Sting i Rogue
wybrali południową część miasta, która była najbardziej oddalona od gildii,
dlatego wyruszyli kilka minut wcześniej przed resztą. W połowie drogi zaczynało
im brakować tchu, a więc ich tempo znacznie się zmniejszyło.
Poszukiwania nie
przyniosły konkretnych rezultatów i nie trwały zbyt długo, gdy Bliźniacze Smoki
ujrzały wielki, czerwony i niepokojący słup światła, wydobywający się z
centrum. Kolumna magii emanowała złowrogą energią, więc członkowie Sabertooth,
nie zastanawiając się dłużej, rzucili się w kierunku niezidentyfikowanego
zdarzenia i nim zdołali dotrzeć na miejsce, walka na dobre się rozpoczęła.
Podobnie było z
Gajeelem i Wendy. Oni obrali północną część, czyli wybrzeże, okolice gildii
oraz Fairy Hills. Wybrali niewielkie tereny, by móc je jak najszybciej
przeszukać i w razie kłopotów ruszyć z pomocą pozostałym. Mała Smocza
Zabójczyni miała pomagać jedynie za pomocą swoich medycznych umiejętności. Nie
chcieli jej wciągać w wir walk.
Głównodowodząca
grupa składająca się z Lucy, Natsu i Happiego – latającego wysoko na niebie i
wypatrującego niebezpieczeństwa – wybrała samo centrum, czyli rynek i jego
pobliskie lokacje.
Ziemia nadal
niepokojąco drgała im pod stopami, a niebo przyozdobiły ciemne burzowe chmury.
Nie było wiatru.
– Jak spokojnie! Jak
upiornie! – śmiała się nerwowo dziewczyna, nie potrafiąc zachować powagi
sytuacji. – Normalnie prawdziwa cisza przed burzą!
Dragneel nie
odpowiadał na uwagi ukochanej, a jedynie wpatrywał się pusto w przestrzeń.
Dopiero po chwili otrząsnął się i zdecydowanie ruszył w kierunku katedry, stanowiącej
największą dumę ich miasta. Z zewnątrz robiła duże wrażenie, ale najpiękniejsza
była od środka, gdzie wnętrze rozświetlały przeogromne, kolorowe witraże. Ołtarz
tworzył zbiór różnorodnych rzeźb, wykonanych z marmuru i srebra, a także świec,
które już od kilku dni stały niezapalone, gdyż księża również opuścili Magnolię.
Nad wejściem, na balkonie znajdowały się organy, a wzdłuż drogi do ołtarza
stało kilka rzędów ławek. Natsu błądził wzrokiem po kościele, gdy w pewnym
momencie odezwał się jego współlokator.
Planujesz odprawiać egzorcyzmy? – E.N.D. zakpił z jego bezsensownych poczynań.
– Gdyby one
pomogły mi się ciebie pozbyć, to owszem, ale takie rozwiązanie jest zbyt
proste. – Zamilkł na moment, aby następnie rzec: – Oddaj mi wspomnienia o niej.
Dopiero teraz się zorientowałeś?
– Nie. Już
wcześniej wiedziałem, ale dopiero teraz chcę, żebyś mi je zwrócił i to nie jest
prośba – warknął, nie ukrywając gniewu.
Dlaczego miałbym to zrobić? – Demon drażnił go każdym wypowiedzianym słowem i
właśnie w tej chwili doszedł do sedna sprawy. Jedyną rzeczą, jakiej E.N.D.,
pragnął to wolność, czyli coś, czego Natsu za żadne skarby nie mógł ofiarować,
nawet za cenę wspomnień związanych z Lucy. Z tej przyczyny tak długo zwlekał z
tą decyzją.
Chyba ciągle zapominasz, że słyszę twoje myśli – mruknął niezadowolony, że jego układ się nie
powiódł, nim wyszedł na światło dzienne.
– Zapominam, bo
gdybym ciągle pamiętał, to już dawno dopadłaby mnie depresja – zaśmiał się
szczerze, co mocno zdziwiło demona, ale nie wytrąciło z równowagi.
W tym momencie do
katedry weszła poirytowana Heartfilia, która nie chcąc krzyczeć w świątyni,
nakazała chłopakowi wyjść na zewnątrz.
– Co ty sobie
wyobrażasz?! Modlić się trzeba było wczoraj! Dziś trzeba działać!
– Potrzebowałem
chwili spokoju, przepraszam – odparł smutno, czego dziewczyna nie mogła
zignorować jego zachowania.
Wolnym krokiem
zbliżyła się do niego i podarowała ciepło swojego ciała za pomocą uścisku. To
ciepło miało dać wsparcie i siłę im obu. Trwali w tej pozycji dobrą chwilę i
nawet nie zauważyli, kiedy w katedrze pojawił się ktoś jeszcze.
– Jak słodko –
rzekł niespodziewanie całkiem spodziewany gość.
Para natychmiast
odskoczyła od siebie jak poparzona i spojrzała w kierunku, z którego wydobył
się głos. Tuż przed ołtarzem stał tajemniczo uśmiechnięty Zeref. Jego nagła,
aczkolwiek zapowiedziana wizyta i tak wywołana na twarzach magów zaskoczenie.
Stanęli w pozycji obronnej, gotowi w każdej chwili zaatakować, ale ich
przeciwnik sprawiał wrażenie, jakby nie zamierzał żadnego kroku uczynić.
– Zdołałeś mi
wcześniej umknąć i puściłem ci to płazem, lecz tym razem nie zdołasz uciec –
mówił spokojnie, nie ruszając się z miejsca.
Przeniósł wzrok na
Lucy i wtem jego oczy poczerwieniały, a twarz przybrała złowrogiego oblicza.
– A ciebie zabiję!
Na jego słowa w
duszy Dragneela wzniecił się potężny, nieokiełznany ogień, który z chęcią
przekierował na Czarnego Maga i w mig uwolnił go za pomocą Ryku Smoka. Atak
zrobił wrażenie, lecz nie wyrządził żadnej krzywdy wrogowi.
– Jednak zanim to
uczynię, muszę zająć się tobą Natsu! – krzyknął i ruszył na własnego brata,
chcąc go z gołej pięści powalić na ziemię. Jego nadzwyczajna prędkość nie
przeraziła Lucy, która równie szybko pociągnęła chłopaka, by ten mógł uniknąć
niepotrzebnego bólu.
– Ryk Gwiezdnego
Smoka! – wykrzyknęła, a jej atak okazał się znacznie potężniejszy niż jej ukochanego.
Zdołał powalić przeciwnika pod sam ołtarz, ale nawet to nie zrobiło mu większej
krzywdy.
– Dziękuję –
powiedział oszołomiony Natsu. – Za wolno zareagowałem.
– Skup się –
odpowiedziała, nie przestając obserwować ruchów wroga. – Gwiezdne Strzały! –
Tworząc magiczny krąg, wyrzuciła z niego kilka strzał światła w stronę
przeciwnika, nim ten zdołał się podnieść. Nie zamierzała dawać mu szansy na
kontratak. – Gwiezdne Załamanie! – Kolejny atak wykonała za pomocą machnięcia
ręką, przez co grunt pod Zerefem zapadł się, ale mag zdołał tego uniknąć.
– Całkiem nieźle
jak na początek. Zrobiłaś postępy. – Zbliżył się o krok. – Nie licz, że mnie
pokonasz. Wiesz, jak to mówią, nadzieja matką głupich.
– Ale każda matka
kocha swoje dzieci! – wtrącił się Dragneel i zawołał: – Tryb Ognistego Smoka
Piorunów! Stalowe Pięści Ognistego Smoka Piorunów! – Kumulując błyskawice i
płomienie wokół swoich rąk, użył ich, by wprowadzić niszczycielki cios na
przeciwnika.
Dystans dzielący
Zerefa i magów Fairy Tail był strefą bezpieczeństwa, która umożliwiała im ataki
z daleka, sprawną obronę i możliwość ucieczki w przypadku większego zagrożenia.
Natsu sprawnie zmniejszył dzielącą ich odległość i z całej siły uderzył Zerefa
w brzuch.
– Uciekaj stamtąd!
Szybko! – zawołała Lucy, wyczuwając w działaniu przeciwnika podstęp. – Wyjdźmy na
zewnątrz!
Chłopak natychmiast
odskoczył od przeciwnika i wraz ze swoją ukochaną wydostali się na dwór, chcąc
oszczędzić pięknej katedrze większych zniszczeń, niż lekko uszkodzony ołtarz
oraz zapadnięta podłoga w jednym kącie świątyni. Jeżeli wszystko wróci do normy,
proboszcz im tych szkód nie odpuści. Jak tęsknił za tymi drobnymi kłopotami.
Na zewnątrz
znaleźli Happiego i poprosili go o przekazanie wieści Mistrzowi. Kotek
posłusznie poleciał w stronę gildii i tym samym oddalił się od zagrożenia, co
ulżyło parze magów.
Zeref nie zamierzał
się spieszyć. Wolnym krokiem wyszedł za nimi na rynek i błądził jakby od
niechcenia wzrokiem po otoczeniu. Nie zależało mu na czasie; nie zależało mu na
mniejszej ilości przeciwników. Był przekonany, że zdoła pokonać wszystkich.
Jego jeden atak był w stanie powalić każdą żywą istotę w tym mieście. Wygraną
miał w kieszeni, ale zamiast łatwego i szybkiego zwycięstwa wolał się jeszcze
trochę pobawić.
Lucy i Natsu nie
byli tacy spokojni jak on. Wykonali kilka razy Ryki Smoków, chcąc osłabić
Zerefa choć trochę, lecz ten ku ich zdziwieniu sprawnie zrobił uniki.
– Widziałeś?
Kiwnął w odpowiedzi
głową.
– Zrobił unik, a
to już jest znak, że nie jest niezniszczalny.
– Gdyby był,
mielibyśmy niemałe kłopoty – rzekł Natsu, wydobywszy z siebie kolejny Ryk.
Niespodziewanie
Czarny Mag teleportował się i nim zareagowali, zdążył wystrzelić w ich stronę
czarny promień, który z zetknięciu z ich ciałami zmienił się w wielką ciemną
chmurę dymu, która całkowicie ich pochłonęła.
Oboje wyskoczyli
pewnie z kłębowiska, lecz każdy w innych okolicznościach, w innym miejscu, w
innym czasie. Natsu znalazł się przed samą gildią późnym popołudniem, gdy
zachodzące słońce oblało niebo ciepłymi barwami, natomiast Lucy pojawiła się
środku nocy, w samym centrum lasu.
Rozejrzała się
wokoło i pojęła, że nie był to las otaczający Magnolię. Zorientowała się również,
że Zeref teleportował ją w zupełnie obce miejsce. Rozdzielił dziewczynę z
ukochanym i postanowił się zająć nimi osobno. Co za przebiegły drań! –
pomyślała, przeklinając go w myślach. Nie mogąc pozostać w miejscu, ruszyła do
przodu, bacznie obserwując okolicę. W końcu wróg mógł czaić się za rogiem i
planować ją znienacka zaatakować.
– Wyłaź! –
krzyknęła na głos.
Odpowiedziała jej
cisza.
Wściekła wdrapała
się zgrabnie na najbliższe drzewo, chcąc ujrzeć swoje położenie i określić cel,
do którego powinna się udać. W górze ujrzała jedynie mroczne niebo spowite
nieprzeniknioną mgłą, która obniżała się z każdą chwilą. Jeżeli i las zostanie
nią przykryty, nie odnajdzie już drogi powrotnej, o ile taka w ogóle istniała. Na
szczęście zdołała ujrzeć zarys jakiegoś budynku, znajdującego się niedaleko.
Natychmiast zeskoczyła z kilku gałęzi, a potem z drzewa i pobiegła w kierunku
nieznanego. Lepsze to niż stanie w miejscu i czekanie na ratunek, który wcale
nie musiał nadejść.
Budynek, który
odnalazła w gęstym lesie, przypominał z daleka rzymską świątynię, lecz z bliska
okazał się jedynie jej ruinami. Kiedy Lucy wkroczyła w samo centrum
niezidentyfikowanej konstrukcji, niespodziewanie z ziemi zaczęło wyrastać dokładnie
siedem kolumn sięgających do pasa. Utworzyły one wokół niej okrąg, a na nich
porozstawiane były różne przedmioty: miecz, figura gołębia, pergamin, pióro
piśmiennicze, pieniądze i kryształ. Kilka metrów dalej znajdował się ołtarz z
napisem: „Ciało siedliskiem słabości, dusza zaś uosobieniem dobra. Jaki symbol
reprezentuje twa osoba?”.
Zagadka nie
stanowiła wyzwania, gdyż każdy przedmiot reprezentował jedną z wielu cech lub
pragnień ludzkości.
Pieniądze –
próżność.
Miecz –
waleczność.
Pióro piśmiennicze
– mądrość.
Kryształ –
doskonałość i gołąb, a zwłaszcza biała gołębica – miłość.
Lucy doskonale
znała siebie, więc natychmiast chwyciła za figurę ptaka i postawiła pewnie na
stole ofiarnym. Na niczym innym jej nie zależało jak na miłości, na ukochanym,
na przyjaciołach i ołtarz to zaliczył, lecz nie tak jak to sobie wyobrażała.
Dziewczyna liczyła na ukazanie się drogi powrotnej do Magnolii, lecz zamiast
tego ukazał się świetlny ekran, na którym pojawił się napis: „Zdołasz poświęcić
najważniejsze? Nie spodziewałem się tego po tobie”. Podpisane było przez
Zerefa.
Heartfilia osunęła
się z przerażeniem na ziemię i dokładnie analizowała słowa wyświetlane przed
nią.
– Przecież nie na
tym polegało zadanie! – wrzasnęła, mając nadzieję, że wróg zdoła ją usłyszeć i
wyjaśnić jej resztę, lecz w porę sama się domyśliła.
W starożytnych
świątyniach składało się ofiary. Im cenniejszą rzecz się poświęcało, tym
większa stawała się przychylność bogów. Popełniła wielki błąd.
– NIE! – krzyknęła
z rozpaczą i zaczęła walić energicznie pięścią w glebę. – Nie zgadzam się na
to!
Wtem usłyszała
złowieszczy śmiech, którego właścicielem nie mógł być inny niż sam „Władca
Ciemności”. Podniosła się gwałtownie i energicznie kręciła głową w poszukiwaniu
zła wszelkiego. Jego twarz ukazała się dopiero na świetlnym ekranie, gdzie ze
swoim „tajemniczym” uśmiechem przypatrywał się blondynce. W końcu powiedział:
– Jak ci się
podoba zabawa, którą dla ciebie przygotowałem? Zresztą nie musisz odpowiadać,
bo w planie mam jeszcze dla ciebie inną rozrywkę. Miłego seansu.
☆☆☆
Późne popołudnie, zachodzące
słońce i przerażająca cisza otaczająca wyludnioną Magnolię, do której trafił
Natsu. Nie był to jego dom. Od razu rozpoznał nieznajome terytorium, aczkolwiek
wszystko wyglądało identycznie.
Wylądował przy
samej gildii, więc na początku to do niej wszedł, lecz nie zastał tam nikogo. Zawołał
głośno po kolei imiona niektórych przyjaciół, jednak nie otrzymał żadnej
odpowiedzi. Wyraźnie zaniepokojony poszedł w głąb budynku, licząc, że słuch go
zawodzi. Przeszukał dokładnie każdy zakamarek gildii, obawiając się, że
podobnie będzie musiał postąpić z miastem.
– Gdzie
jesteście?! – wydarł się na cały głos, wychodząc na dwór.
Nadal odpowiadała
cisza. Nie chcąc czekać na cud, zaczął biec w stronę rynku, skąd został
przeniesiony. Im bliżej tego miejsca, tym większe okazywały się zniszczenia po
walce, w której sam nie brał udziału. Katedra, którą niedawno mógł podziwiać w
całej swej okazałości, teraz znajdowała się w postaci gruzu. Nic z niej nie
zostało, podobnie jak z pozostałymi budynkami otaczającymi centrum miasta.
Jednak nie to rzuciło mu się w oczy, gdy dotarł na miejsce.
Przerażający widok
stanowiły zmasakrowane ciała jego przyjaciół porozrzucane po całym zrujnowanym
terenie. Wylew krwi, który się tutaj dokonał, zdołał przełamać barierę Natsu,
której tak zaciekle bronił.
Teraz nic mnie nie powstrzyma! – zawołał triumfalnie E.N.D. i wnet uśpił współlokatora,
przejmując nad nim kontrolę. Wokół nich rozbłysło czerwone światło, pozwalając
demonowi na końcową przemianę oraz na uwolnienie mocy. Z głowy wyrosły mu dwa
rogi, niczym u samego szatana, a na twarzy i na rękach pojawiły się czarne,
zawiłe tatuaże przedstawiające niezrozumiałe symbole. Oczy zalśniły czerwonym
blaskiem, a usta ułożyły się w złowieszczym uśmiechu.
Cały świat wrócił
do normy. Znowu był ranek, wszyscy jeszcze żyli, a Magnolia nie ucierpiała, ale
to tylko kwestia czasu.
Lucy wybudziła się
z czaru, który rzucił na nią Zeref i z przerażeniem wpatrywała się w nowe
wcielenie swego ukochanego. Nie przejmowała się spływającymi po policzkach
łzami, ale zastanawiała się, co właściwie doprowadziło do takiego stanu rzeczy.
Nie musiała długo czekać na wytłumaczenie.
– Pokonani przez
zwykłą iluzję – zaśmiał się Czarny Mag, który przypatrywał się wszystkiemu z
boku. To widowisko napawało jego zgniłą duszę radością i pewnością siebie.
Wkrótce do
oszołomionej Lucy dołączyli Suta wraz z Sarą, a tuż za nimi Ryu i Tommy.
Wszyscy byli tak samo przerażeni, jak ona, gdy ujrzeli nowe oblicze dawnego
przyjaciela, z którym musieli walczyć na śmierć i życie.
– Oto Czarne Lato
– rzekł Zeref z radością.
– Lucy, wszystko w
porządku? – Sara podbiegła do rozkojarzonej dziewczyny i pomogła jej podnieść
się z ziemi. Nie uzyskała odpowiedzi. – Musimy się natychmiast rozdzielić! Ja
zajmę się Lucy! – zawołała w stronę pozostałych i zaczęła biec do najbliższego
budynku, ciągnąc za sobą ich przywódczynię. Liczyła, że tam zdoła, choć na
chwilę się ukryć.
– Ryk
Kryształowego Smoka! – zawołał Suta i skierował swój atak w stronę Zerefa,
natomiast Ryu podobnie postąpił z demonem. Obaj zawiedli.
W następnej
kolejności to Tommy zamierzała zaatakować i zdała sobie sprawę, że zwykłe ataki
nie poskutkują. Wyjęła zza pleców, przypięty do pasa flet poprzeczny i zaczęła
na nim grać. Dzięki melodii moc Kanekawy znacznie wzrosła, a jej jasne włosy w
mig zmieniły kolor na hebanowe. Nie przestawała grać nawet wtedy, gdy wokół
niej pojawiła się malinowa aura, a ona zaczęła unosić się w powietrzu.
Wyglądała niczym jedna z Muz Apolla, lecz cały jej obraz psuła sytuacja, w
jakiej się znajdowali.
Flet wystrzelił kilka
magicznych strzał w kierunku demona, a gdy dotknęły jego ciała, przemieniły się
w grube liny oraz nowoczesne słuchawki. Sznury oplotły jego ciało, zaciskając
się mocno, a słuchawki miały za zadanie wprawić go w hipnozę i prawie się
udało, gdyby nie reakcja Czarnego Maga, który go uwolnił.
– Chłopaki, weźcie
się wreszcie do roboty! – Zdenerwowała się dziewczyna, gdyż sama nie potrafiła
zająć się nimi jednocześnie.
Spróbowała
ponownie wykonać ten sam ruch, lecz wróg nie dał się podejść. Wystrzelił w jej
kierunku czerwony promień i trafił. Tommy uderzyła swym ciałem o pobliski
budynek i sprawiła, że jego ściana się rozsypała, a ona upadła na ziemię.
Jęknęła głośno i podniosła się chwiejnie. Nie poddała się i odszukując instrument,
znów za niego chwyciła. Tym razem wybrała nieco szybszy i dynamiczny utwór,
który wyrzucał strzały w kształcie nut. Po kilku rundach użyła też Ryku.
Wybierała jedynie czary dystansowe, nie ważyła się zbliżyć do wroga.
W czasie, gdy ona
mierzyła się z demonem, jej brat oraz bliski przyjaciel starali się trzymać
Zerefa jak najdalej od niej. Na zmianę używali wszelakich zaklęć Smoczych
Zabójców, lecz nawet to nie robiło na Nim wrażenia. Sprawnie ich unikał, ale
sam nie atakował.
Wkrótce do walki przyłączyły
się również Bliźniacze Smoki z Sabertooth. Oboje ruszyli wściekle na starszego
Dragneela, a wtedy Ryu natychmiast pobiegł pomóc swojej ukochanej. Musiał to
przyznać – zakochał się. W ciągu kilku dni zdołał poznać osobę, która szybko
stała się bliska jego sercu i za wszelką cenę chciał ją chronić.
Sara pomagała Lucy
otrząsnąć się z tego, co obie niedawno ujrzały. Nie pomagały czułe i łagodne
słówka kierowane do blondynki, która wyłączyła się całkowicie na świat
zewnętrzny. Dopiero lewy sierpowy zdołał przywrócić jej myślenie. Heartfilia
przetarła oczy, jakby się dopiero wybudziła ze snu i popatrzyła na przerażoną
twarz przyjaciółki.
– Przepraszam! Nie
chciałam cię uderzyć, ale… – jęknęła. – Nieważne!
– To ja
przepraszam – westchnęła, ocierając pojedynczą łzę. – Całe to wydarzenie mną
wstrząsnęło, a nie powinno. Z was wszystkich to ja muszę wykazać najwięcej sił,
ale wtedy poczułam, że chyba mnie to przerasta.
– Nie jesteś sama.
– Wiem, dlatego
dziękuję. – Zdobyła się na krzywy uśmiech. – Nie pomogę Natsu, siedząc tu
bezczynnie. Chodźmy. – W mig odzyskała zdrowy rozsądek oraz siły na walkę.
Wstawszy z ziemi i otrzepawszy się z piachu, zaczęła biec wraz z Sarą w stronę „areny”. Starały się dotrzeć tam jak najszybciej, ale niestety nie zdążyły zapobiec rozlewu krwi. Nie zdążyły uratować towarzysza.
Wstawszy z ziemi i otrzepawszy się z piachu, zaczęła biec wraz z Sarą w stronę „areny”. Starały się dotrzeć tam jak najszybciej, ale niestety nie zdążyły zapobiec rozlewu krwi. Nie zdążyły uratować towarzysza.
Ciąg
dalszy nastąpi w rozdziale 65 „Sacrum”
Na Boga, ktoś zginął?! Tak? Jakie to dramatyczne... Świetny rozdział. Czekałam na niego i się nie zawiodłam. Trochę mi smutno, że to już prawie koniec tej opowieści ale, jak to mówią, wszystko co dobre, kiedyś się kończy :)
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać twojego kolejnego opowiadania ;D
Pozdrawiam, trzymaj się ciepło (na dworze pi**a złeeeem...).
Moonlight
Nie chcę spojlerować, ale wiadomo, że jak jest wojna, to muszą być ofiary. Byłoby dziwne gdyby nikt nie zginął, a przynajmniej ja tak czuje. Ciężko mi było wybrać osobę, którą musiałabym poświęcić. Było ciężko.
UsuńBardzo dziękuję za komentarz, opinie! :D Jestem bardzo wdzięczna ^^