– Teraz wszystko
się zmieni. To tu zacznę nowe życie! – odrzekła szczęśliwa i ruszyła pewnie
przed siebie, zostawiając dotychczasowe problemy daleko za sobą.
Po chwili się
zatrzymała i westchnęła ciężko. Nie pomyślała o tym. Miała zamiar odnaleźć
Levy, ale nawet nie wiedziała gdzie mieszka.
Znowu westchnęła i
bezradnie rozejrzała się po dworcu. Może by kogoś zapytała? Tylko kogo? Lucy
niepewnie podeszła do jednej kobiety i się spytała:
– Przepraszam,
gdzie tu mogę znaleźć jakiegoś maga? – nie zdążyła ugryźć się w język. Co za
głupie pytanie zadała. Przecież nie jest już w Chandler, więc magów mogła
spotkać nawet na ulicy. Nie musieli się oni chować ani nic.
Kobieta, której
zapytała się Lucy, nerwowo się zaśmiała i rzekła:
– Jeżeli szukasz
konkretnego maga to możesz się zapytać w gildii magów Fairy tail. Tylko jak
będziesz tam wchodzić to się schyl – powiedziała obojętnie i podbiegła do
nadjeżdżającego pociągu.
Dlaczego mam się schylić przy wejściu? – zdziwiła się, ale to nie rozwiązało jej problemów.
Nie zdążyła się zapytać kobiety gdzie jest ta gildia. Stwierdziła, że budynek
gildii na pewno będzie się jakoś wyróżniał i sama w końcu go odnajdzie. Pełna
nadziei wyszła na główną ulice.
Ruszyła w stronę katedry
leżącej tuż przy głównej ulicy. Idąc podziwiała piękno tego wspaniałego miasta.
Po wyjeździe Levy z Chandler trochę poczytała o tym miejscu, a jego historia ją
bardzo zaciekawiła m.in. co roku urządzane święto Hanami, kiedy kwitną tęczowe
wiśnie.
Muszą być piękne
– pomyślała.
Obiecała sobie, że
zostanie tu tak długo, aż je zobaczy. Jeżeli jej się tu spodoba to możliwe, że
zostanie na stałe. Oczywiście zanim to się spełni musi załatwić sobie jakiś
nocleg, a następnie pracę.
Docierając na
miejsce rozejrzała się. Dużo ludzi kręciło się po mieście, więc zapytała
jednego z przechodniów o położenie gildii, a ten wskazał ogromny budynek
znajdujący się na końcu ulicy niedaleko plaży. Lucy uradowana podziękowała i
pobiegła we wskazanym kierunku. Popatrzyła na wielki budynek gildyjny, na
którym wisiał herb.
Chyba już gdzieś go widziałam, ale gdzie? – pomyślała i wzruszyła ramionami, by pewnie ruszyć
przed siebie, lecz gdy stanęła w drzwiach gildii cała jej odwaga gdzieś się
ulotniła. Wchodząc schyliła się, pamiętając o słowach kobiety, ale nic się nie
stało. Wstała i rozejrzała się po gildii. W budynku panował duży ruch, ale mimo
to było spokojnie. Kilku magów siedziało przy stolikach i spokojnie gawędzili
między sobą, a reszta siedziała albo przy barze lub stała przy tablicy
informacyjnej. W tym tłumie Lucy nie dostrzegła swojej przyjaciółki, dlatego
podeszła do baru i zapytała się barmanki:
– Dzień dobry,
nazywam się Lucy Heartfilia i szukam Levy Mcgarden. Słyszałam, że jest
członkiem tej gildii magów. Nie wiesz gdzie ona jest? – barmanka odwróciła się
do niej i przywitała ją ciepłym uśmiechem.
– Witaj, ja
nazywam się Mirajane Strauss. Levy powinna przyjść za jakieś piętnaście minut,
więc może się czegoś napijesz? – odpowiedziała białowłosa dziewczyna.
– Poproszę wodę –
blondynka odwzajemniła uśmiech, który obdarowała ją dziewczyna i usiadła przy
barze.
Mirajene nalała
wody, a następnie podała ją Lucy.
– Mogę cię o coś
zapytać? – zapytała Lucy i nie czekając na odpowiedź zadała kolejne pytanie: –
Jak się pytałam gdzie znajduje się gildia to ludzie mi wskazali kierunek, ale
przed wejściem kazali mi się uchylić. Mogę wiedzieć dlaczego?
Mira się zaśmiała
i odpowiedziała:
– U nas często są
bójki i przez to zdarza się, że latają stoły, krzesła i tym podobne. U nas to
normalność, więc można się przyzwyczaić, a przez to jest tu zabawnie –
uśmiechnęła się. – Jesteś magiem? – zapytała.
– Tak –
odpowiedziała niepewnie Lucy.
– To świetnie!
Chcesz dołączyć?
– Nie jestem pewna
czy bym tu przeżyła skoro mówisz, że bójki zdarzają się tu często, więc na
razie podziękuję.
– Jak wolisz –
powiedziała trochę zawiedziona Strauss i wracając do pracy zniknęła za
zapleczem.
Blondynka
cierpliwie czekała na swoją przyjaciółkę i przy okazji rozważała propozycję
barmanki. Gdyby wstąpiła do gildii dostałaby wtedy pracę. Mogłaby spokojnie
zarobić na życie i znaleźć sobie jakieś przytulne małe mieszkanko.
To wcale nie jest taki głupi pomysł – z rozmyślań Lucy przerwał jej znajomy głos.
Odwróciła się i
ujrzała osobę, na którą czekała. Mała Levy weszła do gildii w towarzystwie
dwóch chłopaków. Jeden z nich miał rude włosy, natomiast drugi czarne z kitką
podobną do ogona skorpiona i to ich głównie wyróżniało. Lucy uradowana wstała i
zawołała:
– Levy!
Zaskoczona
Mcgarden spojrzała się w stronę, z której usłyszała swoje imię. Gdy zobaczyła
osobę, która to powiedziała. Pełna radości krzyknęła:
– Lucy! – obie
rzuciły się w sobie ramiona. – Jednak przyjechałaś! Na ile?
– Jeszcze nie
wiem, ale myślę, że na stałe – zaśmiała się nerwowo. – Z pewnych powodów
musiałam opuścić Chandler.
– Przejrzeli Cię? – pokiwała posłusznie głową. –
To przeze mnie. Pokazałam Ci magię i przez to narobiłaś sobie kłopotów.
– Może i tak, ale
dzięki temu nareszcie się stamtąd wyrwałam!
– To nawet lepiej!
– odpowiedziała pełna entuzjazmu. – Dołączysz do gildii?
– Mira też się
mnie o to pytała. Nie jestem pewna. Dostanę tu jakąś pracę? Przyjechałam do
Magnolii dzisiaj rano, a nie mam żadnego noclegu ani pracy, więc… – nie
dokończyła.
– Nie martw się. Z
ofertą pracy nie będziesz miała problemów, bo jak dołączysz do gildii to
będziesz miała ich mnóstwo, a jeżeli chodzi o nocleg to możesz przecież u mnie
kilka dni pomieszkać.
– Naprawdę?
Ratujesz mi życie! – ścisnęła Levy.
– No to skoro
zdecydowałaś się dołączyć do gildii to musisz zrobić sobie taki znak jak ten –
wskazała Levy na swoje plecy – Mira! Można pieczątkę?
– Oczywiście! –
odpowiedziała zza lady białowłosa, a po chwili podeszła z ową rzeczą do
dziewczyn. – Gdzie i jakiego koloru chcesz mieć znak?
– Mogę na prawej
ręce różowy? – zapytała nieśmiało.
– Jasne! –
odpowiedziała Mirajene i wykonała szybki trik i zaraz na prawej dłoni Lucy
pojawił się różowy znak gildii. Teraz oficjalnie mogła nazwać siebie magiem.
– Chodź, przedstawię
ci naszego mistrza – powiedziała Mcgarden i pociągając Lucy za rękę
zaprowadziła do gabinetu mistrza, który znajdował się na piętrze. Zapukały i
gdy usłyszały tradycyjne „proszę”, weszły do środka.
– Słucham, o co
chodzi? – zapytał niski staruszek.
– Chciałam ci
przedstawić mistrzu nową członkinię naszej gildii. To jest Lucy Heartfilia –
wskazała na blondynkę. Mistrz zawahał się, lecz po chwili uśmiechnął się
szeroko i rzekł:
– Miło mi. Ja
nazywam się Makarov Dreyar i jestem mistrzem tejże gildii. Skoro mamy nowego
członka to wiesz Levy co to oznacza? – zapytał z powagą.
– Oczywiście
– No to na co
czekasz? Ja zaraz zejdę, więc ogłoś to wszystkim.
– Tak jest! –
odpowiedziała niczym żołnierz i obie wyszły z gabinetu mistrza.
Lucy się
zastanawiała o co chodzi. Co jej wstąpienie miało oznaczać? Jakiś test musiała
przejść? Tortury? Nic z tego nie rozumiała. Mcgarden podeszła do barierki i
krzyknęła na całą gildię:
– CISZA! –
poczekała, aż reszta się uspokoi i pozwoli jej coś powiedzieć. Odchrząknęła i
odparła: – Chciałam wszystkim przedstawić nową członkinię gildii. To jest Lucy
Heartfilia, wiecie co macie robić? – zapytała się członków na co oni bez
wahania krzyknęli:
– IMPREZA!!!
Wszyscy chwycili
za kufle z sake i zaczęli się bawić. Lucy zaskoczona ich reakcją, obserwowała
całe zdarzenie, a po chwili się zaśmiała. Już pokochała tą gildię. Postanowiła
przyłączyć się do zabawy i również chwyciła za sake.
Po jakiś dwóch
godzinach zabawy, Lucy już opierała się o blat baru, próbując zasnąć. Nie była
przyzwyczajona do picia, więc już po pół godzinie miała dość. To cud, że tyle
wytrzymała. Jutro na pewno będzie się źle czuła.
– Lucy, już
odpadłaś? – odezwała się Levy, która również chwiejnie trzymała się na nogach.
– Już nie mogę –
jęknęła blondynka.
– Cienka jesteś –
zaśmiała się. – Musisz się przyzwyczaić, bo u nas to prawie codzienność.
– O matko –
westchnęła ciężko.
Następnego dnia wszyscy
obudzili się w gildii na podłodze z wielkim bólem głowy. Nikt nie miał siły
wracać do swoich mieszkań, więc zostali w gildii na noc. Mira, która jako
jedyna nie tknęła alkoholu poprzedniego wieczoru chcąc mieć na wszystkich oko,
aktualnie biegała z kawą. Teraz wszystkim była potrzebna.
– Już mi lepiej! –
krzyknęła uradowana Lucy, ale nadal odczuwała słaby ból. – Ale wczoraj
zabalowaliśmy, kiedy powtórka? – zaśmiała się.
– Jak chcesz
możemy zrobić jeszcze dziś, ale wczoraj to nie była impreza jaką zazwyczaj
robimy. Można powiedzieć, że to była rozgrzewka. Brakowało wczoraj paru osób,
które zazwyczaj robią tu największą rozpierduchę – powiedziała brązowowłosa
dziewczyna, która dosiadła się do nich. Lucy nie poznała wczoraj jeszcze wszystkich
członków, więc nadal miała problem z imionami. – Jestem Cana Alberona –
przywitała się dziewczyna, wiedząc kim jest nowo przybyła.
– Jedyna osoba,
która nigdy nie dostaje kaca mimo, że najwięcej wypije – wtrącił się blondyn z
blizną schodzący po schodach, który wyraźnie zamierzał opuścić gildię.
– Odczep się
Laxus! Nie jestem pijaczką! Czasami mam kaca… Rzadko, ale mam – mruknęła
niezadowolona i lekko zarumieniona przez alkohol Cana.
Wszystkie
parsknęły śmiechem. Laxus nie rozumiejąc ich zachowania wzruszył ramionami i
opuścił budynek.
Lucy chciała się
dowiedzieć trochę innych członkach gildii, a dziewczyny chętnie jej zaczęły
opowiadać. Najpierw powiedziały trochę o blondynie, który przed chwilą dokuczał
Canie. Nazywał się on Laxus Dreyar, był wnukiem mistrza i jednym z czterech
magów klasy S. Podobno Mira, jak i Cana po cichu się w nim podkochują, ale
brązowowłosa zdecydowanie zaprzeczała. Chłopcy, którzy znajdowali się w
drużynie z Levy nazywają się Jet i Droy, a czarnowłosy mężczyzna, na którego
Lucy nie zwróciła wcześniej uwagi, nazywał się Gajeel Redflox.
– To chłopak,
który podoba się Levy. – szepnęła jej na ucho Cana.
– Nieprawda! –
zaprzeczyła cała czerwona Mcgarden.
– To czemu się
rumienisz? – zaśmiała się Alberona.
– Wcale się nie
rumienię!
Dziewczyny
wybuchły śmiechem. Levy poczuła się zażenowana, dlatego chciała jak najszybciej
zmienić temat. Nie chciała, aby zwróciły uwagi owego chłopaka, gdyż bała się,
że ten może coś się domyślić. Gdy o nim myślała strasznie się rumieniła, a bała
się, że jeżeli spróbuje mu powiedzieć o swoich uczuciach to ten ją odrzuci i
wyśmieje. Nie mogła do tego dopuścić dlatego milczała.
Lucy miała w tej
chwili większy problem, gdyż potrzebowała pieniędzy. Musiała znaleźć sobie
jakąś pracę. Tylko gdzie? Levy mówiła, że jak wstąpi do gildii to dostanie tym
samym pracę. Możliwe, że mogła ją źle zrozumieć.
– Dziewczyny –
zaczęła nieśmiało – ja muszę wziąć się za jakąś pracę.
– To chodźmy na
misje! – zaproponowała niebieskowłosa, ale widząc zdziwioną minę blondynki
wyjaśniła: – Każdy mag podejmuje się misji, aby zdobyć pieniądze. Wykonujemy w
niej różne zadania i dostajemy za nie wynagrodzenie. To jest nasza praca –
podeszła ze swoją przyjaciółką do tablicy ogłoszeń.
Zastanawiały się
jaką misję mają wziąć. Levy chciała jakąś prostą ze względu na Lucy, która
nigdy praktycznie nie miała styczności ze światem magii. Mcgarden wiedziała
gdzie jej przyjaciółka mieszkała i jakie tam panują warunki.
W końcu
zdecydowały się na misje, która polegała na odnalezieniu jakiegoś zwierzaka.
Niby prosta misja, ale kto wie co może się na niej zdarzyć.
– Weźmy tą –
poleciła Lucy
– W porządku,
tylko za nim na nią ruszymy wpadnijmy do mnie do domu. Chciałabym się przebrać
i wziąć prysznic. Jeżeli chcesz też będziesz mogła wziąć – powiedziała Levy.
– Chętnie,
dziękuję.
☆☆☆
– Juvia daj mi
wreszcie spokój.
– Ale Paniczu Gray
ja…
– Nie nazywaj mnie
tak! – znów jej przerwał. – Nie jestem twoim paniczem. Mów mi po prostu Gray –
powiedział zirytowany chłopak, lecz po chwili zdążył opanować emocje.
Wracali akurat z
misji, która na szczęście zeszła im szybko, a co najważniejsze powiodła się bez
problemu, ale obecność niebieskowłosej Loxar doprowadzała Fulbustera do szału.
Nie będzie tego ukrywał: nie lubi przebywać w jej towarzystwie. Gdyby zachowywałaby
się jakoś bardziej przyzwoicie to kto wie, może by się nią nawet zainteresował,
ale ona sama mu na to nie pozwalała.
– Juvia przeprasza
– powiedziała. – Za swoje zachowanie, ale Panicz… to znaczy Gray musi to
zrozumieć. Juvia już taka jest i nie umie się zmienić nawet jeżeli tego chce.
– Ja to rozumiem,
ale… nie umiem ci tego wyjaśnić – westchnął bezradnie. – Może kiedyś ci to
wytłumaczę, ale na razie nie drążmy tego tematu, dobrze?
– Dobrze, Juvia
będzie milczeć jak grób – uśmiechnęła się.
– Tak trzymaj –
zaśmiał się Gray. W końcu napięcie między nimi zmalało, a dalsza podróż minęła
spokojnie. Docierali w końcu do gildii, która jak zwykle z rana była sprzątana.
– Znowu
imprezowaliście? – zapytał Gray.
– Oczywiście,
trzeba było uczcić dołączenie nowego członka! – odpowiedziała radośnie Mcgarden
i przedstawiła mu oraz Juvii nową przyjaciółkę.
– Cześć, jestem
Gray Fulbuster. – przywitał się skołowany chłopak.
– Hej, ja nazywam
się Lucy Heartfilia, a twoja dziewczyna? – zapytała się blondynka spostrzegając
dziewczynę.
– To nie jest moja
dziewczyna.
– Juvia Loxar –
przedstawiła się chłodno niebieskowłosa, nim Gray zdążył zaprzeczyć ich
związek.
– Miło mi –
uśmiechnęła się nerwowo blondynka, a wyczuwając narastającą się w Juvii niechęć
do jej osoby szybko dodała: – Niestety, ale my z Levy musimy już iść. Do
zobaczenia!
Dziewczyny szybko
ulotniły się z gildii tak samo jak Juvia, która zmęczona po misji poszła do
domu. Gray przez chwilę wpatrywał się w drzwi, za którymi zniknęły. Po chwili
się otrząsnął i usiadł przy barze.
– Co jest Gray? –
zapytała się Mira.
– Kim była ta blondynka?
– Masz na myśli
Lucy? To jest nowa członkini gildii, wczoraj do nas dołączyła i również wczoraj
ją powitaliśmy. Wiesz, w naszym stylu – mrugnęła do niego.
– Szkoda, a miałem
ochotę z nią poimprezować – zaśmiał się.
– Ooo Czyżby
wpadła ci w oko? – zapytała uradowana.
– Może –
zarumienił się. – Ale masz o tym nikomu nie mówić, jasne?
– Będę milczeć –
zapewniła.
– Jak grób –
dokończył za nią.
Ciąg dalszy nastąpi w rozdziale 13 "Ponowne spotkanie"
Fajny rozdział i mam nadzieję że w następnym Lucy spotka Natsu.;3
OdpowiedzUsuńWiéc szybko pisz bo się niecierpliwie.
~Patki
"Tylko jak będziesz tam wchodzić to się schyl." ~~ najmądrzejsza rada jaką usłyszałam ostatnimi czasy.
OdpowiedzUsuńNo i fajnie i Lucy jest w Fairy Tail czyli wreszcie są wydarzenia które ja wyprzedziłam w... początkowym rozdziale... gdzieś tam kiedyś...
Tylko teraz trzeba czekac aż Natsu wróci i bedzie szoking XD na twarzy Lucynki
Alice: Ciszej łeb mi pęka...
Levy: Nasz króliczek nie przyzwyczajony do imprez?
Alice: A jakim cudem ty nie masz kaca? Piłaś więcej ode mnie!
Levy: Tajemnica Lasu
Ej ej dziewczyyynyyy ja tu komentowac próbuje. Natsuki się ucieszy widząc Alice ale nie ja mi będziecie przeszkadzać!
Alice: A w ogóle Leviś nie wypieraj się ze Gajeel ci się podoba...
Levy: Huh? On o tym wie
Alice: COOOO?! (szczeka jej opadła do samej podlogi) i moze jeszcze ze sobą chodzicie??
Levy: (szatański uśmiech) No jasne a co ty myslałaś
I w tym momencie szczęka Alice wybiła mi dziure w podłodze. Ddzieki Levy
Levy: Zawsze do usług :-)
Ok co jeszcze...
""(...) wiecie co to oznacza? – zapytała się członków na co oni bez wahania krzyknęli:
- IMPREZA!!!"" ~~~to było oczywiste!! Ale Lucynka ma cos słabą głowe.
No i powiem tyle że mi się rozdział podobał i nie wiem czy jestem przewrażliwiona ale... chciałabym cos skrytykować
Alice, Levy: SZOKING!!!
Tak a propo rozmowy Graya i Juvii "" - Ale Paniczu Gray ja…"" chyba powinno być "Juvia " zamiast "Ja" bo ona tak raczej o sobie mówi.
Wieeem powiesz że się czepiam ale po prostu wiem ze ciężko o tym pamiętać to tak tylko na przyszłość ci mówię. Nie znienawidź mnie za to ok??
Abyss: Bo inaczej będziemy musiały się ciebie pozbyć (nuci spoglądając na paznokcie)
A ty co tu robisz?! Won do otchłani!!! Więc chciałam ci tylko o tym, wspomnieć bo chyba mogę co??
No więc mam nadzieje że mogę. I znowu więcej bezsensownej gadaniny niż komentarza. Ja się muszę wziąć w garść. Ale powiem tyle że rozdział mi się podobał jak zawsze i gomen że nie przeczytałam wczoraj, zapomniało mi się. Ups. Okeeeeeej
To do następnego razu. Bye bye!! I jestem ciekawa tej misji. Czyżby miało się coś ciekawego wydarzyć?? I ja czekam na powrót Natsu!
Ok papa
Levy: A tak w ogóle Alice... (złowieszczy błysk) dlaczego ty jeszcze nie masz chłopaka?? Nikt ci się niebo doba?? Oz? Jack? Mad Hatter? Gilbert? Ten sadysta z dwoma rożnymi oczami? Kot z Cheshire? Świadomość otchłani?!
Alice: Spadaj Mcgarden...
Levy: ... Redfox...
Alice: COOOO????!!!!
O jejuuuuuu jak ja nie lubię Graylu już nawet w anime jak Gray osłanial Lucy czy cokolwiek to mnie to tak wkurzało że nie mogę -,- No nic wierzę że Lucy i tak bezie z Natsu :3 Nalu kuźwa foreva xd Ja chce dłuższe rozdziały to jest masakra czekać tydzień na tak świetne ff :/ n nic ale kurde kiedy w końcu Lucy się dowie ze Natsu jest w FT no nie mogę się doczekać x33 okey czekam na kolejny życzę duuuuuuuuużo weny i cierpliwości Czesia!! ~(^.^)~
OdpowiedzUsuńHaha, rozdział całkiem udany. :D Gray już robi maślane oczy do Lucy? Oj, ani Juvia nie będzie z tego powodu zadowolona, ani zapewne Natsu. :D
OdpowiedzUsuńTekst o schylaniu się, kiedy idziesz do FT, to chyba najmądrzejsza rada, jaką można usłyszeć. Aż dziw, że akurat nie trafiła na rozpierduchę. xD
Czekam na więcej. :3
"- Jak będziesz wchodziła, to się schyl" ~
OdpowiedzUsuń"- Wiecie, co to oznacza?!
- IMPREZA!!!" Hahahahaha, Natsuki, jesteś genialna xD
Fajny rozdział. Cieszę się, że Lucy jest już w gildii. Nie mogę się doczekać, jak spotka Natsu ^^
Nie było tym razem tak dużo błędów jak w one - shocie, ale do jednego muszę się przyczepić.
"[...]a czarnowłosy mężczyzna, na którego Lucy nie zwróciła wcześniej uwagi, nazywał się Gajeel Redflox."
...
REDFLOX. Padłam xDDD
A co do paringów wszelakich:
GaLe - kocham, cieszę się, że się pojawiło;
Miraxus i Laxana - nie rozumiem, jak można kogokolwiek paringować z Laxusem, ale może być;
GrayLu - [...] I tu mam dylemat. NaLu 4ever itp, ale co ja poradzę, że Gray i Lucy tak słodko razem wyglądają? Chciałabym, żeby Lucy była z Natsu, (w tej opowieści to niech Gray ze swoim romansem zginie i przepadnie) ale fanarty z GrayLu poruszają moje serce ;-; Co ja mam zrobić, żeby móc wielbić tylko NaLu i nienawidzić GrayLu? Oshiyete kure yo ;-;
Kinana: A czemu mnie się nie spytasz?
A tak, podpierdoliłam Hachi sposób na pisanie komentarzy. A to moja koleżanka Kinana. Nie zapytam się jej, bo ona już ma swoją miłość i nie rozumie moich dylematów.
Kinana: Jaką miłość?
A Cobra?
Kinana: ... *rumieni się*
Mówiłam. No dobra, kończę, bo muszę jeszcze lekturę poczytać i anime obejrzeć. Dużo tego xD
~ Bye bye ~
BTW, podasz mi jakiś fajny program do robienia kolaży? Bo nie posiadam ;-;
OdpowiedzUsuńJa używam Picasca czy jakoś tak. XD a jeżeli chodzi o nazwisko Gajeela to nigdy nie mogę zapamiętać jak się je pisze. XD Graylu? Wiem, wiem, że Nalu 4ever, ale w ten sposób będzie ciekawiej XD
Usuń