystarczy – rzekł poważnie.
– Obiecujemy i słowa zawsze dotrzymujemy – powiedzieli wspólnie.
– Dobrze, a więc by korzystać z magii, mag musi użyć magicznej mocy. Magiczna moc jest źródłem zasilania dla wszystkich magów i składa się z Eternano. Każdy mag posiada pojemnik wewnątrz swojego ciała, który określa granice ich magicznej mocy. W przypadku, kiedy staje się pusty, Eternano pochodzi z atmosfery i dostaje się do organizmu maga, a po chwili ich magiczna moc wraca do normy. Jednakże podczas ostatnich badań zidentyfikowano kolejną część pojemnika magicznej mocy… To już nieważne. Najpierw musicie nauczyć się korzystać z pierwszego pojemnika, by potem móc aktywować drugi – wyjaśnił, ale uznał, że to nie jest wystarczające wyjaśnienie. – Nie wiem jakie dokładnie czynności trzeba wykonać, by nauczyć się magii, ale musicie wiedzieć, że w Earthland tylko dziesięć procent ludności to potrafi.
– Jeżeli nie spróbujemy, to się nie dowiemy, czy było warto – rzekł niespodziewane Natsu. – Dziękujemy za cenne wskazówki, na pewno je odpowiednio wykorzystamy. I nie musi się Wasza Wysokość martwić, my słówka na ten temat nie piśniemy. Chodź, Lucy! Czeka nas dużo pracy! – wykrzyknął uradowany i chwycił ją za rękę. – Dziękujemy jeszcze raz i gdyby coś się zmieniło, od razu przyślemy wiadomość. Osobiście ją dostarczymy – dodał i skierował się szybko z dziewczyną do wyjścia.
Jellal uśmiechnął się do gości na pożegnanie i nakazał straży zamknąć za nimi drzwi. Następnie, już z posępną miną, usiadł na tronie i zatopił się w swoich myślach. Wystarczające problemy miał już z odbudową miast, a teraz dochodzi problem dotyczący magii. Bardzo by się cieszył, gdyby mógł ją obserwować i tutaj, ale ludzie nie byli do niej przyzwyczajeni. Przysporzyłoby to wielu kłopotów. Musi się być przygotowany na taką sytuację.
☆☆☆

– Natsu, nie jedź tak szybko! Rozbijemy się! – piszczała przerażona Lucy, lecz chłopak nie zamierzał jej posłuchać. Z radością wcisnął gaz do dechy i przyspieszył.
Blondynka nie miała pojęcia, gdzie ten chciał ją wywieźć, ale nie to było jej zmartwieniem. Bała się, że już do tego miejsca nie dojedzie. Jechali zdecydowanie za szybko, a Natsu czerpał z tego przyjemność. Nie musieli się obawiać, że ktoś ich złapie. Obecnie pojazd Dragiona był najszybszym transportem w Edolas.
– Nie pękaj, Lucy! – podniósł głos, bo dźwięk silnika trochę ich zagłuszał. – Rozpoczynamy operację „Śladem magii”!

Minęło kilka tygodni. Od tamtej pory król nie otrzymał żadnej wiadomości od pary magów z Fairy Tail, dlatego starał się cieszyć spokojem, który go otaczał. Jak na razie na „burzę” się nie zapowiadało, więc mógł odetchnąć z ulgą. Erza została zaakceptowana przez członków gildii, ale nadal ciężko pracowała na swoją reputację. Natomiast Lucy i Natsu już rzadziej się pojawiali w towarzystwie. Zlecenia brali na pięć dni, a w weekendy spędzali ze sobą czas. Pracowali sprawnie i szybko, a zaraz po tym udawali się na wspólne ćwiczenia i wycieczki.
Operacja „Śladem magii” działała pełną parą.
Tamtego dnia, gdy opuścili królewski pałac, Natsu zabrał Lucy w miejsce idealne do ćwiczeń. Stolicę otaczało wiele odludnych miejsc, a te, które wybrał, wydawało mu się magiczne! Pustynny krajobraz nie zachwycał nikogo, ale i w nim można doszukać się skarbów. Znalazł miejsce otoczone kilkoma wielkimi głazami, skąd widzieli całe miasto. Dostać się do tego miejsca nie było trudno, ale ludzie bez powodu nie lubili opuszczać miast.
Początki zawsze są trudne, ale chodzi o to, żeby się nie poddawać i mimo wszystko dążyć do celu, nawet jeśli po drodze będzie ból nie do zniesienia. W tym przypadku nie chodziło o ból, lecz o zniecierpliwienie. Lucy chciała mieć wszystko na gotowe i natychmiast. Natsu okazał się bardziej wyrozumiały, lecz codziennie musiał zmagać się ze swoją niepewnością siebie oraz z niebezpieczną blondynką, gotową w każdej chwili go zaatakować.
– Wypróbowaliśmy wszystko i nadal nic nie umiemy – jęknęła i opadła bezradnie na piach. – Co mamy jeszcze zrobić?! Ciągłe medytacje, nieustanne ćwiczenia i co jeszcze?!
– Posłuchaj…
– Jestem już tym zmęczona! – jęczała.
– Możesz przez chwilę nic nie mówić!
Lucy podskoczyła wystraszona i posłusznie zamilkła. Dragionowi skończyła się cierpliwość. Miał dość nieustannych jęków dziewczyny. – Doskonale wiedziałaś, że to nie będzie proste! – warknął, co bardzo zdziwiło dziewczynę. – Nie słuchałaś Jellala? Każdy mag ma wewnętrzny pojemnik… Musisz spojrzeć w głąb siebie.
Nagle zdał sobie sprawę ze swojego czynu. Zdołał uciszyć Lucy! Czy w tej sytuacji powinien się cieszyć, czy błagać o litość? Zerknął na nią, chcąc poznać jej reakcje, lecz ku jego zdziwieniu dziewczyna nic na ten temat nie powiedziała. Skuliła się i oplotła ręce wokół nóg.
Musiało ją to zaboleć – pomyślał, drapiąc się nerwowo po głowie. Już zamierzał przeprosić, lecz dziewczyna pierwsza się odezwała.
– Przepraszam za swój wybuch. Masz rację – westchnęła bezradnie. – Wiedziałam, w co się pakuję, lecz nie zdawałam sobie sprawy, że to będzie aż takie trudne. Co powinniśmy w takiej sytuacji zrobić? „Spojrzeć w głąb siebie?” Ja wiem, jaka jestem od środka. Oprócz flaków i mózgu mam też serce i wiem, że jest teraz zdezorientowane.
Chwyciła się za klatkę piersiową, w której poczuła narastający ból. To tak, jakby ktoś wbijał jej milion malutkich szpileczek. Spojrzała w oczy swego towarzysza, szukając w nich… właściwie to nie wiadomo, czego tam szukała. Wsparcia? Cały czas je otrzymywała. Współczucia? Nie, to jeszcze nie to. A może… O nie! To zbyt zawstydzające, by o tym wspominać!
– Lucy? Wszystko gra? Strasznie czerwona się zrobiłaś. – Natsu zdążył wyrwać ją z zamyślenia i wywołać u niej jeszcze większy rumieniec.
– Nic mi nie jest! – zerwała się na równe nogi i otrzepała piach ze spodni.
– Tylko nie bij! – odskoczył, bojąc się okrutnych technik dziewczyny.
– Nie zamierzam – mruknęła. – Pomagałeś mi cały te czas, więc nie zamierzam cię nawet tknąć.
– Kim jesteś i co zrobiłaś z Lucy?!
– Ona nadal tu stoi!
Niespodziewanie oboje wybuchli śmiechem. Ta chwila wytchnienia poprawiła humor im obojgu i podniosła na duchu.
Do końca dnia nie wspomnieli już o magii. Zdecydowali się na zwykłe rozmowy, które sprawiły im większą radość niż trening, który nie był pewny sukcesu. Nastający wieczór podpowiedział im o dalszych czynnościach, które powinni wykonać. W powietrzu można było już wyczuć chłodną bryzę. Pole widzenia także zmalało.
– Jedźmy już do domu – polecił Natsu, widząc gęsią skórkę u przyjaciółki – Zaczyna się robić chłodno.
– Zmiękłeś? – zaśmiała się głośno.
– Ja? Jeszcze nie i wolę, żeby do tego nie doszło – sprawnie zrobił unik. Nie ośmieszył siebie i nie pokazał dziewczynie jej kolejnej słabości.
– Skoro tak twierdzisz. – Wzruszyła ramionami i pomogła chłopakowi zebrać ich rzeczy. Ostatnie jedzenie spakowała do plecaka, a koc wzięła pod rękę i razem udali się do maszyny.
Chłopak nawet nie zorientował się, gdy zatrzymał się pod domem blondynki. Instynktownie tu dotarł, a ona wcale nie udawała zdziwionej. W duchu cieszyła się, że tu przyjechali i zamierzała przetrzymać go jak najdłużej.
– Wejdziesz na herbatę? – zapytała się, pragnąc, by jej propozycja brzmiała naturalnie. Głos potrafił drżeć lub zmienić się człowiekowi w nieodpowiednim momencie, a ona chciała tego uniknąć.
Natsu chętnie na to przystał. Spędzić wieczór w towarzystwie pięknej dziewczyny – czemu nie? Bardzo dziwiła go jego nagła śmiałość i odwaga, a u Lucy nadmierna wrażliwość. Nie był idiotą. Potrafił dostrzec takie rzeczy.
Weszli do środka, gdzie wyczuli panującą duchotę, a to wszystko przez okno, które zostało z rana zamknięte. Lucy szybko to naprawiła i otworzyła je na oścież. Zasłoniła firanką, by nie naleciało owadów, a następnie poszła przygotować obiecany napój. Natsu rozgościł się i położył się na łóżku. Dopiero wtedy odczuł dopadające go zmęczenie, ale nie ważył się zasnąć.
– Może zamiast herbaty powinnam ci podać kawy? – zaśmiała się Lucy, widząc jak jej przyjaciel ziewa. – Uważaj, żeby ci much nie wleciała. – Uwielbiałam mu dogryzać. 
– Mam wszystko pod kontrolą – zapewnił i odebrał dziewczynie gorącą herbatę.
Między nimi nastała cisza, która okazała się dla chłopaka zbyt niezręczna. W takich momentach górę brała jego słabsza strona, a panika uniemożliwiała wypowiedzenie choćby jednego słowa. Dasz radę! Dasz radę! Dobrze ci szło! – powtarzał sobie co chwilę. W końcu się udało.
– Więc… co mi ciekawego powiesz? – zapytał przeciągle. Lucy spojrzała na niego z zaskoczeniem.
– A jakiej odpowiedzi oczekujesz?
– Nie wiem. Nie lubię po prostu tej ciszy, która między nami od czasu do czasu panuje. Zaczynam wtedy czuć się dość niezręcznie i nie panuję nad sobą – westchnął ciężko i odłożył kubek. – Nie chcę przy tobie wychodzić na mięczaka, tak jak do tej pory było. Chcę być podobny do ziemskiego odpowiednika, ale nie potrafię wyprzeć się swej prawdziwej natury. Jestem żałosny.
Opadł na poduszkę i przysłonił oczy swoją ręką. Żenująco się zachowywał. Nie powinien okazać słabości przy dziewczynie. Dragneel nigdy by tak nie postąpił.
Dziewczyna posmutniała. Doskonale rozumiała swego przyjaciela. Dostrzegała w nim każdą najmniejszą zmianę, ale on nie wiedział, że ona mimo wszystko kochała go takiego, jaki jest. Zmiana nie zawsze jest dobra.
– Ja jestem żałosna, bo pozwalam ci się zmieniać – powiedziała, uciekając wzrokiem. – To moja wina, że stajesz się kimś zupełnie innym niż dawniej, a ja nadal pozostaję taka sama. To ja chciałam się zmienić dla ciebie.
 – Dla mnie jesteś idealna! – Podniósł się gwałtownie. – Jesteś odważna, silna, troskliwa! To trzy cechy, które w tobie najbardziej cenię. Nic cię nie powstrzyma, by osiągnąć swój cel i chcę, żebyś była taka dalej! Ja nie zamierzam być taki jak kiedyś… Dzisiejsza wersja bardziej mi odpowiada. Czuję się bardzo dobrze w tym wcieleniu, bo wiem, że nie będę żałował tego czynu.
Jego słowa płynęły z wnętrza serca, dlatego nie musiał się ich obawiać. Delikatnie chwycił twarz dziewczyny i złączył ich usta w namiętnym pocałunku. Cała złość, poczucie winy, strach… wszystko minęło. Zostali tylko oni.
– Długo się powstrzymywałem – szepnął, gdy rozłączyli swe usta.
– Niepotrzebnie – odpowiedziała z uśmiechem i wtuliła się w ciepłe ciało chłopaka.
Niespodziewanie wokół nich pojawiła się żółta poświata. Przestraszeni nie odskoczyli od siebie, tylko obserwowali z zaskoczeniem, co się wokół nich działo. Nie wyczuwali niebezpieczeństwa, bo energia ich otaczająca dodawała im sił. Wiedzieli co to za zjawisko. Obudzili w sobie tę siłę, której tak pożądali, dlatego z radością wykrzyknęli głośno:
     – To magia!

7 komentarzy:

  1. O kurczę, to ten blog jeszcze istnieje?! :D
    Pamiętam, że kiedyś go czytałam, ale kiedy.. niestety nie pamiętam. Znowu tu trafiam! Jak skończę czytać inne blogi o FT które mam zamiar, to koniecznie muszę tutaj wrócić i zacząć sobie czytać wszystko od nowa.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Blog istnieje Xd Ja nie porzucam opowiadania po kilku wpisach, "bo mi się nie chce". Jak coś zaczęłam, to muszę go skończyć. Mam nadzieję, że jeszcze raz tu wrócisz ^^
      Dziękuję i pozdrawiam

      Usuń
  2. "Edolas podzielone jest na wiele różnych państewek, a jednolite królestwo stanowi tylko z centralnie położoną władzą – król lub królowa. Ze Stolicy zarządza całym swym królestwem." - królem lub królową. I nie wiadomo kto zarządza. Władza czy Edolas (trochę tak to brzmi). Napisałabym zarzadzają. Poza tym według mnie cały one-shot bardzo fajnie ci wyszedł. :D I chociaż jakoś nie lubię Edolas, to pomysł mi się spodobał. A najbardziej polubiłam Nilsa. xD Na serio. Normalnie jak Wendy czy co. Tak mi się skojarzyły jego umiejętności. No i wielki plus za przedstawienie pokory Erzy.
    Długość mi w ogóle nie przeszkadzała - wręcz przeciwnie, dla mnie rozdziały mogłyby mieć tyle stron. :)
    Udanych wakacji - dużo słońca (i chmur, żeby nie lał się żar z nieba), niezapomnianych chwili, do których można wrócić po latach i powiedzieć: "Jaka ja wtedy byłam głupia" oraz czasu spędzonego z cudownymi ludźmi. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za korektę i za wskazanie mi moich błędów. Z każdym rozdziałem jest coraz mniej, a ja potrafię się uczyć na swoich błędach... tylko czasem wylatują mi one z mojej głowy xd
      Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję i również życzę udanych wakacji :D

      Usuń
  3. Niezły shot, kochana. Oby tak dalej. Wspaniałych wakacji Ci życzę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i Tobie też życzę szczęśliwych i udanych wakacji ;)

      Usuń