Nie mogły uwierzyć w to, co się przed chwilą wydarzyło. Chyba były zbyt naiwne, sądząc, że w biały dzień nikt nie zapuści się w las; że nikt nie będzie ich obserwować. Były głupie! Przecież wejście na łono natury wcale nie jest zabronione!
Oddalając się od polany już spory kawałek,
zrobiły sobie krótką przerwę. Zmachane upadły na ziemię, starając się złapać
oddech. Musiały obmyślić plan działania. Co teraz miały zrobić? Skąd w ogóle
się wziął tam burmistrz i ojciec Lucy? Ktoś przechodzący przez las musiał je zobaczyć
jak używają magii i na nie podkablować.
– Ty musisz jak najszybciej dostać się na
stację i stąd uciekać, bo, jak się przekonałaś – to niebezpieczne miejsce. Nie
dla magów. Niedaleko powinien być dworzec – obie zaczęły wytężać wzrok w
poszukiwaniu jakiegokolwiek znaku, który by ich wybawił z tej beznadziejnej
sytuacji. Nie chciały podejmować lekkomyślnych decyzji lub takich, które
prędzej doprowadziły je do ludzi, którzy ich gonią, aniżeli do jakiegoś
bezpiecznego azylu.
– Dobra, powiedzmy, że wierzę ci na słowo,
ale – nowo poznana dziewczyna spojrzała na Lucy podejrzliwie – skoro jest tu
tak niebezpiecznie, to czemu tu mieszkasz?
– Tutaj mam dom, tutaj się urodziłam i po
prostu tak zostało, a poza tym, gdzie miałabym się udać? – Lucy nie doczekała
się odpowiedzi, gdyż obie usłyszały niepokojący szelest tuż za swoimi plecami.
Nie chcąc wiedzieć, jakie stworzenie je
obserwowało, szybko poderwały się z miejsc i znów ruszyły biegiem dalej przez
las, nie czekając na specjalne zaproszenie. Gdy po kilku minutach bezustannego
sprintu przez leśny gąszcz poczuły zmęczenie, zwolniły i już marszem szły przed
siebie. Lucy, nadal zaniepokojona całą sytuacją, starała się ustalić ich
konkretne położenie i znaleźć bezpieczne wyjście z lasu, a dokładniej odnaleźć
dworzec.
– Lucy, wiesz gdzie jesteśmy? Boję się, że
się zgubiłyśmy – oznajmiła z obawą Levy, rozglądając się dookoła. Nie znała
tych terenów, toteż była jeszcze bardziej podenerwowana. Nie spodziewała się,
że zwykła wycieczka sprawi, że znajdzie się w poważnym zagrożeniu.
Uwolnienie się ze szponów zwykłego
człowieka nie mogło być dla magów czymś trudnym, ale już na samo nastawienie
mieszkańców do nich powodowało, że dziewczyny od razu odrzuciły pomysł z
kontratakiem. Nie chciały jeszcze bardziej popsuć relacji między nimi i
doprowadzić do jakiejś wojny domowej.
–
Zgubiłyśmy się – powiedziała z załamaniem Lucy, ale zaraz po tym się
rozchmurzyła. – Zaraz… Wiem, kto może nam pomóc! – uśmiechnęła się, modląc się
w duchu, by to zadziałało. Wyciągnęła z kieszeni złoty klucz, mając nadzieję,
że uda jej się przywołać nową przyjaciółkę i zawołała:
– Otwórz się, bramo panny! Virgo!
– Księżniczko, w czym mogę pomóc? –
zapytała pokojówka, wyłoniwszy się ze złotej poświaty.
– Zgubiłyśmy się – odpowiedziała z
westchnieniem. – Potrafisz wyczuć za pomocą wibracji w ziemi, w którym kierunku
jest dworzec kolejowy? – pytała z nadzieją, a Levy z zaskoczeniem spojrzała na
pokojówkę.
– Potrafisz coś takiego zrobić?
– Mam moc ziemi, więc to oczywiste –
rzekła z powagą, a następnie przykucnęła, zamykając oczy i dotknęła ręką ziemi.
Po krótkiej chwili powiedziała – Trzeba iść na południe, jakieś trzy kilometry
stąd – wskazała palcem, w którą stronę mają się udać.
– Dziękujemy! Ratujesz nam życie! –
krzyknęły uradowane i już miały paść do stóp Virgo, lecz ta delikatnie się
uśmiechnęła i zniknęła.
Lucy poczuła, jak ją rozpiera duma. Była z
siebie zadowolona, że udało jej się przywołać Virgo, mimo że niedawno jeszcze straciła przez to siły. Nie chcąc
tracić czasu, dziewczyny ruszyły w kierunku, wyznaczonym przez Virgo. Niedługo
dotarły na miejsce i widząc, że na peronie stoi już pociąg, tym bardziej
przyspieszyły. Nim Mcgarden wsiadła do środku transportu, upewniła się, że w
plecaku – jej jedynym bagażu – wszystko jest.
– Dobrze, wszystko mam – odetchnęła z
ulgą. Spojrzała na blondynkę, która z trudem powstrzymywała się, by nie
wybuchnąć płaczem. Poznały się niedawno, ale obie zdążyły się do siebie
przywiązać i teraz ciężko było im się rozstać. Tak jakby znały się od dobrych
kilku lat. – Lucy, dziękuję ci. To było niezłe oderwanie się na chwilę od
szarej rzeczywistości.
– Nie masz za co, głuptasie. To ja ci
dziękuję! Dzięki tobie odnalazłam swe powołanie! – dla przyjaciółki uroniła
łzę. – Możesz się mnie spodziewać za jakiś czas u siebie!
– I będę! – odpowiedziała i przytuliła na
pożegnanie swoją nowo zdobytą przyjaciółkę.
Odprowadzając wzrokiem Levy, blondynka
poczekała, aż pociąg odjedzie, a gdy już maszyna ruszyła, pomachała
przyjaciółce na pożegnanie i pełna obaw zaczęła iść w stronę swojego domu.
Jedyne, co jej w tym momencie pozostało to nadzieja, że nikt jej wtedy nie
rozpoznał.
☆☆☆
Od czasu tamtego wydarzenia minęło raptem
kilka dni. W tym czasie rozpoczął się nowy miesiąc – kwiecień – przyniósł ze
sobą chłodne powietrze, lecz zgodnie ze wskazówkami prognoz, w następnych
dniach miało się ocieplić.
Po powrocie do domu tamtego dnia, ojciec
przeprowadził z nią poważną rozmowę. Pełen podejrzeń, zaczął zadawać Lucy
pytania jak na przesłuchaniu. Gdzie byłaś, z kim byłaś, o której wróciłaś i tak
w nieskończoność. Oczywiście kłamała przy tym jak z nut, a na jej szczęście w
to uwierzył. Tak dobrze jej to wyszło, że zaczęła się zastanawiać nad karierą
aktorki... Nie! Postanowiła sobie zupełnie co innego. Zostanie magiem tak ja
jej mama, a żeby spełnić to marzenie i wyruszyć w świat, musi zwiększyć swoją
magiczną moc, poprawić swą sprawność fizyczną, a także zdobyć się na odwagę by
wreszcie wyznać ojcu prawdę i opuścić to miasto.
Robiąc sobie wolne od szkoły przez te
kilka dni, w końcu przyszedł czas by wrócić do szkoły i nadrobić zaległości,
choć Lucy trochę się tego obawiała. Gdy stanęła w główny holu przy wejściu do
szkoły, przed jej oczami pojawiły się wszystkie upokorzenia, które do tej pory
przeżyła. Słabo jej się zrobiło, lecz starała się to wytrzymać. Nie może się
przejmować ludzką głupotą. Musi stać się silna. Jeżeli zamierza zostać magiem,
to niech pokaże samej sobie, że jej na tym zależy. Niech udowodni sobie, że się
do tego nadaje. Nie może ciągle grać jednej i tej samej roli –
rozhisteryzowanej płaczki, która panikuje od razu po pojawieniu się choćby
najmniejszego problemu.
Weszła dumnym krokiem do klasy i, widząc,
że wszyscy się na nią patrzą, zignorowała to i szybko zajęła swoje miejsce.
Usiadła tam gdzie zwykle – w ostatniej ławce pod oknem. Rozpakowała się i
niepewnie rozejrzała po sali wypatrując... no właśnie. Kogo miała wypatrywać?
Kaito nie chciała znać, a Misaki miała lekcje w innej sali, więc kogo chciała
wypatrzeć?
– Nadziei
– pomyślała i odwróciła głowę, chcąc wyjrzeć przez okno. Wokół niej panowała
ciężka atmosfera, czuła, jak jest jej duszno. Niepewnie wstała i otworzyła
sobie okno.
– Uważaj, żebyś się nie przeziębiła! –
zawołał ktoś. Lucy natychmiast usiadła, starając się to zignorować Słyszała, jak dziewczyny siedzące tuż za nią,
plotkowały o niej z drwiną wypisaną na twarzach. Czuła na sobie ich spojrzenia,
ale starając się zachować fason, nie pokazywała emocji. Nie chciała pokazywać
żadnej swojej słabości. Na pewno nie teraz.
Zadzwonił dzwonek. Reszta uczniów
spędzających przerwę na korytarzu zaczęła się schodzić do sali i powoli
zajmować swoje miejsca. Do klasy wszedł również nauczyciel, który o dziwo się
nie spóźnił.
– Dzień dobry – przywitał się krótko,
poprawiając swoje nieco porysowane okulary. – Zanim zaczniemy lekcje, chciałbym
wam przedstawić nowego ucznia, którego mam nadzieję… Nie, ja oczekuję od was,
że przyjmiecie go ciepło – do sali wmaszerował chłopak o niesamowitych różowych
włosach. – To jest... – odchrząknął – Przepraszam, jak się nazywasz? – zwrócił
się do nowego.
– Natsu Dragneel! Tak ciężko zapamiętać?! –
burknął zirytowany i rozejrzał się po klasie. Zatrzymał wzrok na blondynce
siedzącej przy oknie.
– Nie, najmocniej przepraszam –
odpowiedział z nutką zmieszania i zwrócił się tym razem do klasy. – Czy ktoś
będzie chętny oprowadzić tego młodzieńca po szkole?
Zgłosiło się kilka dziewczyn, ale nie ma
co się dziwić. Która dziewczyna nie chciałaby oprowadzać takiego przystojniaka?
Jednak Lucy nie była z nim zbytnio zainteresowała. Miała teraz własne problemy
i nie chciała się w nic angażować. Westchnęła i wyjrzała przez okno, chcąc myślami
uciec od rzeczywistości.
– Może panna Heartfilia? – zaproponował
nauczyciel, widząc swą uczennicę, żyjącą w innym świecie. Ta jak tylko
usłyszała swoje nazwisko, oprzytomniała.
– Słucham?
– To, co pani słyszała – powiedział i
nakazał chłopakowi zająć wolne miejsce, znajdujące się koło niej, a po chwili
zaczął prowadzić lekcję.
Lucy mruknęła coś pod nosem, niezadowolona
uwagą nauczyciela i zaczęła notować. Na przerwie będzie zmuszona nawiązać z
nowym kontakt.
☆☆☆
– Hej! Mogę wiedzieć o co chodziło nauczycielowi?
– zapytała Lucy nowego chłopaka już na przerwie.
– Tia... Wskazał ciebie, żebyś mi pokazała
szkołę od wewnątrz, ale obejdzie się. Jeśli zaprowadzisz mnie do klasy 2C, to
będę szczęśliwy – zaśmiał się. – Moja znajoma tam chodzi – uśmiechnął się.
Lucy kiwnęła na znak głową i z chęcią
zaczęła prowadzić chłopaka do klasy, w której Misaki miała lekcje. Była to ta
sama klasa.
– To tu – rzuciła krótko i od razu poszła
zaczepić swoją przyjaciółkę – Misaki! Co tam? – zaczęła z wahaniem, będąc
pewna, że czarnowłosa się na nią złości za te kilka dni nieobecności, lecz ta
normalnie odpowiedziała:
– Wszystko w porządku. Do mojej klasy
dołączyła nowa dziewczyna! Ma na imię Erza i jest taka piękna! Sama zobacz! –
powiedziała i wskazała na dziewczynę, zajętą rozmową z Natsu. – A ten to kto?
Pierwszy raz go widzę.
– To jest Natsu. Chodzi ze mną do klasy.
Prosił mnie, żebym go tu przyprowadziła, więc o to jestem – zaśmiała się.
– Myślisz, że są parą?
– Nie mam pojęcia – dyskretnie obejrzała
się w ich stronę, lecz natychmiast odwróciła wzrok, widząc, że ci również na
nie zerkają. – Wiesz, raczej wątpię – rzuciła szybko. – Muszę już iść.
Zobaczymy się później, ok?
– Jasne – pożegnały się, a Lucy wróciła do
swojej sali.
☆☆☆
Kolejne dni mijały dość spokojnie. W
szkole nikt jej nie zaczepiał – tylko nowy kolega starał się nawiązać z nią
jakikolwiek kontakt, ale ta jakby budowała wokół siebie coraz większy mur.
Wiedziała, że swoim zachowaniem go rani, ale nie chciała ponownie przejść
zawodu. Na jej nieszczęście Natsu zdążył zapoznać się już z mistrzem pływackim,
co tym bardziej zniechęciło dziewczynę do dalszej znajomości.
Lucy w krótkim czasie zdążyła nadrobić
zaległości związane z nauką, a także znalazła całkiem przytulne i trudne do
znalezienia miejsce, dzięki czemu mogła zacząć trenować. Przez ostatnie dni
chodziła i regularnie ćwiczyła, dzięki czemu jej magiczne doświadczenie
wzrastało z każdym dniem. Minimalnie, ale zawsze coś. Starała się codziennie
biegać po 2 km tak na dobry początek. Z każdym dniem próbowała także nowych
rzeczy. Pomoc w ćwiczeniach miała nadzieję otrzymać od duchów, z którymi
chciała się zaprzyjaźnić.
Dwa razy udało jej się wezwać Virgo, która
oprócz solidnego treningu, dała Lucy także kilka informacji osobie. Mimo że pokojówka
mówiła trochę jak robot, przypadła Lucy do gustu.
Bardzo uważnie słuchała ducha, który
opowiedział jej nie tylko o świecie, z którego pochodzi, a także krótko o
zasadach, jakie w nim panowały. Jedyne, co Lucy udało się zapamiętać to to, że
ciężko jest przywołać dwa, nie mówiąc już o trzech duchach, a także, że jeden
dzień w świecie duchów to trzy miesiące w ludzkim. Niby nie tak ważne, ale
istotne rzeczy. Było oczywiście wiele tych zasad, jednak wszystkich w ciągu
jednej lekcji nie jest się w stanie spamiętać.
Lucy otrzymała od Virgo także cenną radę.
Nie wszyscy się do tego stosowali, jednak wielu pomogła. "Największą siłą
maga są jego uczucia, których nie należy ignorować." Dlatego na każdym
treningu, gdy chciała przyzwać Gwiezdnego Ducha, blondynka starała się
przypomnieć sobie szczęśliwe, jak i również te smutne chwile, które uwalniały
większe pokłady energii. Bardzo ją to cieszyło, a Virgo była z niej dumna.
Blondynka jednak nie chciała się ograniczać tylko do niej. Spoglądając na
kolejny klucz odkryła, że ten duch jest odpowiednikiem byka.
Virgo dziwnie się uśmiechnęła.
– Co? – zapytała Lucy, nie mając pojęcia o
co chodzi, lecz ta nic nie mówiąc zniknęła w złotej poświacie.
Lucy wzruszyła ramionami i jeszcze raz
starając się skupić, zamknęła oczy i biorąc trzy głębokie wdechy, zawołała:
– Otwórz się bramo byka! Taurus!
W złotej poświacie, tak jak się zresztą
spodziewała, pojawił się byk dzierżący wielki topór. Wydał z siebie muczenie
tak jak to robią krowy i popatrzył się dziwnie, acz zalecająco w stronę
dziewczyny.
– O co chodzi? – zapytała niepewnie.
– Nic, tylko... – zamknął oczy i, wziąwszy głęboki oddech,
powiedział: – Ma panienka bardzo śliczne ciałko! – zarumienił się.
O
nie... tylko nie zboczeniec – pomyślała, robiąc zrezygnowaną
minę, lecz nie chciała skreślać od razu Taurusa. Każdy ma swoje wady, a ten
duch może okazać się naprawdę silny. W każdym razie, na początku przedstawiła
mu się i poprosiła o wspólny trening, na co on z chęcią się zgodził.
Na początek nakazała Taurusowi o pokazanie
swoich umiejętności. Musiała poznać czym się specjalizuje. Byk uniósł swój
ciężki topór i wbił go w ziemie robiąc przy tym lekkie trzęsienie. Pokazał
również Lucy, że jest całkiem niezły w walce w ręcz. Wymachiwał swoim toporem
we wszystkie strony, co wyglądało dość komicznie.
Po małej prezentacji zaproponowała inne
ćwiczenie. Chciała nauczyć się walczyć. Oczywiście dla samoobrony, w razie
gdyby znalazła się w niebezpieczeństwie, w którym magia by zawiodła. Ćwiczenie
polegało na tym, że on miał ją uderzać, a ona unikać jego ataków. Na początku
nie chciał, bo bał się, że jej zrobi krzywdę, ale Lucy się nie poddawała.
Wystarczyło, że zrobiła słodką minkę do byka, a ten od razu się zgodził.
Parsknęła śmiechem.
Musiała się nauczyć samoobrony. Nie chciała
polegać tylko na duchach, ale jeżeli miała w tym mieście przetrwać, to ta nauka
wiele by jej pomogła.
Na początku Taurus zadawał ciosy tylko
pięściami, ale robił to tak, żeby nie skrzywdzić Lucy i jej – według niego –
pięknego ciałka. Ona, zauważając to, skarciła go i sama przejęła pałeczkę. Byk
ledwo co unikał jej ataków, więc trochę zwolniła. Było to jednak błędem, bo ten
wziął się w garść i wznowił atak. Lucy sprawnie unikała twardych pięści
Taurusa, jednak mimo wszystko była początkująca. Musiała zostać znokautowana.
– Przepraszam, przepraszam, przepraszam! –
błagał o wybaczenie na kolanach.
– Nic się nie stało – odparła, podnosząc
się z ziemi. Dotknęła bolącego policzka, mając nadzieję, że nie leci jej krew,
ale nic nie wyczuła. – O to właśnie chodzi w walce, żeby uderzyć przeciwnika,
co nie? Dobrze się spisałeś – starała się go pocieszyć. – Może na dziś
wystarczy?
– Oczywiście! Panienka musi teraz
odpocząć.
– Mów mi Lucy, dobrze? – uśmiechnęła się
krzywo.
– Dobrze, dobrze, i… jeszcze raz
przepraszam! – rzekł i chwytając swój topór zniknął w złotej poświacie.
Trzymając się nadal za obolały policzek,
wróciła do domu. Oczywiście zanim udało jej się dotrzeć bezpiecznie do swego
pokoju, zatrzymała ją pani Spetto – przerażona jej wyglądem.
Aż tak źle? – pomyślała z
powątpiewaniem, zastanawiając się, jak wygląda tak naprawdę.
– Lucy! Co ci się stało?! – wykrzyknęła panicznie,
przyglądając się jej badawczo.
– Nic wielkiego – zaśmiała się nerwowo. –
Idąc przez las, potknęłam się i upadłam na ziemię. Stąd ta opuchlizna –
wymyśliła na poczekaniu, mając nadzieję, że niania jej uwierzy.
– Mam nadzieję, że to prawda. Na pewno
nikt cię nie pobił?
– Na pewno nie, mogę poprosić o jakiś lód?
– zapytała.
– Już niosę! – odpowiedziała natychmiast i
popędziła do kuchni.
Kiedy pani Spetto zniknęła w kuchni, Lucy
szybko czmychnęła do swojego pokoju. Nie zamykając za sobą drzwi położyła się
na łóżku i zanim przyszła jej niania, ona już smacznie spała. Była bardzo
zmęczona po treningu, a jutro rano czekała ją szkoła.
Następnego dnia w szkole nie obyło się bez
złośliwych komentarzy na temat policzka Lucy, który ukryła pod plastrem, żeby
nie było widać jej wielkiego siniaka. Ten temat poruszyła również jej
przyjaciółka.
– Lucy, co ci się stało?!
– Taka ze mnie niezdara, że będąc na
spacerze w lesie wywaliłam się – skłamała.
– Na pewno? – Misaki zmierzyła ją
podejrzliwym spojrzeniem. – To nie wygląda jakbyś się uderzyła. Kto to zrobił?
– Nikt, na pewno go nie znasz – wygadała
się, ale prosiła o niedrążenie zamkniętego dla niej tematu. Zmieniła temat. –
Jedziesz na wycieczkę?
Temat wycieczki był najgorszym na świecie,
jaki mogła wybrać. Wyprawa ta wiązała się z pewnym kursem, który musiał zdać
każdy mieszkaniec Chandler. Lucy obawiała się, że może mieć to wspólnego z
nienawiścią żywioną do magów. Tym bardziej nie miała ochoty tam jechać, ale to
nie był jedyny powód. Środowisko w jakim żyła nie było zbyt ciekawe. Bała się o
swoją psychikę.
– No jasne, że tak! Przecież ktoś musi tych
idiotów pilnować – wskazała palcem na chłopaków siedzących pod tablicą.
– Ja jeszcze nie wiem – zmartwiła się. –
Dlaczego oni tam siedzą? – spytała o naburmuszonych chłopców, o których przed
chwilą wspominała Misaki.
– Za karę – rzekła krótko.
– Okej, nie pytam.
– O, patrz! Idzie twój kochaś! –
powiedziała Misaki, śmiejąc się pod nosem i wskazała na Dragneela.
– Skąd ten pomysł?! – wybuchła, czując
pląsy na policzkach. Spojrzała w jego stronę, ale natychmiast się odwróciła,
gdy ten na nią zerknął.
Pewnie przyszedł się ponabijać –
pomyślała i posmutniała. Może za szybko go o to oskarżyła i obwiniając siebie w
myślach, wyszła na dziedziniec zaczerpnąć świeżego powietrza. Usiadła na jednej
z ławek i starając się odprężyć, wsłuchała się w otoczenie. Słyszała wiele
rozmów, z których wyłapywała jedynie pojedyncze słówka, szum fontanny, stojącej
na środku dziedzińca, śpiew ptaków, a także wiele innych dźwięków – w tym także
jego głos.
– Mogę się dosiąść? – zapytał spokojnie.
– Możesz – mruknęła Lucy, widząc kogo
przywiało.
– Zabawne – zaśmiał się. Dziewczyna
zerknęła na niego zdziwiona. – Siedzimy razem w jednej ławce już od jakiegoś
czasu, a się nawet sobie nie przedstawiliśmy. Jestem Natsu Dragneel, a ty?
– Lucy Heartfilia – odparła lakonicznie,
rumieniąc się.
– Więc... – zaczął. – Jedziesz na
wycieczkę?
– Może… Nie wiem – wzruszyła ramionami i
rzekła niewzruszona. – Mam problemy z dogadaniem się z klasą, więc nie wiem czy
chcę jechać. Podobno jest to obowiązkowe, ale kto mi zabroni nie przyjść na
zbiórkę? – zaśmiała się. – Nie chcę paść ofiarą kolejnego głupiego żartu.
Nie wiedział ,co jej na ten temat
odpowiedzieć, ale Lucy widząc jego niepewność wytłumaczyła:
– Wytłumaczę ci jak musisz się zachowywać,
by cię lubili. Komuś coś się złego dzieje, nie reaguj. Uwielbiaj popularnych i
nie staraj się im podpaść, bo skończysz tak, jak ja.
– A co takiego zrobiłaś, że cię gnębią?
– Cóż... Zerwałam jakiś czas temu z jednym
chłopakiem i od tamtego czasu on i jego kumple robią mi głupie dowcipy.
– To też ci zrobił? – wskazał na posiniaczony
policzek.
– Nie – zaśmiała się – Jestem niezdara i
tyle. A ty wybierasz się na wycieczkę?
– Wiesz, ciężko tak bez znajomych twarzy,
więc myślałem, że u ciebie znajdę wsparcie, ale jeżeli nie chcesz jechać to nie
będę cię do tego nakłaniać – wytłumaczył spokojnie, szczerząc się do niej. –
Jeśli będziesz miała jakiś problem, to ja spróbuję ci pomóc. Polubiłem cię, a o
przyjaciół trzeba dbać – zaskoczona blondynka wpatrywała się w niego
zarumieniona, a następnie delikatnie oraz ciepło uśmiechnęła do chłopaka.
– Dziękuję, Natsu.
Ciąg dalszy nastąpi w rozdziale 3,5 "Nowa moc"
Świetny rozdział *-*
OdpowiedzUsuńMai: Popieram. Wyjątkowo, bo podoba mi się.
Ah ten Taurus :D Choć dziwi mnie, że Virgo nie pytała o karę.
Mai: WoW Dziwne...
Taaa...
"Zauważyła wcześniej, że Kaito zaczyna go "przeciągać na swoją stronę", dlatego też trzymała się od różowo-włosego jak najdalej."
Moja reakcja: No nie... Natsu przechodzi na ciemną stronę mocy.
Mai: Za dużo Gwiezdnych Wojen.
Najdziwniejsze jest to, że nawet tego nie oglądałam xD To wszystko przez "Dom Nocy", ale no nie ważne...
Mai: Pamiętasz?
PAMIĘTAM! *banan na twarzy* Masz nową czytelniczkę: mua! :3
Mai: Oj pożałujesz tego, pożałujesz, Natsuki.
Każdemu ona to mówi... Co jest przykre ;_;
Przesyłamy kontenery weny i...
Mai: ... czekamy na następny rozdział.
Pozdro Neko Echia i Mai Musicrose.
PS: Zapraszam też na mojego bloga: fairytail-rodzina.blogspot.com
Dziękuję za zaproszenie. Na pewno skorzystam ;)
UsuńPS. Też czytacie Dom Nocy? Fajnie :D
Ja przeczytałam 9 części, a ten krasnal to nie wiem, ale raczej nie...
UsuńDzik jest dziki dzik jest zły.
OdpowiedzUsuńDziki to zuoooo. Ale dobrze ze ich nie zaatakował.
Tylko pewnie ja pamiętam ten moment heh.
To...
Kto chce oprowadzić nowego ucznia po szkole??
JAAAA!!!
A nie bo Lucynka. :-( szkoda troszke ale cóż ;-)
Ja się tak zastanawiam... po co Natsu i Erza zapisali się do tej szkoły...
i jak zawsze dochodze do ceikawych wniosków...
To przez levy!
LEVY: Wcale nie!
Ij cicho tam, Ty wiesz swoje ja wiem swoje.
LEVY: Już ci nic nie powiem!
Nie musisz bede miała w...czwartek nwy rodział taaak? A nie w poniedziałek.
To bede miała w poniedziałek niespodziankę. Heh zobaczymy czy moje teorie spiskowe zadziałają.
Oke podsumowując rozdział świetny, trochę zagadki się pojawiło i TAURUS!
Heh zboczony byczek, Virgo lepsza ale Taurus "na swój sposób wydawał się trochę... uroczy?"
No taka krówcia.
Oke życzę duuuzo weny i tego zeby jak najszybciej pojawił się poniedziałek i 4 rozdział.
Co się będzie działooooo na tej wycieczce już się boje pomyśleć.
Pewnie to nie wypali aleeeee...
Natsu i Lucy w jednym pokoju ♥ heh
Ok to tyle od nas nie Levy?
LEVY: ...
Oj leviś nie gniewaj się. Dobra uciekam bo mi się postać obraziła. Sayo!!
Ej levis kupie ci książkę tylko się nie obrażaj!
LEVY: Trzeba było tak od razu ♥-♥
Jeeeej! Bedzie wycieczka! :D
OdpowiedzUsuńWejscie Natsu - me gusta ^^
Natsu mnie rozwalil jak zaproponowal Lucynce, zeby razem w pokoju byli XD
Dobra, czytam dalej *-*
Zycze weny :*
~Niucha-chan
Przepraszam, ale jak ja tego nie lubię. Nie wiem, czemu ale mam zgryzotę do takiego używania "Arigatou" i innych. Polski to piękny język i warto po ciężkiej nauce korzystać z niego :)
OdpowiedzUsuńNa początku małe uwagi. Powiem, że jeżdżę pociągiem co tydzień/dwa od ponad pół roku i jeszcze nigdy mi się nie zdarzyło, by ktoś pojechał na gapę i nie dostał mandatu. Ale to fikcja literacka, wątek możemy pominąć. Już ci o tym japońskich słówkach powiedziałam i jeszcze... a! Z tego, co ja słyszałam, to dziki tak łatwo się nie poddają i najlepiej, jak w tym przysłowiu, uciekać na drzewo.
A teraz może jakieś pozytywy :)
Widać, że to są twoje początki i nawet źle ci nie idzie. Ciekawie i szybko się czyta, choć czasami błędy i to "arigatou" po prostu mnie razi. Nie spodziewałam się, że Natsu zaproponuje Lucynce spanie razem (ktoś by na to w ogóle pozwolił???) i dla mnie oczywiste jest, że i Natsu i Erza zostali przysłani przez Fairy Tail, gdy tylko Levy dotarła na miejsce... Ach Natsu musi być przystojniakiem!!! :)
Nie mniej, fajnie jest. Jest to oryginalny pomysł, ciekawy. Trochę realizacja pomysłu nie jest genialna, ale ja pamiętam swój pierwszy blog :)
Pozdrawiam
Ola Ri
I czekam na kolejne poprawki rozdziałów, bo chyba się nie obrazisz, jeśli będę je wolała przeczytać? ;)
Biedne..jak nie burmistrz i ojciec Lucki to dzik XD .......COOO??!!! Natsu ? Tam? Niemial byc w Magnolii? Co? XDD Dziewczyno....zaskakujesz mnie w opowiadaniu XD a, moze Natsu ja wezmie do Magnolii *u* ciekawe ciekawe.....czytam dalej.....kolejny szok! Nawet Erze sprowadzilas do Lucki XDD Oooo....cwiczenia z Virgo <3 Virgo jest taka fajna :D Hmm..ten rozdzial byl chyba pisany przed tym jak Zodiaki sie przemienily :/ Taaa...sadystyczna Virgo zyskala jeszcze bardziej w mych oczach <3 *u* nieee przyzwanie Taurusa nie swiadczyo niczym dobrtym..znowu pewnie bedzie gadal o ciele Lucy XDD ...HAHHA wiedzialam ..i ta krew z nosa haha XD boze....Lucy to chyba masochistka....ona tak naprawde chciala dostac w twarz od Taurusa XDD Huehuehue....wspolny pokoj :3 ...ok..przeczytalam..i mysle ze Natsu podejrzewa ze Lucy jest magiem B| Boze....jak tak czytam....to moje komantarze sa powalone XD Lel..ale co tam ;D
OdpowiedzUsuńMoje pierwsze pomysły są powalone XD
UsuńDzięki za komentarz.
Pozdrawiam
Świetne ! Będę tu wpadać po dalsze rozdziały :P !
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Jak na razie staram się poprawiać jeden rozdział dziennie, bo reszta to prototypy, które pisałam jako amatorka. :D
UsuńDziękuję :D
Pozdrawiam ^^