Nie umiejąc wyciągać wniosków z wcześniej popełnionych błędów – nieważne czy są nasze, czy innych – wkrótce możemy się spotkać z ich konsekwencjami.
Lucy z
wściekłością w oczach mierzyła wzrokiem ukochanego, co chwilę uderzając stopą o
ziemię. Żądała wszelkich wyjaśnień, bo te, jakie do tej pory wyjawił, nie
spełniały jej oczekiwań. Widziała, że coś się zmieniło. Jakąś krzywdę Zeref mu
na pewno wyrządził i nie mówiła tu o przedziwnej amnezji.
– Gadaj – warknęła
zaskoczona tonem swojego głosu. Zamierzała powiedzieć ze zdecydowaniem, a nie
ze złością. – I nawet nie waż się zmieniać tematu – dodała już łagodniej.
Natsu błądził
wzrokiem po otoczeniu. Lucy chciała iść w ustronne miejsce, gdzie będą mogli w
spokoju porozmawiać, lecz on nie uważał, by zaplecze gildii nadawało się do
tego. Drewniane drzwi nie były szczelne i każdy, kto chciałby usłyszeć ich
rozmowę, mógłby stanąć po drugiej stronie i słuchać.
– Możemy iść
trochę dalej? – zapytał i zaraz zrozumiał, że popełnił błąd.
– Nie odwracaj
kota ogonem!
– Nie chcę, żeby
to, o czym będziemy rozmawiać, słyszała cała gildia! – odpowiedział krzykiem.
– Masz coś do
ukrycia, że tak mówisz?!
A więc to prawda
– pomyślała ze smutkiem. Nie spodziewała się, że jej ukochany może ukrywać
przed nią tajemnice. Chociaż z drugiej strony zasłużyła. Przez pewien czas
również go okłamywała, więc nie mogła od niego oczekiwać, że będzie z nią w stu
procentach szczery. Zawiodła go, a on się jej tylko odwdzięczył.
– Lucy, to nie
tak! – jęknął, czując, że powoli zaczynał tracić panowanie nad sytuacją. – To
nie jest sprawa, którą mogę powiedzieć sobie ot tak każdej osobie napotkanej na
ulicy.
– Ja nie jestem
osobą ot tak napotkaną na ulicy – podkreśliła, zaciskając pięść. – Jesteś dla
mnie kimś bardzo ważnym i chcę byś dzielił swoje zmartwienia ze mną. Wiem, że
mnie nie pamiętasz i jestem dla ciebie jak jakaś obca osoba, ale… – ucięła na
moment i zniżyła wzrok, chwytając go za rękę. – Podczas twojej nieobecności,
strasznie się o ciebie martwiłam. Bałam się, że już cię nie zobaczę!
Zamartwiałam się, nie spałam po nocach, z trudem przełykałam jedzenie. Sara na
siłę mi je wkładała do gardła. – Zaśmiała się cicho, ale nie był to szczery
śmiech.
Zamilkła, czując
rosnącą w gardle gulę, która uniemożliwiała jej prowadzenie dalszej rozmowy, a
także nasilający się ból brzucha. W końcu i oczy puściły stróżki łez. Nie mogła
się opanować. Przy Natsu emocje przejmowały nad nią kontrolę.
Chłopaka wcale nie
zaskoczyły jej łzy. Czuł, że wina leżała po jego stronie, bo nie mógł sobie jej
przypomnieć. Wierzył i jej, i swoim przyjaciołom. Lucy była dla niego kimś
niezwykle ważnym. Delikatnie przyciągnął ją do siebie i otoczył rękoma, pragnąc
dać jej poczucie bezpieczeństwa.
– Wierzę we
wszystko, to co mówisz ty i reszta naszych przyjaciół. Przepraszam, że nie
jestem w stanie sobie nic przypomnieć. – Przesunął swą dłoń w stronę jej
policzka i czule go pogłaskał.
– Proszę, daj
sobie pomóc. Nie popełniaj tego samego błędu co ja – powiedziała przez łzy. –
Wtedy was zawiodłam.
– Nigdy nie
zawiodłaś. Każdy ma chwile słabości i zwątpienia – rzekł, nie mając zamiaru
przypominać o swej amnezji. Nie miał pojęcia, co konkretnie dziewczyna miał na
myśli, ale zrozumiał, co chciała przekazać. – Powiem ci wszystko.
– Nie – przerwała
mu, wyrywając się z uścisku. – Nie chcę byś tego mówił, bo ja tak chcę – rzekła
zdecydowanie, wytarła kąciki oczu i skierowała się do gildii.
Było jej głupio,
że urządziła awanturę, a potem próbowała wymusić od niego informacje. Wolała,
by sam jej wyjawił swe smutki i zmartwienia. Niestety zapominała ciągle o jego
amnezji.
Westchnęła ciężko,
zamykając za sobą drewniane drzwi i zostawiając za nimi zaniepokojonego
chłopaka.
☆☆☆
Miłość nie
wybiera. Kiedy dwoje ludzi jest sobie przeznaczonych, to jedyną przeszkodą,
jaka może ich rozdzielić, jest śmierć.
Sara miała
nadzieję, że wydarzenie, o którym często czytała w książkach, nigdy jej nie
dotknie. Nie chciałaby stracić miłości swego życia. Jednak Lokiego nie
żałowała. Była przez niego wykorzystana i choć jego uczynek wobec niej bolał,
to starała się go wyrzucić z pamięci. Nie miała o nim najlepszego zdania, ale
wtedy gdy przyszedł z Lucy, widziała w jego oczach zmartwienie. Próbował to
ukryć, lecz ona za dobrze go znała. Ten niespotykany dotąd wzrok… Miała okazję
poznać chłopaka z zupełnie innej strony. Zamiast fałszywej czułości ujrzała
prawdziwy niepokój. Martwił się o swą przyjaciółkę. Tamtego dnia nie miała
powodu, by ich odesłać, a przynajmniej czuła, że takowy nie istniał.
– Saro, wszystko
dobrze? – Ze swych rozmyślał obudził ją głos Kanekawy, który kroczył tuż obok.
Po wyznaniu uczuć
przez Mizuno, Suta zrozumiał, że oprócz siostry jest jeszcze ktoś, kto pragnie
przy nim być. Na samą myśl o tym robiło mu się lżej na sercu, ale wciąż pamiętał
o dawnej zbrodni. Nie był w stanie sobie tego wybaczyć, ale dziś zdążył się z
tym pogodzić. Z małą pomocą.
– Martwię się –
rzekła krótko. – Zostało kilka dni do walk.
– To fakt, ale
przynajmniej wiemy, na czym stoimy. Niepokój przed nieoczekiwanym atakiem
gorszy.
– Oczywiście, że
to dla nas wygodniejsze rozwiązanie, ale nie czujesz, że on nam ułatwia tym
samym zadanie?
Zeref pragnął
jedynie śmierci, ale „podanie się na tacy” Smoczym Zabójcom nie uznał za dobry pomysł.
Nie dla jego dumy. Pragnął efektownej śmierci, więc magowie będą musieli się
wysilić, by go uszczęśliwić. „Podda się” wtedy, kiedy uzna to za godne jego
osoby.
– Nie wiadomo, co
planuje. Lepiej miejmy się na baczności – polecił Suta, zerkając ukradkiem na
Sarę.
Dziewczyna nie
wyglądała na uspokojoną, a wręcz przeciwnie. Zmarszczyła brwi, robiąc dziwny
grymas, którego on wcześniej nie widział. Zawsze tak robiła, gdy się
denerwowała, a sytuacja, w której się znaleźli, przyprawiała ją o ból głowy.
Kanekawa nieśmiało
chwycił ją za rękę, pragnąc ją wesprzeć. Kiedyś nie odważyłby się na ten krok,
ale dzięki jej wyznaniu zdołał przejrzeć na oczy. Sara spojrzała na niego z
zaskoczeniem, jednak nie cofnęła dłoni, zamiast tego uśmiechnęła się
delikatnie.
– Jak myślisz, co
Lucy teraz zrobi? – zapytał, nie puszczając dłoni Mizuno.
– Ma teraz niemałe
problemy z Natsu, ale jej i naszym priorytetem jest zarówno pokonanie Zerefa i
ochrona mieszkańców. Powinniśmy ewakuować miasto jak najszybciej. Dostaliśmy
szansę na przygotowanie i powinniśmy dobrze to wykorzystać.
– Najlepiej zacząć
od razu. Magnolia jest duża. Trzeba ostrzec mieszkańców, a jutrzejszego ranka
rozpocząć działania.
Zgodzili się ze
sobą i skierowali kroki w kierunku gildii. Zamierzali podzielić się swym
pomysłem z innymi.
W tym czasie Ryu
Takeshi zwiedzał Magnolię. Wcześniej nie miał okazji znaleźć się w tak dużym
mieście. Po stracie swojego smoczego rodzica przygarnęła go pewna samotna
staruszka, mieszkająca w niewielkiej wsi. Jego nowa babcia była drugą osobą, do
której się mocno przywiązał, lecz wkrótce i ona zmarła, a Ryu zamknął się w
sobie ponownie i zamieszkał sam na odludziu. Nie nienawidził ludzi, po prostu
ciężko mu było nawiązać kontakt z kimkolwiek, nawet gdy poznał kogoś podobnego
do siebie – Stinga i Rogue’a.
Powodem, dla
którego porzucił swe dawne życie i przyłączył się do Lucy, była chęć przeżycia
przygody. Monotonne życie w lesie przestało go bawić. A jego udział mógłby się
przyczynić do zwycięstwa. Zapisaliby go w kartach historii. Stałby się sławny!
Nie przesadzaj –
rzekł w myślach sam do siebie. Nie był typem marzyciela, a na sławie mu nie
zależało – a przynajmniej tak sobie wmawiał.
Żadnemu człowiekowi
nie życzyłby samotności. Nieważne, jak ciężkie grzechy nosiłby w sercu. To było
jak więzienie, a nieumiejętność rozmawiania z drugim człowiekiem skazywała go
na coraz więcej lat „pozbawienia wolności”.
Westchnął ciężko i
spochmurniał na twarzy. Przystanął na moment, opierając się o ścianę nieznanego
budynku, i przypatrywał się przechodzącym ludziom. Poczuł nagłą tęsknotę za tym
widokiem. Obcy ludzie przeciskający się przez rynek, chcący się dostać do
wybranych przez siebie stoisk i nabyć upragnione towary. To było życie, które
kupcy widzieli na co dzień. A Ryu obserwował jedynie przemierzające niebo
chmury i kołysanie liści przez wiatr.
– Ryuji? – Usłyszawszy
znajomy głos, odwrócił się, a tam zastał zdziwioną Tommy. – Nie wiedziałam, że
przyjdziesz – natychmiast się rozpromieniła, odkładając starą miotłę pod
ścianę.
– Możesz mówić
Ryu? – zapytał, nie mogąc znieść swojego prawdziwego imienia. Tylko Smoczy
rodzic, a także babcia mogli do niego się w ten sposób odzywać. – I nie
planowałem przyjścia. Nawet nie wiedziałem, że tu mieszkasz…
– Tommy – przypomniała.
– Miałem właśnie
to powiedzieć – burknął, na co dziewczyna odpowiedziała śmiechem.
– Wejdziesz na
herbatę?
– Zaproponuj ją
swojemu bratu.
– Suta poszedł na
spacer – odpowiedziała i nie czekając na jego dalsze słowa, chwyciła go za rękę
i zaciągnęła do środka.
Takeshi nie
próbował zaprzeczyć ani też ukrywać zaskoczenia. Dał się zaprowadzić do
niewielkiego salonu, pozbawionego wszelkich ozdób. Firanki straciły swój dawny
kolor, strasząc umyte – przez Tommy – okna bladą żółcią. Meble utrzymały się w
lepszym stanie. Na półkach brakowało książek i jakichkolwiek ozdób. Cały
wystrój wnętrza sprawiał, że panował tu ponury nastrój.
– Nie jesteśmy
ascetami – odezwała się dziewczyna, widząc, że Ryu zmarszczył brwi. – Lepsze
takie mieszkanie, niż miejsce pod mostem. – Zaśmiali się oboje, co nie uszło
uwadze Tommy. – Jednak nie jesteś z kamienia – dodała po chwili.
– Oczywiście, że
nie jestem! Kto ci takich bzdur naopowiadał?!
– Od twojego
przyjazdu rozmawiałeś w gildii jedynie z Gajeelem. Nie odważyłeś się na pogawędkę
nawet z Lucy, a ona nami przewodzi. Nie wspomnę już o twoim poważnej minie. –
Starała się tak dobrać słowa, by ani trochę nie urazić chłopaka, lecz jego na
szczęście to nie ruszyło, a wręcz przeciwnie.
Stwierdzenie
Kanekawy było dla niego znakiem, że przegina. Chciał zacząć normalne życie
wśród ludzi, a tymczasem co robił? Jedynie się od tego celu oddalał. Swym
głupim zachowaniem jedynie odstraszał ludzi.
– To czemu nie
podeszłaś i nie zagadałaś? – zapytał niewzruszony.
– W tej chwili to
nadrabiam. – Uśmiechnęła się zachęcająco.
– A co cię
skłoniło, żeby się do mnie odezwać?
– Moja
współczująca wszystkim dusza.
– W takim razie,
dlaczego…
– Czy to ma być
przesłuchanie? – odparła z ironią, krzyżując ręce.
– A jeśli powiem,
że tak? – rzekł z udawaną powagą.
– A co, jeśli się
na to nie zgodzę?
– W takim razie
nie mam innego wyjścia, niż się poddać. – Westchnął, przymykając oczy, by po
chwili znów je otworzyć i wraz z Tommy wybuchnąć śmiechem.
Razem spędzili
jeszcze dwie godziny w domu rodzeństwa, nim udali się do gildii. Rozmawiali
głównie o sobie. Ryu chciał wiedzieć więcej o dziewczynie, a ona o nim. Dla
niej stanowił miano mężczyzny idealnego. Tajemniczy, pozornie zimny, a w środku
delikatny i czuły. Takiego mężczyzny pożądała.
Ale miłość tak jak
kwiat potrzebuje czasu, by rozkwitnąć.
Sześć dni później
Magnolia mogła śmiało uzyskać miano miasta duchów. Członkowie Fairy Tail nigdy
nie widzieli swojego domu tak obumarłego, jednak ewakuacja była konieczna. Nie
mogli ryzykować życia ponad sześćdziesięciu tysięcy mieszkańców.
Przed opuszczeniem
miasta, powiadomiono wszystkich o zagrożeniu, jakie się zbliża. Ostrzeżono
również przed skutkami, które mogą wystąpić po ataku. Było mnóstwo
kontrowersji, ale gdy padło imię Zerefa, ludzie natychmiast zmienili zdanie.
Ze sobą mogli
wziąć wszystko, co chcieli, ale pod dwoma warunkami – należało opuścić miasto
po upływie maksymalnie czterech dni i pod żadnym pozorem nie zbliżać się do
niego, dopóki nie dostaną pozwolenia.
Aktualnie, w
Magnolii zostali jedynie członkowie gildii, a niektórzy z nich również zamierzali
oddalić się od jego granic. Tylko silni fizycznie, jak i psychicznie ośmielili
się zostać.
– Pusto – mruknął
Natsu, spacerując wraz z Lucy i Happym.
– I strasznie –
dodał kotek, przybliżając się do swojego przyjaciela.
– A niedługo ma się
tu rozpętać prawdziwe piekło – westchnął ciężko i zerknął ukradkiem na
dziewczynę, która szła tuż za nimi w milczeniu.
Nie zamierzał się
o nic pytać, gdyż wiedział, co mógł czuć w tej chwili. Strach, niepokój i inne
podobne emocje. Obawiała się dnia, który lada moment miał nadejść. Była
przywódczynią, ale co z tego? Czy ona posiadała jakiekolwiek pojęcie o
dowodzeniu? Czy obmyśliła jakiś plan na Czarnego Maga? A co, jeśli zaczną
przegrywać? Nikt nie mówił, że ta walka będzie jak bułka z masłem. Tu stawiali
na szali życie swoje, jak i milionów innych ludzi. Nie miała lekko. Noszenie
takiego brzemienia kosztowało ją sporo nerwów.
– Lucy, damy radę
– odezwał się w końcu. Nie mógł patrzeć na jej smutną minę, mimo iż wiedział,
że nie łatwo będzie się jej pozbyć. Uśmiech w takiej sytuacji byłby nie lada
wyczynem.
– Nie mam żadnego
pomysłu na atak, obronę, na cokolwiek. Jeszcze nic się nie wydarzyło, a ja
jestem śmiertelnie zmęczona – jęknęła.
Nagle Dragneel
przystanął i odwracając się w stronę dziewczyny, chwycił ją delikatnie za
ramiona i potrząsł.
– Nie noś
wszystkiego na swych barkach. Jesteśmy przyjaciółmi i razem coś na pewno wymyślimy.
Ty, ja, Erza, Gray, Levy i inni. Ramię w ramię staniemy do walki i go pokonamy!
Jeszcze się zdziwi!
W tym momencie
Natsu zdołał zauważyć delikatny uśmiech Heartfilii, która czym prędzej rzuciła
się chłopakowi w ramiona. Happy z radości zapiszczał, a jego przyjaciel
odwzajemnił uścisk Lucy. Poczuł wielką ulgę i spokój. Ponownie nawiedziło go
znajome uczucie szczęścia.
Oprócz ich trojga,
na ulicy był ktoś jeszcze. Pewna para, która również zapuściła się w te strony,
napotkała swych przyjaciół i przyłapała ich na ważnej rozmowie.
– Myślisz, że
wygra?
– Nie ona, my wygramy. – Sara była pełna determinacji i nie obawiała się
śmierci. Martwiła się bardziej o swych towarzyszy, którzy bali się swojego
losu. – Nie idź przede mną, może nie będę za tobą podążać. Nie idź za mną, może
nie będę umieć nas poprowadzić. Idź przy mnie, wtedy poczuję, że jesteś
przyjacielem – wyszeptała do siebie prawie niesłyszalnie i uśmiechnęła się
tajemniczo. – Tych dwoje czekać będą ciężkie chwile. Jak nas wszystkich.
Ciąg dalszy nastąpi w rozdziale 62 "Zbliżająca się rozpacz"
Ciągle nie mogę się doczekać ostatecznego starcia. Mam nadzieję, że Natsu wreszcie powie Lucy o E.N.D. Niecierpliwie czekam na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny ;*
Ja również nie mogę się doczekać tego momentu, chociaż specjalnie go odkładam. Czekam na lepszą sytuacje.
UsuńBaaaaardzo dziękuję za komentarz, a wena przydałaby mi się. ;)
A ja wielu rzeczy nie mogę się doczekać,łącznie z ostatecznym starciem.Mam nadzieję,że Natsu odzyska pamięć i wytłumaczy Lucy to wszystko.
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się podobał.Zdaję mi się,że między Tommy a Ryu coś rozkwita.Ale pewnie nie tylko mi.
Czekam niecierpliwa na następny rozdział i weny życzę.
Pozdrawiam.;*
Zostało już kilka rozdziałów, więc nie będę się ociągać z ostatecznym starciem. I na pewno Ci się nie zdaje - stworzyłam nowy paring, ale co do jego przyszłości nie jestem pewna.
UsuńBardzo Ci dziękuję za komentarz <3 Naprawdę to doceniam <3
Pozdrawiam :D