wtorek, 30 sierpnia 2016

Rozdział 61 - Ulotne chwile


   Nie umiejąc wyciągać wniosków z wcześniej popełnionych błędów – nieważne czy są nasze, czy innych – wkrótce możemy się spotkać z ich konsekwencjami.
Lucy z wściekłością w oczach mierzyła wzrokiem ukochanego, co chwilę uderzając stopą o ziemię. Żądała wszelkich wyjaśnień, bo te, jakie do tej pory wyjawił, nie spełniały jej oczekiwań. Widziała, że coś się zmieniło. Jakąś krzywdę Zeref mu na pewno wyrządził i nie mówiła tu o przedziwnej amnezji.
– Gadaj – warknęła zaskoczona tonem swojego głosu. Zamierzała powiedzieć ze zdecydowaniem, a nie ze złością. – I nawet nie waż się zmieniać tematu – dodała już łagodniej.
Natsu błądził wzrokiem po otoczeniu. Lucy chciała iść w ustronne miejsce, gdzie będą mogli w spokoju porozmawiać, lecz on nie uważał, by zaplecze gildii nadawało się do tego. Drewniane drzwi nie były szczelne i każdy, kto chciałby usłyszeć ich rozmowę, mógłby stanąć po drugiej stronie i słuchać.
– Możemy iść trochę dalej? – zapytał i zaraz zrozumiał, że popełnił błąd.
– Nie odwracaj kota ogonem!
– Nie chcę, żeby to, o czym będziemy rozmawiać, słyszała cała gildia! – odpowiedział krzykiem.
– Masz coś do ukrycia, że tak mówisz?!
Natsu zastygł. Trafiła w sedno.
A więc to prawda – pomyślała ze smutkiem. Nie spodziewała się, że jej ukochany może ukrywać przed nią tajemnice. Chociaż z drugiej strony zasłużyła. Przez pewien czas również go okłamywała, więc nie mogła od niego oczekiwać, że będzie z nią w stu procentach szczery. Zawiodła go, a on się jej tylko odwdzięczył.
– Lucy, to nie tak! – jęknął, czując, że powoli zaczynał tracić panowanie nad sytuacją. – To nie jest sprawa, którą mogę powiedzieć sobie ot tak każdej osobie napotkanej na ulicy.
– Ja nie jestem osobą ot tak napotkaną na ulicy – podkreśliła, zaciskając pięść. – Jesteś dla mnie kimś bardzo ważnym i chcę byś dzielił swoje zmartwienia ze mną. Wiem, że mnie nie pamiętasz i jestem dla ciebie jak jakaś obca osoba, ale… – ucięła na moment i zniżyła wzrok, chwytając go za rękę. – Podczas twojej nieobecności, strasznie się o ciebie martwiłam. Bałam się, że już cię nie zobaczę! Zamartwiałam się, nie spałam po nocach, z trudem przełykałam jedzenie. Sara na siłę mi je wkładała do gardła. – Zaśmiała się cicho, ale nie był to szczery śmiech.
Zamilkła, czując rosnącą w gardle gulę, która uniemożliwiała jej prowadzenie dalszej rozmowy, a także nasilający się ból brzucha. W końcu i oczy puściły stróżki łez. Nie mogła się opanować. Przy Natsu emocje przejmowały nad nią kontrolę.
Chłopaka wcale nie zaskoczyły jej łzy. Czuł, że wina leżała po jego stronie, bo nie mógł sobie jej przypomnieć. Wierzył i jej, i swoim przyjaciołom. Lucy była dla niego kimś niezwykle ważnym. Delikatnie przyciągnął ją do siebie i otoczył rękoma, pragnąc dać jej poczucie bezpieczeństwa.
– Wierzę we wszystko, to co mówisz ty i reszta naszych przyjaciół. Przepraszam, że nie jestem w stanie sobie nic przypomnieć. – Przesunął swą dłoń w stronę jej policzka i czule go pogłaskał.
– Proszę, daj sobie pomóc. Nie popełniaj tego samego błędu co ja – powiedziała przez łzy. – Wtedy was zawiodłam.
– Nigdy nie zawiodłaś. Każdy ma chwile słabości i zwątpienia – rzekł, nie mając zamiaru przypominać o swej amnezji. Nie miał pojęcia, co konkretnie dziewczyna miał na myśli, ale zrozumiał, co chciała przekazać. – Powiem ci wszystko.
– Nie – przerwała mu, wyrywając się z uścisku. – Nie chcę byś tego mówił, bo ja tak chcę – rzekła zdecydowanie, wytarła kąciki oczu i skierowała się do gildii.
Było jej głupio, że urządziła awanturę, a potem próbowała wymusić od niego informacje. Wolała, by sam jej wyjawił swe smutki i zmartwienia. Niestety zapominała ciągle o jego amnezji.
Westchnęła ciężko, zamykając za sobą drewniane drzwi i zostawiając za nimi zaniepokojonego chłopaka.

☆☆☆

Miłość nie wybiera. Kiedy dwoje ludzi jest sobie przeznaczonych, to jedyną przeszkodą, jaka może ich rozdzielić, jest śmierć.
Sara miała nadzieję, że wydarzenie, o którym często czytała w książkach, nigdy jej nie dotknie. Nie chciałaby stracić miłości swego życia. Jednak Lokiego nie żałowała. Była przez niego wykorzystana i choć jego uczynek wobec niej bolał, to starała się go wyrzucić z pamięci. Nie miała o nim najlepszego zdania, ale wtedy gdy przyszedł z Lucy, widziała w jego oczach zmartwienie. Próbował to ukryć, lecz ona za dobrze go znała. Ten niespotykany dotąd wzrok… Miała okazję poznać chłopaka z zupełnie innej strony. Zamiast fałszywej czułości ujrzała prawdziwy niepokój. Martwił się o swą przyjaciółkę. Tamtego dnia nie miała powodu, by ich odesłać, a przynajmniej czuła, że takowy nie istniał.
– Saro, wszystko dobrze? – Ze swych rozmyślał obudził ją głos Kanekawy, który kroczył tuż obok.
Po wyznaniu uczuć przez Mizuno, Suta zrozumiał, że oprócz siostry jest jeszcze ktoś, kto pragnie przy nim być. Na samą myśl o tym robiło mu się lżej na sercu, ale wciąż pamiętał o dawnej zbrodni. Nie był w stanie sobie tego wybaczyć, ale dziś zdążył się z tym pogodzić. Z małą pomocą.
– Martwię się – rzekła krótko. – Zostało kilka dni do walk.
– To fakt, ale przynajmniej wiemy, na czym stoimy. Niepokój przed nieoczekiwanym atakiem gorszy.
– Oczywiście, że to dla nas wygodniejsze rozwiązanie, ale nie czujesz, że on nam ułatwia tym samym zadanie?
Zeref pragnął jedynie śmierci, ale „podanie się na tacy” Smoczym Zabójcom nie uznał za dobry pomysł. Nie dla jego dumy. Pragnął efektownej śmierci, więc magowie będą musieli się wysilić, by go uszczęśliwić. „Podda się” wtedy, kiedy uzna to za godne jego osoby.
– Nie wiadomo, co planuje. Lepiej miejmy się na baczności – polecił Suta, zerkając ukradkiem na Sarę.
Dziewczyna nie wyglądała na uspokojoną, a wręcz przeciwnie. Zmarszczyła brwi, robiąc dziwny grymas, którego on wcześniej nie widział. Zawsze tak robiła, gdy się denerwowała, a sytuacja, w której się znaleźli, przyprawiała ją o ból głowy.
Kanekawa nieśmiało chwycił ją za rękę, pragnąc ją wesprzeć. Kiedyś nie odważyłby się na ten krok, ale dzięki jej wyznaniu zdołał przejrzeć na oczy. Sara spojrzała na niego z zaskoczeniem, jednak nie cofnęła dłoni, zamiast tego uśmiechnęła się delikatnie.
– Jak myślisz, co Lucy teraz zrobi? – zapytał, nie puszczając dłoni Mizuno.
– Ma teraz niemałe problemy z Natsu, ale jej i naszym priorytetem jest zarówno pokonanie Zerefa i ochrona mieszkańców. Powinniśmy ewakuować miasto jak najszybciej. Dostaliśmy szansę na przygotowanie i powinniśmy dobrze to wykorzystać.
– Najlepiej zacząć od razu. Magnolia jest duża. Trzeba ostrzec mieszkańców, a jutrzejszego ranka rozpocząć działania.
Zgodzili się ze sobą i skierowali kroki w kierunku gildii. Zamierzali podzielić się swym pomysłem z innymi.
W tym czasie Ryu Takeshi zwiedzał Magnolię. Wcześniej nie miał okazji znaleźć się w tak dużym mieście. Po stracie swojego smoczego rodzica przygarnęła go pewna samotna staruszka, mieszkająca w niewielkiej wsi. Jego nowa babcia była drugą osobą, do której się mocno przywiązał, lecz wkrótce i ona zmarła, a Ryu zamknął się w sobie ponownie i zamieszkał sam na odludziu. Nie nienawidził ludzi, po prostu ciężko mu było nawiązać kontakt z kimkolwiek, nawet gdy poznał kogoś podobnego do siebie – Stinga i Rogue’a.
Powodem, dla którego porzucił swe dawne życie i przyłączył się do Lucy, była chęć przeżycia przygody. Monotonne życie w lesie przestało go bawić. A jego udział mógłby się przyczynić do zwycięstwa. Zapisaliby go w kartach historii. Stałby się sławny!
Nie przesadzaj – rzekł w myślach sam do siebie. Nie był typem marzyciela, a na sławie mu nie zależało – a przynajmniej tak sobie wmawiał.
Żadnemu człowiekowi nie życzyłby samotności. Nieważne, jak ciężkie grzechy nosiłby w sercu. To było jak więzienie, a nieumiejętność rozmawiania z drugim człowiekiem skazywała go na coraz więcej lat „pozbawienia wolności”.
Westchnął ciężko i spochmurniał na twarzy. Przystanął na moment, opierając się o ścianę nieznanego budynku, i przypatrywał się przechodzącym ludziom. Poczuł nagłą tęsknotę za tym widokiem. Obcy ludzie przeciskający się przez rynek, chcący się dostać do wybranych przez siebie stoisk i nabyć upragnione towary. To było życie, które kupcy widzieli na co dzień. A Ryu obserwował jedynie przemierzające niebo chmury i kołysanie liści przez wiatr.
– Ryuji? – Usłyszawszy znajomy głos, odwrócił się, a tam zastał zdziwioną Tommy. – Nie wiedziałam, że przyjdziesz – natychmiast się rozpromieniła, odkładając starą miotłę pod ścianę.
– Możesz mówić Ryu? – zapytał, nie mogąc znieść swojego prawdziwego imienia. Tylko Smoczy rodzic, a także babcia mogli do niego się w ten sposób odzywać. – I nie planowałem przyjścia. Nawet nie wiedziałem, że tu mieszkasz…
– Tommy – przypomniała.
– Miałem właśnie to powiedzieć – burknął, na co dziewczyna odpowiedziała śmiechem.
– Wejdziesz na herbatę?
– Zaproponuj ją swojemu bratu.
– Suta poszedł na spacer – odpowiedziała i nie czekając na jego dalsze słowa, chwyciła go za rękę i zaciągnęła do środka.
Takeshi nie próbował zaprzeczyć ani też ukrywać zaskoczenia. Dał się zaprowadzić do niewielkiego salonu, pozbawionego wszelkich ozdób. Firanki straciły swój dawny kolor, strasząc umyte – przez Tommy – okna bladą żółcią. Meble utrzymały się w lepszym stanie. Na półkach brakowało książek i jakichkolwiek ozdób. Cały wystrój wnętrza sprawiał, że panował tu ponury nastrój.
– Nie jesteśmy ascetami – odezwała się dziewczyna, widząc, że Ryu zmarszczył brwi. – Lepsze takie mieszkanie, niż miejsce pod mostem. – Zaśmiali się oboje, co nie uszło uwadze Tommy. – Jednak nie jesteś z kamienia – dodała po chwili.
– Oczywiście, że nie jestem! Kto ci takich bzdur naopowiadał?!
– Od twojego przyjazdu rozmawiałeś w gildii jedynie z Gajeelem. Nie odważyłeś się na pogawędkę nawet z Lucy, a ona nami przewodzi. Nie wspomnę już o twoim poważnej minie. – Starała się tak dobrać słowa, by ani trochę nie urazić chłopaka, lecz jego na szczęście to nie ruszyło, a wręcz przeciwnie.
Stwierdzenie Kanekawy było dla niego znakiem, że przegina. Chciał zacząć normalne życie wśród ludzi, a tymczasem co robił? Jedynie się od tego celu oddalał. Swym głupim zachowaniem jedynie odstraszał ludzi.
– To czemu nie podeszłaś i nie zagadałaś? – zapytał niewzruszony.
– W tej chwili to nadrabiam. – Uśmiechnęła się zachęcająco.
– A co cię skłoniło, żeby się do mnie odezwać?
– Moja współczująca wszystkim dusza.
– W takim razie, dlaczego…
– Czy to ma być przesłuchanie? – odparła z ironią, krzyżując ręce.
– A jeśli powiem, że tak? – rzekł z udawaną powagą.
– A co, jeśli się na to nie zgodzę?
– W takim razie nie mam innego wyjścia, niż się poddać. – Westchnął, przymykając oczy, by po chwili znów je otworzyć i wraz z Tommy wybuchnąć śmiechem.
Razem spędzili jeszcze dwie godziny w domu rodzeństwa, nim udali się do gildii. Rozmawiali głównie o sobie. Ryu chciał wiedzieć więcej o dziewczynie, a ona o nim. Dla niej stanowił miano mężczyzny idealnego. Tajemniczy, pozornie zimny, a w środku delikatny i czuły. Takiego mężczyzny pożądała.
Ale miłość tak jak kwiat potrzebuje czasu, by rozkwitnąć.

Sześć dni później Magnolia mogła śmiało uzyskać miano miasta duchów. Członkowie Fairy Tail nigdy nie widzieli swojego domu tak obumarłego, jednak ewakuacja była konieczna. Nie mogli ryzykować życia ponad sześćdziesięciu tysięcy mieszkańców.
Przed opuszczeniem miasta, powiadomiono wszystkich o zagrożeniu, jakie się zbliża. Ostrzeżono również przed skutkami, które mogą wystąpić po ataku. Było mnóstwo kontrowersji, ale gdy padło imię Zerefa, ludzie natychmiast zmienili zdanie.
Ze sobą mogli wziąć wszystko, co chcieli, ale pod dwoma warunkami – należało opuścić miasto po upływie maksymalnie czterech dni i pod żadnym pozorem nie zbliżać się do niego, dopóki nie dostaną pozwolenia.
Aktualnie, w Magnolii zostali jedynie członkowie gildii, a niektórzy z nich również zamierzali oddalić się od jego granic. Tylko silni fizycznie, jak i psychicznie ośmielili się zostać.
– Pusto – mruknął Natsu, spacerując wraz z Lucy i Happym.
– I strasznie – dodał kotek, przybliżając się do swojego przyjaciela.
– A niedługo ma się tu rozpętać prawdziwe piekło – westchnął ciężko i zerknął ukradkiem na dziewczynę, która szła tuż za nimi w milczeniu.
Nie zamierzał się o nic pytać, gdyż wiedział, co mógł czuć w tej chwili. Strach, niepokój i inne podobne emocje. Obawiała się dnia, który lada moment miał nadejść. Była przywódczynią, ale co z tego? Czy ona posiadała jakiekolwiek pojęcie o dowodzeniu? Czy obmyśliła jakiś plan na Czarnego Maga? A co, jeśli zaczną przegrywać? Nikt nie mówił, że ta walka będzie jak bułka z masłem. Tu stawiali na szali życie swoje, jak i milionów innych ludzi. Nie miała lekko. Noszenie takiego brzemienia kosztowało ją sporo nerwów.
– Lucy, damy radę – odezwał się w końcu. Nie mógł patrzeć na jej smutną minę, mimo iż wiedział, że nie łatwo będzie się jej pozbyć. Uśmiech w takiej sytuacji byłby nie lada wyczynem.
– Nie mam żadnego pomysłu na atak, obronę, na cokolwiek. Jeszcze nic się nie wydarzyło, a ja jestem śmiertelnie zmęczona – jęknęła.
Nagle Dragneel przystanął i odwracając się w stronę dziewczyny, chwycił ją delikatnie za ramiona i potrząsł.
– Nie noś wszystkiego na swych barkach. Jesteśmy przyjaciółmi i razem coś na pewno wymyślimy. Ty, ja, Erza, Gray, Levy i inni. Ramię w ramię staniemy do walki i go pokonamy! Jeszcze się zdziwi!
W tym momencie Natsu zdołał zauważyć delikatny uśmiech Heartfilii, która czym prędzej rzuciła się chłopakowi w ramiona. Happy z radości zapiszczał, a jego przyjaciel odwzajemnił uścisk Lucy. Poczuł wielką ulgę i spokój. Ponownie nawiedziło go znajome uczucie szczęścia.
Oprócz ich trojga, na ulicy był ktoś jeszcze. Pewna para, która również zapuściła się w te strony, napotkała swych przyjaciół i przyłapała ich na ważnej rozmowie.
– Myślisz, że wygra?
     – Nie ona, my wygramy. – Sara była pełna determinacji i nie obawiała się śmierci. Martwiła się bardziej o swych towarzyszy, którzy bali się swojego losu. – Nie idź przede mną, może nie będę za tobą podążać. Nie idź za mną, może nie będę umieć nas poprowadzić. Idź przy mnie, wtedy poczuję, że jesteś przyjacielem – wyszeptała do siebie prawie niesłyszalnie i uśmiechnęła się tajemniczo. – Tych dwoje czekać będą ciężkie chwile. Jak nas wszystkich. 


Ciąg dalszy nastąpi w rozdziale 62 "Zbliżająca się rozpacz"

4 komentarze:

  1. Ciągle nie mogę się doczekać ostatecznego starcia. Mam nadzieję, że Natsu wreszcie powie Lucy o E.N.D. Niecierpliwie czekam na następny rozdział.
    Pozdrawiam i życzę weny ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również nie mogę się doczekać tego momentu, chociaż specjalnie go odkładam. Czekam na lepszą sytuacje.
      Baaaaardzo dziękuję za komentarz, a wena przydałaby mi się. ;)

      Usuń
  2. A ja wielu rzeczy nie mogę się doczekać,łącznie z ostatecznym starciem.Mam nadzieję,że Natsu odzyska pamięć i wytłumaczy Lucy to wszystko.
    Rozdział bardzo mi się podobał.Zdaję mi się,że między Tommy a Ryu coś rozkwita.Ale pewnie nie tylko mi.
    Czekam niecierpliwa na następny rozdział i weny życzę.
    Pozdrawiam.;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zostało już kilka rozdziałów, więc nie będę się ociągać z ostatecznym starciem. I na pewno Ci się nie zdaje - stworzyłam nowy paring, ale co do jego przyszłości nie jestem pewna.
      Bardzo Ci dziękuję za komentarz <3 Naprawdę to doceniam <3
      Pozdrawiam :D

      Usuń