niedziela, 9 października 2016

Rozdział 63 - Czarne lato


    Mistrz był najważniejszym członkiem gildii. Jako mentor i rodzic wspierał swych podopiecznych, lecz nie w najważniejszym momencie ich życia. Wiedział, że w ten sposób ich zawiódł, ale miał ku temu ważny powód. Wtedy, kiedy Lucy przybyła wraz z Natsu do gildii, by poinformować go o miejscu bytu demona, zszedł do najniższego poziomu Fairy Tail, a konkretnie do katakumb, gdzie spoczywało ciało Pierwszej. Dzięki niemu mógł ją wezwać w kryzysowych sytuacjach. I taki moment właśnie nadszedł. Liczył, że stanie się ich wsparciem w walce; że jako Wróżkowy Strateg pomoże im zwyciężyć.  
– Makarov! – zawołała promiennie, pojawiając się przed drobnym mężczyzną.
Jej uśmiech prysł jak bańka, gdy ujrzała zaniepokojoną lub przerażoną minę starszego Dreyara. Nie potrafiła konkretnie jej określić, ale wiedziała jedno – to nie wróżyło nic dobrego.
– Stało się coś złego, mam rację? – zapytała z obawą, na co ten w odpowiedzi kiwnął głową. – To dlatego mnie wezwałeś. – Westchnęła ciężko.
– Zeref się zbliża i już jutro będzie siać tu zniszczenie – odrzekł krótko i zwiesił głowę. Wiedział, co miało zaraz nastąpić.
– I dopiero teraz mi o tym wspominasz?! – zdenerwowała się. – Przecież całe miasto może ucierpieć, mieszkańcy, gildia! Dlaczego wcześniej mnie nie wezwałeś?!  
– Wszyscy mieszkańcy są bezpieczni, a moje dzieci odpowiednio przygotowane, ale proszę cię o wsparcie i dodatkową siłę – mówił ze spokojem, na co Vermilion uspokoiła się nieco i również odpowiedziała zmianą tonu na łagodniejszy.
– Wiem, że jesteś rozsądnym człowiekiem. Przepraszam za mój nagły wybuch, ale obawiam się tej bliskiej przyszłości. – Ponownie westchnęła i dodała stanowczo: – Możecie na mnie liczyć!
Mavis zaglądała od czasu do czasu do gildii, lecz starała się za bardzo nie przywiązywać do jej członków. Lata mijały, ludzie się starzeli, Juri, Precht i inni dawno odeszli, a ona nadal trwała. Przygnębiająca myśl dopadała ją za każdym razem, gdy obserwowała poczynania wiecznie radosnej gildii. Starała pogodzić się ze swym losem, ale na darmo.
Odrywając się od  swoich wewnętrznych przemyśleń, jako pierwsza wdrapała się na strome schody. Tuż za nią kroczył milczący Makarov.
Negatywne emocje w mig zniknęły, gdy oboje ujrzeli zdeterminowanych członków. Lucy właśnie kończyła swoją przemowę, która zdecydowanie podniosła wszystkich na duchu i przywróciła wiarę w swoje możliwości. Posiadali znaczną przewagę, gdyż do walki stawali ramię w ramię. Zeref był sam.
– Pierwsza! – krzyknął ktoś i zwrócił tym samym uwagę wszystkich towarzyszy.
Wpierw nastała cisza, lecz gdy Mavis pokazała niewyraźny uśmiech i pomachała nieśmiało, wtedy i oni przywitali ją radośnie.
Heartfilia podeszła do Mistrzyni i, przedstawiając się, podała jej rękę na przywitanie. Nie miały okazji poznać się wcześniej. Rzecz jasna, Smoczy Zabójcy, którzy nie byli członkami Fairy Tail, nie widzieli ducha.  
– Mistrzu, mamy poważny problem, ale wolałabym o tym pomówić na osobności – szepnęła Lucy dyskretnie do Makarova. – Pierwsza również powinna w tym uczestniczyć. Może ona będzie wiedziała, co poradzić.
Skinął głową i zaprowadził Lucy, Natsu i Pierwszą do swojego gabinetu. W tym czasie ludzie z gildii rozchodzili się do domów i starali się cieszyć z ostatnich chwil spokoju.
– O co chodzi? – zapytał się Mistrz, kiedy już mogli spokojnie porozmawiać, mając pewność, że nikt ich nie będzie podsłuchiwał.  
Blondynka kurczowo zacisnęła obie dłonie w pięści i przygryzła wargę. Strach, jaki ją ogarnął, nie pozwolił jej na wydobycie choćby jednego słowa, a co dopiero kilku zdań. Spojrzała błagalnie na Dragneela, a ten uśmiechnął się do niej zachęcająco i delikatnie ujął jej dłoń. Następnie westchnął głośno i zwrócił się do Pierwszej i Czwartego:
– Nie mamy dobrych wiadomości – zaczął. – Wiemy, gdzie się znajduje E.N.D.
– To raczej dobra wiadomość. Będziemy mogli go łatwiej namierzyć i szybciej zniszczyć – odezwała się Mavis, nie mając świadomości, że to w tym tkwił haczyk.
– Problem w tym, że demon znajduje się w ciele Natsu – wykrztusiła Lucy i zamknęła gwałtownie oczy, bojąc się, że wypłyną z nich łzy. – Błagam, powiedzcie, że istnieje jakieś wyjście!
Mistrzowie stanęli wyryci i spojrzeli na siebie z niedowierzaniem. Oboje po chwili usiedli i zadali to samo pytanie:
– Jak to?
– Nie wiem, co się ze mną działo. Gdy się wybudziłem, nie zastałem ani Zerefa, ani żywej duszy w tym dziwnym mieście – wyjaśnił Natsu. – Nie mam pojęcia, jak to się stało, że E.N.D. znalazł się w moim ciele. On sam raczej mi nie zechce o tym opowiedzieć.
No jasne, że ci nie powiem – mruknął demon, na co Dragneel w ogóle nie zareagował.
– Nieważne, jak tam się znalazł. Trzeba go wyciągnąć i zniszczyć! – wtrąciła się Lucy.
– Nie będzie to łatwe – rzekła Mavis, gdy otrząsnęła się z krótkotrwałego szoku. – Pozbycie się go następuje wtedy, kiedy zniszczysz jego księgę lub gdy osobiście go zabijesz, ale – przerwała na moment – prawdę powiedziawszy, nigdy nie słyszałam o takim przypadku. Nie potrafię stwierdzić, czy jest szansa na wyciągnięcie z ciebie demona bez naruszania twojego stanu zdrowia, a nawet życia. To zależy od tego, czy demon istniał w tobie od narodzin, ale był uśpiony, czy został wszczepiony dopiero po jakimś czasie – odparła smutno, lecz w duchu złościła się na siebie, bo gdy teraz najbardziej jej potrzebowali, ona nie potrafiła pomóc. – Przepraszam.
– Pierwsza, to nie twoja wina. Możemy się o pomiot szatana pomartwić później, jak już pokonamy Zerefa. Na razie nad nim panuję – oznajmił Natsu spokojnie, lecz jego stoickiego zachowania nie mogła puścić płazem wściekła Lucy. Uniosła zaciśniętą pięść do góry i potraktowała nią chłopaka.
– Ty idioto! – krzyknęła. – Nie można czegoś takiego zostawiać na później! To poważna sprawa!
– Przecież wiem! – odpowiedział, chwyciwszy się za bolące miejsce. – Ale nie możemy teraz zawracać sobie tym głowy, skoro Zeref już jutro będzie siał tu zniszczenie. Ty musisz wypocząć i nabrać sił na walkę. Zapanuję nad nim, słowo.
Sam nie był do końca pewny tej obietnicy. Nie znał wszystkich ruchów, nie znał przede wszystkim siły demona, więc bardzo ryzykował. Jeśli E.N.D. zdoła przejąć nad nim kontrolę właśnie w tym momencie, będzie z nimi wszystkimi marnie. Czuł wyraźnie narastający gniew współlokatora i swoją niepewność. Musiał się wziąć w garść, bo inaczej przegra.
To jest raczej pewne. – Zaśmiał się demon, a Natsu znów musiał zignorować jego uwagę, choć przyszło mu to z dużym trudem.
Lucy niechętnie zgodziła się na te warunki, choć skrycie posiadała już przygotowany plan B. Miała nadzieję, że Virgo trzymała w zapasie kilka łańcuchów i pomoże jej ewentualnie przypiąć nimi Natsu do łóżka. Komiczne, ale bezpiecznie.
Decyzja Dragneela nie spodobała się i Mistrzom, ale związku z tym, że nie było czasu, pomysłu i sił, nie mogli odmówić. Mistrz, jaki i reszta członków udali się do swoich domów, a Pierwsza z racji tego, że nigdy nie spała, postanowiła poszperać w bibliotece gildii oraz tej znajdującej się na wyspie Tenrou, o ile tamtejsze książki nadawały się do użytku. Nie mogła zostawić tego problemu losowi. Należało działać.

☆☆☆

Noc niby cicha, niby spokojna, ale gdzieś głębiej wyczuwalna stała się mroczna energia, którą Czarny Mag emanował na kilometry. Z każdym krokiem uśmiercał kolejne drobne zwierzęta i rośliny, rozprzestrzeniając swój gniew oraz nieokrzesaną chęć niesienia zła i rozpaczy. Za długo spał i czekał albo raczej się wahał. Po tragedii, do której doszło z jego winy w Akademii Mildian, starał się stłumić zbierające się w nim negatywne emocje, lecz teraz wybuchły ze zdwojoną siłą i były nie do opanowania. Zabić, zabić i zabić – tylko to mówiło jego serce, o ile coś z niego jeszcze zostało. Każdy najdrobniejszy ruch zbliżał go do Magnolii, którą obrał sobie za początkowy cel. Chciał swej śmierci, lecz teraz pragnął ją zadać osobom, które odważyły się stoczyć z nim bój.
Oprócz Acnologii musiał się pozbyć jeszcze jednej istoty – Gwiezdnej Smoczej Zabójczyni, która stanowiła dla niego niemałe wyzwanie. Ale miał dla niej idealnego przeciwnika.
– Mówią, że miłość potrafi być zabójcza. Ty mi to powiesz, Natsu.
Uśmiechnął się tajemniczo, a w jego oczach błysnął czerwony blask.
Słowa wypowiedziane zadziałały niczym impuls dla Dragneela, który „pogrążony we własnym koszmarze” starał się zmrużyć choć na chwilę oczy.
Niespodziewanie przeszedł go dreszcz. Podniósł się gwałtownie i zmierzył wzrokiem ciemny, dobrze znany mu pokój. Happy spokojnie spał na fotelu w salonie Lucy, a on sam zajął kanapę. Właścicielka, nie wiedział czy spokojnie, spała w swojej sypialni, do której drzwi stały otworem. Zajrzał do niej po cichu, chcąc się przekonać, co jej się śniło, lecz jej twarz nie wyrażała żadnych emocji. Oddech miała nierównomierny. Jakby bała się zasnąć – pomyślał i wycofał się z powrotem do salonu, a następnie położył się na tymczasowym łożu.
Sekundy mijały wolno, a on miał wrażenie, że leżał w bezruchu co najmniej kilka lat. Gdy sen nie przyszedł, zrezygnowany ruszył się z miejsca i zaczął niespokojnie chodzić w jedną lub drugą stronę. Nie trzeba było zgadywać, co stało się powodem jego wewnętrznego niepokoju i zdenerwowania. Demon czerpał z tego jak najwięcej korzyści. Dzięki tym emocjom rósł w siłę i nie miał zamiaru uświadamiać tego „koledze”. W odpowiednim momencie zaatakuje i odbierze mu wszystko.
Zeref dał znak do działania – odezwał się nieoczekiwanie E.N.D. – Jest coraz bliżej, by was zniszczyć.
– Jakbym nie wiedział – odpowiedział cicho Natsu. – Co próbujesz osiągnąć tą gadką? Myślisz, że ci ulegnę? Że mnie złamiesz? Mylisz się.
Jeszcze zobaczymy – warknął niezadowolony. Liczył na to, że wytrąci chłopaka z równowagi i zbierze więcej negatywnych emocji.
– Zobaczymy waszą porażkę – rzekł zdecydowanie i chyba nieco za głośno, gdyż usłyszał nerwowe odgłosy wydawane przez kotka.
Westchnął ciężko i, zerknąwszy ostatni raz w kierunku sypialni ukochanej, położył się na kanapie. Kręcił się na kanapie do rana, a gdy słońce pokazało pierwsze promienie, zerwał się z łóżka i zaczął z własnej woli przygotowywać śniadanie. Lucy wkrótce po nim wstała i ze zdziwieniem obserwowała poczynania chłopaka.
– Śniadanie? Jestem pełna podziwu – odezwała się zdumiona. – Nie sądziłam, że po nieprzespanej nocy będziesz miał jeszcze ochotę na robienie śniadania. Ciekawe, czy będzie jadalne. – Parsknęła śmiechem.
– Nie wierzysz w moje kulinarne możliwości?
– Nie. – Wystawiła mu język i odebrała jajka, nim rozbił je na patelni. – Pozwól, że ja się tym zajmę.
– Nawet nie wiem, czy będę w stanie coś przegryźć.
– Ja również, ale z czegoś musimy czerpać siłę, skoro sen nie pomógł. Za nic nie chciał do mnie przyjść.
– Ty też nie spałaś? Czemu nic nie mówiłaś?
– Nie wiem. – Wzruszyła ramionami, udając, że to nic poważnego.
Nie było im dane dokończyć rozmowy ani nawet zjeść śniadania, gdyż wyczuli niespokojne drgania.
– Trzęsienie ziemi? – rzucił Natsu.
– Chciałabym – odpowiedziała mu, przełykając głośno ślinę.
Oboje rzucili się w stronę najbliższych ciuchów, a następnie założywszy je na siebie wybiegli na zewnątrz i rozglądali się nerwowo po otoczeniu. Oprócz wstrząsów niczego nie wyczuli, niczego nie widzieli. Należało odnaleźć źródło tych wstrząsów, ale sami całego miasta nie daliby rady przeszukać. Zdecydowali się najpierw dotrzeć do najbliższych mieszkań przyjezdnych, a następnie do gildii. W tym czasie Happy miał z góry obserwować teren.
– Aye! – zawołał, gdy przekaz do niego dotarł, a następnie uniósł się w powietrze.
Kwadrans później spotkali się z przyjaciółmi. Bez zbędnych rozmów podzielili się na grupy i ruszyli na „podbój” miasta. Nie znali planów Czarnego Maga ani nie posiadali przypuszczeń co do nich, ale jedno wiedzieli – było to niebezpieczne. W duchu dziękowali za to, że w porę ewakuowali wszystkich mieszkańców. Nikt nie ucierpi, ale nie gwarantowali przetrwania miasta ani wygranej, choć ta kwestia nie została otwarcie wyznana.
☆☆☆

Główna dowodząca tym zespołem, Tommy Kanekawa, przeszła niemałe zdziwienie, a wynikało ono z jej postępowania. Była przekonana, że i tym razem walczyć będzie ramie w ramię z bratem, lecz nim się zorientowała, została porwana przez Takeshiego. Nie narzekała na taki obrót zdarzeń, a wręcz przeciwnie, cieszyła się z jego towarzystwa.
Nim pojawiły się pierwsze wstrząsy, oboje leżeli jeszcze w łóżkach, rzecz jasna – w swoich mieszkaniach. Zjawisko pojawiło się gwałtownie, ale Smoczy Zabójcy zareagowali jeszcze szybciej i w mig byli gotowi do działania. Nie czekając, aż ktoś zjawi się i da znak, sami pobiegli do gildii, a tam spotkali się z resztą. Obszar jaki sobie przywłaszczyli, obejmował wschodnie przedmieścia Magnolii i część tamtych lasów. Jeżeli wierzyć opowiadaniom Natsu, to stamtąd mógł przybyć, o ile się nie teleportował.
– A co będzie, jak na niego trafimy? – zapytała z obawą podczas biegu.
– Możemy go na jakiś czas zatrzymać, ale nie pokonać. Od razu, jak go ujrzymy, użyjemy naszych Ryków, by pokazać Lucy i innym nasze położenie. Sam znak będzie dla nich jasnym sygnałem. Nie martwmy się na zapas. – Mówiąc to, nie ważył się spojrzeć na dziewczynę, gdyby to zrobił nie potrafiłby się powstrzymać przed wycofaniem się z tej całej wojny i zabraniem jej jak najdalej stąd. W ciągu tych kilku dni zdołał się do niej przywiązać. Stała się jego jedyną bliską osobą. Kolejny raz nie pozwoli na stracie najbliższej.
Po kilku minutach nieustannego biegu znaleźli się na skraju miasta. Ze wszystkich grup mieli swój cel najbliżej.
Ostatnie domy, sklepiki i innego rodzaju budynki nie wyglądały na biedne ani też nie pokazywały dużego przepychu. Zwykłe, pospolite, ale sprawiające miłe wrażenie.
– Żal mi tych ludzi, co nie będą mieli gdzie wrócić.
– Nie mów tak. Nie zwiastuj nieszczęść.
Nie odpowiedziała mu, tylko zatrzymała się i spoglądała chwile na wymarłe miasto. W jej oczach tkwił niepokój i strach.
– Zacznijmy od tych domów i pamiętaj, bądź ostrożna – polecił i ruszył przed siebie, ale nie ważył się odchodzić za daleko.
Kanekawa otrząsnęła się i zgrabnie wdrapała się na dach najbliższego domu, a stamtąd nadstawiła uszu. Dzięki swej mocy miała o wiele lepszy słuch niż zwykły Smoczy Zabójca, gdyż potrafiła słyszeć głosy z całego miasta i określić ich dokładne położenie. Jednak nie umiała już wydobyć z otoczenia drobniejszych dźwięków.
W mig wyłowiła głosy swoich przyjaciół oraz osoby, o której istnieniu chciałaby jak najprędzej zapomnieć. Nie należał do żadnego znanego jej towarzysza i nie była pewna, czy do człowieka. W mowie dziwnego stworzenia słyszała jęki, a przy wypowiedzi nawet jak szeptał, towarzyszył mu krzyk.
Zadrżała na jego słowa, po czym zeskoczyła z dachu i pognała do Ryu, by przekazać odkrycie.
– Jak myślisz, kto to mógł być? – zapytał chłopak, poznawszy zdarzenie.
– Obawiam się, że to coś gorszego niż Zeref, a najgorsze jest to, że Natsu z tym czymś rozmawiał! – rzekła podenerwowana. – Poznałam jego głos, ale na szczęście ich krótka rozmowa nie brzmiała, jakby byli towarzyszami, oni się nienawidzili. Czułam w ich tonie wzajemną wrogość i gniew. To coś posługiwało się czymś w rodzaju telepatii, więc tylko ja i Natsu mogliśmy go słyszeć.
– Myślisz, że lepiej byłoby powiadomić Lucy?
Na to pytanie Tommy nie zdążyła już odpowiedzieć, gdyż oboje poczuli, jak pod nogami drga im ziemia. Trzęsienie z każdą chwilą stawało się coraz mocniejsze, a niebo przybrało ciemnej barwy, ale nie zanosiło się na deszcz. Nagle nastała cisza. Zero drgań, zero wiatru, zero odgłosów.
– Aż dreszcze przechodzą – mruknęła Kanekawa, chwytając się za ramiona. – Nie traćmy czasu i ostrzeżmy Lucy – oznajmiła i ruszyła biegiem w stronę, z której dochodził głos dziewczyny. Ryu pragnął ją zatrzymać, ale w końcu pobiegł jej śladem.
Po kilku minutach dotarli do centrum Magnolii, a konkretnie na główny rynek, przy którym trwała słynna Katedra Kardia, a tam, jakby bramę piekła otwarto i stanął przed nimi sam szatan.
Oprócz Lucy i ich dwójki, na miejsce zdołali dotrzeć Suta wraz z Sarą, po Smoczych Zabójcach z Sabertooth nie było śladu. W samym sercu rynku stała postać, na której widok włos się na głowie jeżył. Najgorszy koszmar spełnił się, a była to walka z przyjacielem.
Wszyscy patrzyli z przerażeniem na odmienionego towarzysza. Jedynie Zeref uśmiechał się usatysfakcjonowany i rzekł:
– Oto czarne lato.


Ciąg dalszy nastąpi w rozdziale 64 "Profanum"

10 komentarzy:

  1. Świetny rozdział.Cieszy mnie,że Mavis im pomoże ale i tak się niepokoje,ponieważ natsu się przemienił.Liczę na to,że Mavis znalazła coś w książkach ale myślę,że nawet bez tego Fairy Tail poradziłoby sobie z zagrożeniem.:)
    Życzę weny,pozdrawiam i czekam na następny rozdział.
    Ps.Komentarz byłby na pewno bardziej konstruktywny gdyby były jakieś błędy.Ale nie narzekam.xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz T^T To się nazywa wsparcie! :D

      Usuń
  2. E.N.D. Nareszcie jesteś :) Trzymaj się Lucy i wal z caleej siły. Natsu to wytrzyma ;)
    Rozdział wspaniały. Budujący napięcie tak jak lubię.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej! Trafiłam tu dziś przez przypadek i z uwagą przeczytałam Twoje ficzki (kilka ostatnich rozdziłów na razie). Styl niezły. Wiem, że to Twoja historia i z mangą ma niewiele wspólnego, jednak jako fanka Zerefa trochę jestem rozczarowana Twoją wersją tego bohatera. Jednak to, że wszystko umierało wokół niego wynikało z tego, że cenił życie, nie z jego złości. U Ciebie jest on postacią dość płytką, więc obawiam się, że pewnie skończy u Ciebie marnie. :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie jestem na bieżąco z mangą, a Zeref nie należy do moich ulubionych postaci, dlatego niespecjalnie chciałam doszukiwać się w jego osobie głębszego sensu. Zrobiłam z niego złego gościa, więc wiadomo jak się ma zachowywać. ;)
      Jestem bardzo wdzięczna za twoją opinię. Miło było przeczytać coś nowego, bo tak naprawdę nigdy na niego nie patrzyłam pod innym kontem. :) Może zmienię swoje nastawienie do niego.
      Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam. ^^

      Usuń
    2. Również dziękuję za szczerą odpowiedź. Bardzo bym się cieszyła jakbyś zmieniła nastawienie do niego, bo to mój ukochany bohater w F.T. ^^

      Usuń
    3. W opowiadaniu ciężko będzie go zmienić, bo to właściwie końcówka. :/

      Usuń
    4. No nic, za późno znalazłam Twój blog. W sumie i tak go znalazłam tylko dlatego, że szukałam jakichś opowiadań o Zerefie. W każdym razie życzę dużo weny. :*

      Usuń