piątek, 29 stycznia 2016

Wspomnienia (Nalu)




Podana poniżej historia, jest dokładnym objaśnieniem zdarzeń dziejących się przed akcją bloga. 
Dedykacja: Magda Armatys


Chandler – miasto z sercem. Było to miasteczko pokoju, gdzie większość czuła się bezpiecznie, a ludzie prowadzili tu szczęśliwy żywot. Otoczone lasem, miało duży popyt na drewno, ale nie chcąc zniszczyć zbyt szybko krajobrazu, które je otaczało, większość firm zajmujące się wycinką drewna zostały zamknięte, jednak to nie powodowało, że miasto stawało się biedniejsze. Niedaleko za lasem rozciągało się pasmo gór, gdzie surowców było, aż nadto.  
Chandler podzielone było na kilka niewielkich dzielnic, które zamieszkiwały rodziny w zależności od statusu społecznego. W najbogatszej części miasteczka mieszkała pewna rodzina, której głowa prowadziła jedno z największych firm w kraju, a dzięki urokowi tego spokojnego miasteczka mogli oderwać się od harmidru i pracy w każdej chwili. Heartfilia, takie mieli nazwisko, które z dumą nosili do końca. Głowa rodziny Jude zarządzał całą firmą, a jego żona Layla wiernie przy nim trwała i opiekowała się ich 7–letnią córeczką Lucy.
Obie z nich były magami. Obie potrafiły przyzywać z innego wymiaru gwiezdne duchy. Oczywiście co do Lucy to jeszcze nie było pewne, ale była bardzo podobna do matki, więc rodzice spodziewali się, że nadzwyczajne zdolności też po niej odziedziczy.
Lucy miała szczęśliwe dzieciństwo. Pochodząc z bogatej rodziny mogła mieć wszystko czego dusza zapragnie, lecz brakowało jej przyjaciół. Owszem, posiadała dużo miłości ze strony rodziców, ale brakowało jej towarzystwa ze swojego grona.
Jak na siedmiolatkę była bardzo sprytna i odważna. Podczas gdy rodzice byli zajęci pracą i spotkaniami z gośćmi z całego kraju, ta mała istotka wymykała się co chwilę z domu i biegła do lasu, żądna przygód. Wtedy lasy Chandler były bezpiecznym miejscem, gdyż drapieżniki nie ważyły się zbliżać do miasta i uciekały dalej w kierunku gór. Lucy z chęcią odwiedzała bujny las, bo wierzyła, że za nim znajduje się świat pełen nowych rzeczy, które czekają by je odkryć.
– Kiedyś tam pojadę! – odezwała się entuzjastycznie i wybiegając ze swojego pokoju, szybko dostała się do ogrodu. Szukając swojego tajnego wyjścia, chciała znów wybrać się do swojego zagajnika, gdzie spędzała dużo czasu bawiąc się przy stawie. Tym razem również postanowiła się tam udać.
Mimo późnej pory, śmiało kroczyła przed siebie, omijając kolejne drzewa, krzaki i inne rośliny. Nie przeszkadzała jej mała widoczność, bo doskonale znała drogę. Nie bała się lasu porą nocną. Dla niej wyglądał jak zaczarowany, a przez to jeszcze bardziej ją kusił. W końcu dostrzegła swoją miejscówkę, więc przyspieszyła swój chód. Z uśmiechem na twarzy wbiegła do zagajnika i od razu popędziła do stawu, przy którym uwielbiała się bawić. Z uśmiechem na twarzy obserwowała pływające w nim ryby, a także otaczającą ją przyrodę. Czasem udawała, że rozumie mowę zwierząt, a te stworzonka, które odważyły się do niej podejść, szybko się z nią zaprzyjaźniały.
Tym razem nie mogła dłużej cieszyć się chwilą, gdyż zauważyła, że niedaleko stawu leży jakaś torba. Zaniepokojona podeszła i chwyciła ją w ręce, chcąc zajrzeć do środka, lecz tam nie znalazła niczego ciekawego. Zawartością tej torby, była jakaś narzuta i kilka ryb, zapewne jakiegoś podróżnika, ale nie wiedziała kim jest ta osoba.
Słysząc jakieś szelesty za sobą, podskoczyła wystraszona i nie ważąc się odwracać, czym prędzej ruszyła przed siebie, w kierunku domu. Mama powtarzała jej, że nie należy rozmawiać z obcymi, dlatego i tym razem nie chciała ryzykować. Nie wiedziała czego można było się spodziewać, a gdyby zawołała o pomoc, szybko by się zorientowano, że mała dama dość często wymykała się z rezydencji.
Gdy już znalazła się w ogrodzie, mogła spokojnie odetchnąć z ulgą i uważając, aby nie zostać z demaskowaną, wróciła niepostrzeżenie do swojego pokoju, ekscytując się swoją małą przygodą.
Następnego dnia również zamierzała udać się do zagajnika i nie zważając na wczorajsze niebezpieczeństwo, mała dama sprytnie wymknęła się z rezydencji i pomknęła przed siebie. Tym razem letnie słońce dodawało jej odwagi, a także pomagało jej lepiej widzieć drogę. Wkrótce dotarła na miejsce, lecz po torbie nie było śladu, było natomiast co innego. Między dwoma drzewami ktoś sprawnie rozłożył sobie hamak, a nad nim był umocowany mały daszek. Hamak nie był zbyt duży, więc jego właściciel również nie mógł być potężnej postury, a ta świadomość sprawiła, że odczuła ulgę, ale i tak wiedziała, że 7–letnie dziecko nie ma zbyt wielkich szans nawet ze słabym, ale dorosłym osobnikiem.
Z rozmyślań wytrącił ją kolejny szelest, ale tym razem z kierunku, w którym mogła uciekać. Nie chciała zagłębiać się dalej w las, bo drogi powrotnej by nie zapamiętała. Pozostało jej się tylko w pobliżu ukryć. Szybko czmychnęła, chowając się tuż za krzakami w pobliżu hamaku i cierpliwie czekała, aż nieznany jej osobni się ujawni.
Po chwili z dali usłyszała dwa obce głosy.
Dwa?! Nie mam z nimi szans! – jęknęła w myślach. Nie ważyła się w tej chwili zbyt głośno myśleć, a także oddychać. Postanowiła, że zaczeka, aż Ci znów opuszczą kryjówkę, a wtedy ucieknie i wróci do domu. – Genialny plan! – pochwaliła samą siebie. W tym czasie zza krzaków wyszły dwie osoby, których mała Lucy w ogóle się nie spodziewała.
Zza krzaków wyszedł chłopiec o nadzwyczajnych różowych włosach. Wyglądał jakby był w wieku Lucy, a obok niego wiernie kroczył mały niebieski kotek.
– Happy co na obiad? – zapytał chłopiec.
– W torbie było jeszcze kilka rybek.
– Trzeci dzień z rzędu jemy ryby. Chcę mięso! – krzyknął zdenerwowany, lecz gdy zbliżyli się do hamaku zamarł.
– Natsu, co się stało? – zapytała zaniepokojony kotek.
– Ktoś tu był albo raczej jest – szepnął. – Wyłaź! – krzyknął w kierunku krzaków, za którymi chowała się Lucy. – Wyczułem Cię, więc wyłaź i stań do walki jak prawdziwy mężczyzna.
Mała blondynka przeraziła się, ale jeżeli odkrył jej kryjówkę to stwierdziła, że nie ma sensu dalsze ukrywanie się. Powolutku i niepewni opuszczała bezpieczne miejsce, a następnie  powstrzymując łzy stanęła przed chłopakiem.
– Dziewczyna? – to go zaskoczyło.
– Aye! – przytaknął kotek. – Jak Ci na imię?
– Lucy – odpowiedziała dziewczynka i z wahaniem zapytała: – A wy?
Chłopak uśmiechnął się szeroko, jakby jego złe zamiary wyparowały i przedstawił siebie i swojego przyjaciela:
– Na imię mi Natsu, a to jest Happy! – wskazał na kotka, który po chwilę wzbił się w powietrze. Cała niepewność blondynki zniknęła, zwalniając miejsce zachwytowi.
– On lata! Jak to możliwe?
– To miało swą śmieszną nazwę, ale nie pamiętam jak się nazywała. – Happy krzyknął z góry coś niewyraźnie, a chłopak to powtórzył: – A tak! To jest Aera, magia używana wyłącznie przez Exceedy takie jak Happy. Dzięki niej wyrastają im skrzydła i potrafią latać!
– Łał, ty też potrafisz latać? – zapytała pełna nadziei. Natsu podrapał się po głowie i zaśmiał się nerwowo.
– Nie jestem Exceedem, ale potrafię coś o wiele fajniejszego – rzucił. – Patrz uważnie! – polecił jej, a następnie oddalając się od dziewczynki parę kroków, wziął głęboki oddech i rzekł: – Ryk Ognistego Smoka! – z jego ust wydobył się dość duży jak na jego możliwości wir ognia, który na szczęście nie dosięgł żadnej rośliny. Jeszcze tego brakowało by spowodował pożar w tym pięknym lesie.
– Niesamowite! – krzyknęła Lucy, która po chwili wpadła na pewien pomysł i prosząc by Ci chwilę poczekali, sama pobiegła w kierunku swojego domostwa. Pędząc jak szalona do swego pokoju, szybko odnalazła małą szkatułkę i wyjęła z niego niewielki, srebrny kluczyk., a następnie tą samą drogą, niepostrzeżenie wróciła do chłopaczka.
Srebrny klucz, po który Lucy poszła mógł przywołać małego ducha Nicole, czyli pieska. Był to pierwszy klucz dziewczynki, który dostała od rodziców mających nadzieję, że też okaże się magiem jak jej matka, jednak ta nie wykazała jak na razie żadnych oznak tego stanu.
– Co to? – zapytał Natsu, podczas gdy jego towarzysz wcinał na surową jedną z ryb.
– To jest klucz maga Gwiezdnej Energii! – odpowiedziała dumnie. – Moja mama jest magiem i za pomocą tych klucze przywołuje duchy z innego świata – wyjaśniła, na co różowowłosy zrobił wielkie oczy, ale uśmiechnął się i zapytał:
– To pewnie ty też nim jesteś!
– Co?! Ja nie… nie wiem – zawahała się. – Nigdy jeszcze nie przywołałam, żadnego ducha – mruknęła z zawstydzeniem.
– To spróbuj – uśmiechnął się szeroko. – Pewnie widziałaś jak twoja mama to robi, więc z łatwością to powtórzysz. Jeżeli nie spróbujesz to się nie dowiesz czy potrafisz – usiadł na hamaku i razem z kotkiem z ciekowością wpatrywali się w dziewczynkę.
Ta niepewnie spojrzała na klucz, a następnie biorąc głęboki oddech wysunęła go przed siebie tak jak to robiła jej mama, a następnie powtórzyła wygłaszaną przed przywołaniem krótką formułkę:
– Otwórz się bramo pieska! Nicola! – jednak nic się nie stało. – Natsu, nie umiem – jęknęła, powstrzymując łzy.
– Wiesz, to normalne, że nie zawsze się udaje. Może w domu poćwicz z mamą, niech Ci dokładnie wytłumaczy co i jak?
– Dobry pomysł! – szybko poprawił jej się humor. – Gdzie mieszkasz? Czy twoja mama wie, że się bawisz sam w lesie?
– My nie mamy rodziców – odparł smutno Happy.
– Mieszkamy w Magnolii i należymy do gildii magów Fairy tail, to jest nasza nowa rodzina. – nie przejął się zadanymi przez Lucy pytaniami. – Mój tata żyje, przynajmniej tak myślę, ale nie wiem gdzie jest i dlatego podróżuję i go szukam. Wierzę, że kiedyś znów się spotkamy, ale nie doskwiera nam samotność, bo mamy przecież siebie – uśmiechnął się szeroko, dzięki czemu Lucy nie musiała poczuć się zmieszana, ale i tak przygnębiła ją trochę ta wiadomość.
– Wybacz, że spytałam. To co teraz porobimy? – zmieniła temat, chcąc odgonić swe myśli od tej przykrej wiadomości. Natsu wraz z kotkiem byli zaskoczeni jej pytaniem, lecz potrzebowali chwili namysłu by udzielić jej odpowiedzi.
– Nie wiem, zależy co ty lubisz tylko jedna prośba – zastrzegł. – Nie każ mi się bawić w dom, bo ta zabawa już mi się znudziła – odparł trochę nerwowo, na samo wspomnienie o tym, że kiedyś był zmuszony bawić się w to z Lisanną.
– Nie wiedziałam, że chłopcy się w coś takiego bawią – zachichotała. – Nie musisz się o to martwić. To w takim razie może zagramy w chowanego lub w berka? – zaproponowała.
– A może w obie? – rzucił i zaczęli zabawę.
Razem spędzili miłe popołudnie i nim się obejrzeli to słońce chyliło się ku zachodowi. Lucy wiedziała, że musi koniecznie wracać, gdyż szybko może wyjść na jaw, że mała dama robi sobie samodzielnie spacerki po lesie i jej małe przygody szybko by się skończyły. Chłopiec i jego mały przyjaciel z chęcią odprowadzili nową przyjaciółkę do domu i obiecali, że kolejny dzień również spędzą razem.
Lucy szybko prosiła, by nastał kolejny dzień i cała podekscytowana położyła się wieczorem do łóżka. Jej mama z ciepłym uśmiechem na twarzy, przykryła ją kołdrą i zaczęła nucić kołysankę, by jej córeczka mogła szybciej zasnąć, ale to na nic się zdało.
– Czy coś się stało? – zapytała się Layla widząc podekscytowanie córki. Lucy nie mogąc się powstrzymać opowiedziała swej mamie o nowym przyjacielu.
– Nie gniewaj się, że uciekłam, ale tu nie ma nikogo z kim mogłabym się bawić, a ten chłopiec był bardzo miły – bawiła się swoimi paluszkami, pokazując w ten sposób swoje zakłopotanie. Obawiała się, że mama będzie na nią zła i nie pozwoli jej się już spotkać z Natsu, lecz ta ku zaskoczeniu Lucy miała tylko jedno ale.
– Powinnaś mi powiedzieć, że gdzieś wychodzisz. Możesz opuszczać dom, ale ja muszę wiedzieć gdzie jesteś. Gdyby Ci się coś stało? Ja się po prostu o Ciebie martwię – powiedziała spokojnie, a na koniec tylko pokręciła głową. – Pojutrze jest organizowany festiwal przed ratuszem, może zaprosisz swojego kolegę i razem tam pójdziemy, co? – zaproponowała, na co Lucy odpowiedziała głośnym okrzykiem:
– TAK! – była cała w skowronkach, ale zaraz musiała się uspokoić i się położyć spać, by na następny dzień była pełna energii.
Następnego dnia, tak jak sobie obiecali spotkali się w tym samym miejscu co ostatnio. Tym razem Lucy powiedziała mamie gdzie idzie, z kim będzie i o której wróci. Dzięki tym informacjom, jej mama była spokojniejsza, a mała dama nie musiała się dłużej stresować tym, że ktoś ją nakryje na ucieczce. Pobiegła wesoło przed siebie i wkrótce dotarła do swojego ukochanego zagajnika, gdzie Natsu wraz z Happym rozbili obóz. Niestety na miejscu nikogo nie zastała. Rozejrzała się z niepokojem, ale wkrótce odczuła ulgę widząc nadal ich rzeczy.
– Musieli wyjść do miasta na chwilę – stwierdziła i wskoczyła na hamak. Postanowiła, że tu na nich zaczeka.
Machała nóżkami, podziwiając przyrodę, która ją otaczała. Za każdym razem gdy tu przychodziła nie mogła się napatrzeć, więc bała się, że któregoś dnia to miejsce zostanie zniszczone.
Pokręciła szybko głową, nie chcąc zniszczyć sobie tą myślą humoru.
Po kilku krótkich chwilach, usłyszała z dwóch stron szelest. Podskoczyła przestraszona i nerwowo zaczęła się rozglądać. Spodziewała się, że to może być Natsu, ale nie należało wykluczać także innej opcji. W tym lesie pełno żyje dzikich zwierząt, a co jeśli jakieś obrało ją sobie na obiad?
– Jest tam kto? – zawołała z niepokojem. Nim zdążyła zareagować ktoś z tyłu zasłonił jej oczy. – Kto to? – zawyła przestraszona.
– Twój największy koszmar – szepnęła jakaś osoba. Lucy krzyknęła przerażona i spadła z hamaka, dzięki czemu uwolniła się z uścisku. Odwróciła się chcąc ujrzeć twarz napastnika, ale zamiast niego ujrzała tarzającego się na ziemi ze śmiechu Natsu. Z drugiej strony wyszedł Happy.
 Natsu, nie powinieneś jej tak straszyć. Sam dostałbym zawału – mruknął kotek.
– To tylko głupi żart – wytłumaczył, starając się powstrzymać śmiech, lecz nie za bardzo mu to wychodziło.
Lucy patrzyła na nich zszokowana, a gdy oboje spojrzeli na nią, ta wybuchła płaczem.
– Widzisz co narobiłeś?! – krzyknął Happy. – Teraz jest jej przykro!
– Ja nie chciałem! Myślałem, że ten głupi żart ją rozśmieszy, a nie przestraszy! – spanikował i zaczął robić głupie miny w stronę Lucy, by ta się roześmiała, lecz ta nie przestawała.
W końcu po chwili się uspokoiła i odwróciła się plecami do dwójki przyjaciół.
– To nie było miłe. Przestraszyłam się – mruknęła wycierając łzy.
– Przepraszam, byłem przekonany, że to Cię rozśmieszy. Jeszcze raz Cię przepraszam, nie płacz już. Chodź pobawimy się lub poćwiczymy razem magie! – podał jej rączkę i uśmiechnął się promiennie chcąc ją zachęcić do wspólnej zabawy. Lucy odwzajemniła uśmiech i chwyciła rękę chłopaka. Ten pomógł jej wstać i zaczęli ponowną zabawę.
Po jakimś czasie rozpoczęli ćwiczenia związane z magią. Natsu pokazał dziewczynie podstawy swojej magii, a mały Happy swojej zdolności latania. Później zachęcili ją, by sama spróbowała przywołać ducha. Mała Lucy wyciągnęła z kieszeni klucz Nicoli i ponownie próbowała ją wezwać, lecz bez skutku.
– Może ja nie jestem magiem? – zapytała zawiedziona, lecz po chwili została uciszona przez Natsu:
– Bzdura! Każdy może się tego nauczyć. Za mało się starasz. Musisz się skupić i … – zaciął się i westchnął: – To ciężkie to wytłumaczenia. Uwierz, że potrafisz to zrobić! Uda Ci się! Uda Ci się! Uda Ci się! – powtórzył wraz z Happym, a blondynka znów zmotywowana spróbowała ponownie przywołać duszka.
Uniosła klucz przed siebie. Wzięła głęboki oddech i wyrecytowała krótką formułkę. Otworzyła swe serce. Uwierzyła, że skoro jej mama potrafi coś takiego to ona też może przywołać ducha. Uśmiechnęła się pod nosem i wtedy coś poczuła. Wokół niej pojawiła się złoty krąg, który wyzwolił trochę jej mocy, a następnie otworzył przed nią małe przejście, dzięki czemu duch mógł bez problemu je przekroczyć.
Przed nimi ukazał się małe stworzonko przypominające lód, bo za nosek posłużył mu wafelkowy rożek.
– Jaki słodki! – krzyknęła Lucy i podbiegła do niego, by móc go przytulić.
– Rzeczywiście słodki, ale raczej do walki się nie nadaje – mruknął Natsu.
– Ten duch chyba nie jest stworzony do walki. Może to i lepiej, bo Lucy jest początkująca i nie zużyje naraz tyle energii – stwierdził Happy i chwycił za rybkę. – Jak go w ogóle nazwiesz? – po chwili namysłu Lucy zawołała:
– Plue!
Razem zaczęli zabawę. Plue naśladował większość ruchów Happiego przez co zabawnie wyglądał. Humor dopisał każdemu, ale gdy zbliżała się godzina obiadowa Lucy była zmuszona wracać.
– Idziecie ze mną? – zaproponowała trzymając duszka w rękach. – Zabierzcie także swoje rzeczy, zapytam się mamy czy możecie u mnie zanocować. W nocy musi wam być strasznie zimno.
– Nie jest źle, ale dziękujemy – uśmiechnął się Natsu.
– Na pewno skorzystamy – dodał Happy.
Szybko zabrali ze sobą plecak, złożyli hamak i ruszyli za Lucy do jej posiadłości. Reakcja na widok tak wspaniałego domu była wiadomo jaka… Oboje zrobili wielkie oczy jak u Wyłupka (od aut. Kłania się film „Opowieści na dobranoc”, polecam J), a szczęki sięgnęły ziemi. Lucy widząc ich miny parsknęła śmiechem i zaprosiła przyjaciół do środka, by przedstawić ich rodzicom.
– Mamo to jest Natsu i Happy – przedstawiła swoich przyjaciół mamie, a następnie pokazała swojego pierwszego Gwiezdnego Ducha.
– Gratuluję Ci! Powiemy później tacie, dobrze? Na razie jest zajęty pracą – uśmiechnęła się marszcząc brwi. Wyraźnie ją to zaniepokoiło.
– Nic mu nie mów. Sama chciałabym mu pokazać – uśmiechnęła się promiennie i zapytała się czy jej przyjaciele mogą u niej zanocować.
– Dobrze, ale czy rodzice nie będą mieli nic przeciwko.
– My nie mamy rodziców – odparł Natsu dodając, że oboje wychowują się w gildii magów. 
Layla posmutniała, jednak nie chcąc stracić humoru zaprosiła młodych dżentelmenów na obiad przygotowany przez ich kucharkę, a po skończonym obiedzie pozwoliła dzieciom wyjść na zewnątrz.
Jej córka stała się magiem. Z jednej strony była to wspaniała wiadomość, lecz z drugiej to był zwiastun tragedii. Ona sama była dodatkowo Gwiezdnym Zabójcą Smoków, a u jej córki pojawienie się mocy objawia się wybuchem. Nastąpi to już nie długo i na pewno przysporzy wiele problemów, skoro tak wcześnie pojawiła się u Lucy magia. Będzie musiała o tym porozmawiać z Jude i od następnego dnia pilnować Lucy, by nie doszło do nieszczęścia.
Tuż wieczorem, dzieci znów zostały zawołane na kolacje, a następnie gościom wskazano pokój tuż naprzeciwko Lucy. Gdy nadeszła tzw. „cisza nocna” Layla ucałowała swoją córkę na dobranoc, a w pokoju obok życzyła chłopcom dobrej nocy i sama udała się do swej sypialni. Natsu zachichotał i po cichutku wyszedł ze swego pokoju, lecz bez Happiego, gdyż ten zdążył już zasnąć. Zrobił kilka kroków i już znalazł się w pokoju blondynki.
– Nie śpisz? – zapytała zaskoczona i wyskoczyła z łóżka.
– No co ty! Zanim pójdziemy spać opowiemy sobie straszne historie! – dziewczynka nadal stała niewzruszona. – Nie boisz się? – spojrzał na nią zdumiony.
– Jestem dziewczyną, ale nie boję się takich bzdur – odpowiedziała pewna siebie.
– W lesie się popłakałaś – przypomniał jej sytuację z rana.
– Byłam wtedy w lesie, sama! Jestem mała i nie umiem się jeszcze bronić przed obcymi, a tu jestem w swoim pokoju i wiem, że nic mi nie grozi – wytłumaczyła, po czym uśmiechnęła się zadziornie. – Mogę się założyć, że moja historia będzie straszniejsza niż twoja.
– Co?! W życiu! – odparł oburzony. – Ja zacznę! To jest jedna z wielu, a więc… – odchrząknął i zaczął:
„Urodzinową imprezę Matylda zorganizowała w domku letniskowym rodziców. Na miejsce dotarli dopiero przed północą od początku mieli taki plan. Ich ekipa uwielbiała horrory więc żeby było strasznie pogasili światła i pozapalali świece. W półmroku zaczęli opowiadać straszne historie. Tomek, Dorota i Basia... Aż przyszła kolej Bartka. Siedział w ciemnym koncie. Z zachrypniętym głosem zaczął snuć opowieść o wilkołaku z tych stron. Gdy skończył, zapadła cisza. I wtedy otworzyły się drzwi. Oniemieli. Stanął w nich Bartek.
– Co się tak patrzycie? Byłam za... potrzebą – zaśmiał się Bartek. Teraz moja kolej? – zapytał się.
Spojrzeli w kąt pokoju. Był pusty, a na strych z trzaskiem zamknęło się okno...”
Natsu zakończył swą historie, będąc pewny, że udało mu się wystraszyć dziewczynę, lecz ta nie wykazała żadnych oznak przerażenia, wręcz przeciwnie.
– Słabe! – krzyknęła Lucy i machnęła ręką. – Ja znam o wiele lepszą! Słyszałam jak kiedyś służący również urządzili sobie taki pojedynek i opowiedzieli taką historie:
„Pewnego wieczoru obok dużego domu spacerowało dwóch chłopców. Postanowili wejść do środka i przekonać się czy w domu tak naprawdę straszy, czy ludzie tylko wymyślają takie historyjki aby dzieci nie wchodziły do takich domów.
Tomek i Janek weszli. Drzwi się za nimi zamknęły. Chodzili i chodzili z góry na dół i z powrotem i nic nie znaleźli. Zmierzali do wyjście. Tomek próbował otworzyć drzwi, ale się nie dało. Następnie Janek próbował wybić okno krzesłem. Również to nic nie pomogło. Zaczęli słyszeć dziwne odgłosy dobiegające z góry. Po schodach sunęła jakaś kobieta w czarnych tłustych włosach. Rzuciła się na Janka i rozszarpała go jak dzikie zwierzę. Tomek zaczął uciekać, zła kobieta niczym zwinny lew zaczęła biec za chłopcem. Chłopak schował się za stołem, ale z drugiej strony spostrzegł kobietę, która po chwili także się na niego rzuciła.
Rodzice nie wiedzieli gdzie szukać dzieci. Szukano ich wszędzie. W końcu zorganizowano poszukiwania w domu. Tam znaleziono przy drzwiach wejściowych rozszarpanego Janka a w kuchni powieszonego na haku Tomka. Na szybie pisało: ,,Mój domu, moja tajemnica" w tym momencie za rodzicami zamknęły się drzwi. Zostali uwięzieni w środku.”
Lucy na koniec padła na ziemie, jakby zemdlała, na co Natsu szybko podbiegł do niej i zaczął do niej krzyczeć:
– Lucy! Lucy! Co Ci?! – wołał przerażony i już miał zaraz wylecieć z pokoju, aby zawołać kogoś o pomoc, ale powstrzymała go przed tym śmiejąca się Lucy.
– Przestraszyłeś się – wybuchła śmiechem, na co chłopak udał focha.
– To nie fair! Oszukiwałaś! Nie liczy się!
– Trudno – wzruszyła ramionami. – I tak o nic się nie założyliśmy.
– Jesteś pierwszą dziewczyną, która nie dość, że nie przestraszyła się mojej historii to jeszcze opowiedziała lepszą ode mnie – westchnął, na co Lucy zachichotała.
– Większość dałam od siebie, bo nie wszystko zapamiętałam, ale chyba nie wyszło źle – oboje się zaśmiali i w tym momencie poczuli zmęczenie. – Lepiej, żebyśmy położyli się już spać – zaproponowała i władowała się na swoje łóżko, a Natsu wrócił do Happiego.
Po godzinie Lucy zaczęła odczuwać niepokój. Za oknami niemiłosiernie zaczął lać deszcz, a niedomknięte okno na korytarzu zaczęło stukać. Jej historia była całkowicie wymyślona, bo po tym jak podsłuchała służących Ci zapewniali ją, że coś takiego w życiu nie miało miejsca, ale historia Natsu? Nie wiedziała tego. Okno coraz głośniej dawało o sobie znać, a zaniepokojona dziewczynka naciągnęła kołdrę na głowę. Bała się…
Zlękniona zdecydowanie wstała i biorąc swój kocyk wyszła z pokoju, Korytarz był opustoszały, a dominująca ciemność nie pozwalała jej bezpiecznie dostać się na drugą stronę. Z trudem, ale w końcu udało jej się odszukać gałkę drzwi i wejść do środka. Mały kotek leżał w nogach Natsu, a on sam smacznie spał nie przejmując się panującą za oknem burzą. Lucy podeszła i nic nie mówiąc położyła się obok niego.
– Lucy? – mruknął zaspany Natsu.
– Boję się – szepnęła. – Mogę z wami dzisiaj spać? – zapytała zlękniona, a ten z kiwnął głową i z powrotem się położył. Dziewczynka zasnęła szybko i nie śniły jej się koszmary.
Kolejny dzień sprawił jej, jak i jej nowym przyjaciołom wiele radości. Razem z mamą Lucy udali się na festyn organizowany przez burmistrza miasta. Było wiele stoisk z jedzeniem, małymi konkursami, czyli w skrócie idealna zabawa dla całej rodziny. Wszyscy się świetnie bawili, lecz w końcu dzień musiał się skończyć – tak samo, jak i cała radość, a przynajmniej jej część.
– My musimy już wracać do domu – rzekł tego wieczoru Natsu. On i Happy musieli wracać do Magnolii, by mistrz gildii nie musiał się o nich martwić. Lucy słysząc to była załamana. Nie chciała by wyjeżdżali. Byli jej pierwszymi prawdziwymi przyjaciółmi i teraz to wszystko miało się tak skończyć?
– Nie możecie zostać dłużej? – spojrzała błagalnym wzrokiem, lecz od razu została skarcona przez mamę.
– Lucy nie możesz być samolubna. Mistrz gildii jest dla tej dwójki jak ojciec, który też się o nich martwi. Muszą wracać do domu, ale może kiedyś znów nas odwiedzą, mam rację chłopcy? – uśmiechnęła się delikatnie w ich stronę, a Ci z energicznie pokiwali głowami.
– Nic nie obiecujemy, bo sami musimy zarabiać na utrzymanie, ale da się zrobić – rzekł chłopak zbyt pewny siebie i kończąc jeść kolację, podziękowali za posiłek, a następnie pomknęli do pokoju. Lucy poszła ich śladem, lecz już nie tak ochoczo jak oni.
Zapukała do pokoju chłopaków i bez odpowiedzi weszła do środka. Happy zdążył już zasnąć, a Natsu grzebał w swoim plecaku. Widząc Lucy, przerwał czynność i zaskoczony spojrzał na nią.
– Coś nie tak? – zapytał, lecz powód jej smutku był wyraźny.
– Nie chcę, żebyś wyjeżdżał. Polubiłam Cię – zarumieniła się. 
– Ja też Cię lubię, ale muszę już wracać do domu, do przyjaciół, którzy z niecierpliwością na mnie czekają. Happy też tęskni za nimi – wytłumaczył, lecz nie pozwolił by humor Lucy mu się udzielił. – Możesz mi coś obiecać? – Lucy spojrzała na niego smutnym wzrokiem. – Masz się uśmiechać po moim wyjeździe – pokazał jej szeroki uśmiech, a ona bliska łez również go w sobie wymusiła. – Nie! Bardziej szczerze, postaraj się. Wiem, że potrafisz! – tym razem zaśmiała się szczerze. – Od razu lepiej!
Przez chwilę jeszcze rozmawiali, lecz gdy zajrzała do nich mama Lucy od razu wszyscy po kolei pobiegli do łazienki, a następnie położyli się w jednym łóżku, jak to było ostatniej nocy. To były ich ostatnie chwile, bo rano gdy Lucy się obudziła nie zastała swego przyjaciela w łóżku. Już miała się rozpłakać, lecz gdy przypomniała sobie jego słowa – „Masz się uśmiechać jak wyjadę” – od razu się rozpromieniła. Pełna energii wyskoczyła z łóżka i zajrzała przez okno. Zapowiadał się piękny dzień…
Jeszcze tego samego dnia nastąpił w y b u c h. Wtedy Lucy straciła wszystko co kochała: matkę, miłość ojca, a także wspomnienia związane z Natsu. 

10 komentarzy:

  1. No powiem ci ze wyszedł co ten one -shot. Dziękuję i chce następny rozdział z niecierpliwością :-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. One-shot napisany, więc zabieram się za pisanie następnego rozdziału. :) Szczerze, ten one-shot z przyjemnością mi się pisało, ale takich długich rozdziałów nie mam zamiaru pisać. Jak dla mnie by były za długie :/
      Dziękuję ^^

      Usuń
  2. jej cudowny One-shot *.* nie cudowny to za małe słowo jest takie słowo żeby określić co jest słodkie urocze kochane wzruszające i takie kawaii ? nie wiem może cierpię na nie dobór słownictwa ale ten one- shot wyszedł ci po prostu genialny ^^ Pozdrawiam i życzę dużo weny ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! ^^ Bardzo się starałam, żeby to wyszło, a zwłaszcza, żeby opisy, dialogi, sam pomysł... no, żeby wszystko wyszło dobrze! :D
      Chcę, żeby rozdziały również tak świetnie wychodziły, bo z tego one-shota jestem bardzo zadowolona :D
      Dziękuję jeszcze raz i pozdrawiam ^^

      Usuń
  3. Zostałaś nominowana do Libster Blog Award! ;D
    Więcej informacji tutaj: http://roommates-shori-and-sasuke.blogspot.com/2016/01/libster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń
  4. nie no one shot wyszedł ci bardzo fajnie i z wielką chęcią go czytałem. powiem krótko: rewelka. Weny oraz bezpieczeństwa życzy PhantomPL.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podobało. Starałam się jak mogłam zwłaszcza, że przyjemnie mi się go pisało, jak i potem sprawdzało. ^^
      Dziękuję ^^

      Usuń
  5. jejku to chyba najpiękniejszy one-shot jaki do tej pory czytałam :) taki słodki <3 na koniec przyznam się od razu bez bicia, uroniłam parę łez, po prostu CUDO ^^
    Weny kochana Ci życzę i wszystkiego dobrego! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, dziękuję! ^^ Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. ^^ Nie martw się nie ty jedna ronisz łzy w takich momentach :D
      Dziękuję jeszcze raz i ciepło ściskam

      Usuń