czwartek, 7 kwietnia 2016

Rozdział 52 – Wizja Zerefa


  „Białowłosa” piękność stała z niewyraźnym uśmiechem na twarzy, lecz przez szal, pozostali towarzysze nie mogli go ujrzeć. Starała się wypaść przed swoimi przyjaciółmi wiarygodnie, ale kogo ona chciała oszukać? Skoro zamierzała wyjść wiarygodnie, to niech nie chowa się za przebraniem.
Dzięki temu kłamstwu istniała w niej nadzieja, że jej prawdziwa tożsamość zostanie zachowana w tajemnicy. Nie czuła się na siłach, by tłumaczyć im wszystko od początku. Wiedziała również, że źle postępuje okłamując ich. Jeżeli nadal będzie się ukrywać, to tym ciężej jej się będzie później ujawnić. Nie znienawidzą jej za to kim jest. Zdążyła się o tym przekonać, po małej przygodzie z Sutą i Natsu. Dostała nauczkę, więc następnym razem na pewno powie prawdę, ale na razie nie chce, by swą prawdziwą osobą zdezorientowała przeciwników.
Podczas treningu będą ze sobą walczyć. Tak ustalili.
– Kto idzie na pierwszy ogień? – zapytała spokojnie i „przeszła” wzrokiem po kolei.   
– Ja pójdę, będę mieć to za sobą – odparł Rogue, gdy żaden z jego towarzyszy nie kwapił się do walki. Czyżby aż tak wstydzili się walczyć z dziewczyną? – Na poważnie, czy wolisz się rozgrzać?
– Mogłabym dokładnie o to samo zapytać Ciebie – odparła z sarkazmem i stanęła w pozycji obronnej. Nie da sobą pomiatać i pokaże kto tu rządzi.
Rogue był godnym przeciwnikiem. Był silny i na pewno, gdyby do akcji wszedł Sting, miałaby z nimi nie mały problem. Ostatecznie to ona zwyciężyła krótki sparing. Były dwie główne zasady ich krótkich walk: nie należy używać specjalnych zaklęć, które mogłyby poważnie uszkodzić towarzysza; jeżeli zostałeś trafiony pięć razy, przegrywasz.
Lucy dzięki swym nowym umiejętnościom, a także wrodzonemu talentu do przeprowadzania rekonesansów, zdała sobie sprawę z tego, że Rogue był silny i na pewno okaże się bardzo pomocnym towarzyszem. Niestety, mimo wysokich statystyk umiejętności, nie można było pozwolić sobie na jakiekolwiek obijanie się.  
– Niezła jest! – zawołał Sting tuż po zakończeniu swego pojedynku, który ku zaskoczeniu Rogue, wygrał.
Lucy uśmiechnęła się zadziornie, ale przez szalik nie mogli ujrzeć jej twarzy. Całe szczęście.
– Culy, skąd w ogóle pochodzisz? – zapytała Levy, która przyglądała się całemu wydarzeniu.
– Ja? – zawahała się, ale w końcu znalazła wymijającą odpowiedź. – Z małego miasteczka, w górach.
– Aha – burknęła nieusatysfakcjonowana jej odpowiedzią. – A opowiesz coś więcej o sobie?
– Dowiecie się w swoim czasie. Gdybym teraz zdradziła kim jestem, nie moglibyście się skupić na treningu – odpowiedziała i nie czekając na dalsze pytania, poprosiła Gajeela, by teraz on się z nią zmierzył. Nastąpiło to dopiero po krótkiej przerwie, której „białowłosa” potrzebowała.
Natsu w tym czasie milczał zasmucony, co nie uszło uwadze niebieskowłosej. Podeszła zaintrygowana do niego i zapytała o co chodzi. Ten zerknął na nią smutno i pokręcił głową.

☆☆☆

Długoletnie błądzenie w ciemnościach w poszukiwaniu prawdy odczuwanej, lecz nieuchwytnej, głębokie pragnienie oraz przeplatające się ze sobą okresy wiary i zwątpienia, które poprzedzają jasne i pełne zrozumienie, znane są wyłącznie tym, którzy sami ich doświadczyli.
Zeref w swym dzieciństwie przeżył wiele szczęśliwych chwil, do czasu gdy nie dosięgła go klątwa. Wtedy całe jego otoczenie zwiędło w oczach. Wszystko co tak kochał stało się wspomnieniem, została tylko samotność i wieczność. Niestety, ale najgorszą dla niego rzeczą nie była samotnością, która go otaczała, ale pustka w nim samym, kiedy z kraju nie wyniósł ani cieplejszego spojrzenia, ani serdecznego słówka, ani życia, ani nawet iskry nadziei.
Po sobie pozostawił jedynie śmierć, więc dlaczego on na nią nie zasługuje? Od wielu lat próbował znaleźć kogoś kto go zabije, ale jak do tej pory nikt taki nie istniał. Zrozumiał, że tylko jego brat mógł go uwolnić od piętna samotnego istnienia.
– W końcu wezmę to co moje… Natsu – szepnął do siebie, obserwując otaczającą go przyrodę, która tuż po jego odejściu obumarła. To była klątwa.

☆☆☆

Kolejny przeciwnik okazał się równym utrapieniem, co poprzedni Smoczy Zabójcy. Jeżeli myślała, że Rogue czy Sting są silni to się pomyliła. W starciu z Gajeelem nie miała żadnych szans, był zbyt szybki, ale to z kolei oznaczało, że gdyby się choć trochę postarała to by z łatwością wygrała, ale… nie chciała skrzywdzić swych przyjaciół.
Takiego typu trening okazał się być, zbyt wielkim wyzwaniem dla „białowłosej”. Miała przeszkolić swoich własnych przyjaciół, ale sama nie wiedziała do końca, jak ma to zrobić. Posłała Natsu i Sarze błagające spojrzenie o pomoc, licząc, że Ci ją zrozumieją.
– Może starczy na dziś? – zapytała Sara, widząc przerażenie na oczach swej przyjaciółki. Widać było, że zaczyna się w tym wszystkim gubić.
– Nie, jeszcze Wendy i Natsu – mruknęła niepewnie „Culy”. Nie do końca o to jej chodziło. Chciała prosić o radę jak to wszystko poprowadzić, a nie robić przerwę. W takim tempie do niczego nie dojdą. – Wendy! – zawołała ciemnowłosą, która zdecydowanie wystąpiła naprzód.
Po obejrzeniu krótkich walk, strach minął i dzięki temu mogła pokazać na co ją stać.
Całej walce z wielkim skupieniem przyglądała się Levy, która miała wrażenie, że „białowłosa” atakuje z wielką ostrożnością, ale nie to było niepokojące. W jej ruchach było coś dziwnie znajomego, a jednocześnie coś… nie wiedziała nawet jak to opisać, chociaż… jakby za szybko magiczna moc z niej ulatywała. Niebieskowłosej nie podobał się cały charakter treningu, bo uważała, że nie walczą na poważnie. Jak mieliby pokazać swój potencjał, skoro nie mogą nawet dobrze się rozgrzać. Musi chyba wziąć sprawy we własne ręce.
– Solidny rękopis! Ogień! – napisała w powietrzu dany rękopis i wtedy słowa zmieniły się w ogień. Jej magia skierowana została prosto na „białowłosą”, lecz zaklęcie nie doleciało do dziewczyny, gdyż zostało wchłonięte przez Natsu.
– Levy, co ty robisz?! – krzyknął zdenerwowany, co było trochę dziwne.
– Chciałam sprawdzić jak zareaguje na atak z zaskoczenia. Uważam, że ten trening jest bezsensu, skoro nawet nie możecie dobrze ukazać swych umiejętności! Takie sparingi do niczego nas nie zaprowadzą! – również podniosła głos.
– To mogłaś to powiedzieć, a nie atakować znienacka!
– NATSU! – wrzasnęła „Culy”, wściekając się tylko i wyłącznie na niego. – Sama sobie bym poradziła, a Levy ma rację! Nie umiem organizować treningów i tym podobne, a także ciężko mi walczyć z przyjaciółmi. Ona chciała mi tylko pomóc!
– Naprawdę tak myślisz? – nieco się uspokoił.
– Tak! Widocznie zauważyła, że nie zachowuję się normalnie – ściszyła nieco ton głosu i chwyciła się za ramiona. Było jej głupio. Może to odpowiednia chwila, by przestać okłamywać? Nie, jeszcze nie – szepnęła w myślach.
– Nie kłóćcie się, to niczego nie rozwiąże – dodała Sara, chcąc opanować sytuację. – Zacznijmy jeszcze raz, tym razem na poważnie. Natsu idzie pierwszy i będzie walczył ze Stingiem na poważnie – powtórzyła. – Proszę was tylko, żebyście nie rozwalili całej okolicy. Walka na poważnie, ale z umiarem, a ty Culy… – zawahała się. – Musimy pogadać – rzekła poważnie i chwyciwszy dziewczynę za rękę, poprowadziła ją kilka metrów dalej. Tam, gdzie nikt nie będzie podsłuchiwał.
Na miejscu, oschle potraktowała nieświadomą „białowłosą”, bo popchnęła ją prosto na drzewo. Dała tym samym znać, że nie jest w najlepszym humorze i mogą sobie darować zbędne uprzejmości.
– Nadal nie rozumiem co Cię napadło – mruknęła niezadowolona Heartfilia, ale została natychmiast uciszona przez tą drugą.
Sara wściekle zaczęła swój wykład:
– Jesteś skończoną idiotką! Nie dość, że nie potrafisz konkretnie i porządnie przeprowadzić treningu, to gra aktorska także Ci marnie idzie! – rzuciła zdenerwowana, wcale nie żałując słów krytyki. – Jak dla mnie powinnaś pozbyć się tego wdzianka, bo to tylko marnuje twoją magiczną moc, a także tracisz zaufanie przyjaciół. Nawet Natsu powoli ma tego dosyć i ledwo się powstrzymuje, żeby Ci tego nie wykrzyczeć w twarz! – gdy ujrzała w oczach przyjaciółki łzy, uspokoiła się trochę, ale nie przerywała. – Nie mówię Ci tego, by Ci sprawić przykrość czy doprowadzić do łez, ale po to byś zrozumiała, że to co robisz nikomu na dobre nie wyjdzie – jęknęła na koniec i podeszła do rozpłakanej już na dobre dziewczyny. – Lucy… – szepnęła i otuliła dziewczynę ramieniem. – Przepraszam, chyba byłam dla Ciebie za ostra…
– Nie – przerwała jej Heartfilia. – Masz całkowitą rację. To moja wina, że jestem taką… debilką – parsknęła śmiechem, wycierając łzy z kącików oczu. – Nie powinnam się ukrywać. Do końca dnia im powiem, jeśli nie… możesz mnie znienawidzić.
Podczas gdy obie dziewczyny, prowadziły spokojną rozmowę, reszta towarzystwa kontynuowała trening.
Zgodnie z poleceniem Sary, do walki przystąpili Natsu oraz Sting. Widać było, że oboje byli skupieni. Tym razem nie musieli przestrzegać wcześniej wspomnianych zasad. Mogli bez przeszkód korzystać ze swych magicznych zdolności, oczywiście nie mogli niczego zniszczyć. To był jedyny warunek.  
Na początku był zwykły sparing. W grę wchodziły tylko i wyłącznie pięści, dopiero runda druga pozwoliła im na użycie swych mocy.
Atak, unik, atak, skok, atak – tak prezentowała się dość regularna wymiana swych umiejętności, która mimo wszystko była godna podziwu. Walka dość wyrównana i tak pokazywała przewagę różowowłosego, ale nie dawał po sobie tego poznać. Wiedział, że jest silny, ale tu chciał, by Sting pokazał na co go naprawdę stać.
– Gdzie są w ogóle dziewczyny? – zapytała Wendy, gdy znudziło jej się obserwowanie walki.
– Nie wiem, ale co sądzisz o Iliheart? – Levy co prawda nie była przekonana wiarygodnością tej nowej. Miała wrażenie, że coś ukrywa, ale obawiała się, że to tylko jej przeczucie.  
– Wydaje się być miła, ale nie podoba mi się jej zapach.
– Dziwnie znajomy, prawda? – dopowiedział Gajeel, dalej wpatrzony w przeciągającą się walkę dwóch osobników. – Ej! Może zmiana?! Umieram z nudów! – zawołał podchodząc do nich, rozpoczynając tym samym kolejną bezsensowną kłótnie.
– Jak dzieci – westchnęła Mcgarden, ale znów wróciła do swoich poprzednich rozmyślań. Zwróciła uwagę na to, co powiedział czarnowłosy. – „Znajomy?” – zastanawiała się co miał na myśli. Czyżby już wcześniej ją spotkali? Jeśli tak, to gdzie?
To były przelotne myśli, bo nie miała tak naprawdę czasu nad tym rozważać. Chłopcy zaczęli kolejny pojedynek z tą różnicą, że grupowy. Dwoje kontra dwoje… Zapowiadało się na niezły bajzel. Levy przemknęło przez myśl, żeby ich powstrzymać, ale po pierwsze: bała się, że oberwie; po drugie: pojedynek grupowy mógł sprawić, że poprawią swą współpracę.
Razem z Wendy, Yukino i Exceedami oglądały to fascynujące starcie z bezpiecznej odległości, a gdy zza krzaków wyszła Sara wraz Culy, automatycznie przerwano dotychczasowe czynności.
– Wszystko w porządku? – zapytał troskliwie Natsu, chwycisz rękę „białowłosej”. Nie uszło to uwadze innym, ale nie próbowali komentować.
– Jest już w porządku – obdarzyła go uśmiechem i dyskretnie szepnęła o swoim zamiarze: – Do końca dnia im powiem.
– Mam nadzieję, bo trzymanie tego w tajemnicy nie wyjdzie nikomu na dobre.
– Wiem – kiwnęła zdecydowanie głową i poprosiła resztę towarzyszy o wznowienie walk, tym razem na poważnie, jednak sama nie brała w tym udziału. Gdy używała formy ducha, a także mocy Smoczego Zabójcy, jej magiczna moc w zastraszającym tempie ulatywała. Teraz była już pewna, że w walce z Zerefem, nie będzie mogła się ukrywać. – „Natsu miał rację, wcześniej czy później to i tak wyjdzie na jaw.”
Podczas gdy „Culy” i jej towarzysze ćwiczyli, w ich stronę zbliżała się pewna osoba, której teraz w ogóle się nie spodziewali. Nadchodzące czarne chmury, mówiły, że nie zaznają spokoju przed walką. Niepokój, załamanie, smutek, strach, rozpacz – te emocje miały ogarnąć niczego nieświadomą dziewczynę. Nawet gdyby poznała swą przyszłość, niewiele mogłaby zrobić, by zmienić bieg wydarzeń, a szczególnie uniknąć tego wypadku.
– Będzie padać – szepnęła Sara, tuż po tym jak przeszły ją dreszcze. Na ogół lubiła taką smutną pogodę. Żadnego dźwięku, prócz uderzających o parapet kropli deszczu. Nic tylko leżeć i słuchać, ale tym razem to nie był zbieg okoliczności. Chmury przybyły tu nie przypadkowo. – Ostrzeżenie?
– Coś się stało? – zapytała Levy, widząc, że niebieskowłosą ogarnął niepokój. – Może będziemy wracać?
Sara już jej nie słuchała. Przerażona wpatrywała się w przestrzeń i dopiero po chwili mogła wydusić z siebie to polecienie:
– Musimy stąd jak najszybciej odejść – rzekła zdecydowanie. – SZYBKO! IDZIEMY! – krzyknęła w stronę chłopaków, którzy natychmiast zaprzestali walk, ale ani myśleli się ruszyć.
– Boisz się deszczu? Przecież ty go zjadasz na śniadanie – zaśmiał się Redfox, ale po chwili sam odczuł to samo co dziewczyna.
Nawet gdyby zdecydowali się opuścić miejsce, nie uniknęliby spotkania z NIM. Udając się do gildii, przysporzyliby innym kłopotów, a tak liczba „ofiar” wynosić będzie tylko 2.
W końcu między krzakami zjawiła się czyjaś sylwetka. Mroczna aura jaka ją otaczała, była wyczuwalna już od jakiegoś czasu. „Culy” również to wyczuła, ale związku z tym, że nigdy wcześniej się z tym nie spotkała, nie zwróciła na to uwagi. Szybko tego pożałowała.
– Zeref – rzekli wszyscy. 


Ciąg dalszy nastąpi w rozdziale 53 "Stracone szczęście"

10 komentarzy:

  1. Jak gorąco! O-O
    Wszystko takie meega opisane, dialogi świetnie poprowadzone, no nic tylko czytać i się radować! Czekałam, na ten rozdział i powiem, że byłooo warto! :D
    Sara normalnie wybawicielka. Powiedziała blondynie, to co praktycznie każdy komentator XD
    Nie wiem czemu, ale dociekliwość Levy strasznie mnie podirytowała ,_, Wiem, że chce się dowiedzieć o "Culy" jak najwięcej, ale na litość boską... jak można być tak dociekliwym!
    Jeszcze to pojawienie się Zerefa na końcu. O losie, szykuje się niezły kosmos!
    Jak zawszę ślę tony weny i Pozdrawiam!
    ~Uchiha Hinata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, dziękuję <3 Zmotywowałaś mnie do dalszego pisania! Od razu biorę się do roboty, nie ma obijania!
      Sara - uwielbiam ją <3 Jest taką moją wersją w opowiadaniu, ale z pewnymi różnicami (ja nie jestem tak śmiała T^T). Co do Levy to nie spodziewałam się takiej opinii o niej, ale to się zmieni (mam nadzieję). Zeref musiał być i będzie, ale o nim to już innym razem. ;)
      Bardzo dziękuję za opinię. Jest ona dla mnie bardzo ważna i przynajmniej wiem, co Ci się podobało w rozdziale, a co nie. ;)
      Pozdrawiam ^^

      Usuń
  2. Pomyślałam sobie ,,a wejde i zobacze czy przypadkiem nie ma nowego rozdziału" i mega się ucieszyłam jak zobaczyłam napis rozdział 52! :)
    O rany! O rany! O rany! Jakie 2 ofiary? Co to ma znaczyć? No i jak można urywać w takim momencie? Teraz będe codziennie wchodzić j patrzyć czy nie ma nowego rozdziału :-/
    Sara to obok rodzeństwa smoczych zabójców (vhyba że coś pomyliłam) moja ulubiina postać! Jak dla mnie świetnie pasuje do opowiadania i brawa dla niej za nakrzyczenie na Lucynke ;)
    Ostatnio jakoś we wszystkich opowiadaniach które czytam lubie Zerefa. Nawet jak jest zły i okropny :) U ciebie w opowiadaniu też mi się podoba, ale nwm czemu xD
    Coś czuje, że Lucy w następnym rozdziale nie będzie mieć wyboru i będzie się musiała ujawnić :D
    Na podsumowanie powiem tyle opłacało się czekać na rozdział i opłaci czekać na kolejne, choć czas się będzie dłużył. Zawsze jak czytam twój rozdział to wydaje mi się taki suuuper krótki, bo tak dobrze mi się go czyta :D
    Pozdrawiam i śle duuuużo weny ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że Ci się rozdział spodobał ^^ Je suis heureux :-D (mój francuski taki marny xd) Jestem także przeszczęśliwa z tego powodu, że spodobały Ci się postacie stworzone przeze mnie. Wydawało mi się, że nowe postacie w fanfiction zawsze wzbudzały niechęć, a tu proszę co za niespodzianka ^^ Na kolejny musisz trochę poczekać, ale możliwe, że wstawię wcześniej niż planowałam (proszę się nie nastawiać). Zobaczymy jak pozwoli mi na to czas.
      Dziękuję bardzo i pozdrawiam :-*

      Usuń
  3. Uhh gorąco aż się nie mogę doczekać nastepnego. Mam nadzieję że nie dojdzie jeszcze do walki z NIM i będą mogli w spokoju dalej ciwiczyc. Pozdrawiam i przesyłam ci mnóstwo weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak gorąco się robi i nie mówię tu o pogodzie za moim oknem ;-)
      Co do walki to napewno będzie ona nieunikniona, ale to czy dojdzie do niej w następnym rozdziale czy dopiero za kilka, to już się dowiesz w swoim czasie ;-)
      Dziękuję za komentarz, opinie, wenę, bo ta się napewno przyda.
      Pozdrawiam ^^

      Usuń
  4. O matko, kocham Twój styl pisania :D. Czytanie jest tak przyjemne, że nie orientuję się kiedy skończyłam ;-; . Robi się ciekawie, nie mogę się doczekać, żeby wszystko się wyjaśniło!!
    Dobrze, że Sara ogarnęła Lucy, bo miałam ochotę ją uderzyć -.- . Jestem ciekawa reakcji jej przyjaciół, kiedy im powie ^^.
    Dzisiaj wyjątkowo wkurzała mnie Levy, ale wybaczam jej, bo za bardzo ją lubię :D.
    Hmm, to chyba tyle ode mnie <3.
    Życzę ci jak zwykle morza weny, zdrowia i chęci do wszystkiego!
    Zakochana w Twoim blogu,
    Kaari.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję <3 Bardzo miło mi to słyszeć ^^ Sara ogarnia Lucy, a niczego nieświadoma Levy pogarsza sprawę, ale spokojnie! Już wkrótce problem się rozwiąże, ale niestety pojawi się kolejny :/ Niestety tak to bywa.
      Bardzo dziękuję <3
      Pozdrawiam :D

      Usuń
  5. *bije gromkie brawa Sarze*
    Sara jesteś od dzisiaj moją mistrzynią, brawo! :)
    Co do rozdziału jak zwykle wszystko ładnie uporządkowane, co ciekawe nawet nigdy nie zauważyłam u Ciebie żadnego błędu. :) Oby tak dalej!
    Cóż jeszcze mogę powiedzieć, chyba tyle, że pozostaje mi w dalszym ciągu życzyć Ci tony weny i wszystkiego dobrego, a ja lecę do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sara jest jedną z moich ulubionych postaci (wymyślonych), tuż przed Sutą (czemu ja mu takie imię wymyśliłam?!) XD
      Błędy się zdarzają, a ostatnio to nawet często, ale z jednej strony fajnie, że się skupiasz na fabule, z drugiej strony chcę poznać błędy najczęściej popełniane.
      Dziękuję ^^

      Usuń