niedziela, 11 grudnia 2016

Rozdział 65 - Sacrum


Przez kilkanaście minut E.N.D. miał powód, aby obawiać się o swoje życie. Tommy zaciekle raniła go swoimi ostrymi jak brzytwa nutami, wydobywającymi się z fleta. Zmieniała przy tym swoje położenie, by nie zostać ponownie „wybita z rytmu” tak, jak ostatnio. Po ostatnim ataku demona bardzo mocno uderzyła plecami o ścianę. Odczuła wówczas niesamowity ból, jednak musiała sobie poradzić i to przemóc. Na początku ciężko jej było samej, lecz gdy dołączył do niej Ryu, uwierzyła, że mogą wspólnie dać radę.
Wprowadzali ataki naprzemiennie, by zmylić przebiegłego stwora. Ich postępowanie strasznie go irytowało. Nie potrafiąc dopaść żadnego z dwóch osobników, postanowił wypróbować jedno ze swoich specjalnych zaklęć.
Gdy po raz kolejny został trafiony przez promień jednego ze Smoczych Zabójców, upadł na ziemię i udał, że się nie może ruszyć. Zmylił tym samym przeciwników i wtedy zdołał szybko się podnieść oraz skumulować w rękach kulę mrocznej energii. Nim para zdołała odpowiednio zareagować, E.N.D. wdrożył przerażające zaklęcie, które przyniosło upragniony rezultat.
Tommy z przerażeniem wpatrywała się w nadlatującą w jej stronę śmierć, która po chwili przebiła jej ciało na wylot w okolicy brzucha. Czując potworny ucisk, zatoczyła się na twardy grunt, a jej krew w szybkim czasie dostała się do gardła, przez co poczęła się dusić. Zdumiony Ryu szybko podbiegł do niej.
– Nie umrzesz! Nie pozwolę ci na to! – krzyczał zrozpaczony. – Nie możesz! Dopiero co cię spotkałem, poznałem i pokochałem! Nie możesz! – powtórzył, nie potrafiąc zdusić w sobie łez.
– Ja nie chcę umierać – szepnęła, oddychając szybko. Obawiała się, że zaraz zabraknie jej tchu i już więcej nie będzie w stanie nic powiedzieć.
– Wszystko będzie dobrze. Zaraz przybiegnie tu Wendy i zdoła uleczyć tę ranę. Nie martw się – głaskał ją delikatnie po hebanowych włosach, które z każdą sekundą stawały się bielsze. Uciekała z niej moc.
– Bardzo się cieszę, że dane mi było spędzić z tobą chociaż te kilka dni. Proszę cię – wyciągnęła chwiejnie rękę ku twarzy Ryujiego i lekko pogładziła jego policzek – Nie pozwól, by mój brat zrobił coś sobie z mojego powodu. To tyczy się również i ciebie. Obiecaj mi to.
– Obiecuję – rzekł ciężko po chwili zastanowienia.
Zakaszlała, a wtedy on podniósł ją lekko i oparł jej głowę o swoje uda.
– Nie umieraj – załkał.
E.N.D. z wielką radością przyglądał się tej sytuacji, dopóki w zasięgu jego wzroku nie pojawiła się Heartfilia, która po chwili słabości wróciła na pole walki razem z Sarą. Szybko obrał je sobie za kolejny cel. Ruszył pewnie na nie i wykorzystując ich rozkojarzenie, zaatakował z gołej pięści. Lucy oberwała w brzuch i poleciała gwałtownie się do tyłu. Wstała chwiejnie, jęcząc z bólu.
Widząc twarz swojego ukochanego, nie potrafiła z nim walczyć. Nie potrafiłaby go skrzywdzić, ale patrząc w te przepełnione nienawiścią oczy zrozumiała, że osoba, która przed nią stoi, to nie jest jej Natsu.
– Zniszczę cię i choćby nie wiem co, odzyskam Natsu! – zawołała gniewnie. – Stalowe Pięści Gwiezdnego Smoka!
Jej śladem ruszyła również Sara. Obie zgromadziły w pięściach magiczną moc, pragnąc powalić demona na ziemię. Atak przyniósł skutek, lecz nie na długo.
– Nie będzie łatwo go pokonać – westchnęła Mizuno, szykując się do kolejnej wymiany ruchów.
– Damy radę! Musimy!
Smocze Zabójczynie zmagały się z siłą gniewu demona, a Bliźniacze Smoki odwracali uwagę nadal spokojnego Zerefa, którego najwyraźniej ta walka bawiła. Nie traktował jej zbyt poważnie. Rzucał zaklęciami w Stinga i Rogue, a kątem oka spoglądał na działanie Lucy, która niespodziewanie odzyskała pewność siebie i już nie bała się atakować nowego Dragneela.
Ryu i Suta tymczasowo odpadli z walki. Nadal liczyli, że zdołają jakimś cudem uratować ukochaną siostrę i miłość życia, lecz sami nie posiadali leczniczych zdolności, a zwykłe metody na nic by się tu zdały. Wendy wraz z towarzyszącym jej Gajeelem dotarli na miejsce za późno.
– O mamuniu! – zawołała Marvell rozpaczliwie i klękając przy śmiertelnie rannej Tommy, przystąpiła do leczenia. – Niech pani się nie rusza! Zaraz wszystko będzie dobrze!
– Nie zużywaj niepotrzebnie energii. Już jest za późno – szepnęła ciężko i skierowała swój wzrok na zapłakanego brata, a potem na równie załamanego Ryu. – Przepraszam, że jestem kolejną osobą, którą tracicie. Przepraszam. – Z jej oczu również popłynęły łzy. – Kocham was oboje.
Po tych słowach wydała ostatnie tchnienie, a wtedy jej oczy stały się puste – odeszła.
Takeshi zawył donośnie i całując po raz pierwszy, a zarazem ostatni dłoń ukochanej, spojrzał gniewnie na walczącego demona. Poczuł niewyobrażalny gniew i chęć zemsty. Furia przepełniła jego serce i wszystkie myśli. Powstał i posyłając Tommy ostatnie spojrzenie, zaczął biec w stronę nieświadomego jego ruchu potwora. E.N.D. mocno się zdziwił, kiedy został uderzony przez Ziemnego Smoczego Zabójcę.
Gajeel zdecydował się wesprzeć Bliźniacze Smoki.
– Chodź chłopie, trzeba to zakończyć – rzekł z powagą do Suty. – Zachowaj łzy i smutek na później.
– Masz rację – odpowiedział, wzdychając i z ciężkim bólem serca oddalił się od zmarłej siostry.
Oboje włączyli się w wir walki i tylko Wendy, dopóki nikt nie zostanie ranny, miała być jedynie obserwatorem. Schowała się w najbliższym budynku i czekała na moment, kiedy będzie potrzebna, chociaż liczyła na to, że nie będzie to konieczne. Nie chciała, by ktokolwiek został ranny.
Mizuno w walce z demonem zmieniła tryb z wody na lód. Tej unikalnej umiejętności nauczyła się samodzielnie podczas wyprawy w góry. Samodoskonalenie stawiała na pierwszym miejscu. Związku z tym, że nie należała do żadnej z gildii, a zarabiać na siebie jakoś musiała, została najemnikiem, który musiał rozwiązać każde niebezpieczne rozwiązanie. Praca zmotywowała ją do nabycia nowych mocy, które uczyniły ją silniejszą.
Wypróbowała nowy atak na Etheriousie, a był on bardzo podobny do Lodowych Tworów wykonywanych przez Graya. Woda zmieniła się w grube sople lodu, skierowane w kierunku demona, który nie zdołał przed nimi uskoczyć. Zostawiły na jego ciele lekkie zadrapania, które po chwili zaczęły znikać.
– Nic na niego nie działa! – zniecierpliwiła się Sara. – Nieważne czy to ataki fizyczne, czy magiczne, nic na niego nie działa!
– Nic dziwnego, w końcu to najpotężniejszy z demonów – zawołała Heartfilia, czujnie obserwując ruchy wroga. – Nie mam pojęcia, jak możemy go uwolnić!
Na twarz Lucy wkradło się zmartwienie, które bardzo ucieszyło jej przeciwnika. Sarkastycznie się uśmiechnął, gdy wyobraził sobie jej zapłakaną i wykrzywioną w grymasie bólu twarz. Już miał plan, jak zacznie ją torturować tylko dla własnej przyjemności, ale za nim to nastąpi, pragnął jeszcze ujrzeć jej gniew. Jak silny może być?
– Nie znajdziesz sposobu, by go uratować, gdyż taki nie istnieje! – E.N.D. zaśmiał się głośno.
Dziewczyna zacisnęła pięść i przygryzła wargę, chcąc zachować wręcz stoicki spokój. Nie zamierzała dać mu tej satysfakcji, lecz jej cierpliwość także miała swoje granice.
– Natsu! – krzyknęła najgłośniej, jak potrafiła. – Wiem, że tam jesteś! Proszę cię, wróć!
– Daj sobie spokój. Nie uda ci się – prychnął zirytowany. Silny wiatr wziął do tańca jej blond włosy.
– Natsu! – nie przestawała. – Jesteś od niego o wiele silniejszy. Wierzę w ciebie!
– Dość tego, nie mam ochoty więcej tego słuchać!
Skumulował w dłoniach czarne kule, które wcześniej zabiły Tommy, a następnie skierował je w stronę Gwiezdnej Zabójczyni, która z nadzieją patrzyła na niego. Przeszły go dreszcze. Nienawidził tego spojrzenia, w którym nie było ani krzty gniewu, złości czy nienawiści. Szybko przeszedł do działania.
– Lucy, uważaj, do cholery! – wrzasnęła ostro Sara, widząc, że Lucy nie zamierza tego uniknąć.
– Jeżeli będzie trzeba, stawię temu czoła – rzekła odważnie, lecz czuła, że nogi jej się trzęsą.
– Giń! – wrzasnął E.N.D., gotowy przystąpić do rzutu, lecz coś niespodziewanie zatrzymało jego ręce, a był to on sam. – Co się dzieje?! – zdenerwował się, gdy zorientował się, iż jego ruchy są sparaliżowane.
Jego ciało zastygło, jakby ktoś przyczepił do niego kilka niewidzialnych linek, trzymających go w ryzach. Widząc zdziwienie na twarzach dziewczyn, zrozumiał, że nie jest to ich sprawka. Chciał rozejrzeć się, kto śmiał mu przeszkodzić, lecz nie mógł poruszać nawet głową, ale nawet stojący za nim Ryu nie miał z tym nic wspólnego.
– Co się stało? – zapytała Sara, licząc, że przyjaciółka wyjaśni jej co nieco, lecz ta milczała.
– Co to jest?! – wrzasnął E.N.D., a wtedy usłyszał dobrze znany i zarazem znienawidzony śmiech. – Ty!
Oczywiście, że ja! To, że przejąłeś moje ciało nie znaczy, że ja całkowicie zniknąłem! – krzyknął niespodziewanie Natsu. – Dałem się złapać w pułapkę przygotowaną przez Zerefa, ale to nie ty sam mnie zwalczyłeś. Jesteś na to za słaby, a dowodem na to jest właśnie ta sytuacja. Dlaczego się nie ruszysz? – zapytał ironicznie i ponownie wybuchł śmiechem, a po chwili spoważniał i rzekł groźnie: – Nie pozwolę ci skrzywdzić Lucy.
Szkoda, że nie byłeś w stanie uratować jej przyjaciółki – odpowiedział, udając niewzruszenie.
Słowa Lucy zdążyły mnie ocucić i zauważ, że od razu po wybudzeniu byłem w stanie cię zatrzymać. Czy według ciebie nie jest to dziwne?
– To była jedynie chwila słabości – uśmiechnął się złośliwie, gdy poczuł, że może poruszać rękoma. – I kto tu jest słaby?
E.N.D. prowadził otwartą dyskusję z młodszym Dragneelem, lecz tylko oni nawzajem mogli siebie usłyszeć. Lucy w końcu pojęła daną sytuację i w ostatniej chwili zdołała wykonać Ryk Gwiezdnego Smoka, nim demon znów kontrolował swoje ciało. Siła ataku zdołała powalić go na ziemię.
– Ryu! Pomóż! – zawołała, dając chłopakowi znak do działania.
Takeshi zamknął demona w skalnej kuli i nałożył na nią jeszcze kilka warstw, by powstrzymać go jak najdłużej. Heartfilia użyła w tym czasie Urano Metrii, by znacznie go osłabić, ale nie zabić. W końcu udało im się uzyskać zamierzony efekt.
– Zdzira! – wrzasnął, czując, że znów nie może się poruszyć. Ryu wraz z Sarą użyli na wszelki wypadek mocy, aby go unieszkodliwić.
Lucy zignorowała jego uwagę i odważnie zbliżyła się do niego. Ten znacznie się zaniepokoił, gdyż jej niezwykle silne ataki zdołały go osłabić, a przez dodatkowe obciążenie w postaci kamiennych i lodowych łańcuchów nie potrafił się bronić. Czyżby to był jego koniec?
– Poddaj się i oddaj mi go – rozkazała, patrząc w jego krwiste i przepełnione zazwyczaj nienawiścią, a teraz strachem, oczy.
Milczał.
– Nie będę mieć dla ciebie litości. – Uniosła ręce, lecz nim zaczęła wymawiać zaklęcie, demon powiedział:
– Jeżeli mnie zabijesz, on również straci życie – uśmiechnął się wrednie, licząc, że ta zostawi go w spokoju.
Gwiezdna Zabójczyni odpowiedziała mu z równie sztucznym uśmiechem, dodając:
– Wiem o tym, dlatego cię nie zabiję, ale zapieczętuję. Zostaniesz odizolowany od księgi Zerefa, a staniesz się pod kontrolą wyłącznie Natsu.
– Nie masz takiej mocy! – wrzasnął przerażony, ale doskonale wiedział, że to, co sam mówi to brednie.
Zaczął się szarpać i rzucać na boki, nie potrafiąc dopuścić do siebie myśl, że istnieje ktoś, kto może sprawić, że będzie całkowicie zależny od kogoś. Nie chciał służyć dobru.
– Owszem, mam.
Lucy ponownie uniosła ręce do góry i, przymykając powoli oczy, zaczęła wypowiadać niezrozumiałe dla nikogo słowa zaklęcia, które miało zakończyć wolność jej wroga. Jej całe ciało objęła biała poświata, a w ostateczności przybrała złoty kolor. Podobnie stało się z oczami, które momentalnie otworzyła. Kątem oka ujrzała walkę pozostałych z Zerefem, który niebezpiecznie zbliżał się w tę stronę. Krok po kroku przysuwał się w ich kierunku, ale dziewczyna nie mogła tak po prostu przerwać. E.N.D. stanowił dość poważne zagrożenie i jeżeli miała możliwość powstrzymania go, musiała ją wykorzystać za wszelką cenę.
Sara i Ryu obserwowali ją jak zahipnotyzowani. Czarny Mag wykorzystał to i rzucił mylące zaklęcie na walczących z nim Smoczych Zabójców, a sam postanowił się zająć bezbronną Heartfilią. Przygotował mroczne zaklęcie w dłoni i ruszył na nią. Jego plan został zniszczony, gdy w zasięgu zaklęcia znalazł się Ziemny Zabójca.
– Aż tak bardzo pragniesz zginąć?
Takeshi nie odpowiedział na jego uwagę, lecz zaczął stawiać potężne skalne ściany wokół Zerefa.
– Nie zdołałem ochronić Tommy, więc ocalę Lucy, gdyż jest ona naszą jedyną nadzieją – wytłumaczył, nie przestając stawiać kolejnych barier wokół wroga, czując, że ten z łatwością je pokonuje.
– To nie wystarczy, żeby ją ochronić – syknął i jednym ruchem zlikwidował wszelkie przeszkody, stające mu na drodze.
Ryu nie puścił gardy i zdecydował się stawić czoła Zerefowi samodzielnie. Pozostali tkwili uwięzieni w iluzji, podobnie jak na początku Lucy z Natsu, a Sara musiała trzymać w ryzach demona.
– Tylko ty i ja – szepnął, będąc w gotowości do walki.
– Dajesz – parsknął Dragneel.
Ziemny Smoczy Zabójca postanowił użyć ostatecznego ataku, gdyż wiedział, że inne zaklęcia nie zaszkodzą mu. Zdołał się o tym przekonać.
Uwolnił swoją moc, a nad nim zaczął się kształtować skalisty smok o niewyobrażalnych rozmiarach. Zrobił on wielkie wrażenie na Sarze, która, mimo że trzymała demona w ryzach, to przyglądała się tej walce.
Wkrótce E.N.D. znalazł się pod wpływem zaklęcia Lucy, a Natsu zdołał odzyskać przytomność, dotychczasowe moce, ale dzięki temu zyskał również umiejętności demona. Stał się silniejszy.
– Natsu! – krzyknęła szczęśliwa i czym prędzej rzuciła się w ramiona ukochanego. On równie szczęśliwy objął ją swymi ramionami.
Ich chwila bliskości nie trwała długo, gdy usłyszeli głośny huk i poczuli drgania ziemi. Spojrzeli w stronę źródła tych zjawisk i ujrzeli kupę gruzu, a pod nimi znajome ciała. Ryu leżał nieprzytomny, a kilka metrów dalej mocno poobijany Zeref, który ku wielkiemu zdziwieniu był w stanie się podmieść. Ledwo się trzymał na nogach, ale jednak stał.
Jego zaklęcie iluzji przestało działać i pozostali Smoczy Zabójcy byli w stanie do nich dołączyć.
– Wendy! Pomóż Ryujiemu! – zawołała Lucy, podbiegając do rannego towarzysza.
Mała Marvell natychmiast ruszyła z pomocą, omijając szerokim łukiem niebezpiecznego maga. W tym czasie pozostali Zabójcy zebrali się, aby użyć pełnej mocy, by raz na zawsze zakończyć tę walkę.
– Poddaj się! – rozkazała Heartfilia.
Stała dumnie ramię w ramię wraz ze swoimi przyjaciółmi, gotowi stawić czoła największemu zagrożeniu tego świata.
Nie czekając na odpowiedź Czarnego Maga, schwytali się za ręce i uwolnili swoje moce. Gdy osiągnęli równowagę między sobą, Lucy skumulowała całą moc i zawołała:
– Gwiezdna Konwergencja! Sacrum!
Z kręgu Zabójców wydobył się złoty promień i trafił Zerefa, który nie próbował robić uniku czy też się bronić. Stał i przyjął z godnością to na siebie, a wszystko szybko się skończyło i ślad po nim zaginął.
Ale czy to na pewno był dobry znak?

Ciąg dalszy nastąpi w rozdziale "Epilog"

2 komentarze:

  1. Piękne to było...! Boże, ja nie chcę by ta opowieść się skończyła, nieee.. ;( Będę ryczeć, normalnie będę ryczeć. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę <3 Teraz tylko czekać na epilog :3

      Usuń