Nie mogła oddychać. Z każdą chwilą brakowało jej powietrza. Nie miała kluczy, więc nie mogła skorzystać ze swojej specjalnej mocy. Wpadając uderzyła o coś twardego, przez co znacznie osłabła. Nie miała nawet siły, aby wypłynąć na powierzchnię. Jej powieki stawały się coraz cięższe. Miała wrażenie, że to jej ostatnie chwile. Miała ochotę się teraz bezceremonialnie rozpłakać, ale czy pod wodą da się uronić łzy? To niemożliwe. Pogodziła się ze swoim losem. Czekając spokojnie na śmierć, zamknęła oczy i gdy ta chwila prawie nadeszła, coś wskoczyło do wody. Blondynka uniosła powieki i zobaczyła tylko burzę różowych włosów, a następnie straciła przytomność.
☆☆☆
Zaczęła powoli otwierać oczy. Otaczała ją
ciemność. Gdzie ona była? Gwałtownie się podniosła, co było błędem. Opadła z
powrotem na łóżko. Zaraz! Łóżko?
– Gdzie ja jestem? – zapytała samą siebie,
bo jak zauważyła, nikogo tutaj nie było.
Bała się. Kaito znał jej tajemnicę i
mógłby bez problemu to wykorzystać, ale skoro wpadła przez niego do wody, to
może był przekonany, że wtedy się tam utopiła? Starała się tym na razie nie
przejmować. Musiała ocenić gdzie się znajduje, więc rozejrzała się.
Znajdowała się w ciemnym pomieszczeniu.
Najprawdopodobniej w piwnicy. Ktoś otworzył drzwi i schodził schodami w dół.
Lucy przestraszyła się. Jeżeli była w piwnicy Kaito, to oznaczało tylko jedno –
śmierć. Nie chciała umierać, jeszcze nie teraz.
Nagle zostało zapalone światło i, na
szczęście blondynki, była to tylko mała niebieskowłosa dziewczyna z dwoma
kitkami.
– Jak się pani czuje?
– Trochę głowa mnie boli, ale tak to w
porządku – odpowiedziała niepewnie. – Kim jesteś?
– Nazywam się Wendy Marvell, a pani to
chyba Lucy, tak?
– Tak, ale – blondwłosa zawahała się. – skąd
wiesz?
– Pani Erza i pan Natsu mi o tym
powiedzieli. Ups… – zakryła usta dłonią. – wygadałam się!
Lucy cicho parsknęła śmiechem – już
polubiła tę małą dziewczynkę. Miała nadzieję dowiedzieć się od niej, co się
dzieje i dlaczego tutaj jest.
– Wendy, gdzie ja jestem?
– Jest pani w piwnicy opuszczonej chatki
tuż za miastem. Musieliśmy tu panią ukryć, bo pewnie cale miasteczko wie, że
jest pani magiem.
– To ty wiesz? – niedowierzała blondynka.
– Dlaczego więc mnie nie zabijesz?
– A dlaczego miałabym to zrobić? Nic złego
mi nie zrobiłaś, a nawet jeśli byś zrobiła, to co z tego? Każdy robi w życiu
głupie i złe rzeczy, ale ważne jest to, żeby się uczyć na błędach. Zresztą to
nie jedyny powód.
– Jest coś jeszcze? – zapytała, a ta pokiwała
głową i odpowiedziała:
– Ja też jestem magiem.
Lucy się tego spodziewała, ale nadal była
zaskoczona.
– Wiesz, że jeżeli odkryją, kim jesteś to…
– Wiem, dlatego się boję, ale muszę innym pokazać,
że jestem silna. Nie chcę, żeby ktoś mnie cały czas ochraniał. Sama muszę sobie
dać radę.
Blondynka była pod wrażeniem toku myślenia
małej Wendy. Sama też tak uważała, ale za bardzo bała. W tej chwili bała się czegokolwiek
zrobić. Analizując każde słowo dziewczyny zdała sobie sprawę, że ona także chce
tak żyć. Zaśmiała się i zagaiła:
– Taka mała dziewczynka mnie poucza?
– To źle?
– Wręcz przeciwnie – teraz obie się już śmiały.
Nagle Lucy przypomniała się jedna, ważna
rzecz. Przerażona krzyknęła:
– Moje klucze! Gdzie one są?!
– Nie wiem – odrzekła Marvell – Gdy panią
znaleźliśmy, nie miała ich pani przy sobie.
– Ja muszę je znaleźć! One są dla mnie
najważniejsze! – zaczęła panikować.
– Niech się pani uspokoi, znajdziemy je.
Niech się pani położy i odpocznie, jeżeli są dla pani takie ważne, to spróbuję
je odnaleźć. Pan Natsu powiedział, że mam pani pod żadnym pozorem stąd nie
wypuszczać – wytłumaczyła.
– No dobrze – westchnęła Lucy i posłusznie
się znów położyła. Wytłumaczyła Wendy jak wyglądają jej klucze i kto je zabrał.
Dziewczynka, mając wszystkie niezbędne informacje,
wyszła z pomieszczenia, a Lucy posłuchała się jej i próbowała zasnąć. Niestety
nie mogła. Od dłuższego czasu wpatrywała się w sufit. Martwiła się o swoje
klucze – co jeśli Kaito będzie próbował je zniszczyć? Musiała coś robić. Nie mogła tak tu bezczynnie leżeć, ale
z drugiej strony jak wyjdzie, może zostać zamordowana przez mieszkańców, którzy
chyba wiedzą już kim jest.
– Co robić?! Co robić?! – jęczała.
Po jakiejś godzinie mała Wendy znów
zawitała do Lucy z dobrymi wieściami. Zlokalizowała osobę, która posiadała
klucze blondynki, ale nie próbowała ich zdobyć. Nie poradziła by sobie ze
starszym od siebie chłopakiem, a magii wolała uniknąć.
– Skąd ta pewność, że to na pewno on?
– Sama mówiłaś, że chłopak o imieniu Kaito
ci je zabrał. Podeszłam do niego i zapytałam jak ma na imię i gdzie kupił takie
klucze – widząc zdziwienie blondynki, dodała: – Najprostsza wymówka na
poczekaniu.
– Ale za to genialna! – pochwaliła. –
Teraz trzeba wymyślić jakiś plan, aby je odzyskać.
Zbliżała się godzina jedenasta. Większość
ludzi o tej porze przebywała w domach. Nieważne czy swoich czy u znajomych, ale
obie miały pewność, że mają szansę bez problemu odzyskać klucze.
– Dlaczego mi w ogóle pomagasz? – zapytała
Lucy, nie rozumiejąc pewnej rzeczy. – Jestem tobie zupełnie obca, a ty narażasz
życie by mi pomóc.
– Jest pani przyjaciółką pana Natsu, więc
także i moją. – wyjaśniła i ponownie się uśmiechnęła.
☆☆☆
– To na pewno jego dom? – zapytała
Marvell, gdy obie znalazły się na wybranej ulicy, gdzie stało osiem domków
jednorodzinnych, z czego dwa były dużymi rezydencjami. Sześć lamp było tam jedynym
źródłem światła, więc nie były w stanie przejść niezauważalnie. Dlatego Lucy
nałożyła kaptur bluzy na głowę i razem z Wendy przeszły przez niezamkniętą
bramę do ogrodu.
– Tak, to na pewno jego dom. Kiedyś
byliśmy parą, więc raz czy dwa razy zaprosił mnie do siebie – odpowiedziała
Lucy
– No tak, ale w takim wielkim domu? To nie
dom, to pałac.
– To tylko zwykła rezydencja, mieszkam w
większej, albo raczej mieszkałam.
– Może nie wszystko stracone? Nie używałaś
mocy za często i to na pewno nie w mieście, więc…
– Ale sam fakt, że jestem magiem. Ludzie
stąd nie potrafią tego zaakceptować – szepnęła smutno.
Była przybita faktem, że może już tu nigdy
nie wrócić. Zwłaszcza do swojego domu, gdzie zostawiła tyle dobrych wspomnień. Nie
będzie mogła zobaczyć swojej najlepszej przyjaciółki i pani Spetto. Tylko one
się o nią troszczyły. Nikt wcześniej nie zwracał na nią uwagi, więc czemu teraz
miało być inaczej?
– Lucy, wszystko do….
– Ciii – przerwała jej blondynka słysząc,
że ktoś nadchodzi. Obie przymrużyły oczy by dostrzec obiekt lepiej, bo w
ogrodzie panowała ciemność. Szybko skryły się w krzakach i nadsłuchiwały.
Blondynka dostrzegła już znajomą sylwetkę.
Nie był to nikt inny jak Kaito. Prawdopodobnie gdzieś wychodził, a z kieszeni
jego spodni można było zauważyć jakiś odblask. Lucy była przekonana, że są to
jej klucze. Mogła to wyczuć.
Szturchnęła lekko Marvell i obie ruszyły
za nim, a jednocześnie czekały na dobry moment, by go zaatakować w jakimś
ustronnym miejscu. Chodziły za nim dobre pół godziny i zauważyły, że coś jest
nie tak. Chłopak kierował się w stronę lasu, jakby chciał, by zanim dobrowolnie
poszły. Zwolniły nie będąc pewne czy to dobry pomysł.
– Musimy w końcu zaatakować – poleciła Wendy.
– Ja odwrócę jego uwagę, a ty się od tyłu zakradniesz i zwiniesz mu klucze.
Kiwnęły głowami i Wendy wyskoczyła z
zarośli i spróbowała dogonić chłopaka.
– Co ty tu robisz? – zapytał niewzruszony,
nie przestając iść.
– Dobry wieczór – przywitała się grzecznie.
Chciałam cię jeszcze raz zapytać, gdzie kupiłeś te klucze. Bardzo mi się
podobają, więc….
– A ja ci jeszcze raz odpowiem, że nigdzie
ich nie kupiłem, więc możesz wracać już do domu – odpowiedział jej i zaczął biec przed siebie.
Zrozumiał, że to pułapka.
– Wendy! Musimy go złapać! – krzyknęła
Lucy i zaczęły pościg.
Kaito nadal biegł. Nie próbował też
odwracać głowy. Był pewien, że mała dziewczynka nie będzie w stanie go dogonić.
Wendy jednak była sprytniejsza, dlatego
nałożyła na siebie i blondynkę zaklęcie szybkości, dzięki czemu biegły dwa razy
szybciej. Lucy jako pierwsza dogoniła chłopaka i złapała go za kaptur bluzy,
przez co się przewrócił.
– I co teraz zrobisz, złodziejaszku? – zaśmiała
się zadziornie i wyjęła z jego spodni swoje ukochane klucze.
– Jednak przeżyłaś – wysapał. Zabolało go
to nieprzyjemne spotkanie z ziemią, ale nie chciał po sobie tego poznać. – Co teraz
zrobisz? Pobijesz mnie? Naślesz na mnie tę małą dziewczynkę? – parsknął
śmiechem. – Może znowu naślesz na miasteczko tych magów, co dziesięć lat temu?
– Chyba uderzyłeś się w głowę, bo
zaczynasz gadać bzdury.
– Nie wiesz? Może zapytasz się swojego
ojca? – odparł pewny siebie i w końcu podniósł się z ziemi. – Nic mi nie zrobicie,
a zwłaszcza ty, mała dziewczyneczko.
Drwił sobie z ich możliwości. Myślał, że
jest od nich lepszy jak to zawsze miał w zwyczaju.
– Ta mała dziewczynka zaraz cię ukołysze
do snu – powiedziała pewnie Wendy i podeszła szybko do niego, a następnie
dmuchnęła mu czymś w twarz. Ten kichnął, a czując się niewyraźnie upadł z
powrotem. Zemdlał.
– Co mu zrobiłaś?
– Gaz usypiający. Potrafię go wytworzyć,
taka mała zdolność, a jednak czasem się przydaje – zaśmiała się, będąc dumna ze
swojego czynu. Nie czekając już na nic, szybko oddaliły się od miejsca „zbrodni”.
– Wendy, dziękuję ci za pomoc – odezwała
się Lucy w międzyczasie, jednak nadal pozostawała jedna rzecz, którą Wendy
musiała jej wyjaśnić. – Jak obudziłam się w tej piwnicy, wspominałaś, że
dowiedziałaś się o mnie od Erzy i Natsu. Co oni mają z magami wspólnego?
– Generalnie kontakty między magami a
ludźmi poza Chandler są normalnym zjawiskiem, ale jeśli chodzi o te dwójkę to nie
mogę powiedzieć. Obiecałam, że nikomu o tym nie wspomnę.
– Dotrzymywanie obietnic jest
najważniejsze. Zatem jeżeli ich spotkam, sama się zapytam – westchnęła.
Po wyjściu z lasu, przyszedł czas
rozstania. Wendy oznajmiła, że musi szybko odszukać pewną osobę, a Lucy musiała
się przygotować do wyjazdu i odbyć poważną rozmowę ze swoim ojcem.
Każda odeszła w swoją stronę. Wendy
zmierzała w kierunku nieznanym dla Lucy, a ona sama do posiadłości, w której
musiała rozwiązać ostatni problem zanim opuści miasto. Wchodząc do budynku
straciła całą pewność siebie, ale nie było już odwrotu . Chciała mieć to już za
sobą. Pragnęła dowiedzieć się, co tak naprawdę się stało tamtego strasznego
dnia, kiedy to straciła swoją ukochaną matkę.
– W końcu wróciłaś – rzekł krótko Jude na
powitanie swej córki, gdy ta stanęła w drzwiach gabinetu. – Gdzie byłaś?
– Z przyjaciółką – powiedziała to z
obojętnością, ale nie kłamała.
– Co z nią robiłaś? Piłaś? Ćpałaś? –
zadawał dość głupie pytania, co Lucy tylko rozdrażniło.
–
Zamilcz! – warknęła. – Skąd te głupie pytania?! Myślisz, że bym się posunęła do
czegoś takiego?
–
Słucham? Jak ty się odzywasz do swojego ojca?!
– Odpłacam się pięknym za nadobne.
Odpowiesz mi na kilka pytań i wtedy zniknę z twojego życia.
– Nie ma takiej opcji. Ktoś musi
odziedziczyć moją firmę i ty ją dostaniesz po mojej śmierci.
– Nie obchodzi mnie firma, ten dom czy
majątek! Nie chcę ich. Co się stało tamtego dnia? – nie dawała za wygraną.
Chciała poznać prawdę.
– Jak możesz tego nie wiedzieć?! Co was w
tej szkole uczą?!
– Samych kłamstw. Na naszą wioskę napadli
magowie… – zaśmiała się. – Myślisz, że w to uwierzę? Powiedz mi, kto jest
sprawcą całego zdarzenia. Wiem, że wiesz co się tak naprawdę wtedy stało.
Dlaczego mama wtedy umarła? – ostatnie zdania powiedziała już spokojnie. Nie
przyszła tu by się kłócić, lecz właśnie po to, żeby wszystko sobie wyjaśnić i
zakopać topór wojenny. – Powiedz mi prawdę, proszę.
– Wiem, co się wtedy stało i wiem kto jest
sprawcą – westchnął ciężko.
– Kto?
– Na pewno chcesz wiedzieć? – pokiwała
głową. – Naszego miasteczka nie zaatakowali magowie. To był mag, który przez
przypadek spowodował ogromny pożar.
– Jeden mag? – zdziwiła
się mocno. – Takie zniszczenia wykonane
przez tylko jednego maga?
– Tak – odpowiedział krótko
jej ojciec i z ciężkim bólem serca powiedział: – To byłaś ty.
Ciąg dalszy nastąpi w rozdziale 10 "Layla"
Nas o komentarz prosić nie musisz
OdpowiedzUsuńLEVY: No właśnie!
Z tą mała tu mam chwilowy rozejm to powinno sprawnie pójśc nam skomentowanie :-)
LEVY: M-małą...grrrr
(udaje ze nie słyszy)
No to tak po 1:
"Czekając spokojnie na śmierć zamknęła oczy i gdy ta chwila nadeszła, coś wskoczyło do wody. Blondynka otworzyła powieki i zobaczyła tylko burzę różowych włosów, a następnie straciła przytomność." ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Natsuki ja wiem ze ty wiesz co pisałaś ale chyba nie masz nic przeciwko przytaczaniu najfajniejszych fragmentów w komentarzach co?
LEVY: A może właśnie ma?
Nieee nie ma. Ona mnie lubi.
LEVY: Ciebie??
Taaaaak! Miałaś być miła a nie!!! Tak to nigdy nie bedzie miedzy nami pokoju!
Ok jedziemy dalej.
Ciesze się że Lucka odzyskała klucze. Duzo Wendy w rozdziale. Fajnie fajnie. Kurcze serio ...
...zgubiłam watek... eh...
(10 minut later...~~ )
Ok chciałam po prostu powiedzieć ze wyszedł ci fajny rozdział. Aleeee... Levy powiedz to za mnie...
LEVY: CZY TY ZAWSZE MUSISZ KOŃCZYĆ W TAKICH MOMENTACH?!
Ja robię to samo więc wiesz no ale... nooo muszę tak pisać xd ;-)
Jestem ciekawa bo...~~
"- Kto to zrobił? Kto mógł doprowadzić do takich zniszczeń? Chcę wiedzieć!
- Ty…"
Lucynka zniszczyła całe miasto?!
O JPR. Ja chce już kolejny piątek i twój kolejny rozdział.
Natsuuukiiii a może mogę liczyć na pokaz przedpremierowy??
Nieee no żartuje.
Ok to chyba na dzisiaj tyle.
LEVY: Jak się nie kłócimy wychodzą nam chyba krótsze komentarze.
No cos za coś zobaczysz nastepny znowu będzie 3/4 kłótni
LEVY: Jak optymistka...
No i juz się zaczyna Eh co ja znia mam...?
LEVY: A ja..?!
DOBRA! STOP IT LEVY! SILENCE! AJ KILL JU!
LEVY: I się zaczęło... Hachi zmienia się w terrorystę Ahmeda. To ja uciekam!
Ja tez idę ją gonić. Ot tak żeby było ciekawiej.
TO DO PIĄTKU!
Szczerze? Średnio mi się rozdział podobał. :(
OdpowiedzUsuńSame dialogi, prawie żadnych opisów, przez co akcja zdawała się gnać na połamanie karku. No... Następnym razem postaraj się o więcej opisów, bo same dialogi to nie jest nic rewelacyjnego.
Jestem natomiast ciekawa, jakim cudem to Lucy zniszczyła to miasteczko. ;)
Buźka. ;*
A mi się bardzo podobał ten rozdział :)). Nie mogę doczekać się kolejnego! Że niby Lucy sama zrobiła takie zniszczenia? Nie... Coś mi tu nie pasuje :/ Nieważne .. W tym Momencie jak Lucy i Wendy były przed domem Kaito i że on niby gdzieś wychodził, pomyślałam sobie... A może to Natsu który odzyskał klucze xDD ale to tylko moja wyobraźnia :DDD. Podobało mi się to że w końcu Lucy postawiła się swojemu ojcu. Ale czy zrobiła dobrze pytając się go kto to zrobił takie rzeczy TAMTEGO dnia? Czy zostanie? Czy ucieknie? Jest tyle pytań na które odpowiedzi poznamy w następnym rozdziale.. wg mnie ten rozdział był bardzo intrygujący :)) Noooo więc ja lecę życzę oczywiście DUUUŻO weny i DUUUUŻO cierpliwości na kolejne rozdziały :))
OdpowiedzUsuńA ja tam lubię jak jest dużo dialogów :) Jakoś nie lubię za bardzo czytać jak jest tak dużo opisywania otoczenia,ale jak coś robią to jest ok :D
OdpowiedzUsuńLucy zaatakowała miasto?! ciekawe,ciekawe..
Fried-*siedzi na krześle* bardzo,bardzo..
Kiedy żeś tu przyszedł!!!
Fried-*Zakrywa go przygnębiająca aura* jestem tu od godziny,a ty mnie teraz zauważyłaś?!
*pociera podbródek* od godziny,mówisz...
Fried-*staje i krzyczy* ona nie żartuje!
Dobra,dobra.Teraz chodź tu i mówimy to co zawsze..3..2...1..
Fried i Marika -ŻYCZYMY WENY!!!
Zgadzam się z przedmówcą dwa komki wyżej, brak opisów sprawia, że fabuła gna na złamanie karku. Do tego ja Wendy nie cierpię. Wkurzająca, mała dzidzia >.< Ale to moje zdanie, więc don't hurt me, please. A z tego, co wiem, to Lucy podczas ataku na wioskę musiała mieć najwyżej z 11 lat, więc ciekawe, jak jej się udało zniszczyć calutkie miasteczko. Daje do myślenia.
OdpowiedzUsuńNo cóż, weny życzę i żeby następny rozdział był dłuższy i żeby było więcej Natsu ^^
W następnym rozdziale dowiesz się jak jej się to udało. ;)
UsuńKiedy już nie mogę oderwać oczu od rozdziału i coraz bardziej się wczuwam ty nagle go urywasz...dziękuję ci naprawdę ...(╥_╥)...zabrakło trochę opisów ale to już wytłumaczyli inni. Ogólnie rozdział fajny i cieszę się że pojawiła się Wendy ∩( ・ω・)∩ ! JEDNAK zabrakło mi najważniejszego elementu NATSU !!!
OdpowiedzUsuńNatsu się później pojawi. I na serio dopiero zauważyłaś? Ja uwielbiam kończyć w takich momentach. Motywuję was tym samym do przeczytania kolejnego i jeszcze kolejnego rozdziału XD
UsuńMam wrażenie że kochasz się nade mną znęcać w ten sposób i ciekawić mnie nowymi rozdziałami i opowieściami a nagle mówisz "Nic ci nie powiem musisz czekać" -.- cała ty...
Usuń