piątek, 11 listopada 2016

Rozdział 64 - Profanum


Nim E.N.D. zdołał uśpić czujność Natsu i przejąć władzę nad jego ciałem, magowie rozproszyli się po całej Magnolii w poszukiwaniu wroga, który mógł nadejść z każdego kierunku. Dobierając się w pary, każda z grup obrała jedną z wielu ścieżek poprowadzonych pomiędzy budynkami.
Sting i Rogue wybrali południową część miasta, która była najbardziej oddalona od gildii, dlatego wyruszyli kilka minut wcześniej przed resztą. W połowie drogi zaczynało im brakować tchu, a więc ich tempo znacznie się zmniejszyło.
Poszukiwania nie przyniosły konkretnych rezultatów i nie trwały zbyt długo, gdy Bliźniacze Smoki ujrzały wielki, czerwony i niepokojący słup światła, wydobywający się z centrum. Kolumna magii emanowała złowrogą energią, więc członkowie Sabertooth, nie zastanawiając się dłużej, rzucili się w kierunku niezidentyfikowanego zdarzenia i nim zdołali dotrzeć na miejsce, walka na dobre się rozpoczęła.
Podobnie było z Gajeelem i Wendy. Oni obrali północną część, czyli wybrzeże, okolice gildii oraz Fairy Hills. Wybrali niewielkie tereny, by móc je jak najszybciej przeszukać i w razie kłopotów ruszyć z pomocą pozostałym. Mała Smocza Zabójczyni miała pomagać jedynie za pomocą swoich medycznych umiejętności. Nie chcieli jej wciągać w wir walk.

Głównodowodząca grupa składająca się z Lucy, Natsu i Happiego – latającego wysoko na niebie i wypatrującego niebezpieczeństwa – wybrała samo centrum, czyli rynek i jego pobliskie lokacje.
Ziemia nadal niepokojąco drgała im pod stopami, a niebo przyozdobiły ciemne burzowe chmury. Nie było wiatru.
– Jak spokojnie! Jak upiornie! – śmiała się nerwowo dziewczyna, nie potrafiąc zachować powagi sytuacji. – Normalnie prawdziwa cisza przed burzą!
Dragneel nie odpowiadał na uwagi ukochanej, a jedynie wpatrywał się pusto w przestrzeń. Dopiero po chwili otrząsnął się i zdecydowanie ruszył w kierunku katedry, stanowiącej największą dumę ich miasta. Z zewnątrz robiła duże wrażenie, ale najpiękniejsza była od środka, gdzie wnętrze rozświetlały przeogromne, kolorowe witraże. Ołtarz tworzył zbiór różnorodnych rzeźb, wykonanych z marmuru i srebra, a także świec, które już od kilku dni stały niezapalone, gdyż księża również opuścili Magnolię. Nad wejściem, na balkonie znajdowały się organy, a wzdłuż drogi do ołtarza stało kilka rzędów ławek. Natsu błądził wzrokiem po kościele, gdy w pewnym momencie odezwał się jego współlokator.
Planujesz odprawiać egzorcyzmy? – E.N.D. zakpił z jego bezsensownych poczynań.
– Gdyby one pomogły mi się ciebie pozbyć, to owszem, ale takie rozwiązanie jest zbyt proste. – Zamilkł na moment, aby następnie rzec: – Oddaj mi wspomnienia o niej.
Dopiero teraz się zorientowałeś?
– Nie. Już wcześniej wiedziałem, ale dopiero teraz chcę, żebyś mi je zwrócił i to nie jest prośba – warknął, nie ukrywając gniewu.
Dlaczego miałbym to zrobić? – Demon drażnił go każdym wypowiedzianym słowem i właśnie w tej chwili doszedł do sedna sprawy. Jedyną rzeczą, jakiej E.N.D., pragnął to wolność, czyli coś, czego Natsu za żadne skarby nie mógł ofiarować, nawet za cenę wspomnień związanych z Lucy. Z tej przyczyny tak długo zwlekał z tą decyzją.
Chyba ciągle zapominasz, że słyszę twoje myśli – mruknął niezadowolony, że jego układ się nie powiódł, nim wyszedł na światło dzienne.
– Zapominam, bo gdybym ciągle pamiętał, to już dawno dopadłaby mnie depresja – zaśmiał się szczerze, co mocno zdziwiło demona, ale nie wytrąciło z równowagi.
W tym momencie do katedry weszła poirytowana Heartfilia, która nie chcąc krzyczeć w świątyni, nakazała chłopakowi wyjść na zewnątrz.
– Co ty sobie wyobrażasz?! Modlić się trzeba było wczoraj! Dziś trzeba działać!
– Potrzebowałem chwili spokoju, przepraszam – odparł smutno, czego dziewczyna nie mogła zignorować jego zachowania.
Wolnym krokiem zbliżyła się do niego i podarowała ciepło swojego ciała za pomocą uścisku. To ciepło miało dać wsparcie i siłę im obu. Trwali w tej pozycji dobrą chwilę i nawet nie zauważyli, kiedy w katedrze pojawił się ktoś jeszcze.
– Jak słodko – rzekł niespodziewanie całkiem spodziewany gość.
Para natychmiast odskoczyła od siebie jak poparzona i spojrzała w kierunku, z którego wydobył się głos. Tuż przed ołtarzem stał tajemniczo uśmiechnięty Zeref. Jego nagła, aczkolwiek zapowiedziana wizyta i tak wywołana na twarzach magów zaskoczenie. Stanęli w pozycji obronnej, gotowi w każdej chwili zaatakować, ale ich przeciwnik sprawiał wrażenie, jakby nie zamierzał żadnego kroku uczynić.
– Zdołałeś mi wcześniej umknąć i puściłem ci to płazem, lecz tym razem nie zdołasz uciec – mówił spokojnie, nie ruszając się z miejsca.
Przeniósł wzrok na Lucy i wtem jego oczy poczerwieniały, a twarz przybrała złowrogiego oblicza.
– A ciebie zabiję!
Na jego słowa w duszy Dragneela wzniecił się potężny, nieokiełznany ogień, który z chęcią przekierował na Czarnego Maga i w mig uwolnił go za pomocą Ryku Smoka. Atak zrobił wrażenie, lecz nie wyrządził żadnej krzywdy wrogowi.
– Jednak zanim to uczynię, muszę zająć się tobą Natsu! – krzyknął i ruszył na własnego brata, chcąc go z gołej pięści powalić na ziemię. Jego nadzwyczajna prędkość nie przeraziła Lucy, która równie szybko pociągnęła chłopaka, by ten mógł uniknąć niepotrzebnego bólu.
– Ryk Gwiezdnego Smoka! – wykrzyknęła, a jej atak okazał się znacznie potężniejszy niż jej ukochanego. Zdołał powalić przeciwnika pod sam ołtarz, ale nawet to nie zrobiło mu większej krzywdy.
– Dziękuję – powiedział oszołomiony Natsu. – Za wolno zareagowałem.
– Skup się – odpowiedziała, nie przestając obserwować ruchów wroga. – Gwiezdne Strzały! – Tworząc magiczny krąg, wyrzuciła z niego kilka strzał światła w stronę przeciwnika, nim ten zdołał się podnieść. Nie zamierzała dawać mu szansy na kontratak. – Gwiezdne Załamanie! – Kolejny atak wykonała za pomocą machnięcia ręką, przez co grunt pod Zerefem zapadł się, ale mag zdołał tego uniknąć.
– Całkiem nieźle jak na początek. Zrobiłaś postępy. – Zbliżył się o krok. – Nie licz, że mnie pokonasz. Wiesz, jak to mówią, nadzieja matką głupich.
– Ale każda matka kocha swoje dzieci! – wtrącił się Dragneel i zawołał: – Tryb Ognistego Smoka Piorunów! Stalowe Pięści Ognistego Smoka Piorunów! – Kumulując błyskawice i płomienie wokół swoich rąk, użył ich, by wprowadzić niszczycielki cios na przeciwnika.
Dystans dzielący Zerefa i magów Fairy Tail był strefą bezpieczeństwa, która umożliwiała im ataki z daleka, sprawną obronę i możliwość ucieczki w przypadku większego zagrożenia. Natsu sprawnie zmniejszył dzielącą ich odległość i z całej siły uderzył Zerefa w brzuch.
– Uciekaj stamtąd! Szybko! – zawołała Lucy, wyczuwając w działaniu przeciwnika podstęp. – Wyjdźmy na zewnątrz!
Chłopak natychmiast odskoczył od przeciwnika i wraz ze swoją ukochaną wydostali się na dwór, chcąc oszczędzić pięknej katedrze większych zniszczeń, niż lekko uszkodzony ołtarz oraz zapadnięta podłoga w jednym kącie świątyni. Jeżeli wszystko wróci do normy, proboszcz im tych szkód nie odpuści. Jak tęsknił za tymi drobnymi kłopotami.
Na zewnątrz znaleźli Happiego i poprosili go o przekazanie wieści Mistrzowi. Kotek posłusznie poleciał w stronę gildii i tym samym oddalił się od zagrożenia, co ulżyło parze magów.
Zeref nie zamierzał się spieszyć. Wolnym krokiem wyszedł za nimi na rynek i błądził jakby od niechcenia wzrokiem po otoczeniu. Nie zależało mu na czasie; nie zależało mu na mniejszej ilości przeciwników. Był przekonany, że zdoła pokonać wszystkich. Jego jeden atak był w stanie powalić każdą żywą istotę w tym mieście. Wygraną miał w kieszeni, ale zamiast łatwego i szybkiego zwycięstwa wolał się jeszcze trochę pobawić.
Lucy i Natsu nie byli tacy spokojni jak on. Wykonali kilka razy Ryki Smoków, chcąc osłabić Zerefa choć trochę, lecz ten ku ich zdziwieniu sprawnie zrobił uniki.
– Widziałeś?  
Kiwnął w odpowiedzi głową.
– Zrobił unik, a to już jest znak, że nie jest niezniszczalny.
– Gdyby był, mielibyśmy niemałe kłopoty – rzekł Natsu, wydobywszy z siebie kolejny Ryk.
Niespodziewanie Czarny Mag teleportował się i nim zareagowali, zdążył wystrzelić w ich stronę czarny promień, który z zetknięciu z ich ciałami zmienił się w wielką ciemną chmurę dymu, która całkowicie ich pochłonęła.
Oboje wyskoczyli pewnie z kłębowiska, lecz każdy w innych okolicznościach, w innym miejscu, w innym czasie. Natsu znalazł się przed samą gildią późnym popołudniem, gdy zachodzące słońce oblało niebo ciepłymi barwami, natomiast Lucy pojawiła się środku nocy, w samym centrum lasu.
Rozejrzała się wokoło i pojęła, że nie był to las otaczający Magnolię. Zorientowała się również, że Zeref teleportował ją w zupełnie obce miejsce. Rozdzielił dziewczynę z ukochanym i postanowił się zająć nimi osobno. Co za przebiegły drań! – pomyślała, przeklinając go w myślach. Nie mogąc pozostać w miejscu, ruszyła do przodu, bacznie obserwując okolicę. W końcu wróg mógł czaić się za rogiem i planować ją znienacka zaatakować.
– Wyłaź! – krzyknęła na głos.
Odpowiedziała jej cisza.
Wściekła wdrapała się zgrabnie na najbliższe drzewo, chcąc ujrzeć swoje położenie i określić cel, do którego powinna się udać. W górze ujrzała jedynie mroczne niebo spowite nieprzeniknioną mgłą, która obniżała się z każdą chwilą. Jeżeli i las zostanie nią przykryty, nie odnajdzie już drogi powrotnej, o ile taka w ogóle istniała. Na szczęście zdołała ujrzeć zarys jakiegoś budynku, znajdującego się niedaleko. Natychmiast zeskoczyła z kilku gałęzi, a potem z drzewa i pobiegła w kierunku nieznanego. Lepsze to niż stanie w miejscu i czekanie na ratunek, który wcale nie musiał nadejść.
Budynek, który odnalazła w gęstym lesie, przypominał z daleka rzymską świątynię, lecz z bliska okazał się jedynie jej ruinami. Kiedy Lucy wkroczyła w samo centrum niezidentyfikowanej konstrukcji, niespodziewanie z ziemi zaczęło wyrastać dokładnie siedem kolumn sięgających do pasa. Utworzyły one wokół niej okrąg, a na nich porozstawiane były różne przedmioty: miecz, figura gołębia, pergamin, pióro piśmiennicze, pieniądze i kryształ. Kilka metrów dalej znajdował się ołtarz z napisem: „Ciało siedliskiem słabości, dusza zaś uosobieniem dobra. Jaki symbol reprezentuje twa osoba?”.
Zagadka nie stanowiła wyzwania, gdyż każdy przedmiot reprezentował jedną z wielu cech lub pragnień ludzkości.
Pieniądze – próżność.
Miecz – waleczność.
Pióro piśmiennicze – mądrość.
Kryształ – doskonałość i gołąb, a zwłaszcza biała gołębica – miłość.  
Lucy doskonale znała siebie, więc natychmiast chwyciła za figurę ptaka i postawiła pewnie na stole ofiarnym. Na niczym innym jej nie zależało jak na miłości, na ukochanym, na przyjaciołach i ołtarz to zaliczył, lecz nie tak jak to sobie wyobrażała. Dziewczyna liczyła na ukazanie się drogi powrotnej do Magnolii, lecz zamiast tego ukazał się świetlny ekran, na którym pojawił się napis: „Zdołasz poświęcić najważniejsze? Nie spodziewałem się tego po tobie”. Podpisane było przez Zerefa.
Heartfilia osunęła się z przerażeniem na ziemię i dokładnie analizowała słowa wyświetlane przed nią.
– Przecież nie na tym polegało zadanie! – wrzasnęła, mając nadzieję, że wróg zdoła ją usłyszeć i wyjaśnić jej resztę, lecz w porę sama się domyśliła.
W starożytnych świątyniach składało się ofiary. Im cenniejszą rzecz się poświęcało, tym większa stawała się przychylność bogów. Popełniła wielki błąd.
– NIE! – krzyknęła z rozpaczą i zaczęła walić energicznie pięścią w glebę. – Nie zgadzam się na to!
Wtem usłyszała złowieszczy śmiech, którego właścicielem nie mógł być inny niż sam „Władca Ciemności”. Podniosła się gwałtownie i energicznie kręciła głową w poszukiwaniu zła wszelkiego. Jego twarz ukazała się dopiero na świetlnym ekranie, gdzie ze swoim „tajemniczym” uśmiechem przypatrywał się blondynce. W końcu powiedział:
– Jak ci się podoba zabawa, którą dla ciebie przygotowałem? Zresztą nie musisz odpowiadać, bo w planie mam jeszcze dla ciebie inną rozrywkę. Miłego seansu.

☆☆☆ 

Późne popołudnie, zachodzące słońce i przerażająca cisza otaczająca wyludnioną Magnolię, do której trafił Natsu. Nie był to jego dom. Od razu rozpoznał nieznajome terytorium, aczkolwiek wszystko wyglądało identycznie.
Wylądował przy samej gildii, więc na początku to do niej wszedł, lecz nie zastał tam nikogo. Zawołał głośno po kolei imiona niektórych przyjaciół, jednak nie otrzymał żadnej odpowiedzi. Wyraźnie zaniepokojony poszedł w głąb budynku, licząc, że słuch go zawodzi. Przeszukał dokładnie każdy zakamarek gildii, obawiając się, że podobnie będzie musiał postąpić z miastem.
– Gdzie jesteście?! – wydarł się na cały głos, wychodząc na dwór.
Nadal odpowiadała cisza. Nie chcąc czekać na cud, zaczął biec w stronę rynku, skąd został przeniesiony. Im bliżej tego miejsca, tym większe okazywały się zniszczenia po walce, w której sam nie brał udziału. Katedra, którą niedawno mógł podziwiać w całej swej okazałości, teraz znajdowała się w postaci gruzu. Nic z niej nie zostało, podobnie jak z pozostałymi budynkami otaczającymi centrum miasta. Jednak nie to rzuciło mu się w oczy, gdy dotarł na miejsce.
Przerażający widok stanowiły zmasakrowane ciała jego przyjaciół porozrzucane po całym zrujnowanym terenie. Wylew krwi, który się tutaj dokonał, zdołał przełamać barierę Natsu, której tak zaciekle bronił.
Teraz nic mnie nie powstrzyma! – zawołał triumfalnie E.N.D. i wnet uśpił współlokatora, przejmując nad nim kontrolę. Wokół nich rozbłysło czerwone światło, pozwalając demonowi na końcową przemianę oraz na uwolnienie mocy. Z głowy wyrosły mu dwa rogi, niczym u samego szatana, a na twarzy i na rękach pojawiły się czarne, zawiłe tatuaże przedstawiające niezrozumiałe symbole. Oczy zalśniły czerwonym blaskiem, a usta ułożyły się w złowieszczym uśmiechu.
Cały świat wrócił do normy. Znowu był ranek, wszyscy jeszcze żyli, a Magnolia nie ucierpiała, ale to tylko kwestia czasu.
Lucy wybudziła się z czaru, który rzucił na nią Zeref i z przerażeniem wpatrywała się w nowe wcielenie swego ukochanego. Nie przejmowała się spływającymi po policzkach łzami, ale zastanawiała się, co właściwie doprowadziło do takiego stanu rzeczy. Nie musiała długo czekać na wytłumaczenie.
– Pokonani przez zwykłą iluzję – zaśmiał się Czarny Mag, który przypatrywał się wszystkiemu z boku. To widowisko napawało jego zgniłą duszę radością i pewnością siebie.
Wkrótce do oszołomionej Lucy dołączyli Suta wraz z Sarą, a tuż za nimi Ryu i Tommy. Wszyscy byli tak samo przerażeni, jak ona, gdy ujrzeli nowe oblicze dawnego przyjaciela, z którym musieli walczyć na śmierć i życie.
– Oto Czarne Lato – rzekł Zeref z radością.
– Lucy, wszystko w porządku? – Sara podbiegła do rozkojarzonej dziewczyny i pomogła jej podnieść się z ziemi. Nie uzyskała odpowiedzi. – Musimy się natychmiast rozdzielić! Ja zajmę się Lucy! – zawołała w stronę pozostałych i zaczęła biec do najbliższego budynku, ciągnąc za sobą ich przywódczynię. Liczyła, że tam zdoła, choć na chwilę się ukryć.
– Ryk Kryształowego Smoka! – zawołał Suta i skierował swój atak w stronę Zerefa, natomiast Ryu podobnie postąpił z demonem. Obaj zawiedli.
W następnej kolejności to Tommy zamierzała zaatakować i zdała sobie sprawę, że zwykłe ataki nie poskutkują. Wyjęła zza pleców, przypięty do pasa flet poprzeczny i zaczęła na nim grać. Dzięki melodii moc Kanekawy znacznie wzrosła, a jej jasne włosy w mig zmieniły kolor na hebanowe. Nie przestawała grać nawet wtedy, gdy wokół niej pojawiła się malinowa aura, a ona zaczęła unosić się w powietrzu. Wyglądała niczym jedna z Muz Apolla, lecz cały jej obraz psuła sytuacja, w jakiej się znajdowali.
Flet wystrzelił kilka magicznych strzał w kierunku demona, a gdy dotknęły jego ciała, przemieniły się w grube liny oraz nowoczesne słuchawki. Sznury oplotły jego ciało, zaciskając się mocno, a słuchawki miały za zadanie wprawić go w hipnozę i prawie się udało, gdyby nie reakcja Czarnego Maga, który go uwolnił.
– Chłopaki, weźcie się wreszcie do roboty! – Zdenerwowała się dziewczyna, gdyż sama nie potrafiła zająć się nimi jednocześnie.
Spróbowała ponownie wykonać ten sam ruch, lecz wróg nie dał się podejść. Wystrzelił w jej kierunku czerwony promień i trafił. Tommy uderzyła swym ciałem o pobliski budynek i sprawiła, że jego ściana się rozsypała, a ona upadła na ziemię. Jęknęła głośno i podniosła się chwiejnie. Nie poddała się i odszukując instrument, znów za niego chwyciła. Tym razem wybrała nieco szybszy i dynamiczny utwór, który wyrzucał strzały w kształcie nut. Po kilku rundach użyła też Ryku. Wybierała jedynie czary dystansowe, nie ważyła się zbliżyć do wroga.
W czasie, gdy ona mierzyła się z demonem, jej brat oraz bliski przyjaciel starali się trzymać Zerefa jak najdalej od niej. Na zmianę używali wszelakich zaklęć Smoczych Zabójców, lecz nawet to nie robiło na Nim wrażenia. Sprawnie ich unikał, ale sam nie atakował.
Wkrótce do walki przyłączyły się również Bliźniacze Smoki z Sabertooth. Oboje ruszyli wściekle na starszego Dragneela, a wtedy Ryu natychmiast pobiegł pomóc swojej ukochanej. Musiał to przyznać – zakochał się. W ciągu kilku dni zdołał poznać osobę, która szybko stała się bliska jego sercu i za wszelką cenę chciał ją chronić.
Sara pomagała Lucy otrząsnąć się z tego, co obie niedawno ujrzały. Nie pomagały czułe i łagodne słówka kierowane do blondynki, która wyłączyła się całkowicie na świat zewnętrzny. Dopiero lewy sierpowy zdołał przywrócić jej myślenie. Heartfilia przetarła oczy, jakby się dopiero wybudziła ze snu i popatrzyła na przerażoną twarz przyjaciółki.
– Przepraszam! Nie chciałam cię uderzyć, ale… – jęknęła. – Nieważne!
– To ja przepraszam – westchnęła, ocierając pojedynczą łzę. – Całe to wydarzenie mną wstrząsnęło, a nie powinno. Z was wszystkich to ja muszę wykazać najwięcej sił, ale wtedy poczułam, że chyba mnie to przerasta.
– Nie jesteś sama.
– Wiem, dlatego dziękuję. – Zdobyła się na krzywy uśmiech. – Nie pomogę Natsu, siedząc tu bezczynnie. Chodźmy. – W mig odzyskała zdrowy rozsądek oraz siły na walkę.
Wstawszy z ziemi i otrzepawszy się z piachu, zaczęła biec wraz z Sarą w stronę „areny”. Starały się dotrzeć tam jak najszybciej, ale niestety nie zdążyły zapobiec rozlewu krwi. Nie zdążyły uratować towarzysza. 
Ciąg dalszy nastąpi w rozdziale 65 „Sacrum”

2 komentarze:

  1. Na Boga, ktoś zginął?! Tak? Jakie to dramatyczne... Świetny rozdział. Czekałam na niego i się nie zawiodłam. Trochę mi smutno, że to już prawie koniec tej opowieści ale, jak to mówią, wszystko co dobre, kiedyś się kończy :)
    Już nie mogę się doczekać twojego kolejnego opowiadania ;D
    Pozdrawiam, trzymaj się ciepło (na dworze pi**a złeeeem...).
    Moonlight

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chcę spojlerować, ale wiadomo, że jak jest wojna, to muszą być ofiary. Byłoby dziwne gdyby nikt nie zginął, a przynajmniej ja tak czuje. Ciężko mi było wybrać osobę, którą musiałabym poświęcić. Było ciężko.
      Bardzo dziękuję za komentarz, opinie! :D Jestem bardzo wdzięczna ^^

      Usuń