Kolejne dni mijały spokojnie i bez zmartwień, a gdy nadszedł dzień wyjazdu Lucy cieszyła się, że w końcu wraca do domu. Nie mówiła o odwiedzinach w sąsiednim mieście, czy o spalonej rezydencji, lecz o miejscu, w którym spędziła wiele szczęśliwych dni z rodzicami – to tu spędziła część dzieciństwa.
Wszyscy pospiesznie ruszyli z walizkami do
autokaru, chcąc już mieć drogę powrotną za sobą. Lucy zajęła swe miejsce tam
gdzie ostatnio i czekała na odjazd. Obok niej usiadł Kaito.
– I jak tam królewno? – zapytał jakby
nigdy nic.
– Zajęte – warknęła, pragnąc pozbyć się
natręta.
– Dla kogo? – uśmiechnął się niewinnie.
– Na pewno nie dla ciebie, więc idź sobie –
rzuciła i poczuła, że traci panowanie nad sobą.
Lucy ignorując go wstała i zajęła miejsce
obok jakiejś dziewczyny, która na szczęście nie sprzeciwiała się.
Włożyła słuchawki do uszu i oddała się
muzyce. Podróż nie trwała dla niej długo, chociaż wszyscy wiemy, dla kogo się
strasznie dłużyła. Natsu, który ledwo co przeżył tą jazdę wyskoczył z busu jako
pierwszy, a potem reszta opuściła pojazd. Po zabraniu swoich bagaży pożegnali
się z resztą uczniów i skierowali swe kroki do miejsc zamieszkania.
Lucy żegnając się ze swoimi przyjaciółmi,
także miała zamiar wrócić do domu. Smutek pojawił się na twarzy wiedząc, że
ojciec nie stanie w drzwiach domu by powiedzieć: "Witaj w domu".
Miała świadomość, że ten ciężko pracuje, starając się jej zapewnić wygodę
mieszkania, ale dla niej nie to się liczyło. Chciała by przestał się pogrążać i
otworzył się przed nią.
Nie
może się non stop obwiniać o jej śmierć, bo przez to ja się od niego oddalam –
powiedziała w myślach. Coraz częściej się na niego złościła, ale to przez jej
zwykłą arogancję. Tak bardzo potrzebowała jego towarzystwa, ale czasem się
zapominała.
Doszła do rezydencji. Nie zdążyła zamknąć
za sobą drzwi, a pani Spetto rzuciła się jej na szyj.
– Lucy! Wróciłaś – powiedziała zapłakana
niania.
– Pani Spetto! Tak, wróciłam –
odwzajemniła uścisk.
– Chodź, pomogę ci z bagażem, a potem
opowiesz mi jak było.
– Nie, nie trzeba. Sama sobie dam radę, a
jeśli chodzi o wycieczkę to niewiele się działo, ale opowiem pani później –
powiedziała blondynka i zabrała swój bagaż do swojego pokoju.
Zaczęła się rozpakowywać. Wyjmowała z
walizki ciuchy i rzucała na podłogę te, które szły do prania, a resztę chowała
posłusznie do szafy. Z bocznej kieszeni wyjęła zdjęcie mamy i włożyła do
szkatułki razem z kluczami. Zeszła na dół do kuchni, aby coś przekąsić. Rano
nie dostali żadnego śniadania ani jedzenia na drogę powrotną. Masakra! Cały
dzień bez jedzenia.
Ciekawe
jak Natsu to przeżył? – pomyślała Lucy, a na same wspomnienie o
chłopaku uśmiechnęła się.
Weszła do kuchni i zaczęła przygotowywać
sobie jedzenie. Kucharz miał dzisiaj wolne, więc miała okazję popracować nad
swoimi umiejętnościami gastronomicznymi. Wyjęła z szafki garnek, nalała do
niego wody i nasypała do niego makaronu. Postanowiła zrobić spaghetti, więc jak
makaron się gotował, Lucy zaczęła przygotowywać sos. Jak wszystko było gotowe
zasiadła do stołu i po opróżnieniu talerza umyła naczynia. Wróciła do swojego
pokoju i zmęczona po całym dniu, położyła się na łóżku.
Zasnęła.
☆☆☆
– Jak sytuacja? – zapytała postać z
lacrimy.
– Znaleźliśmy ją.
– Miałeś rację mistrzu – powiedziała druga
osoba. – Co mamy teraz zrobić?
– Przypilnujcie ją. Są dwie opcje: wyprowadźcie
ją z miasta, albo wybijcie z głowy magię – rzekła ostrożnie, a po chwili
odchrząknęła. – To miejsce nie jest dla niej, więc lepiej, żeby je opuściła i
to szybko nim ktokolwiek się zorientuje.
– Jak mamy to zrobić?
– Wymyślicie coś. Zróbcie to co uważacie
za stosowne. Pamiętajcie tylko, aby się nie zdemaskować.
– Tak jest! – odpowiedzieli, a postać z
lacrimy zniknęła.
☆☆☆
Następnego dnia Lucy, jak i reszta uczniów
mieli wolne. Wykorzystując ten dzień blondynka postanowiła udać się na mały
trening z duchami. Ostatnim razem trenowała z Aquarius i nawet dobrze jej szło.
Była z siebie dumna, bo syrena należała do osób, które nie lubiły głupich zabaw.
Jak trzeba ćwiczyć to po całości. Przypomniała sobie, że już kiedyś się
spotkały. W dzieciństwie mama przyzywała syrenę dość często. Na koniec
spotkania jej mama zawsze lądowała w wodzie. Tyle śmiechu i radości, a Aquarius
nie była aż taka oschła.
Dziwne, że tego nie pamiętała.
Dotarła w swe ukryte miejsce i od razu
chwyciła klucz Virgo. Przywołała ją.
– Księżniczko, czas na karę? – zapytała
pokojówka na powitanie.
– Nie – zaśmiała się Lucy. – Poćwiczysz ze
mną?
– Oczywiście. Co mam zrobić?
– To co zwykle –odpowiedziała blondynka i
przybrała pozycję obronną.
Duch kiwnął głową na znak, że zaczęły swój
trening. Każdy wyglądał tak samo. Virgo lub Taurus ją atakowali, a ona ich
unikała. Może powinna to zmienić?
– Virgo, zaprzestań na chwilę – pokojówka
się zatrzymała.
– Co się stało księżniczko?
– Nic, ale czy mogłybyśmy zmienić
ćwiczenie? Chciałabym zacząć unikać twoich ataków, ale z bronią, którą też bym
mogła w razie czego się obronić.
– Jakaś konkretna broń?
– Właśnie nie wiem co, by do mnie
pasowało. Jaką byś mi proponowała? – po chwili namysłu pokojówka zaproponowała
miecz. – Nie umiem się nim posługiwać. Byłoby mi ciężko – zastanawiała się
dalej. – Jaka broń by do mnie pasowała?
Virgo chwilę się zastanawiała i po chwili
wpadła na pomysł:
– Może bicz?
– Mogę spróbować. Czy wykombinujesz mi
jakiś?
– Oczywiście. Proszę chwilę poczekać –
wróciła do świata Gwiezdnych Duchów, aby po chwili znów się pojawić. – Proszę –
wręczyła blondynce zwykły czarny bicz.
– Dziękuję – odpowiedziała Lucy i zaczęła
nim machać oraz uderzać nim o ziemie.
– Jeżeli księżniczka chce to mogę wziąć
coś innego.
– Nie trzeba Virgo. Myślę, że sobie
poradzę – uśmiechnęła się do ducha. – Trochę poćwiczę i w mig nauczę się nim
posługiwać. Zaczynajmy!
Wznowiły trening, lecz tym razem było
trudniej. Lucy większość ataków miała zamiar powstrzymywać biczem, ale miała go
przecież dopiero pierwszy raz w ręce, więc jej próby okazały się nieudane.
– Błagam zróbmy przerwę – powiedziała Lucy
po pół godzinie bez sensownego wymachiwania biczem.
– Ja radziłabym już koniec na dziś. Nie
wiadomo czy ktoś się tu nie czai – rozejrzała się podejrzliwie po polanie.
Lucy przymknęła oczy i westchnęła. Opadła
na trawę. Spojrzała błagalnym wzrokiem na Virgo, szukając u niej wsparcia, bo
nie potrafiła poradzić sobie z sytuacją, która panuje w mieście. Virgo usiadła
przy niej i dość sztywnie przytuliła swą panią. Inaczej nie umiała.
☆☆☆
Następnego dnia w szkole, wychowawca klasy
Lucy i Natsu znów przyszedł pięć minut po dzwonku. Mieli mieć teraz z nim
matematykę, ale nauczyciel postanowił zrobić najpierw krótkie podsumowanie
wycieczki.
Gdy o tym wspomniał wszyscy zamilkli. Lucy
i jej przyjaciel byli tym mocno zdziwieni. Fakt, że nie byli na żadnych
zajęciach był wytłumaczeniem ich niewiedzy. Zazwyczaj klasa zachowywała się
dość głośno, nawet jeśli nauczyciel się już w klasie pojawił. Tym razem
zamilkli, gdy ten tylko wspomniał o wycieczce i ich szkoleniu.
– Uwaga uczniowie! Chciałem was
poinformować, że z waszej klasy tylko trzy osoby zdały egzamin ze szkolenia.
Bardzo słabo to wypadło, w przeciwieństwie do innych klas, ale cóż... zawsze
coś. Te osoby, które wymienię mają się zgłosić do mnie po lekcji – powiedział i
zaczął wymieniać. – Kurosawa Yamato! Domoto Kaito i Heartfilia Lucy!
Blondynka zamarła. Ona? Przecież wyraźnie
dała znać, że nie będzie i nie brała udziału w zajęciach! Nie tylko ona, bo
Natsu również się na nią ze zdziwieniem spojrzał. Nie rozumiała dlaczego
została wybrana, więc od razu oznajmiła:
– Proszę pana, ale to musi być jakieś nie
porozumienie!
– Nie, wszystko jest tak jak powinno być.
Zaczekaj z pytaniami na koniec lekcji – oznajmił jej i już bez żadnej dyskusji
zaczął lekcje.
☆☆☆
– Mówię panu, że to musi być jakieś nie
porozumienie! Nie brałam udziału w tym szkoleniu! – kłóciła się zawzięcie, gdy
doczekała się końca lekcji. Stała wraz dwójką chłopców przy biurku wychowawcy i
starała się dojść do jakiegoś sensownego wyjaśnienia.
– Wiem, że nie brałaś udziału, ale...
– Skoro nie brałam udziały to dlaczego
mnie pan wyczytał?!
– Daj mi dokończyć – odparł sucho;
– Przepraszam – westchnęła. – Dlaczego
mnie pan wyczytał? – zapytała tym razem spokojniej.
– Twój ojciec... – znów mu przerwała.
– Jedno słowo i już wszystko rozumiem –
nauczyciel się zdziwił, więc Lucy mu wyjaśniła: – Mój ojciec zapłacił wam za
dodatkowe szkolenie dla mnie i dlatego pan mnie na tą listę wpisał.
– Tak, nie miałem wyboru – odpowiedział
zakłopotany. – Powinnaś się z tego cieszyć, bo niewiele osób ma zaszczyt brać
udział w takim szkoleniu.
– Ale jak widzi pan, nie cieszę się z
tego. Nie będę brała udziału w tym udziału – rzekła stanowczo.
– Powinnaś to przemyśleć.
– Nie! Już zdecydowałam! – złość
powróciła. – Nie interesuje mnie to! Nie chcę mieć nic wspólnego z tym
szkoleniem! Z zabijaniem magów! A przede wszystkim nie chcę mieć nic wspólnego
z tym miastem! – wkurzona wyszła z sali, a potem ze szkoły. Dopiero po chwili
zrozumiała, że zbyt ostro to powiedziała. Trochę speszona szybko pomknęła
dalej.
Tuż po lekcjach udała się w swoje ulubione
miejsce na polankę w lesie. To nie była ta sama, na której trenowała z duchami
tylko ta, którą od dzieciństwa odwiedzała. Potrafiła na niej spędzić cały dzień
tylko po to, by mieć ciszę i spokój. Niestety, ale tym razem tak nie było. Za
Lucy przypałętał się ktoś jeszcze. Była to osoba, której się nie spodziewała.
– Kaito?
– Przyszedłem cię pocieszyć – odparł
szybko.
– To ja dziękuję za takie pocieszenie –
machnęła rękom – Powiedz po postu czego chcesz.
– Wybaczenia. – powiedział, a ta się
parsknęła śmiechem – Mówię poważnie, więc nie powinnaś się śmiać.
Człowiek, który był dla niej największą
zagadką świata. Najpierw miły i czuły, a potem okrutny i wbijający nóż w plecy.
Igra z ogniem, a mimo to nadal ośmiela się z nią rozmawiać.
– Ty tak na poważnie? Myślałam, że
żartujesz sobie ze mnie po raz kolejny – powiedziała z nutką irytacji.
– Wiem. Przykro mi z tego co ci zrobiłem,
jest mi strasznie głupio. Przepraszam...
– Co mi po twoich przeprosinach?! Robiłeś
ze mnie pośmiewisko przez ponad dwa miesiące! Mam ci wybaczyć i udawać, że
wszystko jest w porządku?!
– Chcę, żebyś mi po prostu wybaczyła i
zapomniała o wszystkim co ci zrobiłem.
– To niewykonalne – odpowiedziała oschle.
Nie należała do osób, które nie dają drugiej szansy człowiekowi, więc w jej
serduszku pojawił się cień wątpliwości. Nie wiedziała jak ma postąpić. Z jednej
strony nie mogła mu wybaczyć tego co zrobił, ale z drugiej przecież może mu
wybaczyć, ale nie utrzymywać z nim dalszych kontaktów.
– Proszę. Obiecuję, że się zmienię, że już
tak nie postąpię. Zaufaj mi.
– Jestem na tyle dobra by ci wybaczyć, ale
nie na tyle głupia by ci znowu zaufać.
– To znaczy?
– To znaczy, że ci wybaczam, ale nie chcę
utrzymywać z tobą kontaktu. Niedługo wyjeżdżam i chcę o tobie zapomnieć.
– Za ostre słowa, ale dziękuję –
odpowiedział i spróbował się do niej uśmiechnąć.
Ciąg dalszy nastąpi w rozdziale 8 "Mydlące oczy"
Lucy wraca do Kaito? Why?! ;__; Jeden z najgorszych końców Twojego opowiadania. Kaito to gnój. ;__;
OdpowiedzUsuńCo do prośby na początku opowiadania, to wybacz, ale z niczym mi się nie kojarzy.
A Lucy ma być z Natsu. Houk.
Wiem, że jeden z najgorszych, bo sama się wkurzałam jak go pisałam, ale nie martw się. Będzie dobrze. ;)
UsuńZAJEBISTY ! CHCE NASTEMPNY !!
OdpowiedzUsuń...Co tu się właśnie...stało...? Lucy mu wybaczyła...? Ja...ja...ja już nic nie rozumiem !!! 。・゚゚・(>д<)・゚゚・。 Na miejscu tego Kaito powinien być Natsu żeby ją pocieszyć i żeby znów była romantyczna scenka !!! ((#`д´)ノ
OdpowiedzUsuńHehe jaka ja wredna XD Zniszczyłam tym samym twoje życie XD :P
UsuńI widzę że jesteś z siebie bardzo dumna !
UsuńZobaczysz kiedyś znów wpadniesz do szkoły a ja będę tam na ciebie czekać ...!