Podana poniżej historia, jest dokładnym objaśnieniem zdarzeń dziejących się przed akcją bloga.
Dedykacja: Magda Armatys
Chandler – miasto
z sercem. Było to miasteczko pokoju, gdzie większość czuła się bezpiecznie, a
ludzie prowadzili tu szczęśliwy żywot. Otoczone lasem, miało duży popyt na
drewno, ale nie chcąc zniszczyć zbyt szybko krajobrazu, które je otaczało,
większość firm zajmujące się wycinką drewna zostały zamknięte, jednak to nie
powodowało, że miasto stawało się biedniejsze. Niedaleko za lasem rozciągało
się pasmo gór, gdzie surowców było, aż nadto.
Chandler podzielone
było na kilka niewielkich dzielnic, które zamieszkiwały rodziny w zależności od
statusu społecznego. W najbogatszej części miasteczka mieszkała pewna rodzina,
której głowa prowadziła jedno z największych firm w kraju, a dzięki urokowi
tego spokojnego miasteczka mogli oderwać się od harmidru i pracy w każdej
chwili. Heartfilia, takie mieli nazwisko, które z dumą nosili do końca. Głowa
rodziny Jude zarządzał całą firmą, a jego żona Layla wiernie przy nim trwała i
opiekowała się ich 7–letnią córeczką Lucy.
Obie z nich były
magami. Obie potrafiły przyzywać z innego wymiaru gwiezdne duchy. Oczywiście co
do Lucy to jeszcze nie było pewne, ale była bardzo podobna do matki, więc
rodzice spodziewali się, że nadzwyczajne zdolności też po niej odziedziczy.
Lucy miała szczęśliwe
dzieciństwo. Pochodząc z bogatej rodziny mogła mieć wszystko czego dusza
zapragnie, lecz brakowało jej przyjaciół. Owszem, posiadała dużo miłości ze
strony rodziców, ale brakowało jej towarzystwa ze swojego grona.
Jak na
siedmiolatkę była bardzo sprytna i odważna. Podczas gdy rodzice byli zajęci
pracą i spotkaniami z gośćmi z całego kraju, ta mała istotka wymykała się co
chwilę z domu i biegła do lasu, żądna przygód. Wtedy lasy Chandler były
bezpiecznym miejscem, gdyż drapieżniki nie ważyły się zbliżać do miasta i
uciekały dalej w kierunku gór. Lucy z chęcią odwiedzała bujny las, bo wierzyła,
że za nim znajduje się świat pełen nowych rzeczy, które czekają by je odkryć.
– Kiedyś tam
pojadę! – odezwała się entuzjastycznie i wybiegając ze swojego pokoju, szybko
dostała się do ogrodu. Szukając swojego tajnego wyjścia, chciała znów wybrać
się do swojego zagajnika, gdzie spędzała dużo czasu bawiąc się przy stawie. Tym
razem również postanowiła się tam udać.
Mimo późnej pory,
śmiało kroczyła przed siebie, omijając kolejne drzewa, krzaki i inne rośliny. Nie
przeszkadzała jej mała widoczność, bo doskonale znała drogę. Nie bała się lasu
porą nocną. Dla niej wyglądał jak zaczarowany, a przez to jeszcze bardziej ją
kusił. W końcu dostrzegła swoją miejscówkę, więc przyspieszyła swój chód. Z
uśmiechem na twarzy wbiegła do zagajnika i od razu popędziła do stawu, przy
którym uwielbiała się bawić. Z uśmiechem na twarzy obserwowała pływające w nim
ryby, a także otaczającą ją przyrodę. Czasem udawała, że rozumie mowę zwierząt,
a te stworzonka, które odważyły się do niej podejść, szybko się z nią
zaprzyjaźniały.
Tym razem nie
mogła dłużej cieszyć się chwilą, gdyż zauważyła, że niedaleko stawu leży jakaś
torba. Zaniepokojona podeszła i chwyciła ją w ręce, chcąc zajrzeć do środka,
lecz tam nie znalazła niczego ciekawego. Zawartością tej torby, była jakaś
narzuta i kilka ryb, zapewne jakiegoś podróżnika, ale nie wiedziała kim jest ta
osoba.
Słysząc jakieś
szelesty za sobą, podskoczyła wystraszona i nie ważąc się odwracać, czym
prędzej ruszyła przed siebie, w kierunku domu. Mama powtarzała jej, że nie
należy rozmawiać z obcymi, dlatego i tym razem nie chciała ryzykować. Nie
wiedziała czego można było się spodziewać, a gdyby zawołała o pomoc, szybko by
się zorientowano, że mała dama dość często wymykała się z rezydencji.
Gdy już znalazła
się w ogrodzie, mogła spokojnie odetchnąć z ulgą i uważając, aby nie zostać z
demaskowaną, wróciła niepostrzeżenie do swojego pokoju, ekscytując się swoją
małą przygodą.
Następnego dnia
również zamierzała udać się do zagajnika i nie zważając na wczorajsze
niebezpieczeństwo, mała dama sprytnie wymknęła się z rezydencji i pomknęła
przed siebie. Tym razem letnie słońce dodawało jej odwagi, a także pomagało jej
lepiej widzieć drogę. Wkrótce dotarła na miejsce, lecz po torbie nie było
śladu, było natomiast co innego. Między dwoma drzewami ktoś sprawnie rozłożył
sobie hamak, a nad nim był umocowany mały daszek. Hamak nie był zbyt duży, więc
jego właściciel również nie mógł być potężnej postury, a ta świadomość
sprawiła, że odczuła ulgę, ale i tak wiedziała, że 7–letnie dziecko nie ma zbyt
wielkich szans nawet ze słabym, ale dorosłym osobnikiem.
Z rozmyślań
wytrącił ją kolejny szelest, ale tym razem z kierunku, w którym mogła uciekać.
Nie chciała zagłębiać się dalej w las, bo drogi powrotnej by nie zapamiętała.
Pozostało jej się tylko w pobliżu ukryć. Szybko czmychnęła, chowając się tuż za
krzakami w pobliżu hamaku i cierpliwie czekała, aż nieznany jej osobni się
ujawni.
Po chwili z dali
usłyszała dwa obce głosy.
Dwa?! Nie mam z nimi szans! – jęknęła w myślach. Nie ważyła się w tej chwili zbyt
głośno myśleć, a także oddychać. Postanowiła, że zaczeka, aż Ci znów opuszczą
kryjówkę, a wtedy ucieknie i wróci do domu. – Genialny plan! – pochwaliła samą siebie. W tym czasie zza krzaków
wyszły dwie osoby, których mała Lucy w ogóle się nie spodziewała.
Zza krzaków
wyszedł chłopiec o nadzwyczajnych różowych włosach. Wyglądał jakby był w wieku
Lucy, a obok niego wiernie kroczył mały niebieski kotek.
– Happy co na
obiad? – zapytał chłopiec.
– W torbie było
jeszcze kilka rybek.
– Trzeci dzień z
rzędu jemy ryby. Chcę mięso! – krzyknął zdenerwowany, lecz gdy zbliżyli się do
hamaku zamarł.
– Natsu, co się stało?
– zapytała zaniepokojony kotek.
– Ktoś tu był albo
raczej jest – szepnął. – Wyłaź! – krzyknął w kierunku krzaków, za którymi
chowała się Lucy. – Wyczułem Cię, więc wyłaź i stań do walki jak prawdziwy
mężczyzna.
Mała blondynka
przeraziła się, ale jeżeli odkrył jej kryjówkę to stwierdziła, że nie ma sensu
dalsze ukrywanie się. Powolutku i niepewni opuszczała bezpieczne miejsce, a
następnie powstrzymując łzy stanęła
przed chłopakiem.
– Dziewczyna? – to
go zaskoczyło.
– Aye! –
przytaknął kotek. – Jak Ci na imię?
– Lucy –
odpowiedziała dziewczynka i z wahaniem zapytała: – A wy?
Chłopak uśmiechnął
się szeroko, jakby jego złe zamiary wyparowały i przedstawił siebie i swojego
przyjaciela:
– Na imię mi
Natsu, a to jest Happy! – wskazał na kotka, który po chwilę wzbił się w
powietrze. Cała niepewność blondynki zniknęła, zwalniając miejsce zachwytowi.
– On lata! Jak to
możliwe?
– To miało swą
śmieszną nazwę, ale nie pamiętam jak się nazywała. – Happy krzyknął z góry coś
niewyraźnie, a chłopak to powtórzył: – A tak! To jest Aera, magia używana
wyłącznie przez Exceedy takie jak Happy. Dzięki niej wyrastają im skrzydła i
potrafią latać!
– Łał, ty też
potrafisz latać? – zapytała pełna nadziei. Natsu podrapał się po głowie i
zaśmiał się nerwowo.
– Nie jestem Exceedem,
ale potrafię coś o wiele fajniejszego – rzucił. – Patrz uważnie! – polecił jej,
a następnie oddalając się od dziewczynki parę kroków, wziął głęboki oddech i
rzekł: – Ryk Ognistego Smoka! – z jego ust wydobył się dość duży jak na jego
możliwości wir ognia, który na szczęście nie dosięgł żadnej rośliny. Jeszcze
tego brakowało by spowodował pożar w tym pięknym lesie.
– Niesamowite! –
krzyknęła Lucy, która po chwili wpadła na pewien pomysł i prosząc by Ci chwilę
poczekali, sama pobiegła w kierunku swojego domostwa. Pędząc jak szalona do
swego pokoju, szybko odnalazła małą szkatułkę i wyjęła z niego niewielki,
srebrny kluczyk., a następnie tą samą drogą, niepostrzeżenie wróciła do
chłopaczka.
Srebrny klucz, po
który Lucy poszła mógł przywołać małego ducha Nicole, czyli pieska. Był to
pierwszy klucz dziewczynki, który dostała od rodziców mających nadzieję, że też
okaże się magiem jak jej matka, jednak ta nie wykazała jak na razie żadnych
oznak tego stanu.
– Co to? – zapytał
Natsu, podczas gdy jego towarzysz wcinał na surową jedną z ryb.
– To jest klucz
maga Gwiezdnej Energii! – odpowiedziała dumnie. – Moja mama jest magiem i za
pomocą tych klucze przywołuje duchy z innego świata – wyjaśniła, na co
różowowłosy zrobił wielkie oczy, ale uśmiechnął się i zapytał:
– To pewnie ty też
nim jesteś!
– Co?! Ja nie… nie
wiem – zawahała się. – Nigdy jeszcze nie przywołałam, żadnego ducha – mruknęła
z zawstydzeniem.
– To spróbuj – uśmiechnął
się szeroko. – Pewnie widziałaś jak twoja mama to robi, więc z łatwością to
powtórzysz. Jeżeli nie spróbujesz to się nie dowiesz czy potrafisz – usiadł na
hamaku i razem z kotkiem z ciekowością wpatrywali się w dziewczynkę.
Ta niepewnie
spojrzała na klucz, a następnie biorąc głęboki oddech wysunęła go przed siebie
tak jak to robiła jej mama, a następnie powtórzyła wygłaszaną przed
przywołaniem krótką formułkę:
– Otwórz się bramo
pieska! Nicola! – jednak nic się nie stało. – Natsu, nie umiem – jęknęła,
powstrzymując łzy.
– Wiesz, to
normalne, że nie zawsze się udaje. Może w domu poćwicz z mamą, niech Ci
dokładnie wytłumaczy co i jak?
– Dobry pomysł! – szybko
poprawił jej się humor. – Gdzie mieszkasz? Czy twoja mama wie, że się bawisz
sam w lesie?
– My nie mamy
rodziców – odparł smutno Happy.
– Mieszkamy w
Magnolii i należymy do gildii magów Fairy tail, to jest nasza nowa rodzina. –
nie przejął się zadanymi przez Lucy pytaniami. – Mój tata żyje, przynajmniej
tak myślę, ale nie wiem gdzie jest i dlatego podróżuję i go szukam. Wierzę, że
kiedyś znów się spotkamy, ale nie doskwiera nam samotność, bo mamy przecież
siebie – uśmiechnął się szeroko, dzięki czemu Lucy nie musiała poczuć się
zmieszana, ale i tak przygnębiła ją trochę ta wiadomość.
– Wybacz, że
spytałam. To co teraz porobimy? – zmieniła temat, chcąc odgonić swe myśli od
tej przykrej wiadomości. Natsu wraz z kotkiem byli zaskoczeni jej pytaniem,
lecz potrzebowali chwili namysłu by udzielić jej odpowiedzi.
– Nie wiem, zależy
co ty lubisz tylko jedna prośba – zastrzegł. – Nie każ mi się bawić w dom, bo
ta zabawa już mi się znudziła – odparł trochę nerwowo, na samo wspomnienie o
tym, że kiedyś był zmuszony bawić się w to z Lisanną.
– Nie wiedziałam,
że chłopcy się w coś takiego bawią – zachichotała. – Nie musisz się o to
martwić. To w takim razie może zagramy w chowanego lub w berka? –
zaproponowała.
– A może w obie? –
rzucił i zaczęli zabawę.
Razem spędzili
miłe popołudnie i nim się obejrzeli to słońce chyliło się ku zachodowi. Lucy
wiedziała, że musi koniecznie wracać, gdyż szybko może wyjść na jaw, że mała
dama robi sobie samodzielnie spacerki po lesie i jej małe przygody szybko by
się skończyły. Chłopiec i jego mały przyjaciel z chęcią odprowadzili nową
przyjaciółkę do domu i obiecali, że kolejny dzień również spędzą razem.
Lucy szybko
prosiła, by nastał kolejny dzień i cała podekscytowana położyła się wieczorem
do łóżka. Jej mama z ciepłym uśmiechem na twarzy, przykryła ją kołdrą i zaczęła
nucić kołysankę, by jej córeczka mogła szybciej zasnąć, ale to na nic się
zdało.
– Czy coś się
stało? – zapytała się Layla widząc podekscytowanie córki. Lucy nie mogąc się
powstrzymać opowiedziała swej mamie o nowym przyjacielu.
– Nie gniewaj się,
że uciekłam, ale tu nie ma nikogo z kim mogłabym się bawić, a ten chłopiec był
bardzo miły – bawiła się swoimi paluszkami, pokazując w ten sposób swoje
zakłopotanie. Obawiała się, że mama będzie na nią zła i nie pozwoli jej się już
spotkać z Natsu, lecz ta ku zaskoczeniu Lucy miała tylko jedno ale.
– Powinnaś mi
powiedzieć, że gdzieś wychodzisz. Możesz opuszczać dom, ale ja muszę wiedzieć
gdzie jesteś. Gdyby Ci się coś stało? Ja się po prostu o Ciebie martwię –
powiedziała spokojnie, a na koniec tylko pokręciła głową. – Pojutrze jest
organizowany festiwal przed ratuszem, może zaprosisz swojego kolegę i razem tam
pójdziemy, co? – zaproponowała, na co Lucy odpowiedziała głośnym okrzykiem:
– TAK! – była cała
w skowronkach, ale zaraz musiała się uspokoić i się położyć spać, by na
następny dzień była pełna energii.
Następnego dnia,
tak jak sobie obiecali spotkali się w tym samym miejscu co ostatnio. Tym razem
Lucy powiedziała mamie gdzie idzie, z kim będzie i o której wróci. Dzięki tym
informacjom, jej mama była spokojniejsza, a mała dama nie musiała się dłużej
stresować tym, że ktoś ją nakryje na ucieczce. Pobiegła wesoło przed siebie i wkrótce
dotarła do swojego ukochanego zagajnika, gdzie Natsu wraz z Happym rozbili
obóz. Niestety na miejscu nikogo nie zastała. Rozejrzała się z niepokojem, ale
wkrótce odczuła ulgę widząc nadal ich rzeczy.
– Musieli wyjść do
miasta na chwilę – stwierdziła i wskoczyła na hamak. Postanowiła, że tu na nich
zaczeka.
Machała nóżkami,
podziwiając przyrodę, która ją otaczała. Za każdym razem gdy tu przychodziła
nie mogła się napatrzeć, więc bała się, że któregoś dnia to miejsce zostanie
zniszczone.
Pokręciła szybko
głową, nie chcąc zniszczyć sobie tą myślą humoru.
Po kilku krótkich
chwilach, usłyszała z dwóch stron szelest. Podskoczyła przestraszona i nerwowo
zaczęła się rozglądać. Spodziewała się, że to może być Natsu, ale nie należało
wykluczać także innej opcji. W tym lesie pełno żyje dzikich zwierząt, a co
jeśli jakieś obrało ją sobie na obiad?
– Jest tam kto? –
zawołała z niepokojem. Nim zdążyła zareagować ktoś z tyłu zasłonił jej oczy. –
Kto to? – zawyła przestraszona.
– Twój największy
koszmar – szepnęła jakaś osoba. Lucy krzyknęła przerażona i spadła z hamaka,
dzięki czemu uwolniła się z uścisku. Odwróciła się chcąc ujrzeć twarz
napastnika, ale zamiast niego ujrzała tarzającego się na ziemi ze śmiechu
Natsu. Z drugiej strony wyszedł Happy.
Natsu, nie powinieneś jej tak straszyć. Sam
dostałbym zawału – mruknął kotek.
– To tylko głupi
żart – wytłumaczył, starając się powstrzymać śmiech, lecz nie za bardzo mu to
wychodziło.
Lucy patrzyła na
nich zszokowana, a gdy oboje spojrzeli na nią, ta wybuchła płaczem.
– Widzisz co
narobiłeś?! – krzyknął Happy. – Teraz jest jej przykro!
– Ja nie chciałem!
Myślałem, że ten głupi żart ją rozśmieszy, a nie przestraszy! – spanikował i
zaczął robić głupie miny w stronę Lucy, by ta się roześmiała, lecz ta nie
przestawała.
W końcu po chwili
się uspokoiła i odwróciła się plecami do dwójki przyjaciół.
– To nie było
miłe. Przestraszyłam się – mruknęła wycierając łzy.
– Przepraszam,
byłem przekonany, że to Cię rozśmieszy. Jeszcze raz Cię przepraszam, nie płacz
już. Chodź pobawimy się lub poćwiczymy razem magie! – podał jej rączkę i
uśmiechnął się promiennie chcąc ją zachęcić do wspólnej zabawy. Lucy
odwzajemniła uśmiech i chwyciła rękę chłopaka. Ten pomógł jej wstać i zaczęli
ponowną zabawę.
Po jakimś czasie
rozpoczęli ćwiczenia związane z magią. Natsu pokazał dziewczynie podstawy
swojej magii, a mały Happy swojej zdolności latania. Później zachęcili ją, by
sama spróbowała przywołać ducha. Mała Lucy wyciągnęła z kieszeni klucz Nicoli i
ponownie próbowała ją wezwać, lecz bez skutku.
– Może ja nie
jestem magiem? – zapytała zawiedziona, lecz po chwili została uciszona przez
Natsu:
– Bzdura! Każdy
może się tego nauczyć. Za mało się starasz. Musisz się skupić i … – zaciął się
i westchnął: – To ciężkie to wytłumaczenia. Uwierz, że potrafisz to zrobić! Uda
Ci się! Uda Ci się! Uda Ci się! – powtórzył wraz z Happym, a blondynka znów
zmotywowana spróbowała ponownie przywołać duszka.
Uniosła klucz
przed siebie. Wzięła głęboki oddech i wyrecytowała krótką formułkę. Otworzyła
swe serce. Uwierzyła, że skoro jej mama potrafi coś takiego to ona też może
przywołać ducha. Uśmiechnęła się pod nosem i wtedy coś poczuła. Wokół niej
pojawiła się złoty krąg, który wyzwolił trochę jej mocy, a następnie otworzył
przed nią małe przejście, dzięki czemu duch mógł bez problemu je przekroczyć.
Przed nimi ukazał
się małe stworzonko przypominające lód, bo za nosek posłużył mu wafelkowy
rożek.
– Jaki słodki! –
krzyknęła Lucy i podbiegła do niego, by móc go przytulić.
– Rzeczywiście
słodki, ale raczej do walki się nie nadaje – mruknął Natsu.
– Ten duch chyba
nie jest stworzony do walki. Może to i lepiej, bo Lucy jest początkująca i nie
zużyje naraz tyle energii – stwierdził Happy i chwycił za rybkę. – Jak go w
ogóle nazwiesz? – po chwili namysłu Lucy zawołała:
– Plue!
Razem zaczęli
zabawę. Plue naśladował większość ruchów Happiego przez co zabawnie wyglądał.
Humor dopisał każdemu, ale gdy zbliżała się godzina obiadowa Lucy była zmuszona
wracać.
– Idziecie ze mną?
– zaproponowała trzymając duszka w rękach. – Zabierzcie także swoje rzeczy,
zapytam się mamy czy możecie u mnie zanocować. W nocy musi wam być strasznie
zimno.
– Nie jest źle,
ale dziękujemy – uśmiechnął się Natsu.
– Na pewno
skorzystamy – dodał Happy.
Szybko zabrali ze
sobą plecak, złożyli hamak i ruszyli za Lucy do jej posiadłości. Reakcja na
widok tak wspaniałego domu była wiadomo jaka… Oboje zrobili wielkie oczy jak u
Wyłupka (od aut. Kłania się film „Opowieści na dobranoc”, polecam J), a szczęki sięgnęły ziemi. Lucy widząc ich miny
parsknęła śmiechem i zaprosiła przyjaciół do środka, by przedstawić ich
rodzicom.
– Mamo to jest
Natsu i Happy – przedstawiła swoich przyjaciół mamie, a następnie pokazała
swojego pierwszego Gwiezdnego Ducha.
– Gratuluję Ci!
Powiemy później tacie, dobrze? Na razie jest zajęty pracą – uśmiechnęła się
marszcząc brwi. Wyraźnie ją to zaniepokoiło.
– Nic mu nie mów.
Sama chciałabym mu pokazać – uśmiechnęła się promiennie i zapytała się czy jej
przyjaciele mogą u niej zanocować.
– Dobrze, ale czy
rodzice nie będą mieli nic przeciwko.
– My nie mamy
rodziców – odparł Natsu dodając, że oboje wychowują się w gildii magów.
Layla posmutniała,
jednak nie chcąc stracić humoru zaprosiła młodych dżentelmenów na obiad przygotowany
przez ich kucharkę, a po skończonym obiedzie pozwoliła dzieciom wyjść na
zewnątrz.
Jej córka stała
się magiem. Z jednej strony była to wspaniała wiadomość, lecz z drugiej to był
zwiastun tragedii. Ona sama była dodatkowo Gwiezdnym Zabójcą Smoków, a u jej
córki pojawienie się mocy objawia się wybuchem. Nastąpi to już nie długo i na
pewno przysporzy wiele problemów, skoro tak wcześnie pojawiła się u Lucy magia.
Będzie musiała o tym porozmawiać z Jude i od następnego dnia pilnować Lucy, by
nie doszło do nieszczęścia.
Tuż wieczorem,
dzieci znów zostały zawołane na kolacje, a następnie gościom wskazano pokój tuż
naprzeciwko Lucy. Gdy nadeszła tzw. „cisza nocna” Layla ucałowała swoją córkę
na dobranoc, a w pokoju obok życzyła chłopcom dobrej nocy i sama udała się do
swej sypialni. Natsu zachichotał i po cichutku wyszedł ze swego pokoju, lecz
bez Happiego, gdyż ten zdążył już zasnąć. Zrobił kilka kroków i już znalazł się
w pokoju blondynki.
– Nie śpisz? –
zapytała zaskoczona i wyskoczyła z łóżka.
– No co ty! Zanim
pójdziemy spać opowiemy sobie straszne historie! – dziewczynka nadal stała
niewzruszona. – Nie boisz się? – spojrzał na nią zdumiony.
– Jestem
dziewczyną, ale nie boję się takich bzdur – odpowiedziała pewna siebie.
– W lesie się
popłakałaś – przypomniał jej sytuację z rana.
– Byłam wtedy w
lesie, sama! Jestem mała i nie umiem się jeszcze bronić przed obcymi, a tu
jestem w swoim pokoju i wiem, że nic mi nie grozi – wytłumaczyła, po czym
uśmiechnęła się zadziornie. – Mogę się założyć, że moja historia będzie
straszniejsza niż twoja.
– Co?! W życiu! –
odparł oburzony. – Ja zacznę! To jest jedna z wielu, a więc… – odchrząknął i
zaczął:
„Urodzinową
imprezę Matylda zorganizowała w domku letniskowym rodziców. Na miejsce dotarli
dopiero przed północą od początku mieli taki plan. Ich ekipa uwielbiała horrory
więc żeby było strasznie pogasili światła i pozapalali świece. W półmroku zaczęli
opowiadać straszne historie. Tomek, Dorota i Basia... Aż przyszła kolej Bartka.
Siedział w ciemnym koncie. Z zachrypniętym głosem zaczął snuć opowieść o
wilkołaku z tych stron. Gdy skończył, zapadła cisza. I wtedy otworzyły się
drzwi. Oniemieli. Stanął w nich Bartek.
– Co się tak
patrzycie? Byłam za... potrzebą – zaśmiał się Bartek. Teraz moja kolej? –
zapytał się.
Spojrzeli w kąt
pokoju. Był pusty, a na strych z trzaskiem zamknęło się okno...”
Natsu zakończył
swą historie, będąc pewny, że udało mu się wystraszyć dziewczynę, lecz ta nie
wykazała żadnych oznak przerażenia, wręcz przeciwnie.
– Słabe! –
krzyknęła Lucy i machnęła ręką. – Ja znam o wiele lepszą! Słyszałam jak kiedyś
służący również urządzili sobie taki pojedynek i opowiedzieli taką historie:
„Pewnego wieczoru
obok dużego domu spacerowało dwóch chłopców. Postanowili wejść do środka i
przekonać się czy w domu tak naprawdę straszy, czy ludzie tylko wymyślają takie
historyjki aby dzieci nie wchodziły do takich domów.
Tomek i Janek
weszli. Drzwi się za nimi zamknęły. Chodzili i chodzili z góry na dół i z
powrotem i nic nie znaleźli. Zmierzali do wyjście. Tomek próbował otworzyć
drzwi, ale się nie dało. Następnie Janek próbował wybić okno krzesłem. Również
to nic nie pomogło. Zaczęli słyszeć dziwne odgłosy dobiegające z góry. Po
schodach sunęła jakaś kobieta w czarnych tłustych włosach. Rzuciła się na Janka
i rozszarpała go jak dzikie zwierzę. Tomek zaczął uciekać, zła kobieta niczym
zwinny lew zaczęła biec za chłopcem. Chłopak schował się za stołem, ale z
drugiej strony spostrzegł kobietę, która po chwili także się na niego rzuciła.
Rodzice nie
wiedzieli gdzie szukać dzieci. Szukano ich wszędzie. W końcu zorganizowano
poszukiwania w domu. Tam znaleziono przy drzwiach wejściowych rozszarpanego
Janka a w kuchni powieszonego na haku Tomka. Na szybie pisało: ,,Mój domu, moja
tajemnica" w tym momencie za rodzicami zamknęły się drzwi. Zostali uwięzieni
w środku.”
Lucy na koniec
padła na ziemie, jakby zemdlała, na co Natsu szybko podbiegł do niej i zaczął
do niej krzyczeć:
– Lucy! Lucy! Co
Ci?! – wołał przerażony i już miał zaraz wylecieć z pokoju, aby zawołać kogoś o
pomoc, ale powstrzymała go przed tym śmiejąca się Lucy.
– Przestraszyłeś
się – wybuchła śmiechem, na co chłopak udał focha.
– To nie fair!
Oszukiwałaś! Nie liczy się!
– Trudno –
wzruszyła ramionami. – I tak o nic się nie założyliśmy.
– Jesteś pierwszą
dziewczyną, która nie dość, że nie przestraszyła się mojej historii to jeszcze
opowiedziała lepszą ode mnie – westchnął, na co Lucy zachichotała.
– Większość dałam
od siebie, bo nie wszystko zapamiętałam, ale chyba nie wyszło źle – oboje się
zaśmiali i w tym momencie poczuli zmęczenie. – Lepiej, żebyśmy położyli się już
spać – zaproponowała i władowała się na swoje łóżko, a Natsu wrócił do
Happiego.
Po godzinie Lucy
zaczęła odczuwać niepokój. Za oknami niemiłosiernie zaczął lać deszcz, a
niedomknięte okno na korytarzu zaczęło stukać. Jej historia była całkowicie
wymyślona, bo po tym jak podsłuchała służących Ci zapewniali ją, że coś takiego
w życiu nie miało miejsca, ale historia Natsu? Nie wiedziała tego. Okno coraz
głośniej dawało o sobie znać, a zaniepokojona dziewczynka naciągnęła kołdrę na
głowę. Bała się…
Zlękniona
zdecydowanie wstała i biorąc swój kocyk wyszła z pokoju, Korytarz był
opustoszały, a dominująca ciemność nie pozwalała jej bezpiecznie dostać się na
drugą stronę. Z trudem, ale w końcu udało jej się odszukać gałkę drzwi i wejść
do środka. Mały kotek leżał w nogach Natsu, a on sam smacznie spał nie
przejmując się panującą za oknem burzą. Lucy podeszła i nic nie mówiąc położyła
się obok niego.
– Lucy? – mruknął
zaspany Natsu.
– Boję się –
szepnęła. – Mogę z wami dzisiaj spać? – zapytała zlękniona, a ten z kiwnął
głową i z powrotem się położył. Dziewczynka zasnęła szybko i nie śniły jej się
koszmary.
Kolejny dzień
sprawił jej, jak i jej nowym przyjaciołom wiele radości. Razem z mamą Lucy
udali się na festyn organizowany przez burmistrza miasta. Było wiele stoisk z
jedzeniem, małymi konkursami, czyli w skrócie idealna zabawa dla całej rodziny.
Wszyscy się świetnie bawili, lecz w końcu dzień musiał się skończyć – tak samo,
jak i cała radość, a przynajmniej jej część.
– My musimy już
wracać do domu – rzekł tego wieczoru Natsu. On i Happy musieli wracać do
Magnolii, by mistrz gildii nie musiał się o nich martwić. Lucy słysząc to była
załamana. Nie chciała by wyjeżdżali. Byli jej pierwszymi prawdziwymi
przyjaciółmi i teraz to wszystko miało się tak skończyć?
– Nie możecie
zostać dłużej? – spojrzała błagalnym wzrokiem, lecz od razu została skarcona
przez mamę.
– Lucy nie możesz
być samolubna. Mistrz gildii jest dla tej dwójki jak ojciec, który też się o
nich martwi. Muszą wracać do domu, ale może kiedyś znów nas odwiedzą, mam rację
chłopcy? – uśmiechnęła się delikatnie w ich stronę, a Ci z energicznie pokiwali
głowami.
– Nic nie
obiecujemy, bo sami musimy zarabiać na utrzymanie, ale da się zrobić – rzekł
chłopak zbyt pewny siebie i kończąc jeść kolację, podziękowali za posiłek, a
następnie pomknęli do pokoju. Lucy poszła ich śladem, lecz już nie tak ochoczo
jak oni.
Zapukała do pokoju
chłopaków i bez odpowiedzi weszła do środka. Happy zdążył już zasnąć, a Natsu
grzebał w swoim plecaku. Widząc Lucy, przerwał czynność i zaskoczony spojrzał
na nią.
– Coś nie tak? –
zapytał, lecz powód jej smutku był wyraźny.
– Nie chcę, żebyś
wyjeżdżał. Polubiłam Cię – zarumieniła się.
– Ja też Cię
lubię, ale muszę już wracać do domu, do przyjaciół, którzy z niecierpliwością
na mnie czekają. Happy też tęskni za nimi – wytłumaczył, lecz nie pozwolił by
humor Lucy mu się udzielił. – Możesz mi coś obiecać? – Lucy spojrzała na niego
smutnym wzrokiem. – Masz się uśmiechać po moim wyjeździe – pokazał jej szeroki
uśmiech, a ona bliska łez również go w sobie wymusiła. – Nie! Bardziej
szczerze, postaraj się. Wiem, że potrafisz! – tym razem zaśmiała się szczerze.
– Od razu lepiej!
Przez chwilę
jeszcze rozmawiali, lecz gdy zajrzała do nich mama Lucy od razu wszyscy po
kolei pobiegli do łazienki, a następnie położyli się w jednym łóżku, jak to
było ostatniej nocy. To były ich ostatnie chwile, bo rano gdy Lucy się obudziła
nie zastała swego przyjaciela w łóżku. Już miała się rozpłakać, lecz gdy przypomniała
sobie jego słowa – „Masz się uśmiechać jak wyjadę” – od razu się rozpromieniła.
Pełna energii wyskoczyła z łóżka i zajrzała przez okno. Zapowiadał się piękny
dzień…
Jeszcze tego
samego dnia nastąpił w y b u c h. Wtedy Lucy straciła wszystko co kochała:
matkę, miłość ojca, a także wspomnienia związane z Natsu.
No powiem ci ze wyszedł co ten one -shot. Dziękuję i chce następny rozdział z niecierpliwością :-*
OdpowiedzUsuńOne-shot napisany, więc zabieram się za pisanie następnego rozdziału. :) Szczerze, ten one-shot z przyjemnością mi się pisało, ale takich długich rozdziałów nie mam zamiaru pisać. Jak dla mnie by były za długie :/
UsuńDziękuję ^^
jej cudowny One-shot *.* nie cudowny to za małe słowo jest takie słowo żeby określić co jest słodkie urocze kochane wzruszające i takie kawaii ? nie wiem może cierpię na nie dobór słownictwa ale ten one- shot wyszedł ci po prostu genialny ^^ Pozdrawiam i życzę dużo weny ^^
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo! ^^ Bardzo się starałam, żeby to wyszło, a zwłaszcza, żeby opisy, dialogi, sam pomysł... no, żeby wszystko wyszło dobrze! :D
UsuńChcę, żeby rozdziały również tak świetnie wychodziły, bo z tego one-shota jestem bardzo zadowolona :D
Dziękuję jeszcze raz i pozdrawiam ^^
Zostałaś nominowana do Libster Blog Award! ;D
OdpowiedzUsuńWięcej informacji tutaj: http://roommates-shori-and-sasuke.blogspot.com/2016/01/libster-blog-award.html
Dziękuję ^^
Usuńnie no one shot wyszedł ci bardzo fajnie i z wielką chęcią go czytałem. powiem krótko: rewelka. Weny oraz bezpieczeństwa życzy PhantomPL.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podobało. Starałam się jak mogłam zwłaszcza, że przyjemnie mi się go pisało, jak i potem sprawdzało. ^^
UsuńDziękuję ^^
jejku to chyba najpiękniejszy one-shot jaki do tej pory czytałam :) taki słodki <3 na koniec przyznam się od razu bez bicia, uroniłam parę łez, po prostu CUDO ^^
OdpowiedzUsuńWeny kochana Ci życzę i wszystkiego dobrego! :)
Och, dziękuję! ^^ Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. ^^ Nie martw się nie ty jedna ronisz łzy w takich momentach :D
UsuńDziękuję jeszcze raz i ciepło ściskam