piątek, 12 września 2014

Rozdział 7 - Głupia decyzja


   Kolejne dni mijały spokojnie i bez zmartwień, a gdy nadszedł dzień wyjazdu Lucy cieszyła się, że w końcu wraca do domu. Nie mówiła o odwiedzinach w sąsiednim mieście, czy o spalonej rezydencji, lecz o miejscu, w którym spędziła wiele szczęśliwych dni z rodzicami – to tu spędziła część dzieciństwa.
Wszyscy pospiesznie ruszyli z walizkami do autokaru, chcąc już mieć drogę powrotną za sobą. Lucy zajęła swe miejsce tam gdzie ostatnio i czekała na odjazd. Obok niej usiadł Kaito.
– I jak tam królewno? – zapytał jakby nigdy nic.
– Zajęte – warknęła, pragnąc pozbyć się natręta.
– Dla kogo? – uśmiechnął się niewinnie.
– Na pewno nie dla ciebie, więc idź sobie – rzuciła i poczuła, że traci panowanie nad sobą.
– Ja nie mam zamiaru – postawił się jej, mając nadzieję, że ta odpuści.
Lucy ignorując go wstała i zajęła miejsce obok jakiejś dziewczyny, która na szczęście nie sprzeciwiała się.
Włożyła słuchawki do uszu i oddała się muzyce. Podróż nie trwała dla niej długo, chociaż wszyscy wiemy, dla kogo się strasznie dłużyła. Natsu, który ledwo co przeżył tą jazdę wyskoczył z busu jako pierwszy, a potem reszta opuściła pojazd. Po zabraniu swoich bagaży pożegnali się z resztą uczniów i skierowali swe kroki do miejsc zamieszkania.
Lucy żegnając się ze swoimi przyjaciółmi, także miała zamiar wrócić do domu. Smutek pojawił się na twarzy wiedząc, że ojciec nie stanie w drzwiach domu by powiedzieć: "Witaj w domu". Miała świadomość, że ten ciężko pracuje, starając się jej zapewnić wygodę mieszkania, ale dla niej nie to się liczyło. Chciała by przestał się pogrążać i otworzył się przed nią.
Nie może się non stop obwiniać o jej śmierć, bo przez to ja się od niego oddalam – powiedziała w myślach. Coraz częściej się na niego złościła, ale to przez jej zwykłą arogancję. Tak bardzo potrzebowała jego towarzystwa, ale czasem się zapominała.
Doszła do rezydencji. Nie zdążyła zamknąć za sobą drzwi, a pani Spetto rzuciła się jej na szyj.
– Lucy! Wróciłaś – powiedziała zapłakana niania.
– Pani Spetto! Tak, wróciłam – odwzajemniła uścisk.
– Chodź, pomogę ci z bagażem, a potem opowiesz mi jak było.
– Nie, nie trzeba. Sama sobie dam radę, a jeśli chodzi o wycieczkę to niewiele się działo, ale opowiem pani później – powiedziała blondynka i zabrała swój bagaż do swojego pokoju.
Zaczęła się rozpakowywać. Wyjmowała z walizki ciuchy i rzucała na podłogę te, które szły do prania, a resztę chowała posłusznie do szafy. Z bocznej kieszeni wyjęła zdjęcie mamy i włożyła do szkatułki razem z kluczami. Zeszła na dół do kuchni, aby coś przekąsić. Rano nie dostali żadnego śniadania ani jedzenia na drogę powrotną. Masakra! Cały dzień bez jedzenia.
Ciekawe jak Natsu to przeżył? – pomyślała Lucy, a na same wspomnienie o chłopaku uśmiechnęła się.
Weszła do kuchni i zaczęła przygotowywać sobie jedzenie. Kucharz miał dzisiaj wolne, więc miała okazję popracować nad swoimi umiejętnościami gastronomicznymi. Wyjęła z szafki garnek, nalała do niego wody i nasypała do niego makaronu. Postanowiła zrobić spaghetti, więc jak makaron się gotował, Lucy zaczęła przygotowywać sos. Jak wszystko było gotowe zasiadła do stołu i po opróżnieniu talerza umyła naczynia. Wróciła do swojego pokoju i zmęczona po całym dniu, położyła się na łóżku.
Zasnęła.

☆☆☆

– Jak sytuacja? – zapytała postać z lacrimy.
– Znaleźliśmy ją.
– Miałeś rację mistrzu – powiedziała druga osoba. – Co mamy teraz zrobić?
– Przypilnujcie ją. Są dwie opcje: wyprowadźcie ją z miasta, albo wybijcie z głowy magię – rzekła ostrożnie, a po chwili odchrząknęła. – To miejsce nie jest dla niej, więc lepiej, żeby je opuściła i to szybko nim ktokolwiek się zorientuje.
– Jak mamy to zrobić?
– Wymyślicie coś. Zróbcie to co uważacie za stosowne. Pamiętajcie tylko, aby się nie zdemaskować.
– Tak jest! – odpowiedzieli, a postać z lacrimy zniknęła.

☆☆☆

Następnego dnia Lucy, jak i reszta uczniów mieli wolne. Wykorzystując ten dzień blondynka postanowiła udać się na mały trening z duchami. Ostatnim razem trenowała z Aquarius i nawet dobrze jej szło. Była z siebie dumna, bo syrena należała do osób, które nie lubiły głupich zabaw. Jak trzeba ćwiczyć to po całości. Przypomniała sobie, że już kiedyś się spotkały. W dzieciństwie mama przyzywała syrenę dość często. Na koniec spotkania jej mama zawsze lądowała w wodzie. Tyle śmiechu i radości, a Aquarius nie była aż taka oschła.
Dziwne, że tego nie pamiętała.
Dotarła w swe ukryte miejsce i od razu chwyciła klucz Virgo. Przywołała ją.
– Księżniczko, czas na karę? – zapytała pokojówka na powitanie.
– Nie – zaśmiała się Lucy. – Poćwiczysz ze mną?
– Oczywiście. Co mam zrobić?
– To co zwykle –odpowiedziała blondynka i przybrała pozycję obronną.
Duch kiwnął głową na znak, że zaczęły swój trening. Każdy wyglądał tak samo. Virgo lub Taurus ją atakowali, a ona ich unikała. Może powinna to zmienić?
– Virgo, zaprzestań na chwilę – pokojówka się zatrzymała.
– Co się stało księżniczko?
– Nic, ale czy mogłybyśmy zmienić ćwiczenie? Chciałabym zacząć unikać twoich ataków, ale z bronią, którą też bym mogła w razie czego się obronić.
– Jakaś konkretna broń?
– Właśnie nie wiem co, by do mnie pasowało. Jaką byś mi proponowała? – po chwili namysłu pokojówka zaproponowała miecz. – Nie umiem się nim posługiwać. Byłoby mi ciężko – zastanawiała się dalej. – Jaka broń by do mnie pasowała?
Virgo chwilę się zastanawiała i po chwili wpadła na pomysł:
– Może bicz?
– Mogę spróbować. Czy wykombinujesz mi jakiś?
– Oczywiście. Proszę chwilę poczekać – wróciła do świata Gwiezdnych Duchów, aby po chwili znów się pojawić. – Proszę – wręczyła blondynce zwykły czarny bicz.
– Dziękuję – odpowiedziała Lucy i zaczęła nim machać oraz uderzać nim o ziemie.
– Jeżeli księżniczka chce to mogę wziąć coś innego.
– Nie trzeba Virgo. Myślę, że sobie poradzę – uśmiechnęła się do ducha. – Trochę poćwiczę i w mig nauczę się nim posługiwać. Zaczynajmy!
Wznowiły trening, lecz tym razem było trudniej. Lucy większość ataków miała zamiar powstrzymywać biczem, ale miała go przecież dopiero pierwszy raz w ręce, więc jej próby okazały się nieudane.
– Błagam zróbmy przerwę – powiedziała Lucy po pół godzinie bez sensownego wymachiwania biczem.
– Ja radziłabym już koniec na dziś. Nie wiadomo czy ktoś się tu nie czai – rozejrzała się podejrzliwie po polanie.
Lucy przymknęła oczy i westchnęła. Opadła na trawę. Spojrzała błagalnym wzrokiem na Virgo, szukając u niej wsparcia, bo nie potrafiła poradzić sobie z sytuacją, która panuje w mieście. Virgo usiadła przy niej i dość sztywnie przytuliła swą panią. Inaczej nie umiała.

☆☆☆

Następnego dnia w szkole, wychowawca klasy Lucy i Natsu znów przyszedł pięć minut po dzwonku. Mieli mieć teraz z nim matematykę, ale nauczyciel postanowił zrobić najpierw krótkie podsumowanie wycieczki.
Gdy o tym wspomniał wszyscy zamilkli. Lucy i jej przyjaciel byli tym mocno zdziwieni. Fakt, że nie byli na żadnych zajęciach był wytłumaczeniem ich niewiedzy. Zazwyczaj klasa zachowywała się dość głośno, nawet jeśli nauczyciel się już w klasie pojawił. Tym razem zamilkli, gdy ten tylko wspomniał o wycieczce i ich szkoleniu.
– Uwaga uczniowie! Chciałem was poinformować, że z waszej klasy tylko trzy osoby zdały egzamin ze szkolenia. Bardzo słabo to wypadło, w przeciwieństwie do innych klas, ale cóż... zawsze coś. Te osoby, które wymienię mają się zgłosić do mnie po lekcji – powiedział i zaczął wymieniać. – Kurosawa Yamato! Domoto Kaito i Heartfilia Lucy!
Blondynka zamarła. Ona? Przecież wyraźnie dała znać, że nie będzie i nie brała udziału w zajęciach! Nie tylko ona, bo Natsu również się na nią ze zdziwieniem spojrzał. Nie rozumiała dlaczego została wybrana, więc od razu oznajmiła:
– Proszę pana, ale to musi być jakieś nie porozumienie!
– Nie, wszystko jest tak jak powinno być. Zaczekaj z pytaniami na koniec lekcji – oznajmił jej i już bez żadnej dyskusji zaczął lekcje.

☆☆☆

– Mówię panu, że to musi być jakieś nie porozumienie! Nie brałam udziału w tym szkoleniu! – kłóciła się zawzięcie, gdy doczekała się końca lekcji. Stała wraz dwójką chłopców przy biurku wychowawcy i starała się dojść do jakiegoś sensownego wyjaśnienia.
– Wiem, że nie brałaś udziału, ale...
– Skoro nie brałam udziały to dlaczego mnie pan wyczytał?!
– Daj mi dokończyć – odparł sucho;
– Przepraszam – westchnęła. – Dlaczego mnie pan wyczytał? – zapytała tym razem spokojniej.
– Twój ojciec... – znów mu przerwała.
– Jedno słowo i już wszystko rozumiem – nauczyciel się zdziwił, więc Lucy mu wyjaśniła: – Mój ojciec zapłacił wam za dodatkowe szkolenie dla mnie i dlatego pan mnie na tą listę wpisał.
– Tak, nie miałem wyboru – odpowiedział zakłopotany. – Powinnaś się z tego cieszyć, bo niewiele osób ma zaszczyt brać udział w takim szkoleniu.
– Ale jak widzi pan, nie cieszę się z tego. Nie będę brała udziału w tym udziału – rzekła stanowczo.
– Powinnaś to przemyśleć.
– Nie! Już zdecydowałam! – złość powróciła. – Nie interesuje mnie to! Nie chcę mieć nic wspólnego z tym szkoleniem! Z zabijaniem magów! A przede wszystkim nie chcę mieć nic wspólnego z tym miastem! – wkurzona wyszła z sali, a potem ze szkoły. Dopiero po chwili zrozumiała, że zbyt ostro to powiedziała. Trochę speszona szybko pomknęła dalej.
Tuż po lekcjach udała się w swoje ulubione miejsce na polankę w lesie. To nie była ta sama, na której trenowała z duchami tylko ta, którą od dzieciństwa odwiedzała. Potrafiła na niej spędzić cały dzień tylko po to, by mieć ciszę i spokój. Niestety, ale tym razem tak nie było. Za Lucy przypałętał się ktoś jeszcze. Była to osoba, której się nie spodziewała.
– Kaito?
– Przyszedłem cię pocieszyć – odparł szybko.
– To ja dziękuję za takie pocieszenie – machnęła rękom – Powiedz po postu czego chcesz.
– Wybaczenia. – powiedział, a ta się parsknęła śmiechem – Mówię poważnie, więc nie powinnaś się śmiać.
Człowiek, który był dla niej największą zagadką świata. Najpierw miły i czuły, a potem okrutny i wbijający nóż w plecy. Igra z ogniem, a mimo to nadal ośmiela się z nią rozmawiać.
– Ty tak na poważnie? Myślałam, że żartujesz sobie ze mnie po raz kolejny – powiedziała z nutką irytacji.
– Wiem. Przykro mi z tego co ci zrobiłem, jest mi strasznie głupio. Przepraszam...
– Co mi po twoich przeprosinach?! Robiłeś ze mnie pośmiewisko przez ponad dwa miesiące! Mam ci wybaczyć i udawać, że wszystko jest w porządku?!
– Chcę, żebyś mi po prostu wybaczyła i zapomniała o wszystkim co ci zrobiłem.
– To niewykonalne – odpowiedziała oschle. Nie należała do osób, które nie dają drugiej szansy człowiekowi, więc w jej serduszku pojawił się cień wątpliwości. Nie wiedziała jak ma postąpić. Z jednej strony nie mogła mu wybaczyć tego co zrobił, ale z drugiej przecież może mu wybaczyć, ale nie utrzymywać z nim dalszych kontaktów.
– Proszę. Obiecuję, że się zmienię, że już tak nie postąpię. Zaufaj mi.
– Jestem na tyle dobra by ci wybaczyć, ale nie na tyle głupia by ci znowu zaufać.
– To znaczy?
– To znaczy, że ci wybaczam, ale nie chcę utrzymywać z tobą kontaktu. Niedługo wyjeżdżam i chcę o tobie zapomnieć.     
– Za ostre słowa, ale dziękuję – odpowiedział i spróbował się do niej uśmiechnąć.


Ciąg dalszy nastąpi w rozdziale 8 "Mydlące oczy"

6 komentarzy:

  1. Lucy wraca do Kaito? Why?! ;__; Jeden z najgorszych końców Twojego opowiadania. Kaito to gnój. ;__;
    Co do prośby na początku opowiadania, to wybacz, ale z niczym mi się nie kojarzy.
    A Lucy ma być z Natsu. Houk.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że jeden z najgorszych, bo sama się wkurzałam jak go pisałam, ale nie martw się. Będzie dobrze. ;)

      Usuń
  2. ZAJEBISTY ! CHCE NASTEMPNY !!

    OdpowiedzUsuń
  3. ...Co tu się właśnie...stało...? Lucy mu wybaczyła...? Ja...ja...ja już nic nie rozumiem !!! 。・゚゚・(>д<)・゚゚・。 Na miejscu tego Kaito powinien być Natsu żeby ją pocieszyć i żeby znów była romantyczna scenka !!! ((#`д´)ノ

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe jaka ja wredna XD Zniszczyłam tym samym twoje życie XD :P

      Usuń
    2. I widzę że jesteś z siebie bardzo dumna !
      Zobaczysz kiedyś znów wpadniesz do szkoły a ja będę tam na ciebie czekać ...!

      Usuń