piątek, 5 września 2014

Rozdział 6 - Pierwsze wrażenie i wpadka


  Dwa dni bezczynnego siedzenia sprawiły, że Lucy i jej przyjaciołom popsuł się humor. Dla większości taka dobrowolna bezczynność byłaby rajem, niestety dla Salamandra był to tylko test na cierpliwość. On koniecznie potrzebował jakieś akcji, ekscytującego zajęcia czy nawet zwykłego spaceru, jednak nie mogli się nigdzie udać, gdyż byli pod stałą obserwacją nauczycieli, aż do dzisiaj.
Erzie pozwolono popatrzeć na zajęcia zorganizowane dla pozostałych uczniów, ale sama brać w nich udziału nie mogła. Krótko mówiąc, robiła mały rekonesans. W końcu, pod koniec dnia dołączyła do swoich przyjaciół i dokładnie opisała im następujące ćwiczenia.
– To jest dość niepokojące i nie wiem czy chcę dalej na to patrzeć. Dowiedziałam się już wszystkiego co chciałam – rzekła i to było na tyle. Miała ukryty powód, dla którego obserwowała to wszystko. Lucy nie wiedziała, co to mogło być.
Następnego dnia uzyskali pozwolenie na tymczasowe opuszczenie pensjonatu. Bez wahania zdecydowali się wyruszyć na małą wycieczkę do sąsiedniego miasta, oddalonego od pensjonatu jakieś 5 km. Cała trójka była podekscytowana wspólnym wyjściem i miała nadzieję, że nie natrafią tam na jakieś nieprzyjemności.
– To idziemy! – wykrzyknął uradowany Natsu prawie na cały pensjonat, przez co zaraz miał bliskie spotkanie z podłogą, dzięki Scarlet.
– Nie musisz się tak drzeć! – upomniała go głośno.
– I kto tu krzyczy? – zaśmiała się Lucy, ale widząc minę dziewczyny zamilkła.
Wygoniły chłopaka z pokoju i przebrały się szybko w sukienki, chcąc czuć się swobodniej. Lucy założyła różową razem z czerwonymi balerinkami, a Erza białą i do niej sandałki. Zabrały w małe plecaki tylko najpotrzebniejsze rzeczy, a następnie wyszły zostawiając klucz w recepcji na wypadek, gdyby Misaki wróciła wcześniej z zajęć.
Minęli główną bramę i zaczęli iść wolnym tempem w kierunku, który wyznaczyła im Lucy. Była tu na wycieczce rok temu, więc mniej więcej była obeznana w terenie. Różnica polegała na tym, że poprzednia wycieczka była normalniejsza, niż ta teraz. Rok temu były zorganizowane zajęcia sportowe, integracyjne, a teraz? "Obóz szkoleniowy zabójców zaprasza na zajęcia!"– co za ironia. Jej się to stanowczo nie podobało i dlatego nie miała zamiaru w tym uczestniczyć. Nienawidziła tego jak ludzie z Chandler traktują magów, ale nie chcąc się do nich upodabniać, starała się to tolerować. Nienawiść rodzi kolejną nienawiść. Wielu z nich nie zasługiwało na śmierć, a tak skończyła jej mama.
Na samo wspomnienie o niej posmutniała, co nie uszło uwadze dwójce towarzyszy.
– Lucy, coś ty taka smutna? – zapytał Natsu.
– Zdaje Ci się – uśmiechnęła się do niego pospiesznie. – Nie wyspałam się i tyle – skłamała, a Erza widząc jej zakłopotanie przejęła inicjatywę i po prostu zmieniła temat:
– Lucy, jak dawno mieszkasz w Chandler?
– Od urodzenia – rzekła krótko.
– Opowiedz trochę o sobie?
– Cóż mogę powiedzieć? Pochodzę z bardzo bogatej rodziny...
– Twoje nazwisko to mówi. Twoja rodzina jest bardzo znana w Fiore.
– Tak wiem, ale nie jestem z tego dumna – westchnęła. – Przez to, że pochodzę z tej rodziny i jestem jedynaczką, będę musiała kiedyś odziedziczyć firmę i majątek ojca, a to nie jest moim marzeniem. Wolałabym się usamodzielnić i ruszyć własną drogą, a szczególnie wyjechać stąd – mówiąc "stąd" miała na myśli Chandler.
– Dlatego wyjeżdżasz do cioci?
– Co? – zdziwiła się Lucy, ale za chwilę sobie przypomniała. – To? Skłamałam. Nie posiadam innej rodziny. Tak jak wcześniej mówiłam, nie chcę odziedziczać majątku, tylko zacząć nowe życie gdzieś indziej. Podróżować, przeżywać przygody. Trochę głupie, co? – zaśmiała się.
– Niby dlaczego? – wtrącił się Natsu.
– Dlatego, że może się nie spełnić. Mój ojciec ma do mnie inne plany. Możliwe, że niedługo wyjdę za mąż. W rodzinach takich jak moja, to zupełnie normalne.
– Przykro mi, ale na pewno się z tego wyplączesz – pocieszała ją Erza.
Natsu nic nie odpowiedział. Był trochę zaskoczony. W tym wieku wydawać córkę za mąż?! To jest zdecydowanie chore. Nagle wpadł na pomysł:
– Czemu nie uciekniesz?
– Niby gdzie miałabym się udać? – zdziwiła się jego nagłą i szaloną propozycją.
– Na przykład do nas.
– Do was?
– No, do Fa... – nie dokończył, gdyż został uciszony przez Erzę.
– Masz stanowczo za długi język – stwierdziła sycząc. – Trzeba będzie ci go obciąć.
– Nie! Już nic nie powiem! Obiecuję! – błagał niezrozumiale, bo ręka dziewczyny nadal spoczywała na jego ustach.
Lucy była zaskoczona ich zachowaniem, ale nie wnikała w ten temat głębiej. Na kilometr można było wyczuć, że coś ukrywają, ale nie powinno ją to obchodzić. Nie lubiła jak ktoś wtrącał się w jej sprawy, dlatego ona postąpi tak samo. Postanowiła się na razie nie odzywać.
Erza również nie lubiła mieć tajemnic, ale niestety musiała przemilczeć co nieco. Natsu był jedynym co widział, że między nimi panuje niezręczna cisza.
Postanowił trochę rozluźnić atmosferę.
Zwolnił kroku i złapał jakąś gałązkę z liśćmi. Dziewczyny go na szczęście nie zauważyły, więc zbliżył się do nich bardziej i tą gałązką zaczął je gilgotać raz jedną, raz drugą. Ich reakcja wyglądała inaczej niż sobie wyobrażał. Zamiast się śmiać, dziewczyny zaczęły krzyczeć – najgłośniej Lucy. Myślały, że to jakieś robactwo. Dopiero po chwili przestały i się odwróciły.
Natsu wybuchł głośnym śmiechem, nie potrafiąc się powstrzymać. Zamilkł, gdy ujrzał groźne twarze dziewczyn. Zmówił paciorek i zaczął uciekać.
– Nie myśl sobie, że tak szybko o tym zapomnimy! – krzyknęła za nim Lucy.
– Ale gdybyście widziały swoje miny – śmiał się po drodze i zwolnił.
– A gdybyś ty widział swoją minę? Uciekałeś, gdzie pieprz rośnie – dogryzła mu Erza i obie z Heartfilią się zaśmiały.
– Chciałem sobie zażartować, a wy wyglądałyście, jakbyście chciały mnie zabić – odparł, udając focha.
– Bo taki był zamiar.
– Szczera jesteś, wiesz? – mruknął niezadowolony.
Niedługo po tym dotarli do niewielkiego miasteczka, będące wielką atrakcją dla turystów uwielbiających biwaki. Namioty, polowania, łowienie ryb itp. Większość rzeczy obracało się głównie w tym temacie, ale zdarzały się wyjątki.
Dziewczyny pobiegły do pierwszego, lepszego butiku fascynując się każdą najmniejszą rzeczą, lecz po kolejnych pięciu takich sklepach, gdzie spędzili dobrą godzinę, Natsu stwierdził, że nie o taką rozrywkę mu chodziło. Postanowili się rozdzielić i spotkać się w tym miejscu za godzinę.
Gdy dziewczyny biegały po sklepach, Natsu szwendał się bez celu po całym mieście. Chodził po sklepach, oglądał wystawy tzn. szukał jakiegoś zajęcia. Strasznie się nudził. Miał nadzieję, że ta krótka wycieczka choć trochę sprawi mu radości, bo to i tak lepsze niż siedzenie w pokoju przez cały dzień, jednak to przerosło jego oczekiwania. Potrzebował jakieś akcji, ale nie może pozwolić sobie w takiej sytuacji, na jakiekolwiek kłopoty. Szkoda, że sam je przyciągał.
Nagle z kimś się zderzył. On i nieznana mu osoba, upadli na ziemie wydając z siebie głośne stękniecie.
– Uważaj jak leziesz – warknął nieznajomy.
– Ja mam uważać?! To ty na mnie wpadłeś! – skarżył się Natsu.
– Co z tego?! Wiesz z kim masz do czynienia? – oburzył się obcy mężczyzna w czarnym garniturze. Dostojna, jak i dumna postura, a także zaczesane do tyłu blond włosy świadczyły o statusie społecznym tego człowieka.
– Sądząc po wyglądzie to pewnie jesteś jakimś wieśniakiem, co cały czas siedzi przy papierkach i nie umie powiedzieć „przepraszam" – stwierdził Natsu, ale on sam też tego nie zrobił. Jego duma mu na to nie pozwoliła, zupełnie jak temu drugiemu.
Blondyna zamurowało. Nie spodziewał się takich słów, zwłaszcza od szczeniaka, ale szybko znajdując rozwiązanie, uśmiech znów pojawił mu się na twarzy. Pewny siebie rzekł:
– Odszczekaj to, albo...
– Albo?
– Albo ci panowie zmuszą cię do tego – Natsu odwrócił się i zobaczył dwóch „facetów w czerni". Byli mocno napakowani i również mieli na sobie garnitury. Wiedział, że nie może użyć magii, bo się zdemaskuje. Mimo, że nie byli w Chandler, te ziemie były prawdopodobnie pod jego panowaniem. Nie wiadomo jakby przechodnie na to zareagowali. Po za tym Erza mu zabroniła, a jej wolał się nie sprzeciwiać.
Bez użycia magii, nie miał szans na wygraną nad tymi gorylami. W tej sytuacji najlepszym rozwiązaniem byłaby ucieczka. Szybko zmył się i skręcając w najbliższą uliczkę, zauważył z dala jakąś opuszczoną posiadłość.
Świetne miejsce, aby się schować – pomyślał.
Docierając do frontowych drzwi, szybko je otworzył i wszedł do środka. Niestety tamci byli tuż za nim, więc Natsu był zmuszony udać się na tyły domu. Miał nadzieje, że znajdzie jakieś inne wyjście i zgubi tamtych kolesi. Gdyby mógł, to po prostu zaatakowałby ich swą magią... Przecież nie musiał używać magii! Mógł z nimi się bić na pięści… Ale co jeśli tamci okażą się silniejsi? Ich było dwóch, a on jeden. Co innego gdyby była tu Erza, ale on sam nie da rady. Wyglądali na silnych, więc trzeba było sobie pomóc w inny sposób. Posiadłość, do której wszedł była naprawdę ogromna, co miało swój plus. Budynek był jak labirynt, więc mógł ich jakoś zmylić, o ile sam się w niej nie zgubi. Wszedł do pomieszczenia, podobnego do kuchni i zobaczył drzwi. Podbiegł do nich i chwycił za gałkę, przekręcając ją.
Zamknięte.
Wyjrzał na korytarz, z którego przyszedł i upewnił się, że nikogo tam nie ma. Wrócił z powrotem do tylnych, wyjściowych drzwi i je nadzwyczajnie podpalił, chcąc się wydostać. Szybko się uciekł z posiadłości i wrócił do miasta, aby poszukać dziewczyn. Gdy oddalił się trochę od budynku, odwrócił się i zobaczył, że posiadłość stoi w płomieniach. O kurde! On nie chciał zrobić czegoś takiego!
Nagle zobaczył wybiegających z płonącego budynku dwóch mężczyzn, którzy kierowali się w jego stronę. Pościg znowu się rozpoczął. Będzie miał szczęście jak ich zgubi i znajdzie Erzę, a także Lucy. Modlił się o to.

☆☆☆

– Ale jestem padnięta! – westchnęła Lucy wychodząc z kawiarni, w której zrobiły sobie krótką przerwę.
– Ja też. Kupiłyśmy niewiele, ale tyle się nachodziłyśmy. Jak my wrócimy do pensjonatu. – zaśmiały się obie.
– Nie mam pojęcia, ale nikt nas nie podwiezie – uśmiechnęły się ponownie do siebie i udały się do umówionego miejsca. Chwilę czekały, lecz ich towarzysz się nie zjawiał. – Już późno, gdzie on jest?
Dokładnie w tym momencie na horyzoncie mogły dostrzec szybko zbliżającą się do nich postać. Nim się zorientowały, już zostały porwane przez Natsu. Ciągnął je cały czas biegnąc, a one co chwila się potykały.
– Natsu! Zatrzymaj się! – krzyknęła do niego Lucy.
– Lepiej nie – odpowiedział.
– A dlaczego? – zapytała Erza.
– Później wam powiem, na razie biegnijcie ile się da – powiedział i puścił dziewczyny, aby te mogły już same biec.
Biegli dobre dziesięć minut, więc gdy byli już poza miastem, skryli się w lesie. Lucy opadła na trawę zmęczona, a jej towarzyszka usiadła na jednym z kamieni.
– No, więc słucham – rzekła Scarlet.
– No, bo zaczęło się od tego, że zderzyłem się z jakimś gościem, a to on na mnie wpadł. Powiedziałem, żeby przeprosił i wtedy mnie wyśmiał, więc trochę się z nim posprzeczałem.
– Gonił cię? – zapytała blondynka.
– Nie, nasłał na mnie jakiś dwóch dobrze napakowanych gości, więc zacząłem uciekać. Dobiegłem do jakiejś posiadłości i chyba ją niechcący podpaliłem.
– Co zrobiłeś?! – krzyknęła wkurzona Erza.
– Podpaliłem – skulił się ze strachu
Nic dziwnego, że się jej boi. Ona jest straszna – stwierdziła w myślach Lucy.
– Już nic nie mów – westchnęła, starając się opanować i poleciła: – Lepiej wracajmy do ośrodka i więcej tu nie przyjeżdżajmy. Przynajmniej ty – wskazała ręką na Dragneela. – Wracajmy – dodała i wszyscy ruszyli w stronę pensjonatu.


Ciąg dalszy nastąpi w rozdziale 7 "Głupia decyzja"

10 komentarzy:

  1. LEVY: Dzisiaj tylko ja :-) Bo Hachi śpi.
    Wcale nie śpię małpo jedna.
    LEVY: Ojć... myślałam ze mi się uda a tu nic no dobrze uciekam bo ona mnie jeszcze znowu zamknie w szafie!
    A żebyś wiedziała tyyyyy....
    No dobra nie ważne teraz komentarz do rozdziału:
    Hahahahhah Natsu zawsze cos podpali "niechcący" hahaha uśmiałam się przy tym rozdziale do łez naprawdę. Matka zawsze na mnie patrzy jak na wariatkę a to przez to ze się śmieje na głos do monitora. Twoja wina!
    Bosz genialne.
    Pierwszy raz było jasno powiedziane że są magami ale i tak już każdy o tym wiedział nie?? No. A ciekawi mnie dalej ta sama kwestia ty wiesz jaka. ;-) Pewnie będzie się z czasem wyjaśniać. No mam nadzieję.
    W sumie nie wiem co chciałbym jeszcze powiedzieć. Spać mi się koszmarnie chce i mam włączony tryb oszczędzania energii czytaj nie myślę za bardzo.

    No, do Fa… - nie dokończył, gdyż został uciszony przez Erzę.
    - Masz długi język. – stwierdziła – Trzeba będzie Ci go obciąć. ~~ nie obrazisz się jak ci tu powypisuje moje ulubione fragmenty nie? No Natsu się prawie wygadał :-)

    - Chciałem sobie zażartować, a Wy wyglądałyście jakbyście chciały mnie zabić.
    - Bo taki był zamiar.
    - Szczera jesteś, wiesz?
    - Wiem. – ~~ to brzmi jak rozmowa z moją One-sama. Serio :-)

    Dobiegłem do jakiejś posiadłości i chyba ją niechcący podpaliłem.
    - Co zrobiłeś?! – krzyknęła wkurzona Erza.
    - Podpaliłem. – skulił się ze strachu

    No to tu masz te najlepsze fragmenty. Płacze ze śmiechu miejscami serio.
    I wielki plus jeszcze dla rozdziału ze nie było Kaito (skończonego dupka, idioty, szumowiny i debila)
    Ok zgubiłam wątek.

    LEVY: Idź ty lepiej spać bo jakieś głupoty tu piszesz.... zresztą jak zawsze...
    Osz tyyyy!! Widzisz widzisz?! Ona tylko w anime udaje taką mała cichą i milutką a jest wreeeedna...!
    LEVY: Tylko nie MALUTKĄ!!
    GAJEEL : Ale jesteś mała Gihi :-)
    LEVY: CO TU ROBI GAJEEL?!

    Zaprosiłam go :-) A co nie mogę?? To moja inwencja twórcza w komentarzu!
    LEVY: Osz ty diable wcielony!
    A dziękuje :-) A teraz...
    GAJEEL : Chodź mała idziemy
    LEVY: KIIIIIAAAAAAAAAAAA!!!!!!!

    No ok to ja uciekam. Levy mi przynajmniej przez jakiś czas nie będzie przeszkadzać ze tak powiem "Gihi" Tak jestem diabłem z twarzą aniołka.
    No to do następnego. I mam nadzieje ze nie masz mi a złe pisanie troszeczkęęęęę nie na temat co?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że nie się nie gniewam. Ja uwielbiam twoje komentarze i nie tylko twoje. Kocham każde komentarze jakie dostaję, a niestety jest ich niewiele. Ale i tak dużo, biorąc pod uwagę, że dopiero zaczynam. :D

      Usuń
  2. Kiaaa...uwielbiam tego bloga *_*

    OdpowiedzUsuń
  3. Padłam i gryzę dywan xDDD
    Opisane przez Ciebie akcje Natsu są jak z anime. On taki żywy, a Erza go ucisza.
    I nie wiem czemu, jak opisałaś tego blondwłosego mężczyznę, przed oczami stanął mi Shizuo z Durarara Nwm, może dlatego, że go ubóstwiam :D Pewnie chodzi o kogoś innego.
    A co do rozdziału jest świetny. Tak bardzo mi przypomina moje zapiski... Dobra, straciłam wątek xd

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy kolejny rozdział?usychaaam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdziały bedą dodawane co piątek, jeżeli chcesz być na bieżąco to zlajknij moją stronę na facebooku. W prawym pasku masz linka ;)

      Usuń
  5. Hahaha..uwielbiam jak Natsu dokucza Lucy i Erzie a potem Erza i Lucy chca go pobic ^^ Natsu znowu cos podpala XD

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja przepraszam, że tak komentuję, by błędy ci wypisywać, ale one są najważniejsze, bo warto je wcześniej usunąć czy przestać je powtarzać. Chodzi o to, iż nie chce mi się wierzyć, że ktoś zatrudnił licealistów od tak. Nikt by nie ryzykował, więc ta sytuacja była w 100% niemożliwa + to, że pojechali na zakupy i nie wzięli ze sobą kasy.... równie nieprawdopodobne.
    A! Fajny opis ... pościgu za Natsu? O! Ucieczki!
    Zabawne były sytuacje z Natsu, Lucy i Erzą, ale mi osobiście bardziej przypadają do gustu sceny z magami, z tą tajemnicą, bo reszta póki co wydaje mi się być nieprawdopodobna, a wręcz nierealna.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możliwe, że większość wyolbrzymiałam. Kiedy pisałam ten rozdział to po prostu przelewałam na papier to co mi ślina przyniosła na język, a dopiero potem się zorientowałam co jest nie tak, ale żeby już nie mieszać zostawiłam to tak jak jest. Zamierzam potem poprawić niektóre rzeczy, ale fabuły raczej nie zmienię :/
      Dziękuję za komentarz

      Usuń