Fiore – jedno z największych, bogatych, a także cenionych państw na tym kontynencie. Posiadało wiele surowców naturalnych, bogato zagospodarowanych miejsc, miast, obiektów przyrodniczych, a także, i co najważniejsze, miało w sobie wiele pokładów magii. W każdym wielkim mieście swoją siedzibę miała jedna z wielu gildii magów. Najpopularniejsza, a także najsilniejsza gildia magów w całym Fiore znajdowała się w Magnolii i zwała się Fairy tail. Niestety istniały także miejsca, gdzie magia, jak i magowie, nie mieli prawa wstępu. Takim miejscem było właśnie niewielkie miasteczko, wysunięte od Magnolii bardziej na północny wschód – Chandler.
W tej miejscowości nastał właśnie nowy
dzień. Wschodzące słońce pozwoliło swym promieniom przedostać się przez zasłony
i oświetlić twarz pewnej blondynki, która w końcu otworzyła leniwie oczy i
delikatnie się uśmiechnęła. Niestety jej radość nie trwała zbyt długo. Humor popsuł
jej budzik oznajmiający, że natychmiast musi wstać i przyszykować się do
szkoły.
Zwlekła się leniwie z łóżka i wolnym,
niechętnym krokiem podreptała do łazienki, aby wykonać poranne czynności.
Następnie wyciągnęła z szafy szkolny mundurek i szybko się w niego ubrała, by zejść
na dół na śniadanie. Mimo że była jedną z najbogatszych dziewczyn w miasteczku,
nie była rozpieszczana jak większość dzieciaków. Sama sobie odmawiała wiele
przyjemności, gdyż w ten sposób nie chciała być czegokolwiek winna swojemu
okrutnemu ojcu. Jej wychowaniem zajmowała się służba, a zwłaszcza jej niania –
jedyna prawdziwa przyjaciółka.
Z rozmyślań wyrwał ją ciepły głos pani
Spetto – tej samej niani, która jeszcze przed chwilą zaprzątała jej myśli.
– Dzień dobry, skarbie! Jak ci się spało,
hm? – zapytała, nakładając na talerz jajko sadzone, przygotowane specjalnie dla
dziewczyny.
– Dzień dobry – powiedziała ospale Lucy,
uśmiechając się do staruszki. – Wydaje mi się, że dobrze, chociaż gdy sobie
przypomnę, że musiałam opuścić łóżko…
– Dlatego nie powinnaś siedzieć do późna –
skarciła służka dziewczynę, lecz ta tylko wywróciła oczami, bo niania nie
odczytała głównego powodu jej zmartwień.
– Postaram się – rzuciła, dokończając pospiesznie
jedzenie, a następnie zgarniając swoje drugie śniadanie i plecak, wyszła z
domu.
Niepewnie kierowała swe kroki prosto do
miejsca, którego za nic nie chciała odwiedzać, ale przymus ze strony ojca do
tego nalegał. Tym miejscem, przypominającym piekło, była szkolna placówka.
Miejsce, które sprawia jej do tej pory tyle bólu... Nie, to nie samo miejsce,
to ludzie codziennie torturowali ją psychicznie.
Na początku była pewna, że jeżeli nie
będzie udawać rozpieszczonej snobki, to rówieśnicy ją zaakceptują, może nawet
polubią, jednak z każdym dniem konstatowała coraz bardziej, że to pieniądze
pozwalają na znalezienie sojuszników. Nie przestrzegając tego prawa, szybko,
według „kolegów”, spadła na dno, lecz nie chciała tracić nadziei.
– Lucy! – zawołała jakaś dziewczyna
biegnąca w jej stronę.
– Misaki? – zdziwiła się na widok
czarnowłosej. – Co ty tu robisz?
– Heh... Czekaj... Daj mi złapać oddech – jej
koleżanka wzięła głęboki wdech i wydech. – Już lepiej. Chciałam przyjść po
ciebie, jednak pani Spetto powiedziała, że już wyszłaś. No to ja biegiem za
tobą! – Zaśmiała się i szybko zmieniła temat. – A propos, słyszałaś wielką
nowinę?!
– Jaką wielką nowinę? – zapytała, czując
narastającą naturalnie ciekawość.
– Możliwe, że za kilka dni będziemy mieli
nowych uczniów!
– Jak to możliwe, skoro jesteśmy w różnych
klasach?
– Normalnie, jedno zapewne będzie uczęszczać
do mojej klasy, a druga osoba do twojej. Jak się jest przewodniczącą, to się
wie takie rzeczy – odrzekła, wypinając się dumnie.
Misaki Ayuzawa była do tej pory drugą
osobą, która odważyła się porozmawiać z Lucy. Tak naprawdę znały się od
dziecka, ale otoczenie każdego może zmienić, nawet tych najtwardszych. Gdy ich
przyjaźń się odrodziła, u Lucy znów powróciła nadzieja. Od czasu wznowienia ich
znajomości, dziewczęta wspierały się w każdej potrzebie. Jak jedna miała
kłopoty, to druga ruszała jej na pomoc i odwrotnie. Nie miały przed sobą
sekretów – przynajmniej tak uważała
Misaki – jednak Lucy nie mogła tego powiedzieć o sobie. Trzymała sekret,
którego nie mogła pod żadnym pozorem nikomu powiedzieć.
Do szkoły nie miały daleko. Piechotą
zajmowało im to ponad piętnaście minut, a skoro miały jeszcze sporo czasu, to
postanowiły się przejść. Ruszyły w stronę parku. Podczas marszu rozmawiały o...
no właściwie o wszystkim i o niczym. W końcu rozmowa potoczyła się w kierunku
związku Lucy i pewnego chłopaka.
– Jak tam Kaito? – zapytała Misaki. Lucy
zadrżała, słysząc zbyt dobrze znane jej imię. Pierwsza osoba, która, będąc zbyt
pewna siebie, zapragnęła bogatego romansu.
Kaito Domoto był postrzegany przez
blondynkę jako książę na białym koniu, który wybawił ją w pewnym momencie ze
szponów samotności, lecz jak sobie teraz o nim myślała, to żałowała, że nie
została porwana przez smoka i zamknięta w najwyższej wieży na cztery… nie, na
sto spustów.
– Daj spokój, to przeszłość – burknęła
zdenerwowana.
– A co się stało? – wypytywała,
niezniechęcona.
– Po prostu... przez te jego zawody
pływackie już mu odbija. Na początku cieszyłam się, że wygrywa i wiesz…, ale
przez to stał się zbyt egoistyczny. Uważam, że się zmienił... Ale na gorsze.
Nie podoba mi się to i nie umiem tego zaakceptować. Nie jestem w stanie mu już
zaufać – wytłumaczyła, a z każdym słowem w jej oczach pojawiał się coraz
większy ból. – Obawiam się, że był taki od samego początku.
– Możliwe, choć nie trać wiary. Może to
zwykła chwila słabości, a niedługo znów wszystko wróci do normy? – starała się
pocieszyć przyjaciółkę.
– Ta chwila słabości trwa już dobre dwa
miesiące – Lucy przewróciła oczami ze złością.
– Cóż… To nie jest normalne – rzekła
krótko, drapiąc się po skroni. – Może faktycznie masz rację.
– Sama nie wiem, co mam o tym wszystkim
myśleć – westchnęła blondynka. Wiatr bawił się jej włosami, rzucając je na
wszystkie strony, a niebo pochmurniało. –
Nie wiem, takie mam po prostu wrażenie… Oh, ale nieważne. Nie rozmawiajmy o
tym, bo przez to psuje mi się humor – szybko stłumiła w sobie negatywne
uczucia. Nie chciała niepotrzebnie martwić przyjaciółki.
Dalej szły w milczeniu. Po krótkim czasie
musiały zawrócić i w mgnieniu oka doszły do szkoły, a tam pożegnały się i
rozeszły do swoich klas.
Lucy, przekraczając próg sali lekcyjnej,
zajęła swoje miejsce przy oknie i w milczeniu czekała na rozpoczęcie lekcji.
Nauczyciel przyszedł jak zwykle spóźniony, a potem zaczął przepraszać całą
klasę. Straszny był z niego panikarz, ale na swój sposób sympatyczny.
Lekcja zleciała jej dość szybko. Z
matematyką nie miała problemów, więc nie starała się robić porządnych notatek.
Spisała tylko zadanie domowe i tyle. Po co miała się przemęczać?
Na przerwie postanowiła zostać w sali. Nie
chciała się rzucać w oczy, czy też znowu wpakować się w jakieś kłopoty. Kilka
osób widocznie podjęło podobne decyzje, jednak większość wyleciała z klasy jak
z procy. Patrzyła przez okno i rozmyślała, podpierając brodę na jednej dłoni,
gdy nagle ktoś zasłonił jej oczy.
– Zgadnij kto! – odezwała się dobrze znana
jej osoba.
– Kaito, przestań, nie jestem w humorze –
warknęła, patrząc na jego odbicie w szybie.
– Znów się dąsasz? – westchnął i spojrzał
na nią gniewnie. Wtedy z Lucy od razu cała pewność siebie wyparowała.
– Nie, po prostu się nie wyspałam –
mruknęła wymijająco.
– Eh, zresztą nieważne – rzucił obojętnie
i odszedł, dzięki czemu dziewczyna mogła odetchnąć z ulgą.
Odkąd Lucy zauważyła, że między nią a
Kaito się nie układa, sama również zaczęła się dziwnie zachowywać. Gdy razem
przebywali, od razu traciła dobre samopoczucie i zaczynała się złościć. Nic nie
mogła na to poradzić. Musiała być ostrożniejsza, gdyż wystarczyło jedno słowo,
a cały świat by się zawalił.
Położyła głowę na ławce i kurczowo starała
się o tym teraz nie myśleć. Dręczyło ją to już od kilku dni, a dziś tylko się nasiliło.
Może
faktycznie powinnam z nim o tym porozmawiać? – to było raczej stwierdzenie niż
pytanie.
☆☆☆
– Powinnaś koniecznie z nim o tym
porozmawiać! – poleciła Misaki podczas drogi powrotnej do domu, popijając
najzwyklejszą wodę z butelki. Tym razem to Lucy zamierzała odprowadzić
koleżankę pod dom, a ta chciała pomóc blondynce przy problemie
– Jak? – jęknęła, nie widząc żadnej dobrej
alternatywy.
– Walić prosto z mostu, a nie się ociągać
– poleciła bez ogródek. – Powinnaś nawet jeszcze dziś się z nim spotkać i mu o
tym powiedzieć. Potem to już będzie tylko gorzej.
– Wiem, ale boję się konsekwencji –
westchnęła, a przed oczami znów pojawiły się wspomnienia z czasów, gdy była
nikim. Kaito był najpopularniejszym chłopakiem w szkole, więc to oczywiste, że
każda laska się za nim uganiała, ale on wybrał ją i dzięki temu ludzie znów
zaczęli ją doceniać. Nie chciała z powrotem stać się pośmiewiskiem.
– Zrobisz jak uważasz, ale przemyśl to, bo
nie chcę byś się z nim męczyła – poleciła czarnowłosa i, żegnając się z
przyjaciółką, przeszła przez furtkę swego ogrodzenia i weszła do mieszkania.
Lucy jeszcze chwilę stała i patrzyła na
drzwi, za którymi zniknęła Misaki, a następnie skierowała swe kroki na
niewielką polanę, która kilka lat temu była pięknym zagajnikiem. Od dziecka
lubiła tam chodzić. Było cicho, spokojnie i nikt tam się nie zapuszczał. Miała
święty spokój.
Na miejscu wyciągnęła małą zabaweczkę z
plecaka, która uchodziła za lacrimę. Dzięki niej można było kontaktować się z
ludźmi na odległość. Wybrała numer do Kaito i zadzwoniła.
– Halo? – odezwał się głos w komórce.
– Hej, to ja – przywitała się niepewnie.
– Kto? – nie rozpoznał dziewczyny, dopóki
ta nie wyjawiła mu swego imienia. – Lucy! Co tam u ciebie, kochana?
– Nie wiem, co u mnie. Chcę się spotkać –
odparła krótko.
– Z tobą zawsze… tylko, że dzisiaj nie
mogę.
– Ale to ważne, zajmie tylko chwilę –
wyjaśniła z obawą.
– Hm... no dobra. To gdzie i o której? –
dopytał się po chwili namysłu.
– W parku o szóstej – odpowiedziała Lucy i
się rozłączyła. Chciała odetchnąć z ulgą, ale mając świadomość, że niedługo
zerwie z chłopakiem, dzięki któremu jej życie wróciło do normy, nie było jej
wesoło.
Spojrzała na zegarek. Było wpół do piątej.
Miała jeszcze sporo czasu, więc klapnęła na trawę i, ciesząc się chwilami
spokoju, odrobiła lekcje. Nie chciała mieć zaległości, a dzięki temu mogła
zabić trochę czasu. Gdy dochodziła godzina szczytu, blondynka zabrała swoje
rzeczy i zgodnie ze swą wolą udała się w umówione miejsce.
Kaito już czekał. Gdy ją zobaczył,
uśmiechnął się i podszedł do niej. Przytulił ją i na przywitanie szepnął:
– Co chciała moja myszka?
Lucy delikatnie uwolniła się z jego
uścisku i spojrzała na niego ze smutkiem.
– Kaito, ja... – zawahała się, lecz szybko
doszła do wniosku, że nie może się w takim momencie wycofać. – muszę z tobą
poważnie porozmawiać.
– O czym? – zaniepokoił się, słysząc ton
jej głosu.
Bardzo chciała postąpić tak jak Misaki jej
radziła, ale była tchórzem. Zebrała w sobie całą odwagę i siłę jaką w sobie
skrywała i rzekła:
– O nas – zdziwił się słysząc jej słowa,
więc ta ciągnęła dalej – Nie układa nam się już od dłuższego czasu i dobrze o
tym wiesz – oznajmiła spokojnie.
– Miejmy ten teatrzyk za sobą – cała jego
postawa wobec niej się zmieniła. – Nawet gdybyś ze mną zerwała to co z tego?
Mogę mieć każdą dziewczynę jakiej zapragnę, a ty? Pff... Godne pożałowania –
wybuchł śmiechem.
Lucy zamurowało. Nie spodziewała się po
nim takiego zachowania, znaczy niby rozpatrywała taki scenariusz, ale i tak się
na nim zawiodła. W końcu do niej dotarło. Mimo że chodzili ze sobą ponad cztery
miesiące, to go tak naprawdę nie znała. Starając się nie wybuchnąć płaczem
powiedziała:
– To świetnie, że się zrozumieliśmy i
szybko to załatwiliśmy. Cześć! – odrzekła i odmaszerowała, starając zachować
ostatnie resztki godności.
Odchodząc usłyszała jak coś do niej
krzyczał. Zrozumiała tylko pojedyncze przekleństwa, którymi starała się nie
przejąć, jednak jej wkurzająca wrażliwa strona musiała się odezwać w takim
momencie.
Ruszyła w kierunku domu. Z każdym krokiem
przyspieszała, aż jej marsz stał się biegiem. Łzy zaczęły spływać po
policzkach, nie wiedząc czemu. Wchodząc do domu, szybko zdjęła buty i pobiegła
do siebie. Zamknęła drzwi i padła na łóżko. Rozpłakała się na dobre, tylko
dlaczego? Przecież go już nie kochała, więc czemu?!
Gdy poczuła zmęczenie, zasnęła.
☆☆☆
Po tygodniu Lucy wróciła do siebie.
Poczuła się wolna i szczęśliwa. Cieszyła się, że tą rozmowę ma już za sobą i,
tak jak się spodziewała, po ich rozstaniu wszystko wróciło do normy. Mówiąc „prawie”,
miała na myśli zachowanie innych ludzi wobec niej. Kaito był znany w całej
szkole, no bo któż to by nie znał wielkiego mistrza pływackiego. Każda
dziewczyna pragnęła z nim być, ale wracając do zachowania innych uczniów, to po
prostu można było wyczuć, że coś jest nie tak. Powrót do szkoły był dla niej
bolesny. Przechodząc korytarzem czuła na sobie spojrzenia innych, a także
zrozumiała, że znów stała się obiektem rozmów. Starała się to ignorować i nawet
dobrze jej szło, ale jeden mały wypadek zdołał ją złamać.
O godzinie 6:30 miał zadzwonić budzik w telefonie,
jednak uruchomił się trochę później. Blondynka leniwie otworzyła oczy i
sięgnęła ręką, aby go wyłączyć. Zerknęła na zegarek i jakpoparzona wyskoczyła z
łóżka, widząc, że zaspała. Pobiegła do łazienki, aby wziąć krótki prysznic, a
przy tym przeklinała siebie co chwilę i jęczała „dlaczego ten głupi budzić nie
zadzwonił wcześniej!"
Zbiegając na dół po schodach, potknęła się
o wystający fragment dywanu i zleciała z ostatnich pięciu schodków. Mruknęła
coś pod nosem niezadowolona, szybko się otrzepała i pobiegła do kuchni. Nie
miała czasu, aby przyrządzić sobie bento, więc zrobiła sobie tylko dwie kanapki
z serem. Zanim wyszła, zajrzała jeszcze do gabinetu taty, gdzie zazwyczaj
spędzał najwięcej czasu. Był tam i siedział znowu przy jakiś papierach.
– Dzień dobry, tato – zaczęła. – Chciałam
cię tylko poinformować, że wychodzę do szkoły – powiedziała spokojnie Lucy i
uśmiechnęła się do niego.
– To idź i mi nie przeszkadzaj – warknął.
– Dobrze, nie przemęczaj się –
odpowiedziała, nieco przygnębiona.
Jak mu się przerywało w pracy, był
strasznie zły. Praca była dla niego ważniejsza od córki. Powinna była się już
przyzwyczaić.
Ciekawe czy gdybym uciekła z domu,
to by się zorientował? – pomyślała przelotnie.
Pospiesznie wyszła z rezydencji, łapiąc po
drodze kurtkę i ruszyła w stronę „więzienia". Po dziesięciu minutach była
już na miejscu. Spojrzała na zegarek wiszący nad wejściem do szkoły i okazało
się, że miała niewiele czasu do dzwonka, ale tyle, żeby odwiedzić po drodze
jedną osobę. Już normalnym krokiem ruszyła przez korytarz. Po drodze rozglądała
się za Misaki, ale nigdzie jej nie znalazła, więc trochę zawiedziona udała się
do swojej klasy. Po przekroczeniu progu drzwi, zauważyła cienką linkę pod
swoimi stopami. Otworzyła szerzej oczy. Próbowała się cofnąć, ale było za
późno.
☆☆☆
W tym samym czasie pewna osóbka smacznie
sobie spała. Nie miała teraz żadnych zmartwień, a świadomość o rzeczywistości
również gdzieś wyparowała. Czarnowłosa obudziła się dopiero wtedy, gdy do
pokoju wpadła jej mama i ściągnęła z niej kołdrę .
– Co jest? Pali się? – zapytała, nie
wiedząc co się dzieje.
– Nie żartuj sobie. Jesteś spóźniona –
powiadomiła ją matka, opierając ręce na biodrach.
– Spóźniona? – nie zrozumiała.
– Nie udawaj zdziwionej, tylko się szykuj –
wyszła, trzaskając drzwiami.
Przez chwilę dziewczyna leżała,
zastanawiając się, co jej mama miała na myśli, mówiąc, że jest spóźniona.
Dopiero po chwili oprzytomniała.
– SZKOŁA!!! – wyskoczyła z łóżka i,
zabierając ciuchy z krzesła, pobiegła do łazienki. Po pięciu minutach była
gotowa, więc zabrała plecak, śniadanie i wybiegła z domu. Jako przewodnicząca
musiała dbać o swoje stopnie, zachowanie, więc spóźnienia były niedopuszczalne.
Biegła ile sił w nogach i na szczęście zdążyła w ostatnim momencie.
Zostawiła kurtkę w szatni, a plecak w
klasie. Zaczynała się dopiero przerwa, więc mogła odetchnąć z ulgą, że się nie
spóźniła. Miała jeszcze trochę czasu, więc udała się na poszukiwania Lucy.
Skierowała kroki w stronę jej klasy i wtedy ją zobaczyła. Była cała mokra, a na
podłodze leżało już puste wiadro. Wszyscy, którzy to widzieli mieli niezły
ubaw, ale Lucy, jak i Misaki, wcale nie było do śmiechu.
Zabiję tego, kto to zrobił! –
pomyślała.
Ktoś zrobił sobie jakiś głupi kawał, a
ofiarą tego żartu padła Lucy. Biedna nie potrafiła już powstrzymać łez, dlatego
wybuchła płaczem i pobiegła do łazienki. Nie przejęła się dudniącym dzwonkiem –
nie miała zamiaru opuszczać swej
kryjówki. Dopóki nie przyszła jej przyjaciółka.
– Lucy, wyjdź, przyniosłam ręcznik od
pielęgniarki i twoją kurtkę – powiedziała spokojnie. – Dyrektor pozwolił ci iść
do domu się przebrać.
– Dziękuję – mruknęła cicho, zrezygnowana.
– Daj mi chwilę.
W tym czasie jej przyjaciółka wychodziła z
siebie, mówiąc:
– Co za pajac z tego Kaito! Jak ja go
dorwę, to nie dość, że wszystkie kości mu połamię, to jeszcze uszkodzę mu tę
egoistyczną mordę. Własna matka go nie pozna!
– Czekaj, a skąd wiesz, że to on? –
odezwała się zaskoczona Lucy.
– Słyszałam, jak to mówił chłopakom.
Miałam do niego podejść i mu przylać, ale uznałam, że lepiej będzie, jak sama
to zrobisz. Poza tym w tamtej chwili byłaś ważniejsza i nadal jesteś. Będę
musiała to potem zgłosić nauczycielowi i dostanie mu się za swoje. No chodź! –
pospieszyła ją.
– Nie musisz tego robić, nie chcę mieć
jeszcze większych kłopotów.
– Lucy, ja jestem przewodniczącą i moim
obowiązkiem jest zgłaszać takie rzeczy, więc nie masz tu nic do gadania.
Blondynka podziękowała przyjaciółce za
pomoc i szybko wróciła do domu, by się przebrać, ale po tym incydencie nie
miała ochoty wracać już do szkoły. Sięgnęła po lacrimę i napisała do Misaki
wiadomość, że dzisiaj już nie przyjdzie.
Wypiła do końca gorącą herbatę, którą
chwilę temu przyniosła jedna ze służek, a następnie, chcąc się zrelaksować,
podeszłą do biurka i wyciągnęła z szafki małą szkatułkę, gdzie trzymała listy
do swojej mamy. Zawsze do niej pisała gdy ciążyło jej coś na sercu.
Wyjęła czystą kartkę i zaczęła pisać.
Głównie o wszystkich nieszczęściach, które po rozstaniu z chłopakiem jej
dosięgły. W ciągu tego jednego tygodnia już kilka razy zrobili jej psikusy, np.
musztarda w butach na w–f, szafka zapchana karteczkami, na których były jakieś
dokuczliwe komentarze albo podarta kurtka w szatni. Niestety, ten dowcip
najbardziej ją wkurzył, jak i sprawił wielką przykrość. Zrobili z niej
pośmiewisko na całą szkołę! Już zawsze będą się z niej śmiać!
Załamała się...
Od tamtego czasu, nie raz wracała myślami do swej kochanej mamy, która dla swoich przyjaciół i rodziny była gotowa poświęcić wszystko, ale oni nie przeszkadzali jej spełniać swych marzeń. W dzieciństwie marzyła tylko o jednym.
– Nie, nie, nie! – próbowała odgonić te
myśl, ale w sumie co jej zaszkodzi? Łąka, na którą tak często chodziła nie
należała do terenów miasta. Rzadko kto się tam zapuszczał.
Założyła ciemny dres, żeby jakoś
specjalnie się nie wyróżniać. Wyjęła z tej samej szkatułki, gdzie były listy,
specjalne klucze i wyszła z domu. Jej miasto miało straszną przeszłość i
dlatego nie mogła zostać magiem, bo inaczej zostałaby zabita, jak kiedyś jej
mama.
Pobiegła w stronę lasu i weszła na jedną
ze ścieżek, prowadzących na jej małą polankę. W ręku ściskała klucze i, nie
wiedząc czy jej się wydawało, czy nie, wyczuwała ich moc.
Widziała już polankę, ale zatrzymała się,
gdy tylko usłyszała czyjeś głosy i już wiedziała, do kogo należą. To był Kaito
i jego kolesie. Szli w jej stronę, ale na szczęście jeszcze jej nie zauważyli.
Miała szansę, aby się ukryć. Szybko skoczyła w bok, w krzaki, i oddaliła się
trochę od ścieżki. Wokół niej znajdowały się ciernie, więc nie mogła udać się
inną drogą. Jedynym wyjściem było przeczekanie, aż sobie pójdą. Na szczęście
nie musiała zbyt długo czekać, a gdy chłopcy się oddalili, śmiejąc się z czegoś
donośnie, dziewczyna mogła spokojnie udać się na polankę. Szybko jednak zrezygnowała,
widząc nieznajome twarze.
Widocznie jej ukochane miejsce stało się
miejscem zabaw.
Nie mogąc nic na to
poradzić, wycofała się i wróciła do domu.
Ciąg dalszy nastąpi w rozdziale 2 "Spotkanie nadziei"
Omomomomom *…* Kiedy następny??? <3
OdpowiedzUsuńW poniedziałek o 18, albo wcześniej :P
UsuńBędę szczera... Nie obrazisz się?
OdpowiedzUsuńPo pierwsze raziła mnie ilość błędów, ale zaczynasz pisać, więc wiem, że to się często zdarza, ale zapominasz o takich.... estetycznych sprawach jak "Cześć - powiedziała Ania - dawno się nie widziałyśmy." Taki przykład. Chodzi mi o to, że nie robić spacji po myślnikach, druga rzecz kiedy używasz czasowników typu "powiedziała, pomyślała itd" nie stawiasz kropki przed -, jeśli używasz innego słowa, to jest kropeczka.
Kolejna rzecz, związana pewnie ze mną, za dużo takich ... wciśnięć, wypełniaczy, które po prostu nie pasują mi. Czyli takie te rozmówki, gdyby rozdział był dłuższy to spoko, ale jak ma taką długość, to one mnie denerwują.
Dalej... za mało się działo, wiem, że to 1 rozdział, ale ja uwielbiam jak coś się dzieje już na samym początku, a u cb było tego za mało. Ja już przy swoim blogu zrobiłam sporo akcji, a tutaj ... to można było skleić w 1 akapit dodać ze dwie rozmowy i dać resztę.
Czy jest jakiś plus? Na pewno końcówka zachęca do dalszego czytania, ale to zależy co będzie dalej, więc jeśli zaspokoisz mnie po 2 rozdziale, to ocenię fabularnie pomysł, jak nie ... to cię *******. No właśnie :)
Mam nadzieję, że się nie obrazisz. Ja mam wysokie wymagania względem blogów, więc potrzebuję tego czegoś, żeby zacząć czytać na poważnie :)
Dzięki za taki wytyk błędów ;)
UsuńTeraz mnie zmotywowałaś do ponownego przeczytania rozdziałów i ich poprawy w razie co. Jak tak teraz powiedziałaś o akcji to faktycznie nie był zbyt ciekawy, ale to początek. Początki bywają trudne, ale postaram się :D
Ciekawie,ciekawie:-P ale nie mpge doczekać się jak Lucy spotka Natsu *_*
OdpowiedzUsuńNo Natsuki rozdział jest długi to ci przyznam. Fajny jest na błędy nie zwracam uwagi. Sama ich dużo robię ;-)
OdpowiedzUsuńNie umiem pisać długich komentarzy wiec powiem tylko ze czekam na następny rozdział i przesyłam ci wenę :-)
Lucy, zostań magiem!
OdpowiedzUsuńBiedna Lucynka :c Jakbym była na jej miejscu to bym przywaliła temu całemu Kaito :P
Mi się podoba i czekam, aż Lucy dołączy do gildii ^^
Wtedy się zacznie dziać! :D
Jestem ciekawa jak będzie się na początku dogadywać z Natsu :)
Pozostaje mi tylko życzyć weny :D [rzuca weną w ekran] Mam nadzieję, że się przyda ;)
PS Jeśli chodzi o błędy to ja nie zwracam uwagi :P Niucha-chan skupia się na fabule, która jej się podoba ^^
PSS (chyba tak to się pisze :P) Bardzo podoba mi się wygląd bloga *-*
Dzięki :) To fajnie, że ci się podoba. Od 2 rozdziału nie będzie już błędów. Przynajmniej mam nadzieję, że nie będzie :3
UsuńAquarius...czemu Lucy nie przywołała Aquarius i nie pokazała Kaito gdzie jego miejsce T^T ! ... tak strasznie szkoda mi Lucy ... Pierwszy rozdział strasznie mi się podobał mam nadzieję, że każdy kolejny będzie coraz lepszy! :3
OdpowiedzUsuńNo to zaczynamy czytać Twoją historię, odezwę się za parę dni jak już będę na bieżąco :)
OdpowiedzUsuńOooo....zaczyna sie ciekawie :D Lubie imie Kaito <3 ale ta postac nie za bardzo XD Nie lubie takich chamow XD Lel :D ide czytac dalej :P
OdpowiedzUsuńRównież nie lubię takich chamów, ale niestety musiałam go dodać, aby było więcej akcji. W końcu jeśli chce się akcji to trzeba stworzyć czarny charakter. ;)
UsuńPozdrawiam