Przez kilkanaście
minut E.N.D. miał powód, aby obawiać się o swoje życie. Tommy zaciekle raniła
go swoimi ostrymi jak brzytwa nutami, wydobywającymi się z fleta. Zmieniała
przy tym swoje położenie, by nie zostać ponownie „wybita z rytmu” tak, jak
ostatnio. Po ostatnim ataku demona bardzo mocno uderzyła plecami o ścianę.
Odczuła wówczas niesamowity ból, jednak musiała sobie poradzić i to przemóc. Na
początku ciężko jej było samej, lecz gdy dołączył do niej Ryu, uwierzyła, że
mogą wspólnie dać radę.
Wprowadzali ataki
naprzemiennie, by zmylić przebiegłego stwora. Ich postępowanie strasznie go
irytowało. Nie potrafiąc dopaść żadnego z dwóch osobników, postanowił
wypróbować jedno ze swoich specjalnych zaklęć.
Gdy po raz kolejny
został trafiony przez promień jednego ze Smoczych Zabójców, upadł na ziemię i
udał, że się nie może ruszyć. Zmylił tym samym przeciwników i wtedy zdołał
szybko się podnieść oraz skumulować w rękach kulę mrocznej energii. Nim para
zdołała odpowiednio zareagować, E.N.D. wdrożył przerażające zaklęcie, które przyniosło
upragniony rezultat.
Tommy z
przerażeniem wpatrywała się w nadlatującą w jej stronę śmierć, która po chwili
przebiła jej ciało na wylot w okolicy brzucha. Czując potworny ucisk, zatoczyła
się na twardy grunt, a jej krew w szybkim czasie dostała się do gardła, przez
co poczęła się dusić. Zdumiony Ryu szybko podbiegł do niej.
– Nie umrzesz! Nie
pozwolę ci na to! – krzyczał zrozpaczony. – Nie możesz! Dopiero co cię
spotkałem, poznałem i pokochałem! Nie możesz! – powtórzył, nie potrafiąc zdusić
w sobie łez.
– Ja nie chcę
umierać – szepnęła, oddychając szybko. Obawiała się, że zaraz zabraknie jej
tchu i już więcej nie będzie w stanie nic powiedzieć.
– Wszystko będzie
dobrze. Zaraz przybiegnie tu Wendy i zdoła uleczyć tę ranę. Nie martw się –
głaskał ją delikatnie po hebanowych włosach, które z każdą sekundą stawały się
bielsze. Uciekała z niej moc.
– Bardzo się
cieszę, że dane mi było spędzić z tobą chociaż te kilka dni. Proszę cię – wyciągnęła
chwiejnie rękę ku twarzy Ryujiego i lekko pogładziła jego policzek – Nie
pozwól, by mój brat zrobił coś sobie z mojego powodu. To tyczy się również i
ciebie. Obiecaj mi to.
– Obiecuję – rzekł
ciężko po chwili zastanowienia.
Zakaszlała, a
wtedy on podniósł ją lekko i oparł jej głowę o swoje uda.
– Nie umieraj –
załkał.
E.N.D. z wielką
radością przyglądał się tej sytuacji, dopóki w zasięgu jego wzroku nie pojawiła
się Heartfilia, która po chwili słabości wróciła na pole walki razem z Sarą.
Szybko obrał je sobie za kolejny cel. Ruszył pewnie na nie i wykorzystując ich
rozkojarzenie, zaatakował z gołej pięści. Lucy oberwała w brzuch i poleciała
gwałtownie się do tyłu. Wstała chwiejnie, jęcząc z bólu.
Widząc twarz
swojego ukochanego, nie potrafiła z nim walczyć. Nie potrafiłaby go skrzywdzić,
ale patrząc w te przepełnione nienawiścią oczy zrozumiała, że osoba, która
przed nią stoi, to nie jest jej Natsu.
– Zniszczę cię i
choćby nie wiem co, odzyskam Natsu! – zawołała gniewnie. – Stalowe Pięści
Gwiezdnego Smoka!
Jej śladem ruszyła
również Sara. Obie zgromadziły w pięściach magiczną moc, pragnąc powalić demona
na ziemię. Atak przyniósł skutek, lecz nie na długo.
– Nie będzie łatwo
go pokonać – westchnęła Mizuno, szykując się do kolejnej wymiany ruchów.
– Damy radę!
Musimy!
Smocze Zabójczynie
zmagały się z siłą gniewu demona, a Bliźniacze Smoki odwracali uwagę nadal
spokojnego Zerefa, którego najwyraźniej ta walka bawiła. Nie traktował jej zbyt
poważnie. Rzucał zaklęciami w Stinga i Rogue, a kątem oka spoglądał na
działanie Lucy, która niespodziewanie odzyskała pewność siebie i już nie bała
się atakować nowego Dragneela.
Ryu i Suta
tymczasowo odpadli z walki. Nadal liczyli, że zdołają jakimś cudem uratować ukochaną
siostrę i miłość życia, lecz sami nie posiadali leczniczych zdolności, a zwykłe
metody na nic by się tu zdały. Wendy wraz z towarzyszącym jej Gajeelem dotarli
na miejsce za późno.
– O mamuniu! –
zawołała Marvell rozpaczliwie i klękając przy śmiertelnie rannej Tommy,
przystąpiła do leczenia. – Niech pani się nie rusza! Zaraz wszystko będzie
dobrze!
– Nie zużywaj
niepotrzebnie energii. Już jest za późno – szepnęła ciężko i skierowała swój
wzrok na zapłakanego brata, a potem na równie załamanego Ryu. – Przepraszam, że
jestem kolejną osobą, którą tracicie. Przepraszam. – Z jej oczu również popłynęły
łzy. – Kocham was oboje.
Po tych słowach
wydała ostatnie tchnienie, a wtedy jej oczy stały się puste – odeszła.
Takeshi zawył
donośnie i całując po raz pierwszy, a zarazem ostatni dłoń ukochanej, spojrzał
gniewnie na walczącego demona. Poczuł niewyobrażalny gniew i chęć zemsty. Furia
przepełniła jego serce i wszystkie myśli. Powstał i posyłając Tommy ostatnie spojrzenie,
zaczął biec w stronę nieświadomego jego ruchu potwora. E.N.D. mocno się
zdziwił, kiedy został uderzony przez Ziemnego Smoczego Zabójcę.
Gajeel zdecydował
się wesprzeć Bliźniacze Smoki.
– Chodź chłopie,
trzeba to zakończyć – rzekł z powagą do Suty. – Zachowaj łzy i smutek na
później.
– Masz rację –
odpowiedział, wzdychając i z ciężkim bólem serca oddalił się od zmarłej
siostry.
Oboje włączyli się
w wir walki i tylko Wendy, dopóki nikt nie zostanie ranny, miała być jedynie
obserwatorem. Schowała się w najbliższym budynku i czekała na moment, kiedy
będzie potrzebna, chociaż liczyła na to, że nie będzie to konieczne. Nie chciała,
by ktokolwiek został ranny.
Mizuno w walce z
demonem zmieniła tryb z wody na lód. Tej unikalnej umiejętności nauczyła się
samodzielnie podczas wyprawy w góry. Samodoskonalenie stawiała na pierwszym
miejscu. Związku z tym, że nie należała do żadnej z gildii, a zarabiać na
siebie jakoś musiała, została najemnikiem, który musiał rozwiązać każde
niebezpieczne rozwiązanie. Praca zmotywowała ją do nabycia nowych mocy, które
uczyniły ją silniejszą.
Wypróbowała nowy
atak na Etheriousie, a był on bardzo podobny do Lodowych Tworów wykonywanych
przez Graya. Woda zmieniła się w grube sople lodu, skierowane w kierunku
demona, który nie zdołał przed nimi uskoczyć. Zostawiły na jego ciele lekkie
zadrapania, które po chwili zaczęły znikać.
– Nic na niego nie
działa! – zniecierpliwiła się Sara. – Nieważne czy to ataki fizyczne, czy
magiczne, nic na niego nie działa!
– Nic dziwnego, w
końcu to najpotężniejszy z demonów – zawołała Heartfilia, czujnie obserwując
ruchy wroga. – Nie mam pojęcia, jak możemy go uwolnić!
Na twarz Lucy
wkradło się zmartwienie, które bardzo ucieszyło jej przeciwnika. Sarkastycznie
się uśmiechnął, gdy wyobraził sobie jej zapłakaną i wykrzywioną w grymasie bólu
twarz. Już miał plan, jak zacznie ją torturować tylko dla własnej przyjemności,
ale za nim to nastąpi, pragnął jeszcze ujrzeć jej gniew. Jak silny może być?
– Nie znajdziesz
sposobu, by go uratować, gdyż taki nie istnieje! – E.N.D. zaśmiał się głośno.
Dziewczyna
zacisnęła pięść i przygryzła wargę, chcąc zachować wręcz stoicki spokój. Nie
zamierzała dać mu tej satysfakcji, lecz jej cierpliwość także miała swoje
granice.
– Natsu! –
krzyknęła najgłośniej, jak potrafiła. – Wiem, że tam jesteś! Proszę cię, wróć!
– Daj sobie spokój.
Nie uda ci się – prychnął zirytowany. Silny wiatr wziął do tańca jej blond
włosy.
– Natsu! – nie
przestawała. – Jesteś od niego o wiele silniejszy. Wierzę w ciebie!
– Dość tego, nie mam
ochoty więcej tego słuchać!
Skumulował w
dłoniach czarne kule, które wcześniej zabiły Tommy, a następnie skierował je w
stronę Gwiezdnej Zabójczyni, która z nadzieją patrzyła na niego. Przeszły go
dreszcze. Nienawidził tego spojrzenia, w którym nie było ani krzty gniewu,
złości czy nienawiści. Szybko przeszedł do działania.
– Lucy, uważaj, do
cholery! – wrzasnęła ostro Sara, widząc, że Lucy nie zamierza tego uniknąć.
– Jeżeli będzie
trzeba, stawię temu czoła – rzekła odważnie, lecz czuła, że nogi jej się
trzęsą.
– Giń! – wrzasnął
E.N.D., gotowy przystąpić do rzutu, lecz coś niespodziewanie zatrzymało jego
ręce, a był to on sam. – Co się dzieje?! – zdenerwował się, gdy zorientował
się, iż jego ruchy są sparaliżowane.
Jego ciało
zastygło, jakby ktoś przyczepił do niego kilka niewidzialnych linek, trzymających
go w ryzach. Widząc zdziwienie na twarzach dziewczyn, zrozumiał, że nie jest to
ich sprawka. Chciał rozejrzeć się, kto śmiał mu przeszkodzić, lecz nie mógł poruszać
nawet głową, ale nawet stojący za nim Ryu nie miał z tym nic wspólnego.
– Co się stało? –
zapytała Sara, licząc, że przyjaciółka wyjaśni jej co nieco, lecz ta milczała.
– Co to jest?! –
wrzasnął E.N.D., a wtedy usłyszał dobrze znany i zarazem znienawidzony śmiech.
– Ty!
Oczywiście, że ja! To, że przejąłeś moje ciało nie
znaczy, że ja całkowicie zniknąłem! –
krzyknął niespodziewanie Natsu. – Dałem
się złapać w pułapkę przygotowaną przez Zerefa, ale to nie ty sam mnie
zwalczyłeś. Jesteś na to za słaby, a dowodem na to jest właśnie ta sytuacja.
Dlaczego się nie ruszysz? – zapytał ironicznie i ponownie wybuchł śmiechem,
a po chwili spoważniał i rzekł groźnie: – Nie
pozwolę ci skrzywdzić Lucy.
– Szkoda, że nie
byłeś w stanie uratować jej przyjaciółki – odpowiedział, udając niewzruszenie.
Słowa Lucy zdążyły mnie ocucić i zauważ, że od razu po
wybudzeniu byłem w stanie cię zatrzymać. Czy według ciebie nie jest to dziwne?
– To była jedynie
chwila słabości – uśmiechnął się złośliwie, gdy poczuł, że może poruszać
rękoma. – I kto tu jest słaby?
E.N.D. prowadził
otwartą dyskusję z młodszym Dragneelem, lecz tylko oni nawzajem mogli siebie
usłyszeć. Lucy w końcu pojęła daną sytuację i w ostatniej chwili zdołała
wykonać Ryk Gwiezdnego Smoka, nim demon znów kontrolował swoje ciało. Siła ataku
zdołała powalić go na ziemię.
– Ryu! Pomóż! –
zawołała, dając chłopakowi znak do działania.
Takeshi zamknął
demona w skalnej kuli i nałożył na nią jeszcze kilka warstw, by powstrzymać go
jak najdłużej. Heartfilia użyła w tym czasie Urano Metrii, by znacznie go
osłabić, ale nie zabić. W końcu udało im się uzyskać zamierzony efekt.
– Zdzira! –
wrzasnął, czując, że znów nie może się poruszyć. Ryu wraz z Sarą użyli na
wszelki wypadek mocy, aby go unieszkodliwić.
Lucy zignorowała
jego uwagę i odważnie zbliżyła się do niego. Ten znacznie się zaniepokoił, gdyż
jej niezwykle silne ataki zdołały go osłabić, a przez dodatkowe obciążenie w
postaci kamiennych i lodowych łańcuchów nie potrafił się bronić. Czyżby to był
jego koniec?
– Poddaj się i
oddaj mi go – rozkazała, patrząc w jego krwiste i przepełnione zazwyczaj nienawiścią,
a teraz strachem, oczy.
Milczał.
– Nie będę mieć
dla ciebie litości. – Uniosła ręce, lecz nim zaczęła wymawiać zaklęcie, demon
powiedział:
– Jeżeli mnie
zabijesz, on również straci życie – uśmiechnął się wrednie, licząc, że ta
zostawi go w spokoju.
Gwiezdna
Zabójczyni odpowiedziała mu z równie sztucznym uśmiechem, dodając:
– Wiem o tym,
dlatego cię nie zabiję, ale zapieczętuję. Zostaniesz odizolowany od księgi
Zerefa, a staniesz się pod kontrolą wyłącznie Natsu.
– Nie masz takiej
mocy! – wrzasnął przerażony, ale doskonale wiedział, że to, co sam mówi to
brednie.
Zaczął się szarpać
i rzucać na boki, nie potrafiąc dopuścić do siebie myśl, że istnieje ktoś, kto
może sprawić, że będzie całkowicie zależny od kogoś. Nie chciał służyć dobru.
– Owszem, mam.
Lucy ponownie
uniosła ręce do góry i, przymykając powoli oczy, zaczęła wypowiadać niezrozumiałe
dla nikogo słowa zaklęcia, które miało zakończyć wolność jej wroga. Jej całe
ciało objęła biała poświata, a w ostateczności przybrała złoty kolor. Podobnie stało
się z oczami, które momentalnie otworzyła. Kątem oka ujrzała walkę pozostałych
z Zerefem, który niebezpiecznie zbliżał się w tę stronę. Krok po kroku
przysuwał się w ich kierunku, ale dziewczyna nie mogła tak po prostu przerwać.
E.N.D. stanowił dość poważne zagrożenie i jeżeli miała możliwość powstrzymania
go, musiała ją wykorzystać za wszelką cenę.
Sara i Ryu
obserwowali ją jak zahipnotyzowani. Czarny Mag wykorzystał to i rzucił mylące
zaklęcie na walczących z nim Smoczych Zabójców, a sam postanowił się zająć
bezbronną Heartfilią. Przygotował mroczne zaklęcie w dłoni i ruszył na nią. Jego
plan został zniszczony, gdy w zasięgu zaklęcia znalazł się Ziemny Zabójca.
– Aż tak bardzo
pragniesz zginąć?
Takeshi nie
odpowiedział na jego uwagę, lecz zaczął stawiać potężne skalne ściany wokół
Zerefa.
– Nie zdołałem
ochronić Tommy, więc ocalę Lucy, gdyż jest ona naszą jedyną nadzieją –
wytłumaczył, nie przestając stawiać kolejnych barier wokół wroga, czując, że
ten z łatwością je pokonuje.
– To nie
wystarczy, żeby ją ochronić – syknął i jednym ruchem zlikwidował wszelkie przeszkody,
stające mu na drodze.
Ryu nie puścił
gardy i zdecydował się stawić czoła Zerefowi samodzielnie. Pozostali tkwili
uwięzieni w iluzji, podobnie jak na początku Lucy z Natsu, a Sara musiała
trzymać w ryzach demona.
– Tylko ty i ja –
szepnął, będąc w gotowości do walki.
– Dajesz –
parsknął Dragneel.
Ziemny Smoczy
Zabójca postanowił użyć ostatecznego ataku, gdyż wiedział, że inne zaklęcia nie
zaszkodzą mu. Zdołał się o tym przekonać.
Uwolnił swoją moc,
a nad nim zaczął się kształtować skalisty smok o niewyobrażalnych rozmiarach.
Zrobił on wielkie wrażenie na Sarze, która, mimo że trzymała demona w ryzach,
to przyglądała się tej walce.
Wkrótce E.N.D.
znalazł się pod wpływem zaklęcia Lucy, a Natsu zdołał odzyskać przytomność,
dotychczasowe moce, ale dzięki temu zyskał również umiejętności demona. Stał
się silniejszy.
– Natsu! –
krzyknęła szczęśliwa i czym prędzej rzuciła się w ramiona ukochanego. On równie
szczęśliwy objął ją swymi ramionami.
Ich chwila
bliskości nie trwała długo, gdy usłyszeli głośny huk i poczuli drgania ziemi.
Spojrzeli w stronę źródła tych zjawisk i ujrzeli kupę gruzu, a pod nimi znajome
ciała. Ryu leżał nieprzytomny, a kilka metrów dalej mocno poobijany Zeref,
który ku wielkiemu zdziwieniu był w stanie się podmieść. Ledwo się trzymał na
nogach, ale jednak stał.
Jego zaklęcie
iluzji przestało działać i pozostali Smoczy Zabójcy byli w stanie do nich
dołączyć.
– Wendy! Pomóż
Ryujiemu! – zawołała Lucy, podbiegając do rannego towarzysza.
Mała Marvell
natychmiast ruszyła z pomocą, omijając szerokim łukiem niebezpiecznego maga. W
tym czasie pozostali Zabójcy zebrali się, aby użyć pełnej mocy, by raz na
zawsze zakończyć tę walkę.
– Poddaj się! –
rozkazała Heartfilia.
Stała dumnie ramię
w ramię wraz ze swoimi przyjaciółmi, gotowi stawić czoła największemu
zagrożeniu tego świata.
Nie czekając na
odpowiedź Czarnego Maga, schwytali się za ręce i uwolnili swoje moce. Gdy
osiągnęli równowagę między sobą, Lucy skumulowała całą moc i zawołała:
– Gwiezdna
Konwergencja! Sacrum!
Z kręgu Zabójców
wydobył się złoty promień i trafił Zerefa, który nie próbował robić uniku czy
też się bronić. Stał i przyjął z godnością to na siebie, a wszystko szybko się
skończyło i ślad po nim zaginął.
Ale czy to na pewno
był dobry znak?
Ciąg dalszy nastąpi w rozdziale "Epilog"
Piękne to było...! Boże, ja nie chcę by ta opowieść się skończyła, nieee.. ;( Będę ryczeć, normalnie będę ryczeć. :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę <3 Teraz tylko czekać na epilog :3
Usuń