poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Rozdział 2 - Spotkanie nadziei


   Nieudana próba przywołania ducha sprawiła, że Lucy na dobre straciła chęć do czegokolwiek. Po powrocie do domu, zamknęła się w pokoju i tu spróbowała przypomnieć sobie jakikolwiek sposób użycia tych kluczy. Z jednej strony cieszyła się, że zrezygnowała z ryzyka, jakie powodowało użycie magicznej mocy w lesie, lecz z drugiej była zła, że ktokolwiek śmiał zająć jej ulubione miejsce.
Nie, to nie jest teraz najważniejsze – stwierdziła i z niepokojem wyjrzała przez okno. Nastawał kolejny dzień, który, mimo dobrej pogody, nie wskazywał na szczęśliwe rozwiązanie problemu. Najchętniej to by została w domu, ale przecież nie może ciągle uciekać. Nieszczęścia nie mogą się jej przytrafiać non stop, w końcu musi ją spotkać coś dobrego i dlatego nie traciła nadziei.
Dzień w szkole minął jej spokojnie. Nadal była obiektem rozmów, lecz na szczęście nie doczekała się żadnego upokorzenia. Nie chcąc tego zmieniać, wypadła z klasy jak szalona, gdy tylko dzwonek ogłosił koniec zajęć. Nie miała najmniejszej ochoty wdawać się z kimkolwiek w rozmowy, kłótnie i inne konwersacje, ani nawet przebywać w tym miejscu dłużej, nie widziała w tym żadnego, nawet najmniejszego sensu. Po powrocie do domu od razu klapnęła na łóżko.
– Cisza i spokój – szepnęła do siebie. Wzięła głęboki oddech, zamykając oczy. Pragnęła oczyścić teraz umysł i pozbyć się problemów na jakiś czas. Wróciła myślami do wydarzeń z wczoraj, a dokładniej do tego, co chciała zrobić.
Zastanawiała się, jak to jest być magiem. Jej mama, pełniąc tę funkcję, była szczęśliwa, ale na końcu tej obranej przez nią ścieżki spotkał ją tragiczny los. Jednak nie zniechęciło to Lucy. Chciała tego spróbować i tak zrobi! 
Jakby dostając olśnienia, zerwała się na równe nogi i pobiegła do biblioteki, znajdującej się w ich domu. W młodości jej mama dużo podróżowała i z każdej wycieczki przywoziła po jednej książce. Dużo się tego nazbierało, lecz nie tylko ona zagospodarowywała bibliotekę. Jej ojciec również uwielbiał czytać, zanim do reszty pochłonęła go praca.
Blondynka odnalazła szukany przez siebie regał i przejeżdżając ręką po półce odnalazła to, co chciała. Zadowolona zgarnęła książkę i wróciła do pokoju, aby zagłębić się w pozyskanej lekturze.
Było kilka istotnych rzeczy, które jako mag powinna wiedzieć. Wraz z rozwojem swych magicznych umiejętności, jej magiczna moc wzrasta, to znaczy, że jeżeli trochę poćwiczy to nadal będzie mieć szansę, by przywołać jednego z jej duchów. Ona sama posiadała zaledwie trzy złote i trzy srebrne, które odziedziczyła po matce. Srebrne klucze można było kupić w każdym magicznym sklepie, gdzie występowały gildie magów. Złote były dość rzadkie i najprawdopodobniej każdemu złotemu kluczowi był przypisany jeden znak zodiaku. Lucy posiadała Byka, Wodnika i Pannę. Platynowe były wręcz niemożliwe do zdobycia. Lucy dowiedziała się także, że każdy mag Gwiezdnej Energii posiadał jedną unikalną zdolność, lecz nie zostały w książce zapisane żadne przykłady. Przerywając czytanie, odłożyła książkę na półkę, a następnie zeszła na dół, gdzie spotkała zaniepokojoną panią Spetto.
– Czy coś się stało? – zapytała dziewczyna.
– Twój ojciec poprosił mnie, abym cię powiadomiła, że masz się zjawić na kolacji, którą dzisiaj organizuje. Musisz się przygotować – oznajmiła pani Spetto i zaczęła blondynkę pospieszać.
– Kolację? Znowu? – jęknęła, ale posłusznie udała się ze swoją nianią do pokoju.
Lucy spodziewała się, że ojciec znów zaprosił jakiś biznesmenów, chcąc porozmawiać z nimi o interesach, a ona pełniła funkcję ozdoby kolacji. Jej zadaniem było nie zabierać głosu i głupio się uśmiechać. Posmutniała, gdy przypomniała sobie bezinteresowność wobec jego własnej córki. Gdy jeszcze jej mama żyła, dziewczyna mogła liczyć na spokojną rozmowę z ojcem, lecz po stracie swej żony całkowicie się odizolował od świata. Nie chcąc oszaleć, znalazł sobie zajęcie, a była nią praca.
– Chodź, ubierzemy cię w coś ładnego – uśmiechnęła się niania, wyjmując jedną z pięknych wieczorowych sukni.
– Pani Spetto,  mogę jakąś skromną sukienkę? To tylko zwykła kolacja.
– Będą na niej ważni goście.
– Dlaczego mnie to nie dziwi? – westchnęła. – Dlaczego nie może choć raz ze mną zjeść? Zawsze ktoś musi być obecny. Ja go w ogóle nie interesuję. Wcale ze mną nie rozmawia! Nie mogę mu o niczym powiedzieć czy też się wyżalić ze swoich problemów! Zawsze tylko mnie wypędzał, mówiąc, że jest w pracy i mam mu nie przeszkadzać. – Już płakała. – Nigdy nie zapytał mnie: "Co tam w szkole?" Nigdy mi czegoś takiego nie powiedział! – zrozpaczona zbiegła na dół, łapiąc po drodze bluzę i wybiegła z domu.
Biegła przed siebie, nie zastanawiała, dokąd zmierza. Ciągle myślała o ojcu. Przykro jej było na myśl, że go nie obchodzi, ale po części jemu też musiało być ciężko. Śmierć mamy nastąpiła tak nieoczekiwanie i nawet po tylu latach nadal nie mógł się po tym wydarzeniu pozbierać.
 Co za ze mnie samolub. Powinnam go wspierać, a nie oskarżać o wszystkie przytrafiające się mi nieszczęścia – skarciła się w myślach, zatrzymując się. Ciężko oddychając, rozejrzała się dookoła. Znajdowała się pod główną biblioteką miejską. – Aż tutaj dotarłam? – zdziwiła się. Światła w bibliotece jeszcze się paliły, więc korzystając z okazji, że już tu jest, postanowiła wejść.
Miała nadzieję, że dowie się czegoś więcej o magii, ale miała świadomość, że może nie udać jej się czegokolwiek znaleźć. Nikt tu za bardzo nie interesował się magią. W jej mieście ludzie gardzili magami i po wypadku, który wydarzył się dziesięć lat temu, wszyscy starali się wymazać każdy, choćby najmniejszy ślad po magach. Wracając do książki o magach, szukała, szukała i nic. Najwyraźniej jej domysły były więcej niż dobre.
Zrezygnowana już miała ruszyć w stronę wyjścia, lecz przed jej oczami pojawiła się nieznana jej dziewczyna. Niebieskie włosy i pomarańczowa sukienka były rzeczami, które najbardziej ją wyróżniały, lecz na jej nosie spoczywały niewielkie okulary. Jej wygląd wskazywał na to, że może być w wieku Lucy, lecz dość niski wzrost mógł temu zaprzeczać.
– Przepraszam, możesz mi pomóc? – zagadnęła owa dziewczyna.
– Pewnie, szukasz jakieś książki? – zapytała, lecz nim nieznajoma podała, Lucy dodała tylko: – nie znam dobrze tej biblioteki, ale nie jest duża, więc na pewno uda nam się coś znaleźć. Bibliotekarki lepiej nie pytać. Dość wredna z niej baba. – Ostatnie zdanie wypowiedziała szeptem.
– Dziękuję, szukam jakiekolwiek książki o magach – powiedziała, ale gdy zobaczyła przerażoną minę Lucy, zapytała: – Coś nie tak?
– Nie mów nic o magii, jeżeli chcesz pożyć – szepnęła jej na ucho i poleciła, by stąd odeszły. – W tym mieście nie ma magów – powiedziała dalej ściszonym głosem. – Nie mają tu prawa wstępu i według mieszkańców muszą umrzeć – wyjaśniła.
– Dlaczego? Czy to znaczy, że jeżeli jestem magiem, mam umrzeć? – Oburzyła się na słowa blondynki.
– Ja tam co innego sądzę na ten temat. Przez to chore miasto zginęła moja mama, i to tylko dlatego, że została posądzona o wywołanie tragedii, której nie była winna. Próbując pomóc dzięki swej magii, sprawiła, że wszystkie podejrzenia spadły na nią i głównie przez ten wypadek burmistrz i reszta mieszkańców ogłosiła, że magowie nie mają tu wstępu – powiedziała zirytowana. – Możesz tu być, nie zabraniam, tylko po prostu jeżeli cenisz swoje życie, to trzymaj dziób na kłódkę. Nikomu nie mów, że używasz magii, bo będzie po tobie.
– Dziękuję za ostrzeżenie, a tak przy okazji... Nazywam się Levy. Levy Mcgarden, a ty? – zagadnęła wesoło, starając się nie przejąć panującą atmosferą w mieście.
– Lucy Heartfilia – mruknęła niepewnie. Właśnie zdała sobie sprawę, że chyba zbyt lekkomyślnie podeszła do całej tej sytuacji. Zaczęła rozmawiać z obcą dziewczyną, jakby znały się od lat, ale coś mówiło jej, że można jej zaufać, nawet jeżeli jest magiem. W końcu to nie ona ich nienawidzi, wręcz przeciwnie.
– Heartfilia? Córka najsłynniejszego biznesmena w kraju?!
– Niestety tak, ale raczej nie chcę być w ten sposób zapamiętana – zaśmiała się nerwowo. – W jakim celu przyjechałaś do tej dziury?
– Słyszałam, że to dość urocze miejsce, lecz nie spodziewałam się tak surowego traktowania wobec magów. To jest okropne, czy to możliwe by jeszcze jakiś tu żył? – zapytała z przejęciem.
– Przez te dziesięć lat jakoś wytrzymałam, ale nie sądzę, by ktoś jeszcze tu mieszkał – odparła. Dopiero po chwili zrozumiała co uczyniła. Wyjawiła obcej osobie swój największy sekret. Z przerażeniem w oczach spojrzała na Levy, a ta od razu zapewniła, że nic nikomu nie powie. „I tak jada na tym samym wózku.”
Heartfilia mogła odetchnąć z ulgą, ale czuła się trochę winna. Nigdy o tym nikomu nie mówiła. Nawet swojej najlepszej przyjaciółce, a teraz powiedziała to nowo poznanej dziewczynie. Czy to na pewno było bezpieczne? Niby też była magiem… Chyba że tylko tak mówiła, a rzeczywistość była nieco inna.
– Pokaż, jaką masz moc – zagaiła blondynka.
– Posiadam moc "Solidnego Rękopisu" – odpowiedziała bez chwili zastanowienia i poleciła, żeby nie pokazywać tego publicznie, dlatego udały się do lasu.
Lucy prowadziła niebieskowłosa w swoje ulubione miejsce, mając nadzieję, że nie spotkają tam znowu uczniów liceum. W między czasie starały się czegoś o sobie dowiedzieć. Odkryły, że są w tym samym wieku, tylko że Levy się nie uczy w szkołach. Sama poszukuje informacji, podróżując po kraju. Odkryły także, że obie uwielbiają tworzyć własne historie.
– Naprawdę piszesz książkę?! – zachwyciła się Macgarden.
– Zaczęłam, ale nie jestem pewna, czy to jest moje powołanie. Bardzo chciałabym poszerzyć o nowe rozdziały swoją historię życia, które nie będzie się opierała wyłącznie na spędzeniu reszty swych dni w tym mieście – zaśmiała się.
Docierając na miejsce, odetchnęły z ulgą, widząc, że nikogo nie zastały na niewielkiej polanie. Levy zdjęła z ramienia swoją torbę i, kładąc ją na ziemi, oddaliła się parę kroków od Lucy i zaczęła pokaz.
– Moja magia umożliwia mi pisanie w powietrzu liter i ciskanie nimi w przeciwników. Są one różnych rodzajów – wyjaśniła na początku, a następnie zaczęła pisać palcem w powietrzu, wypowiadając przy tym takie słowa: Solidny Rękopis! Olej!
W powietrzu wyskoczył napis "Olej", który następnie zmienił się w chcianą ciecz. Lucy była pod ogromnym wrażeniem.
– To było super! – krzyknęła zachwycona.
– Dzięki – uśmiechnęła się. – Teraz ty.
– Co: ja? – rozejrzała się dookoła, sprawdzając czy na pewno do niej mówi. – Ja? – Mcgarden pokiwała głową rozbawiona. – Ale jak mam to zrobić? Nigdy tego nie robiłam. Może i jestem magiem, ale nie umiem się magią posługiwać. To śmieszne, ale niestety prawdziwe – zaczęła panikować.
– To nie jest śmieszne, tylko zrozumiałe, skoro jeszcze nigdy jej nie używałaś. Użycie magii zależy od rodzaju – mówiła Levy. – Ja mam "Solidny Rękopis". Wiesz już, jak to działa. Słowo ciałem się stało – wybuchnęły śmiechem.
– U mnie to trochę bardziej skomplikowane – stwierdziła po chwili blondynka z powątpiewaniem.
– Nie, wcale nie. Jesteś magiem gwiezdnej energii. Przywołujesz po prostu duchy.
– Jak mam je przywołać? Ale zaraz... Skąd wiesz, że jestem magiem gwiezdnej energii? – zapytała zdumiona, lecz dopiero gdy nowo poznana wskazała na jej kieszeń, zrozumiała, że z bluzy wystawały jej klucze. W końcu to była ta sama narzuta, którą założyła wczoraj, by potrenować.
– Nigdy nie widziałaś, jak to ktoś robił?
– Moja mama mi kiedyś pokazywała i ostatnio zebrałam się na odwagę, by spróbować tego dokonać, ale nic nie wychodziło – westchnęła, rozkładając ręce.
– Sekret w tym tkwi, że musisz wyczuć przepływ swojej energii w ciele, aby przekazać ją do ręki, która trzyma klucz. Spróbuj kogoś przywołać.
Heartfilia niepewnie chwyciła jeden ze swoich kluczy, a następnie zerknęła na znak wyryty na nim. Panna. Uniosła klucz do góry i próbując się skoncentrować, wzięła głęboki oddech i powiedziała:
– Otwórz się, bramo panny! Virgo!
Wokół niej pojawiła się złota poświata, która po chwili stawała się coraz większa i większa, chociaż nie powinno to tak wyglądać. Levy wyraźnie się zaniepokoiła, coś jej tu nie pasowało. Nagle poświata zniknęła, a Lucy upadła na kolana.
– Eh, nie wyszło – westchnęła, wstając z ziemi i się otrzepując.
– Spróbuj jeszcze raz, ale użyj tym razem mniejszej ilości mocy – doradziła jej.
– Dobrze, tak zrobię.
Powtórzyła czynność. I znowu – najpierw pojawiła się złota poświata, tylko że tym razem osiągnęła swój cel. Pojawiający się magiczny krąg pozwolił pewnej osobie się pojawić. Przed dziewczynami stanęła... pokojówka.
– Lucy, udało ci się! – krzyknęła dziewczyna do Lucy, która nie do końca pojęła, co się zdarzyło.
Szybko wracając do pionu, przywitała się z Gwiezdnym Duchem. – Ugh… witaj, jak się nazywasz?
– Proszę mi mówić Virgo, pani – ukłoniła się, przez co blondynka poczuła się nieswojo.
– Mów mi Lucy – poprosiła.
– Lucy... bardzo dostojne imię. Ale czy mogę mówić do ciebie per księżniczko? – spytała.
– Owszem – zgodziła się ochoczo. – Jaką masz moc? – zmieniła temat.
– Moc ziemi. Mogę kopać doły, tunele oraz podnosić wielkie głazy. Czy mam zaprezentować?
– Nie, nie musisz. Jak mam cię odesłać? – zapytała, nie mając pojęcia jak odwołać dane zaklęcie.
– Musisz mi po prostu powiedzieć, a ja sama zniknę – wzruszyła ramionami.
– Krótka rozmowa, ale cieszę się, że cię poznałam, Virgo. Jeszcze się spotkamy – uśmiechnęła się szeroko, co pokojówka odwzajemniła i, kłaniając się nisko, zniknęła w złotej poświacie.
Lucy upadła nagle na ziemię.
– Wszystko dobrze? – podbiegła do dziewczyny, upewniając się, że tej nic nie jest. Odetchnęła z ulgą, widząc, że to tylko zmęczenie. – To nic poważnego. Masz na wyczerpaniu magiczną moc. Jak twoja kondycja?
– Myślę, że dobra. Jak ktoś mnie zacznie ścigać, to jakoś zdołam uciec – puściła oczko.
– To i tak dobrze, ale myślę, że musisz się wzmocnić. Złote klucze ciężko kontrolować, a Ty dałaś radę mimo że nigdy ich nie używałaś. Nieźle!
– Dzięki, ale… jak to możliwe, że ty tyle wiesz?
– Za dużo książek czytam –  zaśmiała się, czym zaraziła też Lucy.
Heartfilia była bardzo zmęczona; tak naprawdę nie wiedziała czy dałaby radę wstać i biec, gdyby ktoś zaczął je teraz gonić, więc miała nadzieję, że nikt ich nie widział. Razem z Levy zdecydowały się jeszcze zostać na polance i delektować się spokojem, jaki tu panował. Tak sobie beztrosko rozmawiając, czas szybko im minął i nim się obejrzały, słońce chyliło się ku zachodowi. Obie cieszyły się, że los pozwolił im się poznać.
– Lucy, ja będę się już zbierać – oznajmiła nagle Levy, uśmiechając się blado. – O ile dobrze pamiętam, mam jeszcze nie całą godzinę zanim przyjedzie mój pociąg powrotny do Magnolii.
– Masz już bilet? – zapytała troskliwie Lucy, a ta w odpowiedzi kiwnęła głową. – Szkoda. Myślałam, że jeszcze zostaniesz na dzień lub dwa.
– Nie mogę, sama powiedziałaś, że to niebezpieczne.
– Masz rację, ale ciężko mi się z tobą rozstać, mimo że dopiero dziś się poznałyśmy. Mam nadzieje, że nie stracimy kontaktu.
– Oczywiście, że nie! Musisz koniecznie mnie odwiedzić w Magnolii, a pisać mogę nawet codziennie – uśmiechnęła się szeroko i przytuliła blondynkę na pożegnanie. Poznały się dzisiaj, ale obie czuły, że mogą sobie ufać i pewne jest to, że znów się kiedyś spotkają. – Wystarczy, że na adresie napiszesz Levy Mcgarden, Fairy Hills i Magnolia, wtedy od razu list trafi w moje ręce.  Sama mi napiszesz adres, bym mogła odpisać.
– Dziękuję, że pomogłaś mi opanować tę moc, naprawdę – obie się wzruszyły i już każda miała się udać w swoją stronę, gdy nagle usłyszały niepokojące głosy.
– Tam są! To magowie! – krzyknął ktoś z głębi lasu.
Dziewczyny przeraziły się. Zaczęły się nerwowo rozglądać, aby zlokalizować, z której strony dochodził głos. Od południowej strony ktoś wyszedł. Okazało się, że był to burmistrz miasta, jeden z mieszkańców oraz ojciec Lucy! Nie zastanawiając się ani chwili, obie natychmiast zerwały się z miejsc i zaczęły biec w przeciwną stronę, nie patrząc za siebie. Gdyby je złapano, zostałyby aresztowane, a potem najprawdopodobniej zamordowane. Ojciec Lucy starałby się uwolnić swoją córkę, ale Levy? Ona nie miałaby tyle szczęścia. Nie mogły do tego dopuścić!


Ciąg dalszy nastąpi w rozdziale 3 "Wsparcie"

8 komentarzy:

  1. Oooo szybko pojawił się ten 2 rozdział.
    Powiem tak
    MAAAAAGIAAAAAAAAA
    Heh i lucynka przywołala virgo. Jestem z niej dumna.
    Ale ciekawe jak burmistrz się dowiedział. .?
    Ktoś je podkablowal?
    Hm... możliwe.
    A ja wiem co teraz będzie!
    Taaak?
    Tak.
    Pojadą do Magnolii. Jupiii
    I Lucy dołączy do FT
    Noooi nie będę spojlwrowac.
    To tylki takie luźne przypuszczenia nie musicie ich słuchać. ...
    Kurcze ciesz sie Natsuki to chyba mój najdłuższy komentarz. Co innego ze nic nie wnosi.
    Di rzeczy.
    Rozdział super oby tak dalej i czekam na następny. :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Goooood!!! Zakochałam się <3 I teraz ucieczka i Fairy Tail.... Ahhhh <3
    Katylove123

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobry rozdział, przyjemnie się czytało.

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział :3
    Czekam na następny xD
    Życzę weny i pozdrawiam
    ~Toshiko-chan :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Może to ex Lucy je podkablował? [rozmyśla]
    No nic, nie ważne :P
    Lucynka użyła magii! Jestem z niej dumna :D
    I poznała Levy :D
    Teraz czekamy na Natsu ^^
    Lucy, zwiewaj z Levy do Magnolii! Tam będzie ci lepiej :D Natsu o to zadba :P
    Pozostaje mi życzyć weny ;)
    ~ Niucha-chan

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytam rozdział po korekcie i bardzo często zauważam jeden błąd, a mianowicie:
    "- Szukam książek, w których mogę znaleźć coś o magach.- ściszyła głos. " POwinno być Ściszyła głos i tak samo w wielu przypadkach, bo jak kończysz wypowiedź "." to po myślniku zaczynasz zdanie z dużej litery :)
    "- Tak.- odpowiedziała " -> niepotrzebna kropka po "tak"
    Przeczytałam ten rozdział po korekcie i sporo błędów zauważyłam. Szczególnie te rzeczy, o których ci napisałam.
    Co do fabuły... Nie jest źle, ale czytając i rozmowy dziewczyn, i niektóre sceny miałam wrażenie, że to wszystko jest takie... sztuczne. Tak jakby dać lalkę Barbie i Kena i oni sobie "rozmawiają". Ale to jest twój pierwszy blog, więc spokojnie, bo sama tak pisałam :)
    Nawet fajny pomysł z tą zakazaną magią itd, ale był ten problem, że niektóre rzeczy były troszkę nielogiczne. Np. Lucy zaprosiła Levy na nocowanie... Trochę to dla mnie dziwne i właśnie nienaturalne, ale to początki. Już w twoim nowym blogu widać sporą poprawę, a to bardzo dobry znak :)
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Levy :D A wiec w twoim opo to ona pierwsza spotkala Lucy, nie Natsu ;* Spoko XD Juz chcialabym zeby Lucy uciekla do Magnolii :D Ide dalej B|

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Levy jest jedną z najlepszych przyjaciółek Lucy i będzie jedną z głównych bohaterek, ale to dopiero w sadze 4 ;)
      Pozdrawiam

      Usuń