Dwa dni bezczynnego siedzenia sprawiły, że Lucy i jej przyjaciołom popsuł się humor. Dla większości taka dobrowolna bezczynność byłaby rajem, niestety dla Salamandra był to tylko test na cierpliwość. On koniecznie potrzebował jakieś akcji, ekscytującego zajęcia czy nawet zwykłego spaceru, jednak nie mogli się nigdzie udać, gdyż byli pod stałą obserwacją nauczycieli, aż do dzisiaj.
Erzie pozwolono popatrzeć na zajęcia
zorganizowane dla pozostałych uczniów, ale sama brać w nich udziału nie mogła.
Krótko mówiąc, robiła mały rekonesans. W końcu, pod koniec dnia dołączyła do
swoich przyjaciół i dokładnie opisała im następujące ćwiczenia.
– To jest dość niepokojące i nie wiem czy
chcę dalej na to patrzeć. Dowiedziałam się już wszystkiego co chciałam – rzekła
i to było na tyle. Miała ukryty powód, dla którego obserwowała to wszystko.
Lucy nie wiedziała, co to mogło być.
Następnego dnia uzyskali pozwolenie na
tymczasowe opuszczenie pensjonatu. Bez wahania zdecydowali się wyruszyć na małą
wycieczkę do sąsiedniego miasta, oddalonego od pensjonatu jakieś 5 km. Cała
trójka była podekscytowana wspólnym wyjściem i miała nadzieję, że nie natrafią
tam na jakieś nieprzyjemności.
– To idziemy! – wykrzyknął uradowany Natsu
prawie na cały pensjonat, przez co zaraz miał bliskie spotkanie z podłogą,
dzięki Scarlet.
– Nie musisz się tak drzeć! – upomniała go
głośno.
– I kto tu krzyczy? – zaśmiała się Lucy,
ale widząc minę dziewczyny zamilkła.
Wygoniły chłopaka z pokoju i przebrały się
szybko w sukienki, chcąc czuć się swobodniej. Lucy założyła różową razem z
czerwonymi balerinkami, a Erza białą i do niej sandałki. Zabrały w małe plecaki
tylko najpotrzebniejsze rzeczy, a następnie wyszły zostawiając klucz w recepcji
na wypadek, gdyby Misaki wróciła wcześniej z zajęć.
Minęli główną bramę i zaczęli iść wolnym
tempem w kierunku, który wyznaczyła im Lucy. Była tu na wycieczce rok temu,
więc mniej więcej była obeznana w terenie. Różnica polegała na tym, że
poprzednia wycieczka była normalniejsza, niż ta teraz. Rok temu były
zorganizowane zajęcia sportowe, integracyjne, a teraz? "Obóz szkoleniowy
zabójców zaprasza na zajęcia!"– co za ironia. Jej się to stanowczo nie
podobało i dlatego nie miała zamiaru w tym uczestniczyć. Nienawidziła tego jak
ludzie z Chandler traktują magów, ale nie chcąc się do nich upodabniać, starała
się to tolerować. Nienawiść rodzi kolejną nienawiść. Wielu z nich nie
zasługiwało na śmierć, a tak skończyła jej mama.
Na samo wspomnienie o niej posmutniała, co
nie uszło uwadze dwójce towarzyszy.
– Lucy, coś ty taka smutna? – zapytał
Natsu.
– Zdaje Ci się – uśmiechnęła się do niego
pospiesznie. – Nie wyspałam się i tyle – skłamała, a Erza widząc jej
zakłopotanie przejęła inicjatywę i po prostu zmieniła temat:
– Lucy, jak dawno mieszkasz w Chandler?
– Od urodzenia – rzekła krótko.
– Opowiedz trochę o sobie?
– Cóż mogę powiedzieć? Pochodzę z bardzo
bogatej rodziny...
– Twoje nazwisko to mówi. Twoja rodzina
jest bardzo znana w Fiore.
– Tak wiem, ale nie jestem z tego dumna –
westchnęła. – Przez to, że pochodzę z tej rodziny i jestem jedynaczką, będę
musiała kiedyś odziedziczyć firmę i majątek ojca, a to nie jest moim marzeniem.
Wolałabym się usamodzielnić i ruszyć własną drogą, a szczególnie wyjechać stąd –
mówiąc "stąd" miała na myśli Chandler.
– Dlatego wyjeżdżasz do cioci?
– Co? – zdziwiła się Lucy, ale za chwilę
sobie przypomniała. – To? Skłamałam. Nie posiadam innej rodziny. Tak jak
wcześniej mówiłam, nie chcę odziedziczać majątku, tylko zacząć nowe życie
gdzieś indziej. Podróżować, przeżywać przygody. Trochę głupie, co? – zaśmiała
się.
– Niby dlaczego? – wtrącił się Natsu.
– Dlatego, że może się nie spełnić. Mój
ojciec ma do mnie inne plany. Możliwe, że niedługo wyjdę za mąż. W rodzinach
takich jak moja, to zupełnie normalne.
– Przykro mi, ale na pewno się z tego
wyplączesz – pocieszała ją Erza.
Natsu nic nie odpowiedział. Był trochę
zaskoczony. W tym wieku wydawać córkę za mąż?! To jest zdecydowanie chore.
Nagle wpadł na pomysł:
– Czemu nie uciekniesz?
– Niby gdzie miałabym się udać? – zdziwiła
się jego nagłą i szaloną propozycją.
– Na przykład do nas.
– Do was?
– No, do Fa... – nie dokończył, gdyż
został uciszony przez Erzę.
– Masz stanowczo za długi język –
stwierdziła sycząc. – Trzeba będzie ci go obciąć.
– Nie! Już nic nie powiem! Obiecuję! –
błagał niezrozumiale, bo ręka dziewczyny nadal spoczywała na jego ustach.
Lucy była zaskoczona ich zachowaniem, ale
nie wnikała w ten temat głębiej. Na kilometr można było wyczuć, że coś
ukrywają, ale nie powinno ją to obchodzić. Nie lubiła jak ktoś wtrącał się w
jej sprawy, dlatego ona postąpi tak samo. Postanowiła się na razie nie odzywać.
Erza również nie lubiła mieć tajemnic, ale
niestety musiała przemilczeć co nieco. Natsu był jedynym co widział, że między
nimi panuje niezręczna cisza.
Postanowił trochę rozluźnić atmosferę.
Zwolnił kroku i złapał jakąś gałązkę z
liśćmi. Dziewczyny go na szczęście nie zauważyły, więc zbliżył się do nich
bardziej i tą gałązką zaczął je gilgotać raz jedną, raz drugą. Ich reakcja
wyglądała inaczej niż sobie wyobrażał. Zamiast się śmiać, dziewczyny zaczęły
krzyczeć – najgłośniej Lucy. Myślały, że to jakieś robactwo. Dopiero po chwili
przestały i się odwróciły.
Natsu wybuchł głośnym śmiechem, nie
potrafiąc się powstrzymać. Zamilkł, gdy ujrzał groźne twarze dziewczyn. Zmówił
paciorek i zaczął uciekać.
– Nie myśl sobie, że tak szybko o tym
zapomnimy! – krzyknęła za nim Lucy.
– Ale gdybyście widziały swoje miny – śmiał
się po drodze i zwolnił.
– A gdybyś ty widział swoją minę?
Uciekałeś, gdzie pieprz rośnie – dogryzła mu Erza i obie z Heartfilią się
zaśmiały.
– Chciałem sobie zażartować, a wy
wyglądałyście, jakbyście chciały mnie zabić – odparł, udając focha.
– Bo taki był zamiar.
– Szczera jesteś, wiesz? – mruknął
niezadowolony.
Niedługo po tym dotarli do niewielkiego
miasteczka, będące wielką atrakcją dla turystów uwielbiających biwaki. Namioty,
polowania, łowienie ryb itp. Większość rzeczy obracało się głównie w tym
temacie, ale zdarzały się wyjątki.
Dziewczyny pobiegły do pierwszego,
lepszego butiku fascynując się każdą najmniejszą rzeczą, lecz po kolejnych
pięciu takich sklepach, gdzie spędzili dobrą godzinę, Natsu stwierdził, że nie
o taką rozrywkę mu chodziło. Postanowili się rozdzielić i spotkać się w tym
miejscu za godzinę.
Gdy dziewczyny biegały po sklepach, Natsu
szwendał się bez celu po całym mieście. Chodził po sklepach, oglądał wystawy
tzn. szukał jakiegoś zajęcia. Strasznie się nudził. Miał nadzieję, że ta krótka
wycieczka choć trochę sprawi mu radości, bo to i tak lepsze niż siedzenie w
pokoju przez cały dzień, jednak to przerosło jego oczekiwania. Potrzebował
jakieś akcji, ale nie może pozwolić sobie w takiej sytuacji, na jakiekolwiek
kłopoty. Szkoda, że sam je przyciągał.
Nagle z kimś się zderzył. On i nieznana mu
osoba, upadli na ziemie wydając z siebie głośne stękniecie.
– Uważaj jak leziesz – warknął nieznajomy.
– Ja mam uważać?! To ty na mnie wpadłeś! –
skarżył się Natsu.
– Co z tego?! Wiesz z kim masz do
czynienia? – oburzył się obcy mężczyzna w czarnym garniturze. Dostojna, jak i
dumna postura, a także zaczesane do tyłu blond włosy świadczyły o statusie
społecznym tego człowieka.
– Sądząc po wyglądzie to pewnie jesteś
jakimś wieśniakiem, co cały czas siedzi przy papierkach i nie umie powiedzieć
„przepraszam" – stwierdził Natsu, ale on sam też tego nie zrobił. Jego
duma mu na to nie pozwoliła, zupełnie jak temu drugiemu.
Blondyna zamurowało. Nie spodziewał się
takich słów, zwłaszcza od szczeniaka, ale szybko znajdując rozwiązanie, uśmiech
znów pojawił mu się na twarzy. Pewny siebie rzekł:
– Odszczekaj to, albo...
– Albo?
– Albo ci panowie zmuszą cię do tego –
Natsu odwrócił się i zobaczył dwóch „facetów w czerni". Byli mocno
napakowani i również mieli na sobie garnitury. Wiedział, że nie może użyć
magii, bo się zdemaskuje. Mimo, że nie byli w Chandler, te ziemie były
prawdopodobnie pod jego panowaniem. Nie wiadomo jakby przechodnie na to
zareagowali. Po za tym Erza mu zabroniła, a jej wolał się nie sprzeciwiać.
Bez użycia magii, nie miał szans na
wygraną nad tymi gorylami. W tej sytuacji najlepszym rozwiązaniem byłaby
ucieczka. Szybko zmył się i skręcając w najbliższą uliczkę, zauważył z dala
jakąś opuszczoną posiadłość.
Świetne
miejsce, aby się schować – pomyślał.
Docierając do frontowych drzwi, szybko je
otworzył i wszedł do środka. Niestety tamci byli tuż za nim, więc Natsu był
zmuszony udać się na tyły domu. Miał nadzieje, że znajdzie jakieś inne wyjście
i zgubi tamtych kolesi. Gdyby mógł, to po prostu zaatakowałby ich swą magią...
Przecież nie musiał używać magii! Mógł z nimi się bić na pięści… Ale co jeśli
tamci okażą się silniejsi? Ich było dwóch, a on jeden. Co innego gdyby była tu
Erza, ale on sam nie da rady. Wyglądali na silnych, więc trzeba było sobie
pomóc w inny sposób. Posiadłość, do której wszedł była naprawdę ogromna, co
miało swój plus. Budynek był jak labirynt, więc mógł ich jakoś zmylić, o ile
sam się w niej nie zgubi. Wszedł do pomieszczenia, podobnego do kuchni i
zobaczył drzwi. Podbiegł do nich i chwycił za gałkę, przekręcając ją.
Zamknięte.
Wyjrzał na korytarz, z którego przyszedł i
upewnił się, że nikogo tam nie ma. Wrócił z powrotem do tylnych, wyjściowych
drzwi i je nadzwyczajnie podpalił, chcąc się wydostać. Szybko się uciekł z
posiadłości i wrócił do miasta, aby poszukać dziewczyn. Gdy oddalił się trochę
od budynku, odwrócił się i zobaczył, że posiadłość stoi w płomieniach. O kurde!
On nie chciał zrobić czegoś takiego!
Nagle zobaczył wybiegających z płonącego
budynku dwóch mężczyzn, którzy kierowali się w jego stronę. Pościg znowu się
rozpoczął. Będzie miał szczęście jak ich zgubi i znajdzie Erzę, a także Lucy.
Modlił się o to.
☆☆☆
– Ale jestem padnięta! – westchnęła Lucy
wychodząc z kawiarni, w której zrobiły sobie krótką przerwę.
– Ja też. Kupiłyśmy niewiele, ale tyle się
nachodziłyśmy. Jak my wrócimy do pensjonatu. – zaśmiały się obie.
– Nie mam pojęcia, ale nikt nas nie
podwiezie – uśmiechnęły się ponownie do siebie i udały się do umówionego
miejsca. Chwilę czekały, lecz ich towarzysz się nie zjawiał. – Już późno, gdzie
on jest?
Dokładnie w tym momencie na horyzoncie
mogły dostrzec szybko zbliżającą się do nich postać. Nim się zorientowały, już
zostały porwane przez Natsu. Ciągnął je cały czas biegnąc, a one co chwila się
potykały.
– Natsu! Zatrzymaj się! – krzyknęła do
niego Lucy.
– Lepiej nie – odpowiedział.
– A dlaczego? – zapytała Erza.
– Później wam powiem, na razie biegnijcie
ile się da – powiedział i puścił dziewczyny, aby te mogły już same biec.
Biegli dobre dziesięć minut, więc gdy byli
już poza miastem, skryli się w lesie. Lucy opadła na trawę zmęczona, a jej
towarzyszka usiadła na jednym z kamieni.
– No, więc słucham – rzekła Scarlet.
– No, bo zaczęło się od tego, że zderzyłem
się z jakimś gościem, a to on na mnie wpadł. Powiedziałem, żeby przeprosił i
wtedy mnie wyśmiał, więc trochę się z nim posprzeczałem.
– Gonił cię? – zapytała blondynka.
– Nie, nasłał na mnie jakiś dwóch dobrze
napakowanych gości, więc zacząłem uciekać. Dobiegłem do jakiejś posiadłości i
chyba ją niechcący podpaliłem.
– Co zrobiłeś?! – krzyknęła wkurzona Erza.
– Podpaliłem – skulił się ze strachu
Nic
dziwnego, że się jej boi. Ona jest straszna – stwierdziła w
myślach Lucy.
– Już nic nie mów – westchnęła, starając
się opanować i poleciła: – Lepiej wracajmy do ośrodka i więcej tu nie
przyjeżdżajmy. Przynajmniej ty – wskazała ręką na Dragneela. – Wracajmy –
dodała i wszyscy ruszyli w stronę pensjonatu.
Ciąg dalszy nastąpi w rozdziale 7 "Głupia decyzja"
LEVY: Dzisiaj tylko ja :-) Bo Hachi śpi.
OdpowiedzUsuńWcale nie śpię małpo jedna.
LEVY: Ojć... myślałam ze mi się uda a tu nic no dobrze uciekam bo ona mnie jeszcze znowu zamknie w szafie!
A żebyś wiedziała tyyyyy....
No dobra nie ważne teraz komentarz do rozdziału:
Hahahahhah Natsu zawsze cos podpali "niechcący" hahaha uśmiałam się przy tym rozdziale do łez naprawdę. Matka zawsze na mnie patrzy jak na wariatkę a to przez to ze się śmieje na głos do monitora. Twoja wina!
Bosz genialne.
Pierwszy raz było jasno powiedziane że są magami ale i tak już każdy o tym wiedział nie?? No. A ciekawi mnie dalej ta sama kwestia ty wiesz jaka. ;-) Pewnie będzie się z czasem wyjaśniać. No mam nadzieję.
W sumie nie wiem co chciałbym jeszcze powiedzieć. Spać mi się koszmarnie chce i mam włączony tryb oszczędzania energii czytaj nie myślę za bardzo.
No, do Fa… - nie dokończył, gdyż został uciszony przez Erzę.
- Masz długi język. – stwierdziła – Trzeba będzie Ci go obciąć. ~~ nie obrazisz się jak ci tu powypisuje moje ulubione fragmenty nie? No Natsu się prawie wygadał :-)
- Chciałem sobie zażartować, a Wy wyglądałyście jakbyście chciały mnie zabić.
- Bo taki był zamiar.
- Szczera jesteś, wiesz?
- Wiem. – ~~ to brzmi jak rozmowa z moją One-sama. Serio :-)
Dobiegłem do jakiejś posiadłości i chyba ją niechcący podpaliłem.
- Co zrobiłeś?! – krzyknęła wkurzona Erza.
- Podpaliłem. – skulił się ze strachu
No to tu masz te najlepsze fragmenty. Płacze ze śmiechu miejscami serio.
I wielki plus jeszcze dla rozdziału ze nie było Kaito (skończonego dupka, idioty, szumowiny i debila)
Ok zgubiłam wątek.
LEVY: Idź ty lepiej spać bo jakieś głupoty tu piszesz.... zresztą jak zawsze...
Osz tyyyy!! Widzisz widzisz?! Ona tylko w anime udaje taką mała cichą i milutką a jest wreeeedna...!
LEVY: Tylko nie MALUTKĄ!!
GAJEEL : Ale jesteś mała Gihi :-)
LEVY: CO TU ROBI GAJEEL?!
Zaprosiłam go :-) A co nie mogę?? To moja inwencja twórcza w komentarzu!
LEVY: Osz ty diable wcielony!
A dziękuje :-) A teraz...
GAJEEL : Chodź mała idziemy
LEVY: KIIIIIAAAAAAAAAAAA!!!!!!!
No ok to ja uciekam. Levy mi przynajmniej przez jakiś czas nie będzie przeszkadzać ze tak powiem "Gihi" Tak jestem diabłem z twarzą aniołka.
No to do następnego. I mam nadzieje ze nie masz mi a złe pisanie troszeczkęęęęę nie na temat co?
Oczywiście, że nie się nie gniewam. Ja uwielbiam twoje komentarze i nie tylko twoje. Kocham każde komentarze jakie dostaję, a niestety jest ich niewiele. Ale i tak dużo, biorąc pod uwagę, że dopiero zaczynam. :D
UsuńKiaaa...uwielbiam tego bloga *_*
OdpowiedzUsuńPadłam i gryzę dywan xDDD
OdpowiedzUsuńOpisane przez Ciebie akcje Natsu są jak z anime. On taki żywy, a Erza go ucisza.
I nie wiem czemu, jak opisałaś tego blondwłosego mężczyznę, przed oczami stanął mi Shizuo z Durarara Nwm, może dlatego, że go ubóstwiam :D Pewnie chodzi o kogoś innego.
A co do rozdziału jest świetny. Tak bardzo mi przypomina moje zapiski... Dobra, straciłam wątek xd
Kiedy kolejny rozdział?usychaaam...
OdpowiedzUsuńRozdziały bedą dodawane co piątek, jeżeli chcesz być na bieżąco to zlajknij moją stronę na facebooku. W prawym pasku masz linka ;)
UsuńHahaha..uwielbiam jak Natsu dokucza Lucy i Erzie a potem Erza i Lucy chca go pobic ^^ Natsu znowu cos podpala XD
OdpowiedzUsuńStandardowo :D
UsuńPozdrawiam
Ja przepraszam, że tak komentuję, by błędy ci wypisywać, ale one są najważniejsze, bo warto je wcześniej usunąć czy przestać je powtarzać. Chodzi o to, iż nie chce mi się wierzyć, że ktoś zatrudnił licealistów od tak. Nikt by nie ryzykował, więc ta sytuacja była w 100% niemożliwa + to, że pojechali na zakupy i nie wzięli ze sobą kasy.... równie nieprawdopodobne.
OdpowiedzUsuńA! Fajny opis ... pościgu za Natsu? O! Ucieczki!
Zabawne były sytuacje z Natsu, Lucy i Erzą, ale mi osobiście bardziej przypadają do gustu sceny z magami, z tą tajemnicą, bo reszta póki co wydaje mi się być nieprawdopodobna, a wręcz nierealna.
Pozdrawiam
Możliwe, że większość wyolbrzymiałam. Kiedy pisałam ten rozdział to po prostu przelewałam na papier to co mi ślina przyniosła na język, a dopiero potem się zorientowałam co jest nie tak, ale żeby już nie mieszać zostawiłam to tak jak jest. Zamierzam potem poprawić niektóre rzeczy, ale fabuły raczej nie zmienię :/
UsuńDziękuję za komentarz