„Białowłosa” piękność stała z niewyraźnym uśmiechem na
twarzy, lecz przez szal, pozostali towarzysze nie mogli go ujrzeć. Starała się
wypaść przed swoimi przyjaciółmi wiarygodnie, ale kogo ona chciała oszukać?
Skoro zamierzała wyjść wiarygodnie, to niech nie chowa się za przebraniem.
Dzięki temu
kłamstwu istniała w niej nadzieja, że jej prawdziwa tożsamość zostanie
zachowana w tajemnicy. Nie czuła się na siłach, by tłumaczyć im wszystko od
początku. Wiedziała również, że źle postępuje okłamując ich. Jeżeli nadal
będzie się ukrywać, to tym ciężej jej się będzie później ujawnić. Nie
znienawidzą jej za to kim jest. Zdążyła się o tym przekonać, po małej
przygodzie z Sutą i Natsu. Dostała nauczkę, więc następnym razem na pewno powie
prawdę, ale na razie nie chce, by swą prawdziwą osobą zdezorientowała
przeciwników.
Podczas treningu
będą ze sobą walczyć. Tak ustalili.
– Kto idzie na
pierwszy ogień? – zapytała spokojnie i „przeszła” wzrokiem po kolei.
– Ja pójdę, będę
mieć to za sobą – odparł Rogue, gdy żaden z jego towarzyszy nie kwapił się do
walki. Czyżby aż tak wstydzili się walczyć z dziewczyną? – Na poważnie, czy
wolisz się rozgrzać?
– Mogłabym
dokładnie o to samo zapytać Ciebie – odparła z sarkazmem i stanęła w pozycji
obronnej. Nie da sobą pomiatać i pokaże kto tu rządzi.
Rogue był godnym
przeciwnikiem. Był silny i na pewno, gdyby do akcji wszedł Sting, miałaby z
nimi nie mały problem. Ostatecznie to ona zwyciężyła krótki sparing. Były dwie
główne zasady ich krótkich walk: nie należy używać specjalnych zaklęć, które mogłyby
poważnie uszkodzić towarzysza; jeżeli zostałeś trafiony pięć razy, przegrywasz.
Lucy dzięki swym
nowym umiejętnościom, a także wrodzonemu talentu do przeprowadzania
rekonesansów, zdała sobie sprawę z tego, że Rogue był silny i na pewno okaże
się bardzo pomocnym towarzyszem. Niestety, mimo wysokich statystyk
umiejętności, nie można było pozwolić sobie na jakiekolwiek obijanie się.
– Niezła jest! –
zawołał Sting tuż po zakończeniu swego pojedynku, który ku zaskoczeniu Rogue,
wygrał.
Lucy uśmiechnęła
się zadziornie, ale przez szalik nie mogli ujrzeć jej twarzy. Całe szczęście.
– Culy, skąd w
ogóle pochodzisz? – zapytała Levy, która przyglądała się całemu wydarzeniu.
– Ja? – zawahała
się, ale w końcu znalazła wymijającą odpowiedź. – Z małego miasteczka, w
górach.
– Aha – burknęła
nieusatysfakcjonowana jej odpowiedzią. – A opowiesz coś więcej o sobie?
– Dowiecie się w
swoim czasie. Gdybym teraz zdradziła kim jestem, nie moglibyście się skupić na
treningu – odpowiedziała i nie czekając na dalsze pytania, poprosiła Gajeela,
by teraz on się z nią zmierzył. Nastąpiło to dopiero po krótkiej przerwie,
której „białowłosa” potrzebowała.
Natsu w tym czasie
milczał zasmucony, co nie uszło uwadze niebieskowłosej. Podeszła zaintrygowana
do niego i zapytała o co chodzi. Ten zerknął na nią smutno i pokręcił głową.
☆☆☆
Długoletnie
błądzenie w ciemnościach w poszukiwaniu prawdy odczuwanej, lecz nieuchwytnej,
głębokie pragnienie oraz przeplatające się ze sobą okresy wiary i zwątpienia,
które poprzedzają jasne i pełne zrozumienie, znane są wyłącznie tym, którzy sami
ich doświadczyli.
Zeref w swym
dzieciństwie przeżył wiele szczęśliwych chwil, do czasu gdy nie dosięgła go klątwa.
Wtedy całe jego otoczenie zwiędło w oczach. Wszystko co tak kochał stało się
wspomnieniem, została tylko samotność i wieczność. Niestety, ale najgorszą dla
niego rzeczą nie była samotnością, która go otaczała, ale pustka w nim samym,
kiedy z kraju nie wyniósł ani cieplejszego spojrzenia, ani serdecznego słówka,
ani życia, ani nawet iskry nadziei.
Po sobie
pozostawił jedynie śmierć, więc dlaczego on na nią nie zasługuje? Od wielu lat
próbował znaleźć kogoś kto go zabije, ale jak do tej pory nikt taki nie
istniał. Zrozumiał, że tylko jego brat mógł go uwolnić od piętna samotnego istnienia.
– W końcu wezmę to
co moje… Natsu – szepnął do siebie, obserwując otaczającą go przyrodę, która
tuż po jego odejściu obumarła. To była klątwa.
☆☆☆
Kolejny przeciwnik
okazał się równym utrapieniem, co poprzedni Smoczy Zabójcy. Jeżeli myślała, że
Rogue czy Sting są silni to się pomyliła. W starciu z Gajeelem nie miała
żadnych szans, był zbyt szybki, ale to z kolei oznaczało, że gdyby się choć
trochę postarała to by z łatwością wygrała, ale… nie chciała skrzywdzić swych
przyjaciół.
Takiego typu
trening okazał się być, zbyt wielkim wyzwaniem dla „białowłosej”. Miała przeszkolić
swoich własnych przyjaciół, ale sama nie wiedziała do końca, jak ma to zrobić.
Posłała Natsu i Sarze błagające spojrzenie o pomoc, licząc, że Ci ją
zrozumieją.
– Może starczy na
dziś? – zapytała Sara, widząc przerażenie na oczach swej przyjaciółki. Widać
było, że zaczyna się w tym wszystkim gubić.
– Nie, jeszcze
Wendy i Natsu – mruknęła niepewnie „Culy”. Nie do końca o to jej chodziło.
Chciała prosić o radę jak to wszystko poprowadzić, a nie robić przerwę. W takim
tempie do niczego nie dojdą. – Wendy! – zawołała ciemnowłosą, która
zdecydowanie wystąpiła naprzód.
Po obejrzeniu
krótkich walk, strach minął i dzięki temu mogła pokazać na co ją stać.
Całej walce z
wielkim skupieniem przyglądała się Levy, która miała wrażenie, że „białowłosa”
atakuje z wielką ostrożnością, ale nie to było niepokojące. W jej ruchach było
coś dziwnie znajomego, a jednocześnie coś… nie wiedziała nawet jak to opisać,
chociaż… jakby za szybko magiczna moc z niej ulatywała. Niebieskowłosej nie
podobał się cały charakter treningu, bo uważała, że nie walczą na poważnie. Jak
mieliby pokazać swój potencjał, skoro nie mogą nawet dobrze się rozgrzać. Musi
chyba wziąć sprawy we własne ręce.
– Solidny rękopis!
Ogień! – napisała w powietrzu dany rękopis i wtedy słowa zmieniły się w ogień.
Jej magia skierowana została prosto na „białowłosą”, lecz zaklęcie nie
doleciało do dziewczyny, gdyż zostało wchłonięte przez Natsu.
– Levy, co ty
robisz?! – krzyknął zdenerwowany, co było trochę dziwne.
– Chciałam
sprawdzić jak zareaguje na atak z zaskoczenia. Uważam, że ten trening jest
bezsensu, skoro nawet nie możecie dobrze ukazać swych umiejętności! Takie
sparingi do niczego nas nie zaprowadzą! – również podniosła głos.
– To mogłaś to
powiedzieć, a nie atakować znienacka!
– NATSU! –
wrzasnęła „Culy”, wściekając się tylko i wyłącznie na niego. – Sama sobie bym poradziła,
a Levy ma rację! Nie umiem organizować treningów i tym podobne, a także ciężko
mi walczyć z przyjaciółmi. Ona chciała mi tylko pomóc!
– Naprawdę tak
myślisz? – nieco się uspokoił.
– Tak! Widocznie
zauważyła, że nie zachowuję się normalnie – ściszyła nieco ton głosu i chwyciła
się za ramiona. Było jej głupio. Może to odpowiednia chwila, by przestać
okłamywać? Nie, jeszcze nie –
szepnęła w myślach.
– Nie kłóćcie się,
to niczego nie rozwiąże – dodała Sara, chcąc opanować sytuację. – Zacznijmy jeszcze
raz, tym razem na poważnie. Natsu idzie pierwszy i będzie walczył ze Stingiem
na poważnie – powtórzyła. – Proszę was tylko, żebyście nie rozwalili całej
okolicy. Walka na poważnie, ale z umiarem, a ty Culy… – zawahała się. – Musimy
pogadać – rzekła poważnie i chwyciwszy dziewczynę za rękę, poprowadziła ją
kilka metrów dalej. Tam, gdzie nikt nie będzie podsłuchiwał.
Na miejscu, oschle
potraktowała nieświadomą „białowłosą”, bo popchnęła ją prosto na drzewo. Dała
tym samym znać, że nie jest w najlepszym humorze i mogą sobie darować zbędne
uprzejmości.
– Nadal nie
rozumiem co Cię napadło – mruknęła niezadowolona Heartfilia, ale została
natychmiast uciszona przez tą drugą.
Sara wściekle
zaczęła swój wykład:
– Jesteś skończoną
idiotką! Nie dość, że nie potrafisz konkretnie i porządnie przeprowadzić
treningu, to gra aktorska także Ci marnie idzie! – rzuciła zdenerwowana, wcale
nie żałując słów krytyki. – Jak dla mnie powinnaś pozbyć się tego wdzianka, bo
to tylko marnuje twoją magiczną moc, a także tracisz zaufanie przyjaciół. Nawet
Natsu powoli ma tego dosyć i ledwo się powstrzymuje, żeby Ci tego nie
wykrzyczeć w twarz! – gdy ujrzała w oczach przyjaciółki łzy, uspokoiła się
trochę, ale nie przerywała. – Nie mówię Ci tego, by Ci sprawić przykrość czy
doprowadzić do łez, ale po to byś zrozumiała, że to co robisz nikomu na dobre
nie wyjdzie – jęknęła na koniec i podeszła do rozpłakanej już na dobre
dziewczyny. – Lucy… – szepnęła i otuliła dziewczynę ramieniem. – Przepraszam,
chyba byłam dla Ciebie za ostra…
– Nie – przerwała
jej Heartfilia. – Masz całkowitą rację. To moja wina, że jestem taką… debilką –
parsknęła śmiechem, wycierając łzy z kącików oczu. – Nie powinnam się ukrywać.
Do końca dnia im powiem, jeśli nie… możesz mnie znienawidzić.
Podczas gdy obie dziewczyny,
prowadziły spokojną rozmowę, reszta towarzystwa kontynuowała trening.
Zgodnie z
poleceniem Sary, do walki przystąpili Natsu oraz Sting. Widać było, że oboje byli
skupieni. Tym razem nie musieli przestrzegać wcześniej wspomnianych zasad.
Mogli bez przeszkód korzystać ze swych magicznych zdolności, oczywiście nie
mogli niczego zniszczyć. To był jedyny warunek.
Na początku był
zwykły sparing. W grę wchodziły tylko i wyłącznie pięści, dopiero runda druga
pozwoliła im na użycie swych mocy.
Atak, unik, atak,
skok, atak – tak prezentowała się dość regularna wymiana swych umiejętności,
która mimo wszystko była godna podziwu. Walka dość wyrównana i tak pokazywała
przewagę różowowłosego, ale nie dawał po sobie tego poznać. Wiedział, że jest
silny, ale tu chciał, by Sting pokazał na co go naprawdę stać.
– Gdzie są w ogóle
dziewczyny? – zapytała Wendy, gdy znudziło jej się obserwowanie walki.
– Nie wiem, ale co
sądzisz o Iliheart? – Levy co prawda nie była przekonana wiarygodnością tej
nowej. Miała wrażenie, że coś ukrywa, ale obawiała się, że to tylko jej
przeczucie.
– Wydaje się być
miła, ale nie podoba mi się jej zapach.
– Dziwnie znajomy,
prawda? – dopowiedział Gajeel, dalej wpatrzony w przeciągającą się walkę dwóch
osobników. – Ej! Może zmiana?! Umieram z nudów! – zawołał podchodząc do nich,
rozpoczynając tym samym kolejną bezsensowną kłótnie.
– Jak dzieci –
westchnęła Mcgarden, ale znów wróciła do swoich poprzednich rozmyślań. Zwróciła
uwagę na to, co powiedział czarnowłosy. – „Znajomy?” – zastanawiała się co miał
na myśli. Czyżby już wcześniej ją spotkali? Jeśli tak, to gdzie?
To były przelotne
myśli, bo nie miała tak naprawdę czasu nad tym rozważać. Chłopcy zaczęli
kolejny pojedynek z tą różnicą, że grupowy. Dwoje kontra dwoje… Zapowiadało się
na niezły bajzel. Levy przemknęło przez myśl, żeby ich powstrzymać, ale po
pierwsze: bała się, że oberwie; po drugie: pojedynek grupowy mógł sprawić, że
poprawią swą współpracę.
Razem z Wendy,
Yukino i Exceedami oglądały to fascynujące starcie z bezpiecznej odległości, a
gdy zza krzaków wyszła Sara wraz Culy, automatycznie przerwano dotychczasowe
czynności.
– Wszystko w
porządku? – zapytał troskliwie Natsu, chwycisz rękę „białowłosej”. Nie uszło to
uwadze innym, ale nie próbowali komentować.
– Jest już w
porządku – obdarzyła go uśmiechem i dyskretnie szepnęła o swoim zamiarze: – Do
końca dnia im powiem.
– Mam nadzieję, bo
trzymanie tego w tajemnicy nie wyjdzie nikomu na dobre.
– Wiem – kiwnęła
zdecydowanie głową i poprosiła resztę towarzyszy o wznowienie walk, tym razem
na poważnie, jednak sama nie brała w tym udziału. Gdy używała formy ducha, a
także mocy Smoczego Zabójcy, jej magiczna moc w zastraszającym tempie
ulatywała. Teraz była już pewna, że w walce z Zerefem, nie będzie mogła się
ukrywać. – „Natsu miał rację, wcześniej czy później to i tak wyjdzie na jaw.”
Podczas gdy „Culy”
i jej towarzysze ćwiczyli, w ich stronę zbliżała się pewna osoba, której teraz
w ogóle się nie spodziewali. Nadchodzące czarne chmury, mówiły, że nie zaznają
spokoju przed walką. Niepokój, załamanie, smutek, strach, rozpacz – te emocje
miały ogarnąć niczego nieświadomą dziewczynę. Nawet gdyby poznała swą
przyszłość, niewiele mogłaby zrobić, by zmienić bieg wydarzeń, a szczególnie
uniknąć tego wypadku.
– Będzie padać –
szepnęła Sara, tuż po tym jak przeszły ją dreszcze. Na ogół lubiła taką smutną
pogodę. Żadnego dźwięku, prócz uderzających o parapet kropli deszczu. Nic tylko
leżeć i słuchać, ale tym razem to nie był zbieg okoliczności. Chmury przybyły
tu nie przypadkowo. – Ostrzeżenie?
– Coś się stało? –
zapytała Levy, widząc, że niebieskowłosą ogarnął niepokój. – Może będziemy
wracać?
Sara już jej nie
słuchała. Przerażona wpatrywała się w przestrzeń i dopiero po chwili mogła
wydusić z siebie to polecienie:
– Musimy stąd jak
najszybciej odejść – rzekła zdecydowanie. – SZYBKO! IDZIEMY! – krzyknęła w
stronę chłopaków, którzy natychmiast zaprzestali walk, ale ani myśleli się
ruszyć.
– Boisz się
deszczu? Przecież ty go zjadasz na śniadanie – zaśmiał się Redfox, ale po chwili
sam odczuł to samo co dziewczyna.
Nawet gdyby
zdecydowali się opuścić miejsce, nie uniknęliby spotkania z NIM. Udając się do
gildii, przysporzyliby innym kłopotów, a tak liczba „ofiar” wynosić będzie
tylko 2.
W końcu między
krzakami zjawiła się czyjaś sylwetka. Mroczna aura jaka ją otaczała, była
wyczuwalna już od jakiegoś czasu. „Culy” również to wyczuła, ale związku z tym,
że nigdy wcześniej się z tym nie spotkała, nie zwróciła na to uwagi. Szybko
tego pożałowała.
– Zeref – rzekli
wszyscy.
Ciąg dalszy nastąpi w rozdziale 53 "Stracone szczęście"
„Białowłosa” piękność stała z niewyraźnym uśmiechem na twarzy, lecz przez szal, pozostali towarzysze nie mogli go ujrzeć. Starała się wypaść przed swoimi przyjaciółmi wiarygodnie, ale kogo ona chciała oszukać? Skoro zamierzała wyjść wiarygodnie, to niech nie chowa się za przebraniem.
Ciąg dalszy nastąpi w rozdziale 53 "Stracone szczęście"
Jak gorąco! O-O
OdpowiedzUsuńWszystko takie meega opisane, dialogi świetnie poprowadzone, no nic tylko czytać i się radować! Czekałam, na ten rozdział i powiem, że byłooo warto! :D
Sara normalnie wybawicielka. Powiedziała blondynie, to co praktycznie każdy komentator XD
Nie wiem czemu, ale dociekliwość Levy strasznie mnie podirytowała ,_, Wiem, że chce się dowiedzieć o "Culy" jak najwięcej, ale na litość boską... jak można być tak dociekliwym!
Jeszcze to pojawienie się Zerefa na końcu. O losie, szykuje się niezły kosmos!
Jak zawszę ślę tony weny i Pozdrawiam!
~Uchiha Hinata
Och, dziękuję <3 Zmotywowałaś mnie do dalszego pisania! Od razu biorę się do roboty, nie ma obijania!
UsuńSara - uwielbiam ją <3 Jest taką moją wersją w opowiadaniu, ale z pewnymi różnicami (ja nie jestem tak śmiała T^T). Co do Levy to nie spodziewałam się takiej opinii o niej, ale to się zmieni (mam nadzieję). Zeref musiał być i będzie, ale o nim to już innym razem. ;)
Bardzo dziękuję za opinię. Jest ona dla mnie bardzo ważna i przynajmniej wiem, co Ci się podobało w rozdziale, a co nie. ;)
Pozdrawiam ^^
Pomyślałam sobie ,,a wejde i zobacze czy przypadkiem nie ma nowego rozdziału" i mega się ucieszyłam jak zobaczyłam napis rozdział 52! :)
OdpowiedzUsuńO rany! O rany! O rany! Jakie 2 ofiary? Co to ma znaczyć? No i jak można urywać w takim momencie? Teraz będe codziennie wchodzić j patrzyć czy nie ma nowego rozdziału :-/
Sara to obok rodzeństwa smoczych zabójców (vhyba że coś pomyliłam) moja ulubiina postać! Jak dla mnie świetnie pasuje do opowiadania i brawa dla niej za nakrzyczenie na Lucynke ;)
Ostatnio jakoś we wszystkich opowiadaniach które czytam lubie Zerefa. Nawet jak jest zły i okropny :) U ciebie w opowiadaniu też mi się podoba, ale nwm czemu xD
Coś czuje, że Lucy w następnym rozdziale nie będzie mieć wyboru i będzie się musiała ujawnić :D
Na podsumowanie powiem tyle opłacało się czekać na rozdział i opłaci czekać na kolejne, choć czas się będzie dłużył. Zawsze jak czytam twój rozdział to wydaje mi się taki suuuper krótki, bo tak dobrze mi się go czyta :D
Pozdrawiam i śle duuuużo weny ;3
Bardzo się cieszę, że Ci się rozdział spodobał ^^ Je suis heureux :-D (mój francuski taki marny xd) Jestem także przeszczęśliwa z tego powodu, że spodobały Ci się postacie stworzone przeze mnie. Wydawało mi się, że nowe postacie w fanfiction zawsze wzbudzały niechęć, a tu proszę co za niespodzianka ^^ Na kolejny musisz trochę poczekać, ale możliwe, że wstawię wcześniej niż planowałam (proszę się nie nastawiać). Zobaczymy jak pozwoli mi na to czas.
UsuńDziękuję bardzo i pozdrawiam :-*
Uhh gorąco aż się nie mogę doczekać nastepnego. Mam nadzieję że nie dojdzie jeszcze do walki z NIM i będą mogli w spokoju dalej ciwiczyc. Pozdrawiam i przesyłam ci mnóstwo weny
OdpowiedzUsuńTak gorąco się robi i nie mówię tu o pogodzie za moim oknem ;-)
UsuńCo do walki to napewno będzie ona nieunikniona, ale to czy dojdzie do niej w następnym rozdziale czy dopiero za kilka, to już się dowiesz w swoim czasie ;-)
Dziękuję za komentarz, opinie, wenę, bo ta się napewno przyda.
Pozdrawiam ^^
O matko, kocham Twój styl pisania :D. Czytanie jest tak przyjemne, że nie orientuję się kiedy skończyłam ;-; . Robi się ciekawie, nie mogę się doczekać, żeby wszystko się wyjaśniło!!
OdpowiedzUsuńDobrze, że Sara ogarnęła Lucy, bo miałam ochotę ją uderzyć -.- . Jestem ciekawa reakcji jej przyjaciół, kiedy im powie ^^.
Dzisiaj wyjątkowo wkurzała mnie Levy, ale wybaczam jej, bo za bardzo ją lubię :D.
Hmm, to chyba tyle ode mnie <3.
Życzę ci jak zwykle morza weny, zdrowia i chęci do wszystkiego!
Zakochana w Twoim blogu,
Kaari.
Dziękuję <3 Bardzo miło mi to słyszeć ^^ Sara ogarnia Lucy, a niczego nieświadoma Levy pogarsza sprawę, ale spokojnie! Już wkrótce problem się rozwiąże, ale niestety pojawi się kolejny :/ Niestety tak to bywa.
UsuńBardzo dziękuję <3
Pozdrawiam :D
*bije gromkie brawa Sarze*
OdpowiedzUsuńSara jesteś od dzisiaj moją mistrzynią, brawo! :)
Co do rozdziału jak zwykle wszystko ładnie uporządkowane, co ciekawe nawet nigdy nie zauważyłam u Ciebie żadnego błędu. :) Oby tak dalej!
Cóż jeszcze mogę powiedzieć, chyba tyle, że pozostaje mi w dalszym ciągu życzyć Ci tony weny i wszystkiego dobrego, a ja lecę do następnego :)
Sara jest jedną z moich ulubionych postaci (wymyślonych), tuż przed Sutą (czemu ja mu takie imię wymyśliłam?!) XD
UsuńBłędy się zdarzają, a ostatnio to nawet często, ale z jednej strony fajnie, że się skupiasz na fabule, z drugiej strony chcę poznać błędy najczęściej popełniane.
Dziękuję ^^