Nieudana próba przywołania ducha sprawiła, że Lucy na dobre straciła chęć do czegokolwiek. Po powrocie do domu, zamknęła się w pokoju i tu spróbowała przypomnieć sobie jakikolwiek sposób użycia tych kluczy. Z jednej strony cieszyła się, że zrezygnowała z ryzyka, jakie powodowało użycie magicznej mocy w lesie, lecz z drugiej była zła, że ktokolwiek śmiał zająć jej ulubione miejsce.
– Nie,
to nie jest teraz najważniejsze – stwierdziła i z niepokojem wyjrzała przez
okno. Nastawał kolejny dzień, który, mimo dobrej pogody, nie wskazywał na
szczęśliwe rozwiązanie problemu. Najchętniej to by została w domu, ale przecież
nie może ciągle uciekać. Nieszczęścia nie mogą się jej przytrafiać non stop, w
końcu musi ją spotkać coś dobrego i dlatego nie traciła nadziei.
Dzień w szkole minął jej spokojnie. Nadal
była obiektem rozmów, lecz na szczęście nie doczekała się żadnego upokorzenia.
Nie chcąc tego zmieniać, wypadła z klasy jak szalona, gdy tylko dzwonek ogłosił
koniec zajęć. Nie miała najmniejszej ochoty wdawać się z kimkolwiek w rozmowy,
kłótnie i inne konwersacje, ani nawet przebywać w tym miejscu dłużej, nie
widziała w tym żadnego, nawet najmniejszego sensu. Po powrocie do domu od razu
klapnęła na łóżko.
– Cisza i spokój – szepnęła do siebie.
Wzięła głęboki oddech, zamykając oczy. Pragnęła oczyścić teraz umysł i pozbyć
się problemów na jakiś czas. Wróciła myślami do wydarzeń z wczoraj, a
dokładniej do tego, co chciała zrobić.
Zastanawiała się, jak to jest być magiem.
Jej mama, pełniąc tę funkcję, była szczęśliwa, ale na końcu tej obranej przez
nią ścieżki spotkał ją tragiczny los. Jednak nie zniechęciło to Lucy. Chciała
tego spróbować i tak zrobi!
Jakby dostając olśnienia, zerwała się na
równe nogi i pobiegła do biblioteki, znajdującej się w ich domu. W młodości jej
mama dużo podróżowała i z każdej wycieczki przywoziła po jednej książce. Dużo
się tego nazbierało, lecz nie tylko ona zagospodarowywała bibliotekę. Jej
ojciec również uwielbiał czytać, zanim do reszty pochłonęła go praca.
Blondynka odnalazła szukany przez siebie
regał i przejeżdżając ręką po półce odnalazła to, co chciała. Zadowolona
zgarnęła książkę i wróciła do pokoju, aby zagłębić się w pozyskanej lekturze.
Było kilka istotnych rzeczy, które jako
mag powinna wiedzieć. Wraz z rozwojem swych magicznych umiejętności, jej
magiczna moc wzrasta, to znaczy, że jeżeli trochę poćwiczy to nadal będzie mieć
szansę, by przywołać jednego z jej duchów. Ona sama posiadała zaledwie trzy
złote i trzy srebrne, które odziedziczyła po matce. Srebrne klucze można było
kupić w każdym magicznym sklepie, gdzie występowały gildie magów. Złote były
dość rzadkie i najprawdopodobniej każdemu złotemu kluczowi był przypisany jeden
znak zodiaku. Lucy posiadała Byka, Wodnika i Pannę. Platynowe były wręcz
niemożliwe do zdobycia. Lucy dowiedziała się także, że każdy mag Gwiezdnej
Energii posiadał jedną unikalną zdolność, lecz nie zostały w książce zapisane
żadne przykłady. Przerywając czytanie, odłożyła książkę na półkę, a następnie
zeszła na dół, gdzie spotkała zaniepokojoną panią Spetto.
– Czy coś się stało? – zapytała
dziewczyna.
– Twój ojciec poprosił mnie, abym cię
powiadomiła, że masz się zjawić na kolacji, którą dzisiaj organizuje. Musisz
się przygotować – oznajmiła pani Spetto i zaczęła blondynkę pospieszać.
– Kolację? Znowu? – jęknęła, ale
posłusznie udała się ze swoją nianią do pokoju.
Lucy spodziewała się, że ojciec znów
zaprosił jakiś biznesmenów, chcąc porozmawiać z nimi o interesach, a ona
pełniła funkcję ozdoby kolacji. Jej zadaniem było nie zabierać głosu i głupio
się uśmiechać. Posmutniała, gdy przypomniała sobie bezinteresowność wobec jego
własnej córki. Gdy jeszcze jej mama żyła, dziewczyna mogła liczyć na spokojną
rozmowę z ojcem, lecz po stracie swej żony całkowicie się odizolował od świata.
Nie chcąc oszaleć, znalazł sobie zajęcie, a była nią praca.
– Chodź, ubierzemy cię w coś ładnego –
uśmiechnęła się niania, wyjmując jedną z pięknych wieczorowych sukni.
– Pani Spetto, mogę jakąś skromną sukienkę? To tylko zwykła
kolacja.
– Będą na niej ważni goście.
– Dlaczego mnie to nie dziwi? –
westchnęła. – Dlaczego nie może choć raz ze mną zjeść? Zawsze ktoś musi być
obecny. Ja go w ogóle nie interesuję. Wcale ze mną nie rozmawia! Nie mogę mu o
niczym powiedzieć czy też się wyżalić ze swoich problemów! Zawsze tylko mnie
wypędzał, mówiąc, że jest w pracy i mam mu nie przeszkadzać. – Już płakała. –
Nigdy nie zapytał mnie: "Co tam w szkole?" Nigdy mi czegoś takiego
nie powiedział! – zrozpaczona zbiegła na dół, łapiąc po drodze bluzę i wybiegła
z domu.
Biegła przed siebie, nie zastanawiała,
dokąd zmierza. Ciągle myślała o ojcu. Przykro jej było na myśl, że go nie
obchodzi, ale po części jemu też musiało być ciężko. Śmierć mamy nastąpiła tak
nieoczekiwanie i nawet po tylu latach nadal nie mógł się po tym wydarzeniu
pozbierać.
Co za ze mnie samolub. Powinnam go wspierać,
a nie oskarżać o wszystkie przytrafiające się mi nieszczęścia – skarciła
się w myślach, zatrzymując się. Ciężko oddychając, rozejrzała się dookoła.
Znajdowała się pod główną biblioteką miejską. – Aż tutaj dotarłam? – zdziwiła
się. Światła w bibliotece jeszcze się paliły, więc korzystając z okazji, że już
tu jest, postanowiła wejść.
Miała nadzieję, że dowie się czegoś więcej
o magii, ale miała świadomość, że może nie udać jej się czegokolwiek znaleźć.
Nikt tu za bardzo nie interesował się magią. W jej mieście ludzie gardzili
magami i po wypadku, który wydarzył się dziesięć lat temu, wszyscy starali się
wymazać każdy, choćby najmniejszy ślad po magach. Wracając do książki o magach,
szukała, szukała i nic. Najwyraźniej jej domysły były więcej niż dobre.
Zrezygnowana już miała ruszyć w stronę
wyjścia, lecz przed jej oczami pojawiła się nieznana jej dziewczyna. Niebieskie
włosy i pomarańczowa sukienka były rzeczami, które najbardziej ją wyróżniały,
lecz na jej nosie spoczywały niewielkie okulary. Jej wygląd wskazywał na to, że
może być w wieku Lucy, lecz dość niski wzrost mógł temu zaprzeczać.
– Przepraszam, możesz mi pomóc? – zagadnęła
owa dziewczyna.
– Pewnie, szukasz jakieś książki? –
zapytała, lecz nim nieznajoma podała, Lucy dodała tylko: – nie znam dobrze tej
biblioteki, ale nie jest duża, więc na pewno uda nam się coś znaleźć.
Bibliotekarki lepiej nie pytać. Dość wredna z niej baba. – Ostatnie zdanie
wypowiedziała szeptem.
– Dziękuję, szukam jakiekolwiek książki o
magach – powiedziała, ale gdy zobaczyła przerażoną minę Lucy, zapytała: – Coś
nie tak?
– Nie mów nic o magii, jeżeli chcesz pożyć
– szepnęła jej na ucho i poleciła, by stąd odeszły. – W tym mieście nie ma
magów – powiedziała dalej ściszonym głosem. – Nie mają tu prawa wstępu i według
mieszkańców muszą umrzeć – wyjaśniła.
– Dlaczego? Czy to znaczy, że jeżeli
jestem magiem, mam umrzeć? – Oburzyła się na słowa blondynki.
– Ja tam co innego sądzę na ten temat.
Przez to chore miasto zginęła moja mama, i to tylko dlatego, że została
posądzona o wywołanie tragedii, której nie była winna. Próbując pomóc dzięki
swej magii, sprawiła, że wszystkie podejrzenia spadły na nią i głównie przez
ten wypadek burmistrz i reszta mieszkańców ogłosiła, że magowie nie mają tu
wstępu – powiedziała zirytowana. – Możesz tu być, nie zabraniam, tylko po
prostu jeżeli cenisz swoje życie, to trzymaj dziób na kłódkę. Nikomu nie mów,
że używasz magii, bo będzie po tobie.
– Dziękuję za ostrzeżenie, a tak przy
okazji... Nazywam się Levy. Levy Mcgarden, a ty? – zagadnęła wesoło, starając
się nie przejąć panującą atmosferą w mieście.
– Lucy Heartfilia – mruknęła niepewnie.
Właśnie zdała sobie sprawę, że chyba zbyt lekkomyślnie podeszła do całej tej
sytuacji. Zaczęła rozmawiać z obcą dziewczyną, jakby znały się od lat, ale coś
mówiło jej, że można jej zaufać, nawet jeżeli jest magiem. W końcu to nie ona
ich nienawidzi, wręcz przeciwnie.
– Heartfilia? Córka najsłynniejszego
biznesmena w kraju?!
– Niestety tak, ale raczej nie chcę być w
ten sposób zapamiętana – zaśmiała się nerwowo. – W jakim celu przyjechałaś do
tej dziury?
– Słyszałam, że to dość urocze miejsce,
lecz nie spodziewałam się tak surowego traktowania wobec magów. To jest
okropne, czy to możliwe by jeszcze jakiś tu żył? – zapytała z przejęciem.
– Przez te dziesięć lat jakoś wytrzymałam,
ale nie sądzę, by ktoś jeszcze tu mieszkał – odparła. Dopiero po chwili
zrozumiała co uczyniła. Wyjawiła obcej osobie swój największy sekret. Z
przerażeniem w oczach spojrzała na Levy, a ta od razu zapewniła, że nic nikomu
nie powie. „I tak jada na tym samym wózku.”
Heartfilia mogła odetchnąć z ulgą, ale
czuła się trochę winna. Nigdy o tym nikomu nie mówiła. Nawet swojej najlepszej
przyjaciółce, a teraz powiedziała to nowo poznanej dziewczynie. Czy to na pewno
było bezpieczne? Niby też była magiem… Chyba że tylko tak mówiła, a
rzeczywistość była nieco inna.
– Pokaż, jaką masz moc – zagaiła
blondynka.
– Posiadam moc "Solidnego
Rękopisu" – odpowiedziała bez chwili zastanowienia i poleciła, żeby nie
pokazywać tego publicznie, dlatego udały się do lasu.
Lucy prowadziła niebieskowłosa w swoje
ulubione miejsce, mając nadzieję, że nie spotkają tam znowu uczniów liceum. W
między czasie starały się czegoś o sobie dowiedzieć. Odkryły, że są w tym samym
wieku, tylko że Levy się nie uczy w szkołach. Sama poszukuje informacji,
podróżując po kraju. Odkryły także, że obie uwielbiają tworzyć własne historie.
– Naprawdę piszesz książkę?! – zachwyciła
się Macgarden.
– Zaczęłam, ale nie jestem pewna, czy to
jest moje powołanie. Bardzo chciałabym poszerzyć o nowe rozdziały swoją
historię życia, które nie będzie się opierała wyłącznie na spędzeniu reszty
swych dni w tym mieście – zaśmiała się.
Docierając na miejsce, odetchnęły z ulgą,
widząc, że nikogo nie zastały na niewielkiej polanie. Levy zdjęła z ramienia swoją
torbę i, kładąc ją na ziemi, oddaliła się parę kroków od Lucy i zaczęła pokaz.
– Moja magia umożliwia mi pisanie w
powietrzu liter i ciskanie nimi w przeciwników. Są one różnych rodzajów –
wyjaśniła na początku, a następnie zaczęła pisać palcem w powietrzu, wypowiadając
przy tym takie słowa: Solidny Rękopis! Olej!
W powietrzu wyskoczył napis
"Olej", który następnie zmienił się w chcianą ciecz. Lucy była pod
ogromnym wrażeniem.
– To było super! – krzyknęła zachwycona.
– Dzięki – uśmiechnęła się. – Teraz ty.
– Co: ja? – rozejrzała się dookoła,
sprawdzając czy na pewno do niej mówi. – Ja? – Mcgarden pokiwała głową
rozbawiona. – Ale jak mam to zrobić? Nigdy tego nie robiłam. Może i jestem
magiem, ale nie umiem się magią posługiwać. To śmieszne, ale niestety prawdziwe
– zaczęła panikować.
– To nie jest śmieszne, tylko zrozumiałe,
skoro jeszcze nigdy jej nie używałaś. Użycie magii zależy od rodzaju – mówiła
Levy. – Ja mam "Solidny Rękopis". Wiesz już, jak to działa. Słowo
ciałem się stało – wybuchnęły śmiechem.
– U mnie to trochę bardziej skomplikowane –
stwierdziła po chwili blondynka z powątpiewaniem.
– Nie, wcale nie. Jesteś magiem gwiezdnej
energii. Przywołujesz po prostu duchy.
– Jak mam je przywołać? Ale zaraz... Skąd
wiesz, że jestem magiem gwiezdnej energii? – zapytała zdumiona, lecz dopiero
gdy nowo poznana wskazała na jej kieszeń, zrozumiała, że z bluzy wystawały jej
klucze. W końcu to była ta sama narzuta, którą założyła wczoraj, by potrenować.
– Nigdy nie widziałaś, jak to ktoś robił?
– Moja mama mi kiedyś pokazywała i
ostatnio zebrałam się na odwagę, by spróbować tego dokonać, ale nic nie
wychodziło – westchnęła, rozkładając ręce.
– Sekret w tym tkwi, że musisz wyczuć
przepływ swojej energii w ciele, aby przekazać ją do ręki, która trzyma klucz.
Spróbuj kogoś przywołać.
Heartfilia niepewnie chwyciła jeden ze
swoich kluczy, a następnie zerknęła na znak wyryty na nim. Panna. Uniosła klucz
do góry i próbując się skoncentrować, wzięła głęboki oddech i powiedziała:
– Otwórz się, bramo panny! Virgo!
Wokół niej pojawiła się złota poświata,
która po chwili stawała się coraz większa i większa, chociaż nie powinno to tak
wyglądać. Levy wyraźnie się zaniepokoiła, coś jej tu nie pasowało. Nagle
poświata zniknęła, a Lucy upadła na kolana.
– Eh, nie wyszło – westchnęła, wstając z
ziemi i się otrzepując.
– Spróbuj jeszcze raz, ale użyj tym razem
mniejszej ilości mocy – doradziła jej.
– Dobrze, tak zrobię.
Powtórzyła czynność. I znowu – najpierw
pojawiła się złota poświata, tylko że tym razem osiągnęła swój cel. Pojawiający
się magiczny krąg pozwolił pewnej osobie się pojawić. Przed dziewczynami
stanęła... pokojówka.
– Lucy, udało ci się! – krzyknęła
dziewczyna do Lucy, która nie do końca pojęła, co się zdarzyło.
Szybko wracając do pionu, przywitała się z
Gwiezdnym Duchem. – Ugh… witaj, jak się nazywasz?
– Proszę mi mówić Virgo, pani – ukłoniła
się, przez co blondynka poczuła się nieswojo.
– Mów mi Lucy – poprosiła.
– Lucy... bardzo dostojne imię. Ale czy mogę
mówić do ciebie per księżniczko? – spytała.
– Owszem – zgodziła się ochoczo. – Jaką
masz moc? – zmieniła temat.
– Moc ziemi. Mogę kopać doły, tunele oraz
podnosić wielkie głazy. Czy mam zaprezentować?
– Nie, nie musisz. Jak mam cię odesłać? –
zapytała, nie mając pojęcia jak odwołać dane zaklęcie.
– Musisz mi po prostu powiedzieć, a ja
sama zniknę – wzruszyła ramionami.
– Krótka rozmowa, ale cieszę się, że cię
poznałam, Virgo. Jeszcze się spotkamy – uśmiechnęła się szeroko, co pokojówka
odwzajemniła i, kłaniając się nisko, zniknęła w złotej poświacie.
Lucy upadła nagle na ziemię.
– Wszystko dobrze? – podbiegła do
dziewczyny, upewniając się, że tej nic nie jest. Odetchnęła z ulgą, widząc, że
to tylko zmęczenie. – To nic poważnego. Masz na wyczerpaniu magiczną moc. Jak
twoja kondycja?
– Myślę, że dobra. Jak ktoś mnie zacznie
ścigać, to jakoś zdołam uciec – puściła oczko.
– To i tak dobrze, ale myślę, że musisz
się wzmocnić. Złote klucze ciężko kontrolować, a Ty dałaś radę mimo że nigdy
ich nie używałaś. Nieźle!
– Dzięki, ale… jak to możliwe, że ty tyle
wiesz?
– Za dużo książek czytam – zaśmiała się, czym zaraziła też Lucy.
Heartfilia była bardzo zmęczona; tak
naprawdę nie wiedziała czy dałaby radę wstać i biec, gdyby ktoś zaczął je teraz
gonić, więc miała nadzieję, że nikt ich nie widział. Razem z Levy zdecydowały
się jeszcze zostać na polance i delektować się spokojem, jaki tu panował. Tak
sobie beztrosko rozmawiając, czas szybko im minął i nim się obejrzały, słońce
chyliło się ku zachodowi. Obie cieszyły się, że los pozwolił im się poznać.
– Lucy, ja będę się już zbierać –
oznajmiła nagle Levy, uśmiechając się blado. – O ile dobrze pamiętam, mam
jeszcze nie całą godzinę zanim przyjedzie mój pociąg powrotny do Magnolii.
– Masz już bilet? – zapytała troskliwie Lucy,
a ta w odpowiedzi kiwnęła głową. – Szkoda. Myślałam, że jeszcze zostaniesz na
dzień lub dwa.
– Nie mogę, sama powiedziałaś, że to
niebezpieczne.
– Masz rację, ale ciężko mi się z tobą
rozstać, mimo że dopiero dziś się poznałyśmy. Mam nadzieje, że nie stracimy
kontaktu.
– Oczywiście, że nie! Musisz koniecznie
mnie odwiedzić w Magnolii, a pisać mogę nawet codziennie – uśmiechnęła się
szeroko i przytuliła blondynkę na pożegnanie. Poznały się dzisiaj, ale obie
czuły, że mogą sobie ufać i pewne jest to, że znów się kiedyś spotkają. –
Wystarczy, że na adresie napiszesz Levy Mcgarden, Fairy Hills i Magnolia, wtedy
od razu list trafi w moje ręce. Sama mi
napiszesz adres, bym mogła odpisać.
– Dziękuję, że pomogłaś mi opanować tę moc,
naprawdę – obie się wzruszyły i już każda miała się udać w swoją stronę, gdy
nagle usłyszały niepokojące głosy.
– Tam są! To magowie! – krzyknął ktoś z
głębi lasu.
Dziewczyny przeraziły się. Zaczęły się
nerwowo rozglądać, aby zlokalizować, z której strony dochodził głos. Od
południowej strony ktoś wyszedł. Okazało się, że był to burmistrz miasta, jeden
z mieszkańców oraz ojciec Lucy! Nie zastanawiając się ani chwili, obie
natychmiast zerwały się z miejsc i zaczęły biec w przeciwną stronę, nie patrząc
za siebie. Gdyby je złapano, zostałyby aresztowane, a potem najprawdopodobniej
zamordowane. Ojciec Lucy starałby się uwolnić swoją córkę, ale Levy? Ona nie
miałaby tyle szczęścia. Nie mogły do tego dopuścić!
Ciąg dalszy nastąpi w rozdziale 3 "Wsparcie"
Oooo szybko pojawił się ten 2 rozdział.
OdpowiedzUsuńPowiem tak
MAAAAAGIAAAAAAAAA
Heh i lucynka przywołala virgo. Jestem z niej dumna.
Ale ciekawe jak burmistrz się dowiedział. .?
Ktoś je podkablowal?
Hm... możliwe.
A ja wiem co teraz będzie!
Taaak?
Tak.
Pojadą do Magnolii. Jupiii
I Lucy dołączy do FT
Noooi nie będę spojlwrowac.
To tylki takie luźne przypuszczenia nie musicie ich słuchać. ...
Kurcze ciesz sie Natsuki to chyba mój najdłuższy komentarz. Co innego ze nic nie wnosi.
Di rzeczy.
Rozdział super oby tak dalej i czekam na następny. :-)
Goooood!!! Zakochałam się <3 I teraz ucieczka i Fairy Tail.... Ahhhh <3
OdpowiedzUsuńKatylove123
Dobry rozdział, przyjemnie się czytało.
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :3
OdpowiedzUsuńCzekam na następny xD
Życzę weny i pozdrawiam
~Toshiko-chan :3
Może to ex Lucy je podkablował? [rozmyśla]
OdpowiedzUsuńNo nic, nie ważne :P
Lucynka użyła magii! Jestem z niej dumna :D
I poznała Levy :D
Teraz czekamy na Natsu ^^
Lucy, zwiewaj z Levy do Magnolii! Tam będzie ci lepiej :D Natsu o to zadba :P
Pozostaje mi życzyć weny ;)
~ Niucha-chan
Czytam rozdział po korekcie i bardzo często zauważam jeden błąd, a mianowicie:
OdpowiedzUsuń"- Szukam książek, w których mogę znaleźć coś o magach.- ściszyła głos. " POwinno być Ściszyła głos i tak samo w wielu przypadkach, bo jak kończysz wypowiedź "." to po myślniku zaczynasz zdanie z dużej litery :)
"- Tak.- odpowiedziała " -> niepotrzebna kropka po "tak"
Przeczytałam ten rozdział po korekcie i sporo błędów zauważyłam. Szczególnie te rzeczy, o których ci napisałam.
Co do fabuły... Nie jest źle, ale czytając i rozmowy dziewczyn, i niektóre sceny miałam wrażenie, że to wszystko jest takie... sztuczne. Tak jakby dać lalkę Barbie i Kena i oni sobie "rozmawiają". Ale to jest twój pierwszy blog, więc spokojnie, bo sama tak pisałam :)
Nawet fajny pomysł z tą zakazaną magią itd, ale był ten problem, że niektóre rzeczy były troszkę nielogiczne. Np. Lucy zaprosiła Levy na nocowanie... Trochę to dla mnie dziwne i właśnie nienaturalne, ale to początki. Już w twoim nowym blogu widać sporą poprawę, a to bardzo dobry znak :)
Pozdrawiam ;)
Levy :D A wiec w twoim opo to ona pierwsza spotkala Lucy, nie Natsu ;* Spoko XD Juz chcialabym zeby Lucy uciekla do Magnolii :D Ide dalej B|
OdpowiedzUsuńTak, Levy jest jedną z najlepszych przyjaciółek Lucy i będzie jedną z głównych bohaterek, ale to dopiero w sadze 4 ;)
UsuńPozdrawiam