piątek, 15 sierpnia 2014

Rozdział 1 – Trudny początek


   Fiore – jedno z największych, bogatych, a także cenionych państw na tym kontynencie. Posiadało wiele surowców naturalnych, bogato zagospodarowanych miejsc, miast, obiektów przyrodniczych, a także, i co najważniejsze, miało w sobie wiele pokładów magii. W każdym wielkim mieście swoją siedzibę miała jedna z wielu gildii magów. Najpopularniejsza, a także najsilniejsza gildia magów w całym Fiore znajdowała się w Magnolii i zwała się Fairy tail. Niestety istniały także miejsca, gdzie magia, jak i magowie, nie mieli  prawa wstępu. Takim miejscem było właśnie niewielkie miasteczko, wysunięte od Magnolii bardziej na północny wschód – Chandler.
W tej miejscowości nastał właśnie nowy dzień. Wschodzące słońce pozwoliło swym promieniom przedostać się przez zasłony i oświetlić twarz pewnej blondynki, która w końcu otworzyła leniwie oczy i delikatnie się uśmiechnęła. Niestety jej radość nie trwała zbyt długo. Humor popsuł jej budzik oznajmiający, że natychmiast musi wstać i przyszykować się do szkoły.
Zwlekła się leniwie z łóżka i wolnym, niechętnym krokiem podreptała do łazienki, aby wykonać poranne czynności. Następnie wyciągnęła z szafy szkolny mundurek i szybko się w niego ubrała, by zejść na dół na śniadanie. Mimo że była jedną z najbogatszych dziewczyn w miasteczku, nie była rozpieszczana jak większość dzieciaków. Sama sobie odmawiała wiele przyjemności, gdyż w ten sposób nie chciała być czegokolwiek winna swojemu okrutnemu ojcu. Jej wychowaniem zajmowała się służba, a zwłaszcza jej niania – jedyna prawdziwa przyjaciółka.
Z rozmyślań wyrwał ją ciepły głos pani Spetto – tej samej niani, która jeszcze przed chwilą zaprzątała jej myśli.
– Dzień dobry, skarbie! Jak ci się spało, hm? – zapytała, nakładając na talerz jajko sadzone, przygotowane specjalnie dla dziewczyny.
– Dzień dobry – powiedziała ospale Lucy, uśmiechając się do staruszki. – Wydaje mi się, że dobrze, chociaż gdy sobie przypomnę, że musiałam opuścić łóżko…
– Dlatego nie powinnaś siedzieć do późna – skarciła służka dziewczynę, lecz ta tylko wywróciła oczami, bo niania nie odczytała głównego powodu jej zmartwień.
– Postaram się – rzuciła, dokończając pospiesznie jedzenie, a następnie zgarniając swoje drugie śniadanie i plecak, wyszła z domu.
Niepewnie kierowała swe kroki prosto do miejsca, którego za nic nie chciała odwiedzać, ale przymus ze strony ojca do tego nalegał. Tym miejscem, przypominającym piekło, była szkolna placówka. Miejsce, które sprawia jej do tej pory tyle bólu... Nie, to nie samo miejsce, to ludzie codziennie torturowali ją psychicznie.
Na początku była pewna, że jeżeli nie będzie udawać rozpieszczonej snobki, to rówieśnicy ją zaakceptują, może nawet polubią, jednak z każdym dniem konstatowała coraz bardziej, że to pieniądze pozwalają na znalezienie sojuszników. Nie przestrzegając tego prawa, szybko, według „kolegów”, spadła na dno, lecz nie chciała tracić nadziei.
– Lucy! – zawołała jakaś dziewczyna biegnąca w jej stronę.
– Misaki? – zdziwiła się na widok czarnowłosej. – Co ty tu robisz?
– Heh... Czekaj... Daj mi złapać oddech – jej koleżanka wzięła głęboki wdech i wydech. – Już lepiej. Chciałam przyjść po ciebie, jednak pani Spetto powiedziała, że już wyszłaś. No to ja biegiem za tobą! – Zaśmiała się i szybko zmieniła temat. – A propos, słyszałaś wielką nowinę?!
– Jaką wielką nowinę? – zapytała, czując narastającą naturalnie ciekawość.
– Możliwe, że za kilka dni będziemy mieli nowych uczniów!
– Jak to możliwe, skoro jesteśmy w różnych klasach?
– Normalnie, jedno zapewne będzie uczęszczać do mojej klasy, a druga osoba do twojej. Jak się jest przewodniczącą, to się wie takie rzeczy – odrzekła, wypinając się dumnie.
Misaki Ayuzawa była do tej pory drugą osobą, która odważyła się porozmawiać z Lucy. Tak naprawdę znały się od dziecka, ale otoczenie każdego może zmienić, nawet tych najtwardszych. Gdy ich przyjaźń się odrodziła, u Lucy znów powróciła nadzieja. Od czasu wznowienia ich znajomości, dziewczęta wspierały się w każdej potrzebie. Jak jedna miała kłopoty, to druga ruszała jej na pomoc i odwrotnie. Nie miały przed sobą sekretów –  przynajmniej tak uważała Misaki – jednak Lucy nie mogła tego powiedzieć o sobie. Trzymała sekret, którego nie mogła pod żadnym pozorem nikomu powiedzieć.
Do szkoły nie miały daleko. Piechotą zajmowało im to ponad piętnaście minut, a skoro miały jeszcze sporo czasu, to postanowiły się przejść. Ruszyły w stronę parku. Podczas marszu rozmawiały o... no właściwie o wszystkim i o niczym. W końcu rozmowa potoczyła się w kierunku związku Lucy i pewnego chłopaka.
– Jak tam Kaito? – zapytała Misaki. Lucy zadrżała, słysząc zbyt dobrze znane jej imię. Pierwsza osoba, która, będąc zbyt pewna siebie, zapragnęła bogatego romansu.
Kaito Domoto był postrzegany przez blondynkę jako książę na białym koniu, który wybawił ją w pewnym momencie ze szponów samotności, lecz jak sobie teraz o nim myślała, to żałowała, że nie została porwana przez smoka i zamknięta w najwyższej wieży na cztery… nie, na sto spustów.
– Daj spokój, to przeszłość – burknęła zdenerwowana.
– A co się stało? – wypytywała, niezniechęcona.
– Po prostu... przez te jego zawody pływackie już mu odbija. Na początku cieszyłam się, że wygrywa i wiesz…, ale przez to stał się zbyt egoistyczny. Uważam, że się zmienił... Ale na gorsze. Nie podoba mi się to i nie umiem tego zaakceptować. Nie jestem w stanie mu już zaufać – wytłumaczyła, a z każdym słowem w jej oczach pojawiał się coraz większy ból. – Obawiam się, że był taki od samego początku.
– Możliwe, choć nie trać wiary. Może to zwykła chwila słabości, a niedługo znów wszystko wróci do normy? – starała się pocieszyć przyjaciółkę.
– Ta chwila słabości trwa już dobre dwa miesiące – Lucy przewróciła oczami ze złością.
– Cóż… To nie jest normalne – rzekła krótko, drapiąc się po skroni. – Może faktycznie masz rację.
– Sama nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć – westchnęła blondynka. Wiatr bawił się jej włosami, rzucając je na wszystkie strony, a niebo pochmurniało.  – Nie wiem, takie mam po prostu wrażenie… Oh, ale nieważne. Nie rozmawiajmy o tym, bo przez to psuje mi się humor – szybko stłumiła w sobie negatywne uczucia. Nie chciała niepotrzebnie martwić przyjaciółki.
Dalej szły w milczeniu. Po krótkim czasie musiały zawrócić i w mgnieniu oka doszły do szkoły, a tam pożegnały się i rozeszły do swoich klas.
Lucy, przekraczając próg sali lekcyjnej, zajęła swoje miejsce przy oknie i w milczeniu czekała na rozpoczęcie lekcji. Nauczyciel przyszedł jak zwykle spóźniony, a potem zaczął przepraszać całą klasę. Straszny był z niego panikarz, ale na swój sposób sympatyczny.
Lekcja zleciała jej dość szybko. Z matematyką nie miała problemów, więc nie starała się robić porządnych notatek. Spisała tylko zadanie domowe i tyle. Po co miała się przemęczać?
Na przerwie postanowiła zostać w sali. Nie chciała się rzucać w oczy, czy też znowu wpakować się w jakieś kłopoty. Kilka osób widocznie podjęło podobne decyzje, jednak większość wyleciała z klasy jak z procy. Patrzyła przez okno i rozmyślała, podpierając brodę na jednej dłoni, gdy nagle ktoś zasłonił jej oczy.
– Zgadnij kto! – odezwała się dobrze znana jej osoba.
– Kaito, przestań, nie jestem w humorze – warknęła, patrząc na jego odbicie w szybie.
– Znów się dąsasz? – westchnął i spojrzał na nią gniewnie. Wtedy z Lucy od razu cała pewność siebie wyparowała.
– Nie, po prostu się nie wyspałam – mruknęła wymijająco.
– Eh, zresztą nieważne – rzucił obojętnie i odszedł, dzięki czemu dziewczyna mogła odetchnąć z ulgą.
Odkąd Lucy zauważyła, że między nią a Kaito się nie układa, sama również zaczęła się dziwnie zachowywać. Gdy razem przebywali, od razu traciła dobre samopoczucie i zaczynała się złościć. Nic nie mogła na to poradzić. Musiała być ostrożniejsza, gdyż wystarczyło jedno słowo, a cały świat by się zawalił.
Położyła głowę na ławce i kurczowo starała się o tym teraz nie myśleć. Dręczyło ją to już od kilku dni, a dziś tylko się nasiliło.
 Może faktycznie powinnam z nim o tym porozmawiać? – to było raczej stwierdzenie niż pytanie.
                                                           ☆☆☆

– Powinnaś koniecznie z nim o tym porozmawiać! – poleciła Misaki podczas drogi powrotnej do domu, popijając najzwyklejszą wodę z butelki. Tym razem to Lucy zamierzała odprowadzić koleżankę pod dom, a ta chciała pomóc blondynce przy problemie
– Jak? – jęknęła, nie widząc żadnej dobrej alternatywy.
– Walić prosto z mostu, a nie się ociągać – poleciła bez ogródek. – Powinnaś nawet jeszcze dziś się z nim spotkać i mu o tym powiedzieć. Potem to już będzie tylko gorzej.
– Wiem, ale boję się konsekwencji – westchnęła, a przed oczami znów pojawiły się wspomnienia z czasów, gdy była nikim. Kaito był najpopularniejszym chłopakiem w szkole, więc to oczywiste, że każda laska się za nim uganiała, ale on wybrał ją i dzięki temu ludzie znów zaczęli ją doceniać. Nie chciała z powrotem stać się pośmiewiskiem.
– Zrobisz jak uważasz, ale przemyśl to, bo nie chcę byś się z nim męczyła – poleciła czarnowłosa i, żegnając się z przyjaciółką, przeszła przez furtkę swego ogrodzenia i weszła do mieszkania.
Lucy jeszcze chwilę stała i patrzyła na drzwi, za którymi zniknęła Misaki, a następnie skierowała swe kroki na niewielką polanę, która kilka lat temu była pięknym zagajnikiem. Od dziecka lubiła tam chodzić. Było cicho, spokojnie i nikt tam się nie zapuszczał. Miała święty spokój.
Na miejscu wyciągnęła małą zabaweczkę z plecaka, która uchodziła za lacrimę. Dzięki niej można było kontaktować się z ludźmi na odległość. Wybrała numer do Kaito i zadzwoniła.
– Halo? – odezwał się głos w komórce.
– Hej, to ja – przywitała się niepewnie.
– Kto? – nie rozpoznał dziewczyny, dopóki ta nie wyjawiła mu swego imienia. – Lucy! Co tam u ciebie, kochana?
– Nie wiem, co u mnie. Chcę się spotkać – odparła krótko.
– Z tobą zawsze… tylko, że dzisiaj nie mogę.
– Ale to ważne, zajmie tylko chwilę – wyjaśniła z obawą.
– Hm... no dobra. To gdzie i o której? – dopytał się po chwili namysłu.
– W parku o szóstej – odpowiedziała Lucy i się rozłączyła. Chciała odetchnąć z ulgą, ale mając świadomość, że niedługo zerwie z chłopakiem, dzięki któremu jej życie wróciło do normy, nie było jej wesoło.
Spojrzała na zegarek. Było wpół do piątej. Miała jeszcze sporo czasu, więc klapnęła na trawę i, ciesząc się chwilami spokoju, odrobiła lekcje. Nie chciała mieć zaległości, a dzięki temu mogła zabić trochę czasu. Gdy dochodziła godzina szczytu, blondynka zabrała swoje rzeczy i zgodnie ze swą wolą udała się w umówione miejsce.
Kaito już czekał. Gdy ją zobaczył, uśmiechnął się i podszedł do niej. Przytulił ją i na przywitanie szepnął:
– Co chciała moja myszka?
Lucy delikatnie uwolniła się z jego uścisku i spojrzała na niego ze smutkiem.
– Kaito, ja... – zawahała się, lecz szybko doszła do wniosku, że nie może się w takim momencie wycofać. – muszę z tobą poważnie porozmawiać.
– O czym? – zaniepokoił się, słysząc ton jej głosu.
Bardzo chciała postąpić tak jak Misaki jej radziła, ale była tchórzem. Zebrała w sobie całą odwagę i siłę jaką w sobie skrywała i rzekła:
– O nas – zdziwił się słysząc jej słowa, więc ta ciągnęła dalej – Nie układa nam się już od dłuższego czasu i dobrze o tym wiesz – oznajmiła spokojnie.
– Miejmy ten teatrzyk za sobą – cała jego postawa wobec niej się zmieniła. – Nawet gdybyś ze mną zerwała to co z tego? Mogę mieć każdą dziewczynę jakiej zapragnę, a ty? Pff... Godne pożałowania – wybuchł śmiechem.
Lucy zamurowało. Nie spodziewała się po nim takiego zachowania, znaczy niby rozpatrywała taki scenariusz, ale i tak się na nim zawiodła. W końcu do niej dotarło. Mimo że chodzili ze sobą ponad cztery miesiące, to go tak naprawdę nie znała. Starając się nie wybuchnąć płaczem powiedziała:
– To świetnie, że się zrozumieliśmy i szybko to załatwiliśmy. Cześć! – odrzekła i odmaszerowała, starając zachować ostatnie resztki godności.
Odchodząc usłyszała jak coś do niej krzyczał. Zrozumiała tylko pojedyncze przekleństwa, którymi starała się nie przejąć, jednak jej wkurzająca wrażliwa strona musiała się odezwać w takim momencie.
Ruszyła w kierunku domu. Z każdym krokiem przyspieszała, aż jej marsz stał się biegiem. Łzy zaczęły spływać po policzkach, nie wiedząc czemu. Wchodząc do domu, szybko zdjęła buty i pobiegła do siebie. Zamknęła drzwi i padła na łóżko. Rozpłakała się na dobre, tylko dlaczego? Przecież go już nie kochała, więc czemu?!
Gdy poczuła zmęczenie, zasnęła.
                                                            ☆☆☆

Po tygodniu Lucy wróciła do siebie. Poczuła się wolna i szczęśliwa. Cieszyła się, że tą rozmowę ma już za sobą i, tak jak się spodziewała, po ich rozstaniu wszystko wróciło do normy. Mówiąc „prawie”, miała na myśli zachowanie innych ludzi wobec niej. Kaito był znany w całej szkole, no bo któż to by nie znał wielkiego mistrza pływackiego. Każda dziewczyna pragnęła z nim być, ale wracając do zachowania innych uczniów, to po prostu można było wyczuć, że coś jest nie tak. Powrót do szkoły był dla niej bolesny. Przechodząc korytarzem czuła na sobie spojrzenia innych, a także zrozumiała, że znów stała się obiektem rozmów. Starała się to ignorować i nawet dobrze jej szło, ale jeden mały wypadek zdołał ją złamać.
O godzinie 6:30 miał zadzwonić budzik w telefonie, jednak uruchomił się trochę później. Blondynka leniwie otworzyła oczy i sięgnęła ręką, aby go wyłączyć. Zerknęła na zegarek i jakpoparzona wyskoczyła z łóżka, widząc, że zaspała. Pobiegła do łazienki, aby wziąć krótki prysznic, a przy tym przeklinała siebie co chwilę i jęczała „dlaczego ten głupi budzić nie zadzwonił wcześniej!"
Zbiegając na dół po schodach, potknęła się o wystający fragment dywanu i zleciała z ostatnich pięciu schodków. Mruknęła coś pod nosem niezadowolona, szybko się otrzepała i pobiegła do kuchni. Nie miała czasu, aby przyrządzić sobie bento, więc zrobiła sobie tylko dwie kanapki z serem. Zanim wyszła, zajrzała jeszcze do gabinetu taty, gdzie zazwyczaj spędzał najwięcej czasu. Był tam i siedział znowu przy jakiś papierach.
– Dzień dobry, tato – zaczęła. – Chciałam cię tylko poinformować, że wychodzę do szkoły – powiedziała spokojnie Lucy i uśmiechnęła się do niego.
– To idź i mi nie przeszkadzaj – warknął.
– Dobrze, nie przemęczaj się – odpowiedziała, nieco przygnębiona.
Jak mu się przerywało w pracy, był strasznie zły. Praca była dla niego ważniejsza od córki. Powinna była się już przyzwyczaić.
Ciekawe czy gdybym uciekła z domu, to by się zorientował? – pomyślała przelotnie.
Pospiesznie wyszła z rezydencji, łapiąc po drodze kurtkę i ruszyła w stronę „więzienia". Po dziesięciu minutach była już na miejscu. Spojrzała na zegarek wiszący nad wejściem do szkoły i okazało się, że miała niewiele czasu do dzwonka, ale tyle, żeby odwiedzić po drodze jedną osobę. Już normalnym krokiem ruszyła przez korytarz. Po drodze rozglądała się za Misaki, ale nigdzie jej nie znalazła, więc trochę zawiedziona udała się do swojej klasy. Po przekroczeniu progu drzwi, zauważyła cienką linkę pod swoimi stopami. Otworzyła szerzej oczy. Próbowała się cofnąć, ale było za późno.
☆☆☆

W tym samym czasie pewna osóbka smacznie sobie spała. Nie miała teraz żadnych zmartwień, a świadomość o rzeczywistości również gdzieś wyparowała. Czarnowłosa obudziła się dopiero wtedy, gdy do pokoju wpadła jej mama i ściągnęła z niej kołdrę .
– Co jest? Pali się? – zapytała, nie wiedząc co się dzieje.
– Nie żartuj sobie. Jesteś spóźniona – powiadomiła ją matka, opierając ręce na biodrach.
– Spóźniona? – nie zrozumiała.
– Nie udawaj zdziwionej, tylko się szykuj – wyszła, trzaskając drzwiami.
Przez chwilę dziewczyna leżała, zastanawiając się, co jej mama miała na myśli, mówiąc, że jest spóźniona. Dopiero po chwili oprzytomniała.
– SZKOŁA!!! – wyskoczyła z łóżka i, zabierając ciuchy z krzesła, pobiegła do łazienki. Po pięciu minutach była gotowa, więc zabrała plecak, śniadanie i wybiegła z domu. Jako przewodnicząca musiała dbać o swoje stopnie, zachowanie, więc spóźnienia były niedopuszczalne. Biegła ile sił w nogach i na szczęście zdążyła w ostatnim momencie.
Zostawiła kurtkę w szatni, a plecak w klasie. Zaczynała się dopiero przerwa, więc mogła odetchnąć z ulgą, że się nie spóźniła. Miała jeszcze trochę czasu, więc udała się na poszukiwania Lucy. Skierowała kroki w stronę jej klasy i wtedy ją zobaczyła. Była cała mokra, a na podłodze leżało już puste wiadro. Wszyscy, którzy to widzieli mieli niezły ubaw, ale Lucy, jak i Misaki, wcale nie było do śmiechu.
 Zabiję tego, kto to zrobił! – pomyślała.
Ktoś zrobił sobie jakiś głupi kawał, a ofiarą tego żartu padła Lucy. Biedna nie potrafiła już powstrzymać łez, dlatego wybuchła płaczem i pobiegła do łazienki. Nie przejęła się dudniącym dzwonkiem –  nie miała zamiaru opuszczać swej kryjówki. Dopóki nie przyszła jej przyjaciółka.
– Lucy, wyjdź, przyniosłam ręcznik od pielęgniarki i twoją kurtkę – powiedziała spokojnie. – Dyrektor pozwolił ci iść do domu się przebrać.
– Dziękuję – mruknęła cicho, zrezygnowana. – Daj mi chwilę.
W tym czasie jej przyjaciółka wychodziła z siebie, mówiąc:
– Co za pajac z tego Kaito! Jak ja go dorwę, to nie dość, że wszystkie kości mu połamię, to jeszcze uszkodzę mu tę egoistyczną mordę. Własna matka go nie pozna!
– Czekaj, a skąd wiesz, że to on? – odezwała się zaskoczona Lucy.
– Słyszałam, jak to mówił chłopakom. Miałam do niego podejść i mu przylać, ale uznałam, że lepiej będzie, jak sama to zrobisz. Poza tym w tamtej chwili byłaś ważniejsza i nadal jesteś. Będę musiała to potem zgłosić nauczycielowi i dostanie mu się za swoje. No chodź! – pospieszyła ją.
– Nie musisz tego robić, nie chcę mieć jeszcze większych kłopotów.
– Lucy, ja jestem przewodniczącą i moim obowiązkiem jest zgłaszać takie rzeczy, więc nie masz tu nic do gadania.
Blondynka podziękowała przyjaciółce za pomoc i szybko wróciła do domu, by się przebrać, ale po tym incydencie nie miała ochoty wracać już do szkoły. Sięgnęła po lacrimę i napisała do Misaki wiadomość, że dzisiaj już nie przyjdzie.
Wypiła do końca gorącą herbatę, którą chwilę temu przyniosła jedna ze służek, a następnie, chcąc się zrelaksować, podeszłą do biurka i wyciągnęła z szafki małą szkatułkę, gdzie trzymała listy do swojej mamy. Zawsze do niej pisała gdy ciążyło jej coś na sercu.
Wyjęła czystą kartkę i zaczęła pisać. Głównie o wszystkich nieszczęściach, które po rozstaniu z chłopakiem jej dosięgły. W ciągu tego jednego tygodnia już kilka razy zrobili jej psikusy, np. musztarda w butach na w–f, szafka zapchana karteczkami, na których były jakieś dokuczliwe komentarze albo podarta kurtka w szatni. Niestety, ten dowcip najbardziej ją wkurzył, jak i sprawił wielką przykrość. Zrobili z niej pośmiewisko na całą szkołę! Już zawsze będą się z niej śmiać!
Załamała się...

Od tamtego czasu, nie raz wracała myślami do swej kochanej mamy, która dla swoich przyjaciół i rodziny była gotowa poświęcić wszystko, ale oni nie przeszkadzali jej spełniać swych marzeń. W dzieciństwie marzyła tylko o jednym.
– Nie, nie, nie! – próbowała odgonić te myśl, ale w sumie co jej zaszkodzi? Łąka, na którą tak często chodziła nie należała do terenów miasta. Rzadko kto się tam zapuszczał.
Założyła ciemny dres, żeby jakoś specjalnie się nie wyróżniać. Wyjęła z tej samej szkatułki, gdzie były listy, specjalne klucze i wyszła z domu. Jej miasto miało straszną przeszłość i dlatego nie mogła zostać magiem, bo inaczej zostałaby zabita, jak kiedyś jej mama.
Pobiegła w stronę lasu i weszła na jedną ze ścieżek, prowadzących na jej małą polankę. W ręku ściskała klucze i, nie wiedząc czy jej się wydawało, czy nie, wyczuwała ich moc.
Widziała już polankę, ale zatrzymała się, gdy tylko usłyszała czyjeś głosy i już wiedziała, do kogo należą. To był Kaito i jego kolesie. Szli w jej stronę, ale na szczęście jeszcze jej nie zauważyli. Miała szansę, aby się ukryć. Szybko skoczyła w bok, w krzaki, i oddaliła się trochę od ścieżki. Wokół niej znajdowały się ciernie, więc nie mogła udać się inną drogą. Jedynym wyjściem było przeczekanie, aż sobie pójdą. Na szczęście nie musiała zbyt długo czekać, a gdy chłopcy się oddalili, śmiejąc się z czegoś donośnie, dziewczyna mogła spokojnie udać się na polankę. Szybko jednak zrezygnowała, widząc nieznajome twarze.
Widocznie jej ukochane miejsce stało się miejscem zabaw.
Nie mogąc nic na to poradzić, wycofała się i wróciła do domu.


Ciąg dalszy nastąpi w rozdziale 2 "Spotkanie nadziei"

12 komentarzy:

  1. Omomomomom *…* Kiedy następny??? <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Będę szczera... Nie obrazisz się?
    Po pierwsze raziła mnie ilość błędów, ale zaczynasz pisać, więc wiem, że to się często zdarza, ale zapominasz o takich.... estetycznych sprawach jak "Cześć - powiedziała Ania - dawno się nie widziałyśmy." Taki przykład. Chodzi mi o to, że nie robić spacji po myślnikach, druga rzecz kiedy używasz czasowników typu "powiedziała, pomyślała itd" nie stawiasz kropki przed -, jeśli używasz innego słowa, to jest kropeczka.
    Kolejna rzecz, związana pewnie ze mną, za dużo takich ... wciśnięć, wypełniaczy, które po prostu nie pasują mi. Czyli takie te rozmówki, gdyby rozdział był dłuższy to spoko, ale jak ma taką długość, to one mnie denerwują.
    Dalej... za mało się działo, wiem, że to 1 rozdział, ale ja uwielbiam jak coś się dzieje już na samym początku, a u cb było tego za mało. Ja już przy swoim blogu zrobiłam sporo akcji, a tutaj ... to można było skleić w 1 akapit dodać ze dwie rozmowy i dać resztę.
    Czy jest jakiś plus? Na pewno końcówka zachęca do dalszego czytania, ale to zależy co będzie dalej, więc jeśli zaspokoisz mnie po 2 rozdziale, to ocenię fabularnie pomysł, jak nie ... to cię *******. No właśnie :)
    Mam nadzieję, że się nie obrazisz. Ja mam wysokie wymagania względem blogów, więc potrzebuję tego czegoś, żeby zacząć czytać na poważnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za taki wytyk błędów ;)
      Teraz mnie zmotywowałaś do ponownego przeczytania rozdziałów i ich poprawy w razie co. Jak tak teraz powiedziałaś o akcji to faktycznie nie był zbyt ciekawy, ale to początek. Początki bywają trudne, ale postaram się :D

      Usuń
  3. Ciekawie,ciekawie:-P ale nie mpge doczekać się jak Lucy spotka Natsu *_*

    OdpowiedzUsuń
  4. No Natsuki rozdział jest długi to ci przyznam. Fajny jest na błędy nie zwracam uwagi. Sama ich dużo robię ;-)
    Nie umiem pisać długich komentarzy wiec powiem tylko ze czekam na następny rozdział i przesyłam ci wenę :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Lucy, zostań magiem!
    Biedna Lucynka :c Jakbym była na jej miejscu to bym przywaliła temu całemu Kaito :P
    Mi się podoba i czekam, aż Lucy dołączy do gildii ^^
    Wtedy się zacznie dziać! :D
    Jestem ciekawa jak będzie się na początku dogadywać z Natsu :)
    Pozostaje mi tylko życzyć weny :D [rzuca weną w ekran] Mam nadzieję, że się przyda ;)
    PS Jeśli chodzi o błędy to ja nie zwracam uwagi :P Niucha-chan skupia się na fabule, która jej się podoba ^^
    PSS (chyba tak to się pisze :P) Bardzo podoba mi się wygląd bloga *-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) To fajnie, że ci się podoba. Od 2 rozdziału nie będzie już błędów. Przynajmniej mam nadzieję, że nie będzie :3

      Usuń
  6. Aquarius...czemu Lucy nie przywołała Aquarius i nie pokazała Kaito gdzie jego miejsce T^T ! ... tak strasznie szkoda mi Lucy ... Pierwszy rozdział strasznie mi się podobał mam nadzieję, że każdy kolejny będzie coraz lepszy! :3

    OdpowiedzUsuń
  7. No to zaczynamy czytać Twoją historię, odezwę się za parę dni jak już będę na bieżąco :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Oooo....zaczyna sie ciekawie :D Lubie imie Kaito <3 ale ta postac nie za bardzo XD Nie lubie takich chamow XD Lel :D ide czytac dalej :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również nie lubię takich chamów, ale niestety musiałam go dodać, aby było więcej akcji. W końcu jeśli chce się akcji to trzeba stworzyć czarny charakter. ;)
      Pozdrawiam

      Usuń